Friday, September 20, 2024
Home / Ludzie  / Gwiazdy  / PATI YANG – Słuchając intuicji

PATI YANG – Słuchając intuicji

Pati Yang opowiada o swojej nowej płycie "Wires And Sparks", życiu i ucieczce przed samą sobą

PATI

Pati Yang to zjawisko – oryginalny głos, niepokojąca seksualność, nowoczesna muzyka, fot. EMI Music Poland

Pati Yang to zjawisko – oryginalny głos, niepokojąca seksualność, nowoczesna muzyka. Urodzona i wychowana w Polsce, obecnie mieszka w Anglii i tam pracuje. Ma na swym koncie kilka autorskich płyt, ciepło przyjętych na Zachodzie i w Polsce

pati_miasto

Pati Yang to zjawisko - oryginalny głos, niepokojąca seksualność, nowoczesna muzyka, fot. EMI Music Poland

MIASTO KOBIET: Właśnie ukazuje się długo oczekiwane wznowienie Twojej debiutanckiej płyty „Jaszczurka” z 1998 roku. Nagrałaś ją, mając zaledwie 18 lat. Jak to możliwe, że stworzyłaś wtedy tak dojrzały i mocny materiał, który również dzisiaj brzmi świetnie?

PATI YANG: Nie mam pojęcia (śmiech). Cieszę się, że dla słuchaczy nadal brzmi świeżo, choć dla mnie jako dla artystki to zamknięty rozdział. Nie wracam do niego, jak zresztą i do swoich następnych albumów. Po prostu patrzę do przodu, szukam brzmień dla nowych płyt i projektów. Każdy mój album jest podsumowaniem doświadczeń jakiegoś konkretnego etapu życia. „Jaszczurka” była podsumowaniem tego najwcześniejszego.

MIASTO KOBIET: Wkrótce po jej wydaniu wyjechałaś z Warszawy do Londynu. Podkreślasz jednak, że młodość spędzona w Polsce miała ogromny wpływ na to, co tworzysz jako artystka. Ale jaki?

PATI YANG: Jak najbardziej pozytywny. Każde doświadczenie jest na wagę złota i tylko tak trzeba je postrzegać, szczególnie z perspektywy czasu. Moje dzieciństwo i czas, gdy miałam naście lat, jak również polskie pochodzenie, to moje ogromne atuty. Bo to przecież moja własna historia, wyjątkowa, trudna i na pewno inna. Dla Anglików czy Amerykanów jest to wręcz egzotyczne, a na pewno bardzo ciekawe, o czym już wielokrotnie miałam okazję się przekonać. Zresztą każde miejsce na ziemi implikuje inne doświadczenia, a te polskie są zawsze wyjątkowe.

yang

Pati Yang to zjawisko - oryginalny głos, niepokojąca seksualność, nowoczesna muzyka, fot. EMI Music Poland

MIASTO KOBIET: W Twojej muzyce jest silny element desperacji, jakiejś dramatycznej uczuciowości. Czy to wynika z Twojej osobowości? Taka po prostu jesteś, takie miałaś życie? Czy to raczej kreacja artystyczna, wypływająca z przeczytanych lektur i obejrzanych filmów?

PATI YANG: Może to zabrzmi nieskromnie, ale naprawdę mam wyjątkowo barwne i intensywne życie, czasem wręcz sama nie wierzę w to, co mi się przytrafia. Owszem, nie jest łatwe, ale jakże inspirujące. Z premedytacją wybieram trudniejszą drogę, wiedząc, że więcej się nauczę. Oczywiście, do tego potrzeba odwagi i wyobraźni albo może czasem raczej… jej braku (śmiech). Najważniejsze to podążać za intuicją. W uczuciach jestem nie tyle dramatyczna, na ile po prostu nadwrażliwa, przeżywam wszystko bardziej, niż powinnam. To najczęściej utrudnia życie codzienne, ale pomaga w pisaniu muzyki i tekstów.

MIASTO KOBIET:W Twoich piosenkach kryje się również silny erotyzm. Ma on jednak zdecydowanie mroczny charakter. Skąd u Ciebie takie wręcz egzystencjalne postrzeganie erotyki?

PATI YANG: Erotyka jest z definicji egzystencjalna – bo to element ludzki. Ale ja ją postrzegam w sensie zmysłowości, odbierania świata wszystkimi zmysłami, eksperymentowania z życiem. Rozebrać się do zdjęć to nie sztuka, miałam wiele takich propozycji, ale z nich nie skorzystałam. Tymczasem muzyka i słowa docierają głębiej. I rozbudzają zmysły w znacznie ciekawszy sposób. Podobnie jest z tekstami piosenek. Ubrane w odpowiednią metaforę mają większą moc niż powiedziane wprost.

MIASTO KOBIET: Mimo że tworzysz bardzo współczesną muzykę, osadzoną w brzmieniach nowej elektroniki, słychać w niej głębokie echa lat 80. – nowej fali, gotyku czy nawet industrialu. Co Cię fascynuje w tamtych klimatach?

PATI YANG: Inspiruje mnie wiele różnych gatunków muzycznych. Rzeczywiście, lubię posłuchać Ministry, Revolting Cocks czy Nine Inch Nails, ale w odpowiedniej dawce (śmiech). Nowa fala, zimne granie, brit-pop, shoegaze, to wszystko tylko nieliczne style, które cenię. Czasem mam okres, kiedy nie słucham niczego nowego, wyszukuję perełki w stylu vintage, kiedy indziej zanurzam się we współczesnej elektronice. Tak naprawdę najbardziej inspirują mnie ludzie, z którymi pracuję i z którymi się przyjaźnię. To jednocześnie najciekawszy sposób ich poznawania.

