Nowa definicja świata
„To miejsca, gdzie przebywasz i gdzie zabierasz swoje ciało, oraz ludzie, którzy go dotykają i słuchają

Agata Dutkowska: artystka, socjolożka, trenerka. Przez kobiety nazywana „matką założycielką”, bo założyła „Latającą Szkołę”, która pomaga kobietom zarabiać na tym, co kochają. Od niedawna matka – w klasycznym tego słowa znaczeniu. / fot. Magdalena Trebert
Czasem człowiek powinien się wyrwać z domowych pieleszy i zerknąć, co się dzieje za granicami kraju, bo inaczej oszaleje. Z takim nastawieniem pojechałam do Berlina na konferencję FemmeQ, organizowaną przez kobiece, międzynarodowe stowarzyszenie Rising Women Rising World

Agata Dutkowska: artystka, socjolożka, trenerka. Przez kobiety nazywana „matką założycielką”, bo założyła „Latającą Szkołę”, która pomaga kobietom zarabiać na tym, co kochają. Od niedawna matka – w klasycznym tego słowa znaczeniu. / fot. Magdalena Trebert
Berlin zawsze był dla mnie miastem stworzonym do wietrzenia głowy, co jest szczególnie ożywcze po intensywnym oddychaniu krakowskim powietrzem i nasiąkaniu lokalnymi, polskimi koszmarkami. Okazało się, że PKP oferuje szalone promocje na pociąg Berlin–Warszawa i klasa pierwsza tańsza jest od klasy drugiej. W związku z tym pierwszy raz w życiu pojechałam pierwszą klasą, rozkoszując się tak zwanym dodatkowym miejscem na nogi. W pociągu nie było za to Wi-Fi. Nie można mieć wszystkiego.
FemmeQ to tajemnicze słowo, wymyślone przez twórczynie konferencji. Tak jak IQ opisuje inteligencję, FemmeQ odnosi się do jakości, którą po angielsku można nazwać deep feminine – specyficznej inteligencji, bazującej na empatii, intuicji, słuchaniu i włączaniu (inkluzywności). Jak widać, język polski natychmiast lekko się buntuje, kiedy próbuję opisać te jakości. „Wierzymy, że te jakości mogą zmienić świat” – napisały organizatorki w broszurze, którą rozdano na wejściu.
Szybki rzut oka na miejsce – galeria sztuki w Berlin Mitte. Prace Cindy Sherman na ścianach. Przystojni kelnerzy w barze. Scena udekorowana kwiatami. Dyfuzory z olejkami eterycznymi (kradnę ten pomysł na kolejny Zlot Latającej Szkoły). W toalecie praca wideo Pippilotti Rist – kamera schowana w muszli klozetowej, monitor na ścianie. „Co za okropna praca!”, „ale to zabawne” – takie opinie padają w kolejce do ubikacji. Na scenie – kobiety rakiety. Nominowana trzy razy do pokojowego Nobla Scilla Elworthy, czarna aktorka Chipo Chung, odtwórczyni roli Marii Magdaleny, pierwsza kobieta parlamentarzystka z Indii, rektor uniwersytetu, dr Meenakshi Gopinath. Dobrze, że nie doczytałam ich biogramów przed konferencją, bo poczułabym się onieśmielona, zagadując je w kolejce po kawę.
Początek wypadł jednak blado. Na scenę wchodzą dwie z organizatorek. Czytają z kartek. Nie działają mikrofony, trwa to dobrych parę minut. Włącza mi się natychmiast oceniający, krytyczny głos w głowie. Ale jak to! Na Zlocie Latającej Szkoły żadna z występujących kobiet nie dukała swojego przekazu z kartki. Co to za poziom! I to za cenę biletu wynoszącą ponad 500 euro. Ale po chwili dzieje się coś, co mnie ścina z nóg. Na ekranie pojawia się króciutki, wiralowy filmik Today I rise, który można znaleźć na Vimeo. Jest piękny. Mówi o sile kobiecości. O wyjściu z mroku zranienia do pełnego blasku i ofiarowania światu tego, czego jest głodny – kobiecej mądrości, miłości, mocy (cytuję tutaj przy okazji hasło Tanny Jakubowicz-Mount – patrz wywiad w poprzednim numerze „Miasta Kobiet”). Kiedyś podlinkowałam ten film w moim newsletterze – potem tygodniami dostawałam maile z prośbą o przypomnienie, „co to był za filmik, ten przepiękny”. No i najważniejsze. Ten sam filmik puściłam na początku Zlotu Latającej Szkoły w Krakowie, w styczniu 2016 roku.
Jesteśmy siostrami, pomyślałam. Pal licho te kartki. Chodzi nam o to samo. I o tym właśnie mówi film.
https://www.youtube.com/watch?v=rHxVL4yAkU8
Źródło: YouTube/ alexandra feldner
– Dziękujemy Agacie, która zmontowała ten film – padają słowa ze sceny. Druga Agata? W Niemczech? Tutaj nikt poniżej 90. roku życia nie ma na imię Agata! Rozglądam się, aby zidentyfikować autorkę i skorzystać z możliwości poznania jej osobiście w przerwie. Agata jest mniej więcej w moim wieku. Ma korzenie w Polsce, urodziła się w Szczecinie. Opowiadam jej o Zlocie. Jest pod wrażeniem, że jej filmik poruszył 250 kobiet zgromadzonych w Muzeum Manggha. Strzelamy sobie na pamiątkę selfie, pojawia się pomysł na kolaborację w przyszłości.
Świat jest mały. I pełen magii. Zastanawiam się, co mają na myśli ludzie, mówiąc: „zmieniać świat”. Mnie się kiedyś wydawało, że świat to cała planeta. Wszystkie kraje, czyli Polska, Niemcy, ale też Urugwaj i Etiopia. Siedem miliardów oddychających ludzi, wszystkie ich smutki i radości. I jak tu zmieniać „świat”? Czy to znaczy zmieniać życie ludzi w Etiopii i Urugwaju? Czy to zadanie tylko dla Marka Zuckerberga?
Z Berlina wróciłam z nową definicją słowa „świat”. To miejsca, gdzie przebywasz i gdzie zabierasz swoje ciało, oraz ludzie, którzy go dotykają i słuchają. Coś, na co masz wpływ. I ten świat faktycznie możesz zmieniać. Będzie inny, jeśli pojawisz się w nim inna – otwarta, słuchająca, empatyczna, kochająca. Zmienianie świata nie wymaga wchodzenia na barykadę. Można zacząć od wejścia w siebie.
Agata Dutkowska