Osocze i fibryna. Krew, która odmładza (przetestowane na własnej skórze)
Osocze czy fibryna? A może nie musisz wybierać
„Nigdy nie dam sobie nic wstrzyknąć”, słyszę czasem od kobiet, które są w podobnym wieku do mnie, i uważają korzystanie z usług medycyny estetycznej za uwłaczające
Ja nie udaję przed sobą i światem, że mimo dużej dozy samoakceptacji wolałabym wyglądać młodziej, więc wszelkie okazje przetestowania zabiegów, które mają charakter regenerujący i odmładzający skórę, przyjmuję z radością.
Tak więc dałam sobie ostatnio wstrzyknąć. Co? Własną krew. Sześć fiolek mojej burgundowej krwi zostało zamienionych na złociste osocze bogatopłytkowe i fibrynę i wróciło do mojego organizmu, a dokładnie do tkanek twarzy.
Mezoterapia osoczem bogatopłytkowym oraz fibryną bogatopłytkową należą do zabiegów autologicznych, czyli takich, w których preparaty pozyskiwanie są od pacjenta, w tym przypadku z jego krwi.
Z osoczem miałam już kilka razy do czynienia, ale zabieg fibryną stanowił dla mnie nowość. W krakowskiej klinice Medistica Medycyna + Piękno sprawdziłam na własnej skórze, jak wygląda, czy jest bolesny i jakie daje efekty.
Co to jest fibryna bogatopłytkowa i czym się różni od osocza
Żeby zrozumieć, co właściwie miałam wstrzyknięte w czasie zabiegu, spróbuję prostym językiem wyjaśnić różnicę między osoczem a fibryną (a tak naprawdę między osoczem bogatopłytkowym, a fibryną bogatopłytkową, bo to one są używane w zabiegu).
Osocze jest głównym składnikiem krwi (stanowi ponad 50%). Jest płynem, w którym pływają komórki krwi: erytrocyty (czerwone), leukocyty (białe), trombocyty (płytki krwi) oraz bardzo dużo różnych substancji, takich jak: elektrolity, aminokwasy, witaminy, kwasy organiczne i enzymy. Osocze bogatopłytkowe (PRP Platelet Rich Plasma) wykorzystywane w medycynie estetycznej, to złotożółty płyn o wysokim stężeniu płytek krwi, który uzyskuje się po odwirowaniu krwi i oddzieleniu jej składników (przede wszystkim jasnej frakcji od czerwonych krwinek, które są w tym zabiegu niepotrzebne). To właśnie płytki krwi są kluczowe, gdyż one zawierają tzw. czynniki wzrostu, czyli białka, które stymulują procesy regeneracyjne w tkankach. Czynniki wzrostu aktywują m.in. mikrokrążenie, pobudzają fibroblasty do produkcji kolagenu, stymulują syntezę macierzy międzykomórkowej.
Fibryna z kolei jest białkiem, które wytrąca się z osocza krwi podczas procesu krzepnięcia. Tworzy coś w rodzaju sieci, rusztowania.
Fibrynę bogatoplytkową (I-PRF Injecteble Platelet Rich Fibrin), podobnie jak osocze bogatopłytkowe, uzyskuje się z odwirowania krwi, ale z zastosowaniem innych parametrów wirowania. Różni się ona od osocza bogatopłytkowego konsystencją, jest ciemniejsza i „glutowata”. Stanowi trójwymiarową strukturę wypełnioną płytkami krwi, białymi krwinkami i komórkami macierzystymi.
Po podaniu w tkankę pacjenta następuje uwalnianie czynników wzrostu, ale trwa to dłużej niż w przypadku osocza bogatopłytkowego, co jest korzystne dla stymulacji procesów odmładzania.
Jak wygląda zabieg z wykorzystaniem osocza bogatoplytkowego i fibryny bogatopłytkowej – krok po kroku
Pierwszym etapem zabiegu jest znieczulenie twarzy kremem znieczulającym, a następnie pobranie krwi. Zabieg osoczem i fibryną można wykonywać osobno lub w połączeniu. Często pojawiają się pytania „osocze czy fibryna?”, ja na szczęście nie miałam tego dylematu, gdyż dr Patrycja Hartwich zaproponowała obie opcje. Ponieważ zależało jej na uzyskaniu jak największej ilości preparatu, pielęgniarka Gabriela Winiarska pobrała mi 6 fiolek krwi (2 z przeznaczeniem na pozyskanie osocza bogatopłytkowego i 4 na fibrynę). Czy to dużo? To zależy. W porównaniu z honorowymi dawcami krwi to zaledwie jedna siódma przeciętnej dawki, jaką oni oddają jednorazowo. Ale wystarczająco dużo, aby przeprowadzić kompleksowy zabieg na twarz. Połączenie w jednym zabiegu osocza z fibryną jest korzystne, bo każde z nich działa nieco inaczej.
Aby uzyskać osocze bogatopłytkowe pobiera się krew do probówki z antykoagulantem, żeby nie krzepła.
