Psychoza poporodowa w książce Katarzyny Michalak „Bezdomna”
Czy można zabić własne dziecko i usłyszeć wyrok niewinna? O psychozie poporodowej z Katarzyną Michalak, autorką książki "Bezdomna", rozmawia Aneta Pondo.

Spod ręki Katarzyny Michalak wychodzi kilka bestsellerów rocznie. Najnowsza książka jest o psychozie poporodowej / fot. Konrad Wasilewski
Czy można zabić własne dziecko i usłyszeć wyrok niewinna? O psychozie poporodowej z Katarzyną Michalak, autorką książki „Bezdomna”, rozmawia Aneta Pondo.
Miasto Kobiet: Zaczniemy od końca?
Katarzyna Michalak: Dlaczego od końca?
Miasto Kobiet: Bo ten koniec w Pani najnowszej książce „Bezdomna” jest trochę zbyt optymistyczny. Mam wrażenie, że w pewnym momencie zadrżała Pani ręka przed doprowadzeniem tragicznej historii do jeszcze tragiczniejszego finału.
Katarzyna Michalak: Literatura rządzi się swoimi prawami i do tej pory się do nich stosowałam. Szczęśliwe zakończenie jest jednym z nich. Ale akurat „Bezdomna” jest pierwszą moją książką, która nie ma happy endu. A Pani mówi, że zbyt dobrze się kończy?!
Miasto Kobiet: Mogło być… jeszcze gorzej. Zastanawiam się, o ile mocniej, by mnie wtedy „kopnęło”.
Katarzyna Michalak: Po dramacie, z jakim czytelnik musi się zmierzyć w „Bezdomnej”, na końcu należy mu się błysk światła. Poczucie, że nawet w takiej historii jest cień nadziei, że nie wszyscy muszą umrzeć. Wydawca bardzo się obawiał zakończenia. Musiałam uspokajać: „Uwierzcie mi, nie zrobię z mojej bohaterki potwora”. To nie jest Katarzyna W. To, co przeżyła moja bohaterka Kinga, zdarza się kobietom, które kochają swoje dzieci, które wręcz te dzieci kochają za bardzo i chcąc je ratować – krzywdzą.
Miasto Kobiet: Wyjaśnijmy tyle, ile możemy, żeby nie zepsuć przyjemności czytania i stopniowego odsłaniania kolejnych warstw fabuły i tajemnic bohaterki. Dotyka Pani w „Bezdomnej” problemu psychozy poporodowej. Jak ona się objawia?
Katarzyna Michalak: Ten stan pojawia się nagle i narasta z godziny na godzinę, z minuty na minutę. To bardzo niebezpieczna choroba umysłowa, która stanowi zagrożenie dla matki i jej dziecka. Przestaje się racjonalnie myśleć, widzi się i słyszy rzeczy, których nie ma. Kinga z „Bezdomnej” była pewna, że mafia chce porwać jej dziecko i wywieźć do Kaliningradu i że wszyscy, od lekarzy po męża i rodziców, należą do spisku. Dla normalnie funkcjonującego człowieka to absurd, dla osoby w psychozie – namacalne zagrożenie.
Miasto Kobiet: Skąd wzięła Pani swoją bohaterkę?
Katarzyna Michalak: Kiedy zaczynam pracę nad książką, najpierw pojawia mi się w głowie jej tytuł, okładka i bohaterka, o której nic nie wiem. To ona opowiada mi swoją historię, a ja zaczynam się z nią utożsamiać. Najpierw wymyśliłam Kingę – kobietę bezdomną. Kiedy zaczęła mi opowiadać o swoich przeżyciach, stały się one moimi przeżyciami. Wydawało mi się niewiarygodne, że kobieta o takim potencjale trafia nagle na ulicę. To po prostu było niemożliwe. Była na to zbyt silna. Problemy małżeńskie i zdrada tego nie wyjaśniały. Zaczęłam się zastanawiać, co mogło złamać taką kobietę. Co musiało się zdarzyć, że tak bardzo karała się tą bezdomnością. Kiedy zaczęłam tę postać lepiej poznawać, reszta przyszła sama.
Miasto Kobiet: O depresji poporodowej wiemy już całkiem dużo, ale psychoza poporodowa to rzadkie zjawisko. Skąd Pani wiedziała, co się dzieje z kobietą, która wpada w obłęd po porodzie?
Katarzyna Michalak: Statystyki wskazują, że jedna kobieta na tysiąc zapada po porodzie na psychozę, a 4 proc. z nich wskutek tej choroby zabija swoje dziecko. To wcale nie tak mało. Opowiem Pani o kobiecie, która po porodzie obawiała się, że niechcący może udusić dziecko piersią – w czasie karmienia albo w czasie snu. Bała się karmić i przestała w ogóle spać, żeby broń Boże nie przygnieść dziecka. Po czterech dobach bez snu ludzie zaczynają mieć omamy, po 10 dobach popełniają samobójstwo lub tak jak Kinga, aby chronić dziecko, mogą je skrzywdzić. Żeby nie zasnąć, ta kobieta rozgryzła sobie nadgarstki do krwi. Wtedy dopiero jej rodzina się ocknęła, że coś jest nie tak.
Miasto Kobiet: Pani to zna z autopsji?
