Początki, plotki i anegdotki, czyli Basia Fijał o Mieście Kobiet
Ona wie najlepiej, jak to z Miastem Kobiet było
Chcecie poznać historię „Miasta Kobiet” od kuchni? Osobą, która wie najlepiej, co się przez ostatnie 20 lat życia redakcji działo, jest (poza założycielką marki) Basia Fijał, która z okazji naszego jubileuszu postanowiła podzielić się swoimi opowieściami.
Wygrałam casting
20 lat temu wygrałam casting w procesie rekrutacji dla nowego projekty wydawniczego w Krakowie. Powstawała wówczas gazeta MIASTO KOBIET, którą do życia powoływała Aneta Pondo – twórczyni marki. Rozpoczęłam moją pracę służąc unikatowymi talentami sprzedażowo-komunikacyjnymi. Jestem z pokolenia, dla którego etyka pracy ma olbrzymi znaczenie, zatem przetrwałam z marką MIASTO KOBIET – już 20 lat
Ta długa droga przyniosła mi wiele satysfakcji, rozwoju i cudownych relacji.
Po rozkwicie czasopisma Miasto Kobiet, powstały: portal www.miastokobiet.pl, Klub Miasta Kobiet, projekt #KobietyKrakowa, Fundacja Miasto Kobiet (której jestem członkinią), warsztaty i festiwale. Te wszystkie inicjatywy są trampoliną do wybicia się wielu kobiet i odkrywania ich talentów. Jestem współproducentką projektów Miasta Kobiet, wspieram dział kreatywny w działaniach oraz pozyskuję klientów.
Tyle się wydarzyło na tak długiej DRODZE! Posyłam wdzięczność za tę cudowną społeczność mądrych KOBIET – dzięki nimi także i ja jestem mądrzejsza. Z okazji 20-lecia Miasta Kobiet postanowiłam podzielić się niektórymi wspomnieniami.
Jak zaczynałyśmy pracę?
20 lat temu nie było jeszcze tak doskonale dziś rozwiniętego świata on-line, zatem na spotkania do krakowskich firm chodziło się osobiście, po wcześniejszym umówieniu. Myślę, że przez te dwie dekady, ponad 7300 dni, nie było krakowskiej firmy, która w jakimś momencie i kontekście nie nawiązała z nami współpracy – od reklam tradycyjnych na łamach papierowego magazynu MIASTO KOBIET, poprzez rekomendacje, artykuły, polecenia najmodniejszych miejscówek w Krakowie. Odwiedziłyśmy wiele miejsc, przetestowałyśmy na własnej skórze mnóstwo produktów i zabiegów. Na okładkach Miasta Kobiet pojawiały się kobiety nie(zwykłe) oraz polskie i światowe gwiazdy. Powstało w tym czasie kilkaset wywiadów z inspirującymi postaciami.
„Miasto Kobiet” było totalną nowością, nie było wcześniej w Polsce takiego czasopisma – lifestylowego, dla kobiet, o charakterze lokalnym. Wszyscy znali ten tytuł.
„Miasto Kobiet” w wersji drukowanej ukazywało się niemal 16 lat. W marcu 2020 roku, w związku z pandemią, zawiesiłyśmy tradycyjne/papierowe wydanie czasopisma. W zamian sfokusowałyśmy się na rozwoju portalu www.miastokobiet.pl który istniał od początku marki Miasto Kobiet, ale czas pandemii sprawił, że przejął całkowicie funkcję czasopisma. Dziś portal ma się znakomicie i trafia do odbiorców w całej Polsce. Mamy w nim ponad 40 tys. artykułów i codziennie przybywają nowe.
W trakcie tej długiej historii wydawałyśmy również inne publikacje, np. papierowe mapy Krakowa i Zakopanego: „Sezon na Kraków” i „Sezon na Zakopane”, skierowane do turystów. Do klientów, którym sprzedawałyśmy reklamy, jeździłyśmy osobiście. Publikacje zostały zawieszone w okresie pandemii, a mapy w Googlach całkowicie przejęły funkcję papierowych wydań.