MIASTO KOBIET: Na swojej najnowszej płycie „Wires And Sparks” w kilku utworach zwróciłaś się bardziej w stronę muzyki klubowej. Czy to znaczy, że odkrywasz teraz jaśniejszą stronę życia?

PATI YANG: Nie postrzegam tej płyty w kategorii muzyki klubowej. Poza jednym utworem (śmiech). Nie chodzę po klubach, chyba że wyjątkowo, na koncerty. Wciąż pracuję lub podróżuję, dlatego mam mało czasu na wieczorne wyjścia. Zresztą jeśli chodzi o życie towarzyskie, to zdecydowanie wolę kolacje w gronie przyjaciół niż clubbing. Jest natomiast dużo muzyki ogólnie uważanej za klubową, którą uwielbiam.

MIASTO KOBIET: „Wires And Sparks” przynosi dramatyczne otwarcie się w tekstach – opowiadasz niemal wprost o swym bólu po rozstaniu z mężem. Czy to rodzaj autoterapii?

PATI YANG: Nie traktowałam tej płyty jako autoterapii. Poprzednie albumy też były bardzo osobiste, ale ponieważ byłam w związku, nie mogłam mówić o wielu rzeczach otwarcie. W końcu zrozumiałam, że zagubiłam się we własnych metaforach. I dlatego poczułam potrzebę pisania wprost. To był przełomowy moment w mojej twórczości, bo teksty stały się na tyle wyraziste, że pomimo zawartych w nich kompleksowych emocji zaczęły trafiać do większej publiczności, co jest zawsze dobrym znakiem. Wiedząc, że inni odczuwają podobnie, przestajemy się czuć odizolowani od świata. Okazało się, że moja publiczność jest bardzo wrażliwa i inteligentna.

MIASTO KOBIET: Nie sposób nie zapytać w tej rozmowie o Stephena. Wspólnie tworzyliście bardzo ciekawy projekt Flykkiller. Czy Wasze rozstanie oznacza jego koniec?

PATI YANG: Nadal pracujemy razem, ale nasze drogi musiały się rozejść. Przed nami właśnie kilka projektów filmowych oraz obecnie wydawany drugi album Flykkillera.

PATI

Pati Yang to zjawisko – oryginalny głos, niepokojąca seksualność, nowoczesna muzyka, fot. EMI Music Poland

MIASTO KOBIET: Czy jako kobieta pozbawiona wsparcia bliskiego mężczyzny poczułaś się mniej pewnie również jako artystka? Czy przeciwnie – wzmocniło Cię to?

PATI YANG: To po prostu kolejny etap mojej drogi życiowej, jako artystki i jako kobiety. Nie lubię rozmawiać o życiu prywatnym. Wszystko to, czym uważam, że warto się dzielić z innymi, jest w tekstach. A szczegóły zostają dla mnie. Kolejne albumy pokażą, co dalej. Ale rzeczywiście, życie się zmienia, kiedy jest się samej. Za nikim się nie tęskni. Nic cię nie trzyma w jednym miejscu. Dlatego teraz dużo podróżuję. I uciekam przed samą sobą. Ktoś, kto będzie chciał mnie zatrzymać, będzie miał nie lada zadanie (śmiech)!

MIASTO KOBIET:Zawsze fascynowało mnie Twoje swobodne operowanie głosem – od zmysłowego szeptu przez nonszalanckie rymowanie do złowrogiego śpiewu. Jak wypracowałaś tak różnorodne sposoby wokalnej ekspresji?

PATI YANG: Intuicyjnie. Do własnego głosu podchodzę z dystansem. Nie zawsze go lubię. Ale to podstawowe narzędzie mojej pracy (śmiech).

MIASTO KOBIET: Twoja muzyka zawsze była daleka od popowych oczywistości, co niejako skazywało Cię na ograniczony krąg odbiorców, mających bardziej wyrafinowany gust. Czy nigdy nie kusiło Cię, żeby zrobić coś prostego i chwytliwego, dzięki czemu mogłabyś trafić na komercyjne listy przebojów?

PATI YANG: Miałam kilka takich przygód, pisząc dla innych artystów. Ale okazało się, że wtedy tworzy się z zupełnie innego miejsca w duszy. Stwierdziłam więc, że to mnie nie kręci. Mam w szufladzie sporo piosenek, które chętnie oddałabym innym. Dla kogoś, kto pisze tak jak ja, nie jest łatwo napisać prosty szlagier. A pisanie na siłę nie ma sensu. Poza tym wierzę, ze słuchacza nie można oszukać. Oczywiście tego słuchacza, na którym mi zależy (śmiech).

MIASTO KOBIET: Przed Tobą trasa koncertowa po Polsce. Wielu Twoich fanów czeka na nią od dawna. Czym są dla Ciebie koncerty? Czy na estradzie odsłaniasz siebie, czy przeciwnie – grasz niczym aktorka?

PATI YANG: Nie, nie potrafię grać, na koncertach daję z siebie wszystko. Co ciekawe, na estradzie czuję się szczęśliwa i bezpieczna, często bardziej niż… w życiu prywatnym. Na tej trasie zagramy materiał z nowej płyty. Pracuję obecnie z fantastycznymi muzykami. Te koncerty to przedsmak dużych wydarzeń w 2012 roku, na które się przygotowuję. Ale przede wszystkim cieszę się, że będę mieć kontakt z polską publicznością.

Rozmawiał Paweł Gzyl

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