Overthinking. Myślenie, które wpędza w depresję
Overthinking po polsku oznacza nadmierne myślenie. Czy może to być niebezpieczne dla zdrowia?
Kto nie myśli, błądzi wiele – tak zwykł mawiać Leonardo da Vinci. Słowa wybitnego artysty i uczonego czasów średniowiecza dziś przez psychologów i psychoterapeutów nie są przyjmowane z radością i na pewno nie są używane jako motto dla osób z problemami psychicznymi. Wręcz przeciwnie, bo „overthinking”, czyli paraliż analityczny lub po prostu nadmierne myślenie stoi za nawarstwianiem kłopotów i nie przyczynia się do ich rozwiązywania. Może prowadzić do depresji, do której przyznaje się 11% Polaków
Overthinking – co to takiego?
Overthinking (po polsku: nadmierne myślenie) z reguły zaczyna się dość banalnie. Po prezentacji w szkole czy na studiach, po ważnej rozmowie w pracy czy po rozmowie o sprawach prywatnych – zaczynamy analizę. Coraz głębszą, coraz bardziej – na pozór – wnikliwą. Początkowo uznajemy, że musimy tak robić, żeby uniknąć potknięć czy błędów w przyszłości. Jednak raz przeanalizowana sytuacja wraca do nas niemal codziennie albo w zupełnie przypadkowym momencie. I pojawia się ta natarczywa myśl: „jak mogłem to powiedzieć?”, „dlaczego tak się zachowałam”. Kolejnym krokiem jest zażenowanie, zakłopotanie, wstyd i utrata pewności siebie, bo na pewno nasz rozmówca z przeszłości ma nas za kogoś gorszego.
Często też myślimy o zdarzeniach z przyszłości, np. obawiamy się utraty zdrowia lub pracy. Jednak nie idą za tym konkretne działania jak choćby przeprowadzenie badań okresowych czy poszerzenie swoich kompetencji.
– Ciągłe myślenie i roztrząsanie spraw, dzielenie włosa na czworo niemal nigdy nie prowadzi do oczekiwanych przez nas rozwiązań. Nawet proste decyzje urastają do rangi ogromnych problemów, a gdy musimy zmierzyć się z naprawdę trudną sytuacją, jesteśmy już tak sparaliżowani, że nie ma mowy, aby podjąć decyzję samodzielnie. Znam przypadki, że ludzie tak mocno analizowali swoje rozmowy ze sprzedawcami w sklepie, że w końcu przestali chodzić na zakupy, bo ciągle wydawało im się, że robią coś nie tak. Za nadmiernym myśleniem kryje się najczęściej właśnie strach przed śmiesznością i oceną innych. Z reguły jest to lęk pozbawiony racjonalnych podstaw
– tłumaczy Karolina Borek, psychoterapeutka Risify.pl, startupu umożliwiającego podjęcie indywidualnej psychoterapii bez wychodzenia z domu.
Dowiedz się: Syndrom FOMO. Czego się boisz?
Nadmierne myślenie – jak świadomie wyznaczać granice analizy
Jak podkreśla psychoterapeutka, kluczem do przełamania nadmiernego myślenia jest zdobycie świadomości tego, że przeszłość i przyszłość leżą w sferze rzeczy, których nie możemy kontrolować.
– Nie chodzi jednak o to, żeby nie myśleć. Mózg jest potężnym narzędziem i odpowiednio używany jest dla nas największym przyjacielem. Możemy jednak albo wyciągnąć lekcję i przejść dalej, albo rozwodzić się nad tymi sprawami i w efekcie nieustannie cierpieć. Brzmi to banalnie, ale w procesie terapii najtrudniejsze jest to, żeby to osoba z problem sama zyskała świadomość tego, że brak kontroli nad absolutnie każdym aspektem życia to jest norma, a jedyne co możemy trzymać w ryzach, choć nie zawsze mocno, jest teraźniejszość
– zaznacza Karolina Borek z Risify.pl.
„Overthinking” – objawy
Analiza zdarzeń zakończona wnioskami i zamknięta w określonym czasie to stan, który jest pożądany. Jak zatem rozróżnić to od nadmiernego myślenia?
Najbardziej podstawową cechą „overthinkingu” jest powtarzalność. Jest to moment, gdy konkretna sytuacja z przeszłości wraca do nas co jakiś czas i nierzadko uderza z coraz większą siłą. Czasami jest to błaha sprawa, gdy powiedzieliśmy mało śmieszny żart, a czasem zdecydowanie bardziej paraliżująca sytuacja podczas wystąpienia publicznego. Efekt jest jednak taki sam. Coraz bardziej eksponowany lęk przed podobnym zdarzeniami w przyszłości, a to może skutkować zamknięciem się na ludzi.
Ludzie mierzący się z nadmiernym myśleniem z każdą chwilą czują też coraz mniejszą sprawczość. Przecież analiza ciągle tego samego zdarzenia, nie może przynosić za każdym razem innych wniosków. Najczęściej utwierdzamy się w naszych przekonaniach. Takie zachowanie nie skłania do podjęcia jakichkolwiek działań, poprawienia się i w konsekwencji nie przynosi pożądanych pozytywnych efektów. Traci się czas, energię i wprowadza się w coraz gorszy nastrój.
Przeczytaj koniecznie: Hipnoza i hipnoterapia – niestandardowy sposób na przywracanie zdrowia
Za rogiem czai się depresja
– Podłoże „paraliżu analitycznego” może być bardzo głębokie. Przede wszystkim bierze się z braku samoakceptacji, niepozwalania sobie na błędy, słabości, odpuszczenie. Często dochodzi też strach przed oceną innych. Jednak za każdym wspomnianym czynnikiem, kryje się historia człowieka i dopiero w procesie terapeutycznym możemy dojść do konkretnych powodów stojących za wpadnięciem w sidła własnych myśli
– mówi Karolina Borek.
Psychoterapeutka zaznacza, że „overthinking” to poważny sygnał wysłany przez nasz mózg, żeby przyjrzeć się swojemu zdrowiu psychicznemu.
– Bardzo często spotykam się na terapii ze słowami: „a bo myślałem, że tak analizują wszyscy, że to normalne”. Dopiero po jakimś czasie przychodzą i ze śmiechem mówią: „już nie myślę”. Oczywiście analizują, ale zyskali już świadomość tego co w tym procesie jest ważne
– zaznacza psychoterapeutka i dodaje:
– Długotrwałe obciążanie głowy nadmiernym myśleniem może jednak powodować spustoszenie w naszej psychice. Komfort życia spada bardzo szybko i nisko, a człowiek narażony jest na zdecydowanie bardziej poważne kryzysy psychiczne z depresją włącznie.
Według listopadowego sondażu CBOS już 11% Polek i Polaków przyznało się, że przechodziło lub przechodzi depresję. W grupie do 25 lat ten odsetek rośnie do 17%. Z danych wynika więc, że już ponad trzy miliony mieszkańców Polski przeszło przez ten kryzys psychiczny. Jak podkreślają sami autorzy badań, można zakładać, że ta liczba jest jednak faktycznie wyższa, bo depresja nadal (niesłusznie) uznawana jest za wstydliwy problem.