Tuesday, March 25, 2025
Home / Felietony  / Osuchowski: Dlaczego nie chcę być kobietą…

Osuchowski: Dlaczego nie chcę być kobietą…

No bo gdybym na ten przykład miał na imię Sylwester, to przynajmniej dostałbym jakieś prezenty… I może ktoś by na mnie uwagę zwrócił? Albo gdybym był samotny…

Przemysław Osuchowski: Dlaczego nie chcę być kobietą...

Przemysław Osuchowski: Dlaczego nie chcę być kobietą.../ fot. andrzej Politowicz

No bo gdybym na ten przykład miał na imię Sylwester, to przynajmniej dostałbym jakieś prezenty… I może ktoś by na mnie uwagę zwrócił? Albo gdybym był samotny…

Przemysław Osuchowski: Dlaczego nie chcę być kobietą...

Przemysław Osuchowski: Dlaczego nie chcę być kobietą…/ fot. andrzej Politowicz

Siedlibyśmy ze Stefanem w chałupie przed telewizorem, obejrzelibyśmy skróty najważniejszych wydarzeń sportowych roku. Zrobilibyśmy jakąś konkretną flaszkę pod jeszcze bardziej konkretnego śledzia i pod noworoczne przemówienie prezydenta. Przed północą ruszylibyśmy w rejs po pubach. Popatrzylibyśmy na ludzi beztroskich. I może by się jeszcze coś nieoczekiwanego zdarzyło…

Tymczasem „Operacja Sylwester” zaczyna się, z powodu ambicji mej wybranki (choć ona sama twierdzi, że nie miałem w sprawie „wybierania” wybranki prawa głosu…), w październiku. Ona musi wiedzieć: gdzie (miejscowość atrakcyjna), gdzie (knajpa modna), z kim (piękni i bogaci), dlaczego (… otóż właśnie nie wiadomo dlaczego!). I o wszystkim trzeba podyskutować (nie ze mną) z przyjaciółkami przez telefon lub na różnych herbatkach w kawiarniach (mnie się jako zbędnego nie zabiera), koniecznie przy oknie, żeby było widać, że się bywa… Potem ja zbieram cięgi, bo nie chodzi o to, by z koleżankami się sylwestrowo rozmówić lub umówić, ale żeby im oko zbielało. Zwykle nie bieleje i zwykle to moja wina.

Gdy już wiadomo, że w Zakopanem lub w Wenecji, że z kuligiem lub z gondolą, że z mecenasostwem lub z doktorostwem, zaczynają się manewry przygotowań. Jak w Zakopanem, to trzeba się tylko zakopiańsko ubrać, jak w Wenecji, to trzeba się tylko po wenecku przebrać. Tak jakby ta maska mogła w żony przypadku coś zmienić – ale czy mnie ktoś pyta o zdanie? Ubrania i przebrania muszą być w nowych walizkach, a walizki w samochodzie nowszym niż przed rokiem. Samochód pożyczę od Stefana, walizki żona weźmie z galerii 30 grudnia, a po sylwestrze odda w ramach rękojmi (czy prawo rękojmi dotyczy też zawieranych małżeństw…?). W listopadzie do roboty wezmą się krawcowe i szewc. W grudniu fryzjer, kosmetyczka, wizażystka i trener tańców latynoskich. W święta będę chodził głodny, bo nie można się otłuścić. Pod choinkę dostanę krawat (za który sam zapłacę, choć na wybór nie miałem wpływu) pasujący do sylwestrowej kreacji żony (też bez prawa głosu byłem). Po raz kolejny z politowaniem spojrzy ślubna moja na mój garnitur i buty te same co przed rokiem. I pojedziemy…

Nie będzie mi wolno się upić, ani nawet solidnie się nasączyć lub choćby zaprószyć. Knajpa będzie oczywiście dla niepalących. Nie będę mógł opowiadać moich ulubionych dowcipów, bo są podobno seksistowskie. Nie zjem w Zakopanem kaszanki popitej góralską herbatą, bo to podobno obciach, a w Wenecji carbonary nie popiję piwem, bo nie wypada. Muzyka będzie dla gówniarzy, a nie dla ludzi dorosłych. Nie będę mógł tańczyć, z kim chcę, ale z tymi, które żona wskaże. Nie będę mógł nawet rzucić okiem w dekolt mecenasowej, bo lafirynda (ciekawe, co lafirynda mówi o mojej lepszej połowie). Nie będę mógł nawet westchnąć do kelnerki góralki lub mokrej Włoszki. Nikt mi o północy nie będzie życzył świętego spokoju. Rano nie dostanę do łóżka grzańca w Zakopanem lub espresso w Wenecji, za to będę biegał z kompresami wokół żony. Nie wyśpię się, bo te narty lub gondole…

Będzie mi tylko wolno mieć na głowie idiotyczną czapeczkę i oczywiście za to wszystko zapłacić…

 Przemysław Osuchowski

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