Anegdoty okołociążowe i zakopiańskie
Razem z Miastem Kobiet urodziłam moją drugą córkę Gabrysie. Pracowałam do samego końca. Wolne zrobiłam sobie dopiero dwa dni przed porodem, na sprawy organizacyjne. Czułam się znakomicie. Mam z tego okresu kilka anegdot okołociążowych.
Sprzedaż reklam wówczas szła mi znakomicie i któregoś pięknego dnia usłyszałam, że to dlatego że latam w tej ciąży i ludzie mnie żałują, że muszę pracować i nie mam męża, co by mnie utrzymywał (a ja mam męża, nawet tego samego od początków dorosłego życia, ha!)
Siedziba redakcji Miasta Kobiet zmieniała kilka razy lokalizację. Gdy byłam w ciąży nasze biuro wówczas mieściło się przy Placu Na Stawach. Szłam do toalety, krocząc nieco okrakiem, bo wiadomo nosiłam w moim brzuchu całkiem już dużego człowieka. Jakiś pan, który szedł za mną i obserwował mnie z tyłu, miał nieco dziwne skojarzenie, bo jak mnie już do mnie doszedł i zobaczył z profilu, z tym wielkim brzuchem, powiedział mi, że „kroczę jak kaczka” i „jakbym kij miła w tyłku”. No, ale z uwagi na moje brzuszysko, zostałam usprawiedliwiona w jego oczach.
Dużo mam wspomnień z Zakopanego, dokąd jeździłyśmy finalizować transakcje reklamowe do „Sezonu na Kraków”, wiadomo, góral musi osobiście załatwić sprawę. Już wówczas urodziłam córkę, była jesień 2006 r. – pojechałam na cały dzień, a karmiłam moje cudne maleństwo piersią. Jednak nie wliczyłam w mój scenariusz faktu, że spadnie tak obfity śnieg, że podróż wydłuży się do ok. 6 godzin. Wracając do Krakowa, czułam, jak mi z minuty na minutę rosną piersi od napływu pokarmu. Mój mąż zadzwonił niezliczoną liczbę razy, oczywiście w trosce o moje bezpieczeństwo. Dojechałam do domu, a odciąganie pokarmu było mega bolesne. Poza nabrzmiałymi piersiami, pamiętam ten pierwszy śnieg tamtej zimy i bajeczną aurę za oknem samochodu.
Zostańmy jeszcze przy Zakopanem. Było tak, że po przyjeździe rozchodziłyśmy się w swoje strony, i każda szła do swoich klientów.
Tego dnia moja koleżanka miała znakomitą sprzedaż reklam do „Sezonu na Zakopanego”, kilkukrotnie wyższa niż zwykle. Kiedy już pod koniec dnia spotkałyśmy się na umówionym miejscu odjazdu okazało się, że miała bluzkę rozpiętą do połowy brzucha i przechodziła tak cały dzień od klienta do klienta, być może nieświadomie zwiększając w ten sposób swoją sprzedaż.
Raz w Zakopanem samochód utknął w śnieżnej brei, a jego próby wypchnięcia skończyły się zachlapaniem Anety od stóp do głów błotem. Śmiechom nie było końca.
Józek, lesbijki i salon masażu
Na samym początku Miasta Kobiet, moje koleżanka wówczas pracująca w Onecie, powiedziała mi, że krążą wieści u nich w firmie, że takie dwie fajne lesbijki założyły lokalna gazetę Miasto Kobiet. Zatem w niektórych kręgach byłam też lesbijką (no, moja szefowa także, ha, ha).
