Sunday, October 6, 2024
Home / Felietony  / Oskar Bachoń – Klapeczki

Oskar Bachoń – Klapeczki

Pierwszy felieton Oskara Bachonia na łamach Miasta Kobiet. Nie tylko o klapeczkach Kubota.

Oskar Bachoń / fot. Katarzyna Widmańska

– Panie Oskarze, proszę mnie skoloryzować elegancko – Lucyna, nowa klientka w wieku już raczej niereprodukcyjnym zasiadła na fotelu – okazja jest nie lada, bo córka ma Barbara za miesiąc przyjmuje ślubu wieczyste. Ofiarowała swe serce Jezusowi Miłosiernemu i ja ją w tej decyzji popieram. Bo matka powinna popierać córkę prawdą?

– Prawda – w głowie szukałem odpowiedniego fryzowego wyrazu godnego uszanowania Jezusa Miłosiernego – może kawy albo herbaty? – zaproponowałem jak zwykle

– Kawę poproszę – zdecydowanym tonem zarządziła, po czym już dużo ciszej dodała – a likierku jakiegoś pan do kawy nie ma? Tak ino ino. Wiem, że matka wybranki Jezusa nie powinna, ale wie pan, to wielka sprawa się dzieje.

Chojnie obdarowałem kawę pani Lucynki likierem. Drugą kawę też. A potem już likier bez kawy wchodził w schludną postać Lucynki jak masełko. Siedziała z farbą na głowie a hardość w twarzy, zapewne pod wpływem likierowego posmaku, miękła coraz bardziej. A i formalność języka też traciła na powadze.

– Chuj, że wnuków mieć nie będę. Nie ja jedna. Ale żeby nigdy z chłopem moja własna córka nie była, toż to nie życie, to jakaś pierdzielona patologia. Powiem coś panu, ale jak mnie pan wyda, to zatłukę jak psa. Rozgrzeszenie mi Basieńka w niebie załatwi. Strzelę panu w kolano. Obiecuję. Więc jak mi Bóg miły, sięgnęłam po wszystkie metody, żeby jej tego Miłosiernego w głowy wybić. Byłam u jasnowidzów, znachorów, bioenergoterapeutów. A ta nic, tylko do mszy chce służyć. Dobrze, pomyślałam, sięgnę więc po metodę ostateczną, zwaną jako KLAPKI KUBOTA. Pan ich pewnie nie pamięta. W PRLu były takie granatowe zwykłe klapki, zwanego Kubotami. Ale znajoma bioenergoterapeutka robi takie tajemne klapki, wysadzane magicznymi kamieniami. Nazywa je dla niepoznaki Kubotami, ale ich działanie jest inne. Otóż te kamienie tak są dobrane, żeby masować stopę kobiety i pobudzać ją seksualnie. Myślę: Baśka poczuje chuć, to natura wygra z mszą święta. Kupiłam więc te klapki i dałam Basieńce: córuniu, ty po tym skurwysynie tatusiu masz słabe krążenie. To ci mamusia klapeczki kupiła. Basia ucieszona w klapeczka po klasztorze popylała. Bioenergoterapeutka gwarantowała mimowolne orgazmy do dwóch tygodniach noszeniach. I rzeczywiście dzwoni Basia. Czekam na info, że rzuca w cholerę te dewocyjne pierdoły i wraca do ludzi.

– Mamuś, zdarzył się cud – zaczęła. Szcześliwszej niż wtedy to nikt mnie nie widział – Pan do mnie przemówił – nieszcześliwszej niż wtedy to nikt mnie nie widział – Wiesz mamuś, poczułam w ciele takie dziwne mrowienie, niepokój tam w dole brzucha. Pomyślałam, że szatan mnie zniewolił, więc poszłam do kaplicy i zaniosłam modlitwy do pana. Do marmurowej posadzki przywarłam całym ciałem. Oj całym. I nagle taki dreszcz uniesienia mnie wezbrał tak od środka. Takie mocy pana to nigdy w życiu nie czułam.

– Ma pan jeszcze jakiś likierek?

Oskar Bachoń

Oskar Bachoń / fot. Katarzyna Widmańska

Oskar Bachoń / fot. Katarzyna Widmańska

OSKAR BACHOŃ – Żeby przekonać się, jak barwną jest postacią, wystarczy na niego spojrzeć. Ale to wcale nie wygląd, a wyjątkowy charakter najbardziej wyróżnia Oskara Bachonia spośród znanych stylistów fryzur i wizażystów w Polsce. Szczery do bólu, rubasznie dowcipny, piekielnie zdolny i diabelsko inteligentny, mistrzowsko balansuje na granicy pruderii, komentując aktualne zjawiska i trendy we fryzjerstwie i makijażu. Oskar Bachoń to człowiek instytucja. Jak sam o sobie mówi – profesjonalista i artysta. Jego rad w kwestiach wizerunku słucha wierne grono klientek w Krakowie (na strzyżenie u Bachonia trzeba czekać miesiącami). Prowadzi blog (www.oskarbachon.pl/blog), dzieli się także swoją wiedzą jako ekspert w mediach.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