W przypadku fibryny nie stosuje się żadnych dodatków, aktywatorów, antykoagulantów, tylko wykorzystuje wyłącznie fizjologiczne właściwości krwi. Żeby zbyt szybko nie zakrzepła (bo wtedy nie będzie się nadawała do wstrzyknięcia) kluczowym elementem zabiegu jest czas.
Krew trzeba szybko odwirować i otrzymany preparat podać bezpośrednio po odwirowaniu tak, aby proces krzepnięcia nastąpił już po wstrzyknięciu, w tkance. Dlatego ważna jest sprawność lekarza, a w moim przypadku teamu, czyli dr Patrycji Hartwich i asystującej jej pielęgniarki Gabrieli Winiarskiej. Po odwirowaniu pierwszej partii krwi i uzyskaniu fibryny, lekarka od razu zaczęła ją wstrzykiwać, a w tym czasie w wirówce rozdzielała się na frakcje krew w kolejnych dwóch fiolkach. Kiedy doktor Hartwich kończyła wypełniać moje bruzdy nosowo wargowe fibryną, pielęgniarka wyciągała z wirówki odwirowane osocze bogatopłytkowe. Byłam pod wrażeniem tego idealnego zgrania w czasie.
Zarówno osocze, jak i fibrynę podaje się igłą w skórę twarzy, ale inną technika i w inne okolice. Firbrynę traktuje się w sposób podobny do wypełniacza i wstrzykuje w bruzdy, zmarszczki, zapadnięcia skóry. Ja otrzymałam ją w bruzdy nosowo-wargowe, bruzdy marionetki, lwią zmarszczkę, pod oczy, i wystarczyło jeszcze na podparcie skóry z boku policzków. Pani Patrycja uprzedziła, że efekt wypełnienia po kilku dniach zniknie, bo fibryna nie jest wypełniaczem takim jak np. kwas hialuronowy, a to co jest ważne dla zabiegu to stopniowa regeneracja własnych komórek, której rezultaty będą narastały w czasie przez kilka tygodni.
Inaczej podaje się osocze. Wstrzykiwane jest płytko pod skórę, w równomiernych odstępach albo w taki sposób, aby trafiło tam, gdzie skóra jest najbardziej zwiotczała. W moim przypadku to oznaczało większą dawkę w dolne partie twarzy niż np. w policzki. Otrzymałam też osocze w kurze łapki wokół oczu, czoło oraz brodę.
Dowiedziałam się przy okazji, że mam krew dobrej jakości, dzięki czemu wystarczyło preparatów z niej na bardzo solidne ostrzyknięcie całej twarzy, zarówno fibryną, jak i osoczem.
Co dalej, czyli kiedy zobaczę efekty?
W gabinecie spędziłam godzinę, ale większość tego czasu to była rozmowa, dokumentacja fotograficzna, znieczulenie twarzy. Samo podanie preparatu trwało może 10 minut. Pomimo znieczulenia czułam momentami ukłucia igły, ale nie miałam żadnego problemu, żeby je wytrzymać.
Dr Patrycja Hartwich rekomendowała mi serię trzech zabiegów osocza i fibryny w odstępach miesięcznych. Wówczas ich działanie pozostanie ze mną na dłużej. Na efekty końcowe muszę więc poczekać. A ponieważ skóra starzeje się fizjologicznie cały czas, rozmawiałyśmy o różnych możliwościach zabiegów w perspektywie długofalowego dbania o swój wygląd.
Ponieważ lubię wiedzieć, w czyje ręce oddaję swoją twarz, wypytałam dr Hartwich o jej doświadczenie. Lekarka ta od dziesięciu lat zajmuje się medycyną estetyczną. Jest specjalistką laseroterapii oraz różnych metod odmładzania. Nie jest lekarzem „z doskoku”, jak to się często zdarza w gabinetach, ale zajmuje się medycyną estetyczną od lat na stałe. Wykonuje też zabiegi na sobie i stanowi dobrą wizytówkę branży, którą się zajmuje, bo nie ma w niej ani grama sztuczności, co często się zdarza przy nadużywaniu lub niewłaściwym korzystaniu z medycyny estetycznej.
Mówi o sobie, że jej supermocami są precyzja, życzliwość i skuteczność. Tych dwóch już doświadczyłam, o trzeciej będę mogła powiedzieć więcej po kolejnych zabiegach.
Cała klinika Medistica Medycyna + Piękno zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie już od wejścia. Jakość obsługi, estetyka miejsca i profesjonalizm widoczne były nie tylko w czasie samym zabiegu, ale też np. w obszarze dokumentacji efektów. Przed zabiegiem wykonano mi zdjęcia twarzy w różnych ujęciach, w oddzielnym pomieszczeniu przeznaczonym tylko do tego celu. Dzięki temu, po serii zabiegów będzie można obiektywnie ocenić efekty.
—
Zabieg testowałam w klinice medycyny estetycznej, dermatologii i kosmetologii Medistica Medycyna + Piękno (ul. Kazimierza Wielkiego 47, Kraków, www.medistica.com.pl)