Przez wiele lat w redakcji miałyśmy piękny męski akt. Pana na owym akcie nazwałyśmy Józek. Wejście do redakcji i widok Józka wywoływała u większości mężczyzn, w tym i listonoszy, nieco dyskomfort, być może porównywali się z modelem na obrazie. Józek zazwyczaj był głównym tematem do rozpoczęcia pogawędek. Kiedy z kolejną zmianą lokalizacji biura obraz wrócił do jego właściciela, jeszcze wiele lat krążył zapytania, co z Józkiem? Jakby wszyscy, którzy go poznali tęsknili za nim.
W redakcji przy ul. Ujejskiego, tuż przed tym jak się tam wprowadziłyśmy, mieścił się salon masażu (prawdopodobnie dla panów). Pewnego dnia jakiś pan, lokalny żul, zadzwonił domofonem, zaintrygowany „a co to, teraz macie nową nazwę?” Po rozmowie szybko się zorientował, że taką nazwę miał też film Feliniego, i był zawiedziony, że salon masażu zamienił się w redakcję.
Redakcyjną tradycją były sałatkowe lunche, robione z warzyw kupionych na pobliskim placu. Miałyśmy dyżury, codziennie inna miastobobietowa mistrzyni kulinarna przygotowywała sałatkę, a potem wspólnie jadłyśmy – tak się buduje relacje. Było pysznie, zdrowo, a w przerwie odpoczywały nasze głowy.
Pamiętam jedną z firmowych imprez u Ludeczki. Było znakomicie, pysznie i przeuroczo. Ale kiedy trzeba było wracać, okazało się, że miasto jest sparaliżowane lodem. Pamiętam, jak dzisiaj koleżanka wysadziła mnie obok domu, koło Placu Wolnica i prawie na czworakach szłam w szpileczkach po tym lodzie, podtrzymując się ścian kamienic. Przez co wyglądałam, jak „pijaczka kazimierzowska”.
Klienci Miasta Kobiet
Mam sporo klientów, którzy towarzyszą marce Miasto Kobiet od samego początku. Pierwszą moją klientką (do 1. wydania Miasta Kobiet) była Agata Piotrowska – doradczyni wizerunku krakowskiego salonu Patrizia Aryton. Do dzisiaj współpracujemy nie tylko na płaszczyźnie reklamowej, ale Agata nas ubiera na najważniejsze wydarzenia, np. na galę 20-lecia Miasta Kobiet.
Kolejną klientką, która jest niemal od początku związana z marką Miasto Kobiet, jest Agnieszka Podołowska – lekarka medycyny estetycznej. Kiedy nawiązała z nami współprace, na samym początku MK, miała firmę dekoracyjna „Pokoik Basi”. Agnieszka jest znakomitą lekarką, prowadzi gabinet, wspiera również masażami osoby chore na nowotwory, których – jak twierdzi – nikt nie chce dotykać.
Niemal od zawsze jest też z nami firma z Niepołomic o cudownej nazwie Soap&friends, która ma w swoim portfolio unikatowe naturalne kosmetyki.
Współpracowałyśmy z wieloma krakowskie salonami samochodowymi i przetestowałyśmy niejeden model samochodu, a także jednoślady, np. Vespę z MotoMio.
Galeria Kazimierz – miejsce dla Krakusów – jest związana z nami od samego początku. Prawie jesteśmy równolatkami. Podobnie firma Miralex, produkująca wiele produktów dla kobiet, która jest partnerem niemal wszystkich naszych eventów. Także Bielenda gościła wiele razy na łamach „Miasta Kobiet”, a obecnie ma w portfolio wiele marek, które prezentuje na naszych eventach i w portalu.
Ponieważ jesteśmy bardzo otwarte na nowości, kilka lat temu zaprzyjaźniłyśmy się z EasyToys – firmą, która ma szeroki wachlarz zabawek erotycznych i która wspiera nas mocno przy organizowanych eventach.
Od lat współpracujemy z Hotelem Niebieski i restauracją Vanilla Sky, w której organizujemy najlepsze rozwojowe spotkania w mieście – KLUBY MIASTA KOBIET. Z właścicielem hotelu, Wojciechem Brygiem, współpracujemy od zarania obydwu marek.
