Osuchowski: Dlaczego nie chcę być kobietą…
Kobiety oskarżają często mężczyzn, że widzimy w nich tylko ciało. Nieprawda!

Kobiety oskarżają często mężczyzn, że widzimy w nich tylko ciało. Nieprawda!
Wprawdzie o polityce wolę gadać z kolegami, o sporcie z kumplami, a o seksie w ogóle nie gadam, ale patrzę na płeć przeciwną w celach nie tylko estetycznych. Nawet lubię sobie popatrzeć, czym w dodatku podpadam pod kilka paragrafów oraz wszystkim kolejnym żonom. I wydaje mi się, że patrzę nie na ciało, ale na człowieka.
Od pisania i mówienia o kobietach wyłącznie dobrze jest etyk i feministka Magdalena Środa. W pisaniu i mówieniu źle o kobietach specjalizuje się antyetyk i w dodatku antyfeminista Janusz Korwin-Mikke. Ja natomiast piszę prawdę i tylko prawdę… I widzę, słyszę, czuję, że to właśnie one myślą tylko o ciele! W dodatku wyłącznie o własnym! Bo mężczyzna – nawet kochający inaczej – myśli głównie o cudzym…
Tak… kobieta większość swej wyobraźni kładzie na uwielbianym ołtarzu własnej powłoki. I to niezależnie od tego, czy jest ona udana czy przeciętna, czy nawet odpychająca. W dodatku w każdym wymienionym wypadku, niejako niezależnie od obiektywnych okoliczności, kobieta myśli o swoim ciele… źle! Kobieta jest ze swojego ciała (ilości, zawartości, wklęsłości, wypukłości, cery, karnacji oraz różnych włosów, rzęs, paznokci i innych uzupełnień) zawsze niezadowolona. Znam oczywiście przypadki, gdy konstatacja taka jest jak najbardziej uzasadniona. I na kobietę taką patrzy się z… mieszanymi uczuciami. Dobrze jednak znam dominujące w przyrodzie kobiety może nie doskonałe, ale warte grzechu. Tu mają za dużo, tam za mało, za wysoko, za nisko, za miękko, za twardo, ale całość nie tylko w tłoku ujdzie, ale jeszcze bywa z takim stworzeniem miło, a czasem nawet wspaniale. Poza oczywiście rozmową! Bo kobieta ta (gdy ją już bliżej poznamy, czyli na drugiej randce) domaga się w naszych oczach i ustach wyłącznie potwierdzenia własnych strasznych podejrzeń. Że jest z nią źle! A przecież gdyby było naprawdę marnie, to by nas przy niej wcale nie było! Zdarzają się wprawdzie desperaci, którzy zjedzą nawet żabę lub ślimaka, ale zdecydowana większość rodzaju męskiego masochistami nie jest. Od potworów raczej stronimy. Albo gasimy światło.
No więc wić się musimy jak piskorze i powtarzać w nieskończoność, że nie! Że jest w sam raz! Nie wierzy… Powtarzać trzeba codziennie, bywa, że latami. Tymczasem panie zapomniały, że – jak mawiał Goebbels – każde kłamstwo powtarzane sto razy jest przyjmowane w końcu jako prawda. Więc w końcu zaczynamy widzieć w miłej oku osobie kaszalota. Niestety w drugą stronę teoria Goebbelsa się nie sprawdza, gdyż nasze męskie zapewnienia wcale samooceny kobiet nie zmieniają. Mało tego, słowa uspokajające sumienie, kojące kompleksy wzbudzają w niej jeszcze większą podejrzliwość.
Niestety najbardziej bolesne i trudne w obsłudze jest to samo zjawisko w przypadkach kobiet pięknych. A znam i takie. One też są kłębkiem niedowartościowania. Nie pomaga żadna adoracja, żaden komplement, żaden wymierny dowód uwielbienia. Bo kobieta piękna uważa, że przecież mogłaby być piękniejsza! I pewnie dlatego chodzi pokryta kurzem pudru, brudem makijażu, skryta za peruką i odzieżą, zadaszona kapeluszem. Nie dotyka stopą ziemi, tylko wspina się na palce. Nie stoi, tylko wygina się śmiało, ale i przedziwnie. Nie idzie, tylko kroczy. Nie leży, tylko spoczywa. Nie siedzi, tylko się wije. A gdy się już zbliżasz ostatecznie, to ona… zamyka oczy! Horror jakiś!
Dlatego coraz częściej zastanawiam się, czy nie lepiej mi było spędzić życie przy jakim szkaradziejstwie uwikłanym w cellulit. Jako człowiek prostolinijny biorę oczywiście pod uwagę, że one kłamią. Ja nie bardzo potrafię. Orgazmu też udawać nie umiem, ale o tym może przy innej okazji…
Przemysław Osuchowski