Nie każda kobieta jest piękna
Musisz się z tym pogodzić, nim okaże się się, że pogoń za nieosiągalnym stanowi jedyny determinant twojego życia.
Wybory miss na wózku, modelki z zespołem downa, piękne kobiety po 40-stce, sexy mamy, kampanie reklamowe, z przewodnim sloganem „jesteś piękna, bo każda kobieta jest” – czy jakoś tak. Przyznaje uczciwie, choćby w i w tym zakrzywionym świecie moja uczciwość nikogo nie miała obchodzić, ze mam tego dość.
Wybaczcie drodzy, ale nie kupuje tego zupełnie. Nie, nie jesteś piękna w rozmiarze XXL, z figurą w kształcie litery O i z nibypiersiami. I co z tego?
Nic zupełnie, tak samo jak nic nie wynika z faktu, że jeden nie jest brunetem, a inny zaś nie ma niebieskich oczu. Po prostu nie ma tej cechy, ale ma szereg innych – lepszych, gorszych, po prostu odmiennych. Bo piękno to różnorodność. Nie. Różnorodność to różnorodność, a piękno jest pięknem. Cechą, bez której się obejdziesz.
Co dają te wszystkie konkursy piękności dla kobiet innych niż te reprezentujące powszechnie przyjęte kanony piękna? Nic więcej, jak tylko podsycanie tychże kanonów. To komunikat jasny – jestem INNA niż te, które wspomniane kanony prezentują, ale MIMO TO (…). Mimo czego? Mimo to umaluję się i uczeszę, a nawet ubiorę dokładnie tak, jak kanon wzorcowy nakazuje. I będę go choć trochę przypominała, więc powiem dla zmyły kilka słów o tym, że czuję się piękna i niezależna, absolutnie nie w kolejności odwrotnej i będzie dobrze. A tłum i tak skomentuje twoją urodę, a ściślej, te jej elementy, które jeszcze wpisują się w normy. „Jest gruba, fakt, ale cycki to ma ok”. Wszak stajesz w szranki w konkursie o najpiękniejszą, więc czego żądasz?
Nie jesteś piękna. Nie w tym powszechnym rozumieniu tego słowa. Zabolało? Wiele z was epitet brzydka zaboli znacznie bardziej niż „ma pani raka”, lub niski iloraz inteligencji. Świat kupuje piękno i jest ono już mocno dookreślone. Dlaczego chcesz być produktem, na który jest popyt? Czy gdyby nagle zalała nas fala trendu na homoseksualizm chciałabyś udawać lesbijkę?
W pewnym spocie, pewnej marki, pewna bardzo nieatrakcyjna pani mówi o tym, że ma swoją firmę, świetnie jej idzie, dobrze zarabia, wiedzie szczęśliwe życie i dlatego jest piękna i niezależna. Chwila, pani może i jest niezależna i chwała jej za to, ale hm, to wszystko. Na szali stoi wymaganie – nie możesz być pewną siebie kobieta, która osiągnęła sukces, jeżeli obok tego twojego sukcesu nie stoi uroda. Sam sukces = porażka, albo niezauważalny szczegół.
To jest jakiś absurd, a absurdy się sprzedają. Możesz być dokładnie tym kim chcesz, ale najbardziej chcesz być piękną kobietą. Oczywiście, dbanie o siebie jest super, atrakcyjność to cecha za która idą przeróżne inne walory charakterologiczne, a dokładniej mówiąc wizerunek jaki sprzedajemy innym. Ale litości, bycie [wstaw epitet] też jest super.
Tak, jak, zmieniając kolor włosów na blond przestajemy być brunetkami, tak tyjąc 40 kg przestajemy być atrakcyjne. To tylko jedna z wielu cech, nie ważniejsza ani mniej ważna. Jest ścisłe grono osób, zarabiających na swoim wyglądzie, i tylko w ich przypadku, używanie epitetu piękny ma rację bytu na równi z innymi określeniami. W przypadku całej reszty niekoniecznie…
I tak, należy wspomnieć o tym, że oczywiście w całym ambarasie mowa jest o uśrednionym kanonie piękna, dobrze można czuć się ze sobą odeń odstając, wszystko jest względne, a gusta najbardziej. Ale „ty” również chętniej obejrzysz się za opalonym brunetem z sześciopakiem, jeśli będzie mijał cię na ulicy obok brodacza z lekką nadwagą. Ten sam facet na co dzień może być bogaty. I niezależny.