Mogłabym firmy, z których współpracujemy wymieniać godzinami, bo w ciągu 20 lat było ich wiele tysięcy. Szczególnie bliscy są mi klienci, z którymi utrzymujemy relację od samego początku naszego lub ich istnienia. Dziękujemy, że jesteście z mami.
Fundacja i festiwale
Organizowane przez nas festiwale, zawsze szerokim echem niosą się po mieście. Po wielu latach słyszymy opowieści o wartościach, które wyniosły bywalczynie.
Jako członkini Fundacji Miasto Kobiet, jestem współproducentką dwóch najważniejszych projektów, które urodziły się jako siostry, by tworzyć społeczności wspierających się Kobiet: #KobietyKrakowa dla przedsiębiorczych kobiet i ekspertek z naszego miasta, oraz Klubu Miasta Kobiet, czyli spotkań raz na dwa miesiące, które mają na celu inspirowanie i motywowanie do działania.
Jednym z pamiętnych do dziś projektów Fundacji Miasto Kobiet był Festiwal Rok Kobiet z okazji 100-lecia uzyskania przez Polki praw wyborczych. Kobiety wspominają do dzisiaj ogromna dawkę wiedzy i emocji, jakie z niego wyniosły.
Koleżanki i przyjaciółki z Miasta Kobiet
Przez te dwie dekady narodziło się wiele przyjaźni, które trwają do dzisiaj.
Renia – moja przyjaciółka z którą pracowałam przez 15 lat w MK – uwielbiam jej błyskotliwy dowcip, zdecydowanie i inteligencję.
Karolina – znakomita dziennikarka – obecnie rozwija swoją karierę w innym portalu.
Marysia – kiedyś przyszła na praktyki dziennikarskie do Miasta Kobiet, obecnie jest znaną pisarką (ma na swoim koncie już 8 książek).
Ewka – przez kilka lat składała „Miasto Kobiet”, teraz jest już znaną malarką. Przeniosła się do stolicy, aby dotrzeć do szerszego odbiorcy z wizją swojego świata na płótnach – tworzy na nich nową rzeczywistość.
Aktualnie pracują z Agną i Anetą – uwielbiam z nimi przebywać, każde spotkanie wnosi w moje życie niepowtarzalny powiew nowego spojrzenia na otaczający mnie świat. No i Andrzej – dzięki któremu widzimy sprawy „męskim okiem”. Na konkretne projekty dołącza do nas fotografka Basia, która uwiecznia nas na zdjęciach, na których jesteśmy jeszcze piękniejsze. Są też dziewczyny – dziennikarki z młodszego pokolenia. Jestem nimi zachwycona. Międzypokoleniowe spotkania wzbogacają moja perspektywę widzenia świata. Dziękuję, że jesteście.
Pamiętne urodziny
Raz na parę lat świętujemy hucznie urodziny Miasta Kobiet. Po trzech latach funkcjonowania zrobiłyśmy największą lifestylowa imprezę w mieście, z pokazami mody i muzyką na żywo. Wieści w mieście szybko się rozeszły o nowym projekcie. Dziesiąte urodziny celebrowałyśmy w Cricotece. Piętnaste, tuż przed pandemią, w Hevre.
Dzisiaj celebrujemy 20 lecie Miasta Kobiet.
I bądźcie spokojne o przyszłość Miasta Kobiet, przynajmniej przez najbliższe lata, bo ostatnio moja szefowa zapytała się mnie, ile czasu mi pozostało do emerytury. A je jej na to, że tylko 5 lat (penie zapomniała, jaka jestem wiekowa). Na co ona, że nawet gdyby chciała, to nie może zamknąć firmy, bo muszę przecież dotrwać do owej emeryturki. Zatem szykujcie się na świętowanie za kolejne 5 lat, 25-lecia Miasta Kobiet.