O matkach, które zostawiły swoje dzieci i o dzieciach zostawionych przez matki
Matka bez wyboru. O kobietach, które opuściły swoje dzieci

Matka bez wyboru (fragment okładki książki; wyd. Czarne)
W kwestii porzucania własnych dzieci równouprawnienie nie istnieje. Ojcowie robią to tak często, że stali się normą. Dla kobiet, które nie poradziły sobie z rolą matki, społeczeństwo nie ma litości.
Matki, które opuszczają swoje dzieci, to temat tabu. Takie kobiety zostają natychmiast osądzone – jako wyrodne, zimne, egoistyczne. Rzadko przyjmujemy do wiadomości, że ta dramatyczna decyzja może nie być tylko indywidualnym wyborem, lecz wypadkową różnych społecznych okoliczności i oczekiwań.
„Matka bez wyboru. O kobietach, które opuściły swoje dzieci”
Marta Wroniszewska w najnowszej książce „Matka bez wyboru. O kobietach, które opuściły swoje dzieci”, bierze na warsztat jedno z najbardziej stygmatyzowanych i niedopowiedzianych zjawisk społecznych: odejście matek od dzieci. Temat, który w zbiorowej wyobraźni funkcjonuje niemal wyłącznie jako „porzucenie”, zostaje tutaj przedstawiony w całej złożoności i bolesnej prawdzie.
Już we wstępie Wroniszewska przyznaje, że sama musiała skonfrontować się z własnymi stereotypami.
„Mam pisać o takich złych kobietach?”
– pyta samą siebie, ujawniając, jak gęsto kulturowo i emocjonalnie jest naładowany temat macierzyństwa. Autorka zestawia mit Matki Polki z codziennością kobiet, które nie miały wyboru albo ich wybory były dramatycznie ograniczone przez przemoc, samotność czy systemowe zaniedbania.
„Gdy matka opuszcza swoje dziecko, w oczach wspólnoty staje się złą matką. Jak gdyby odpowiedzialność za dziecko spoczywała wyłącznie na niej”
– pisze Wroniszewska, otwierając dyskusję o nierównościach w postrzeganiu rodzicielstwa.
Zobacz też:
Nie chciałam dziecka. Unieszczęśliwiłam męża i zawaliłam jako człowiek
Jolanta i krąg przemocy
Jako pierwszą poznajemy historię Jolanty, bitej w dzieciństwie przez pobożnego ojca do utraty przytomności. W ten sposób batem, pięścią, kopniakami „kształtował” jej charakter.
– Nieraz naderwał mi ucho, bo nierówno ustawiłam buty. Bił po plecach pasem, bo zostawiłam otwartą szafkę i z szuflady wystawały ubrania. Na ile mogłam, na tyle starałam się chronić przed nim siostrę. Zasłaniałam ją własnym ciałem. Kiedyś zostawiła wkładkę w łazience (jeszcze nie było podpasek).
Po prostu zapomniała. Walił jej głową o ścianę, aż garście miał pełne jej włosów. Mawiał: „Nie będą się słuchały, to zabiję”. Czasem myślałam, że lepiej, gdyby nas rzeczywiście zabił, niż tak męczył.
Jolanta nie może wybaczyć swojej mamie, że nigdy nie stanęła w jej obronie. Przeciwnie, mówiła:
„Twój ojciec to brylant, człowiek najwyższej próby. Wstyd, że mówisz ludziom, że cię bije”.
Jako nastolatka został zgwałcona przez znajomego we wsi traktorzystę. Niedługo później uciekła w małżeństwo (na inne wyjście z domu ojciec się nie zgadzał), ale nie wyrwała się z kręgu przemocy.
Po entej awanturze z mężem synek Jolanty zapytał: „Mama, czemu jesteś taka czerwona?”. Spojrzała w lustro. Patrzyła na siebie szeroko otwartymi oczami. Patrzyła na skrzepy we włosach, siniaki pod oczami, krew z nosa rozmazaną po policzku, rozciętą wargę i łuk brwiowy. Tyle razy to już widziała, że się przyzwyczaiła. Jednak zawsze do tej pory starała się chronić dzieci i nie dopuszczać, żeby cokolwiek widziały lub słyszały.
Pomyślała: „Dość!”. Była pewna, że któregoś dnia jedno z nich – ona lub jej mąż – wbije drugiemu nóż w brzuch. Wiedziała, że on nie da jej odejść. Nie da jej zostać z dziećmi.
To były dwa pewniki. Poza tym same niewiadome.
Ostatecznie Jola uciekła z trzylatką pod pachą, zostawiając dwójkę starszych dzieci. Synowie jej nie wybaczyli. Nie wybaczyła jej też córka. Uważa, że matka zniszczyła jej życie:
Mówiła, że powinnam była ją zostawić z ojcem i chłopcami. Powtarzała: „Jak już chciałaś uciekać, to mogłaś uciekać sama”.
Polecamy też:
Kocham moje dzieci, ale żałuję, że je urodziłam
Jedni odchodzą, drudzy zostają
Jolanta i 4 inne kobiety są bohaterkami pierwszej części, zatytułowanej „Odeszły”. Każda z tak odmienną historią, jak różne mogą być życiowe ścieżki niemożliwych wyborów.
Ale jest też część druga – „Pozostały. Pozostali” – o dzieciach próbujących zrozumieć własne matki, ojcach nieprzygotowanych do przejęcia ich roli, babciach zmuszonych do tego, by nagle zastąpić oboje rodziców.
„Matka bez wyboru. O kobietach, które opuściły swoje dzieci” nie opowiada o „złych kobietach”. To przede wszystkim opowieść o rodzinie, której nie udało się przetrwać. O partnerstwie, które nie działa. O wypaleniu rodzicielskim, które dopada coraz więcej osób.
Wroniszewska nie ocenia. Tworzy przestrzeń, w której bohaterki mogą opowiedzieć swoje historie. Przemoc fizyczna i psychiczna, bieda, izolacja, brak wsparcia instytucjonalnego i rodzinnego – wszystko to splata się w dramatyczny obraz matek, dzieci, rodzin.
Autorka nie tylko opowiada historie swoich bohaterek, ale przywołuje statystyki, badania, głosy ekspertów, pokazując, że temat ten ma charakter systemowy.
„Nigdy nie spotkałam żadnej kobiety, która zostawiła dzieci i rodzinę z powodu subiektywnego kaprysu”
– podkreśla.

