Wednesday, October 9, 2024
Home / Felietony  / Osuchowski: Dlaczego nie chcę być kobietą…

Osuchowski: Dlaczego nie chcę być kobietą…

W zasadzie to ja kobietą może nawet bym i był całkiem zdatną. Ale zagraniczną, polską absolutnie nie! Bo nadwiślańskie baby są jak ulica jednokierunkowa. Jak waga, która zawsze przechyla się tylko w jedną stronę. Jak

Cholerne Walentynki / fot. fotolia

Cholerne Walentynki / fot. fotolia

W zasadzie to ja kobietą może nawet bym i był całkiem zdatną. Ale zagraniczną, polską absolutnie nie! Bo nadwiślańskie baby są jak ulica jednokierunkowa. Jak waga, która zawsze przechyla się tylko w jedną stronę. Jak słońce, które nie zachodzi. Nie chcą cholery zrozumieć, że w świecie płci (jak w każdym innym) istnieje pojęcie RÓWNOWAGI i WZAJEMNOŚCI.

Cholerne Walentynki / fot. fotolia

Cholerne Walentynki / fot. fotolia

Cholerne walentynki! Czy my do diabła świętujemy w ten sposób sukcesy Walentyny Tierieszkowej? Nie! Święty Walenty święty nie był, i choć księdzem był, to niewątpliwie tym bardziej był mężczyzną. Niestety zgubiły go baby. Rzecz działa się w świecie realnym i ziemskim, a nie boskim i mistycznym. W 269 roku dał szyję właśnie 14 lutego. Bo go taka jedna kochała, a jego, durnia, na pisanie listów jeszcze wzięło. Jako kapłan podpadł cesarzowi Klaudiuszowi II, bo śluby legionistom dawał. Czy chciał w ten sposób ograniczyć seks do tylko małżeńskiej powinności… historia milczy. Ale cesarz wolał legionistów kawalerów, więc szafującego ślubami kapłana (kapelana właściwie) internował. W ciupie ksiądz Walenty rozkochał w sobie córkę więziennego nadzorcy. A to już Klaudiusza rozwścieczyło i wysłał doń kata. Głupek Walenty wsypał się (bo mógł liczyć na ułaskawienie) dzień przed wyznaczoną egzekucją, bo list do wybranki serca napisał. No i z tej niby okazji mamy teraz słać miłe starym pannom liściki? Nigdy w życiu! (To zresztą wasz ulubiony filmowy tytuł). 14 lutego kobiety listownie powinny przepraszać nas! Bo to dzień nie zakochanych, ale miłością zamordowanych!

Miłość jako taka, prócz rumieńców i wymiany flory bakteryjnej, polega (podobno) na wzajemności. Że niby ja ją, a ona mnie… Oraz na równowadze, czyli ja jej, a ona mnie. Dlaczego więc tej równowagi i wzajemności jakoś nie widzę? W wersji rozpowszechnionej wśród kobiet mojego życia wygląda to mniej więcej następująco:

– Oszczędności są ich, ale długi są nasze.

– Dla was mają być kwiaty, ale nam piwa nie kupicie nigdy!

– Wy macie dzieci, my zawsze bachory.

– Wy macie suszarkę do włosów, a my możemy co najwyżej wyłysieć.

– Przemoc w rodzinie to damski bokser… a nasze siniaki to może ślady pocałunków?

– Parytety mają polegać tylko na obronie dam? A może my też chcemy być przedszkolankami?

– Dlaczego nie wolno nam chodzić w różowym?

– Spróbujcie zrobić siusiu na stojąco!

– Czy nas ktoś całuje w rękę?

– Myślicie, że łatwo jest wytrzymać z kobitką młodszą o 20 lat?

– Oświadczać musimy się my! A wy się łaskawie zastanawiacie…

– Wy robicie zakupy, my pieniądze przepuszczamy.

– Żadna mnie nigdy nie spytała, gdzie jest mój punkt G!

– Wy się zapominacie, ale my zdradzamy.

– My jesteśmy grubi i otłuszczeni, wy zaledwie pulchne.

– Myślicie, że łatwo jest mówić barytonem?

– W dodatku wy macie „Miasto Kobiet”, a miasta mężczyzn jakoś jeszcze nie odkryłem.

– Wiecie, czemu żyjemy krócej? Bo tak chcemy!!! A poza wszystkim Walenty to przecież idiotyczne imię…

A poza wszystkim Walenty to przecież idiotyczne imię…

Przemysław Osuchowski

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