Marta Wroniszewska / fot. arch. autorki
Wysłuchaj, nie oceniaj
„Matka bez wyboru” to głos w obronie tych kobiet, których nikt nie broni. To wołanie o empatię i refleksję nad tym, jak funkcjonuje nasze społeczeństwo i jak definiujemy macierzyństwo. To również pytanie o system pomocy społecznej, o model rodziny, o miejsce kobiet w strukturze społecznej i o odpowiedzialność, którą łatwiej zrzucić na jednostkę niż rozpoznać w strukturach.
– Chciałabym uniknąć oceny wyborów moich bohaterów, bo osądzanie innych nierzadko przychodzi nam zbyt łatwo. Nie siedzimy w cudzej skórze, nie słyszymy myśli, nie przeżyliśmy tego samego, co oni, nie znamy ich doświadczeń, lęków i ograniczeń. I choć spoglądanie z zewnątrz na cudze życie daje oczywiście swego rodzaju szerszy obraz, nigdy nie jest to obraz kompletny. Pisanie o kobietach, które odchodzą od swoich dzieci, nie jest zatem zaproszeniem do palenia ich na stosie. Jest zaproszeniem do zauważenia zjawiska i do dyskusji o równouprawnieniu płci. Ale także o funkcjonowaniu naszych rodzin i w tym kontekście również szerzej – o braku kompetencji rodzicielskich, przemocy i braku równości w związkach, używkach, chorobach. I przede wszystkim o samotności matek pozostających często bez wsparcia i pomocy nie tylko najbliższych, ale także systemu pomocy społecznej
– pisze autorka
To nie jest łatwa lektura. Ale jest konieczna. Dla każdego, kto chce rozumieć więcej niż powierzchowny przekaz. Dla każdego, kto wierzy, że sprawiedliwość zaczyna się od słuchania tych, których zazwyczaj nikt nie słucha.

Marta Wroniszewska, Matka bez wyboru, Wyd. Czarne