Katarzyna Michalak: To prawdziwa sytuacja. Bez znaczenia jest, czy przytrafiła się mnie, przyjaciółce czy przygodnie poznanej kobiecie. Mogła się zdarzyć każdej z nas. W tym przypadku dziecku na szczęście nic się nie stało. W książce poszłam dalej…
Miasto Kobiet: Możliwe jest funkcjonowanie przez kilka dni bez snu i w narastającym obłędzie, tak żeby nikt z rodziny tego nie zauważył?
Katarzyna Michalak: Kto ma zauważyć? Wiadomo, że matka jest zmęczona, bo po porodzie, bo pilnuje dziecka. Bierze się to za dobry symptom. To znaczy, że jest opiekuńcza. Po porodzie widzi się dziecko, a nie matkę. Z trudem oswajamy depresję poporodową, a co dopiero psychozę.

Bohaterką książki jest bezdomna Kinga. Ale to nie brak domu jest jej prawdziwym problemem/ fot. materiał prasowy
Miasto Kobiet: Jak medycyna wyjaśnia to, że zamiast odczuwać euforię z powodu narodzin dziecka, kobieta wpada w depresję albo psychozę?
Katarzyna Michalak: To wina hormonów szczęścia. Kobiety nie przeżyłyby bez nich porodu, ale po porodzie ich poziom gwałtownie spada i kobiety wpadają w depresję. Dotyczy to 25 proc. kobiet na świecie, czyli co czwartej z nas. Według mnie tych kobiet jest więcej, tylko nie zostały zdiagnozowane. Tak samo jest z psychozą poporodową. Odsetek chorych jest na pewno większy, niż podają statystyki. Wiele kobiet miało lub ma psychozę poporodową, nie wiedząc nawet, że istnieje taka jednostka chorobowa.
Miasto Kobiet: Może problemy, kończące się depresją i psychozą, biorą się stąd, że za bardzo dajemy sobie narzucić rolę matki doskonałej?
Katarzyna Michalak: Widzimy w filmach, że kobiety rodzą przez trzy minuty, a po kolejnych trzech w makijażu, który się nie rozpłynął w czasie porodu, i w fryzurze prosto z salonu przytulają różowiutkiego bobaska. Ma Pani dzieci? No to wie Pani, jak wygląda poród. To jest kilka albo kilkanaście godzin, a czasem nawet kilka dni cierpienia, przekleństw i krwi. I potem dostaje się nie różowego bobaska, tylko małe czerwone, pomarszczone, sine dziecko w mazi i krwi.
Miasto Kobiet: Nie każda kobieta ma tak traumatyczne przeżycia. Równie dobrze poród może być krótki, ból do zniesienia, a dziecko mimo tej mazi piękne.
Katarzyna Michalak: No tak, ale jeśli będziemy mówiły, że poród trwa trzy, cztery godziny i jest piękny, a kobieta będzie wyła przez całą dobę, to zderzenie jej oczekiwań z brutalną rzeczywistością wywoła ciężki szok i może się skończyć depresją poporodową. Ona nastawi się, że będzie jak w filmie, a tu wszystko ją boli, chce spać, a nie zajmować się dzieckiem w pierwszej godzinie po porodzie, nie ma pokarmu, a trzeba karmić itd. Do tego tabuny odwiedzających wymagają, żeby była szczęśliwa i uśmiechnięta. Ona nie ma siły na to, ale próbuje się uśmiechać i ma wyrzuty sumienia, że nie zachowuje się tak, jak powinna. Do tego spadek wpływu hormonów, o którym wspominałam. Miałam depresję poporodową po urodzeniu pierwszego dziecka i znam doskonale stan, kiedy totalnie nie ma się na nic siły. Byłam fizycznie wyczerpana, bo mój synek non stop mnie ssał. Nie miałam pokarmu, więc on płakał z głodu i ssał mleko z krwią. Brodawki miałam tak poranione, że z bólu miałam ochotę oderwać go od siebie i odrzucić, a jednocześnie przytulić. Karmiłam, płacząc, a moje łzy kapały na jego główkę. I jak słyszałam „weź się w garść”, to było jak science fiction. Jak miałam się wziąć w garść, jeśli nie byłam w stanie pójść do łazienki, żeby umyć zęby?
Miasto Kobiet: Chciałaby Pani, aby „Bezdomna” pomogła kobietom lub ich rodzinom w porę się zorientować, że mają do czynienia z psychozą, a nie poporodowym zmęczeniem, frustracją i spadkiem nastroju. Naprawdę wierzy Pani, że to możliwe? Jest w książce przejmująca scena, która by temu przeczyła, kiedy dziennikarka Aśka przyjeżdża do rodziców Kingi i trafia na mur niezrozumienia.
Katarzyna Michalak: Odsłuchali spowiedź córki i niczego nie zrozumieli. Czarek, ojciec dziecka Kingi, też wysłuchał i niczego nie zrozumiał. Ale tak, wierzę, że ta książka może pomóc. Mam sygnały, że otwiera ludziom oczy, uwrażliwia na to, że psychika kobiety po porodzie może zadziałać w sposób nieobliczalny. Napisałam „Bezdomną” krwią i łzami, dosłownie. Weszłam bardzo głęboko w postać Kingi i do dzisiaj nie mogę jej odchorować. Chciałam wstrząsnąć czytelnikiem, pokazać, że takie rzeczy nie dzieją się na planecie Alfa, tylko gdzieś obok. I żeby nie mówić kobietom, żeby się wzięły w garść, tylko żeby je ratować.
Miasto Kobiet: Powiedziała Pani, że bohaterka to nie jest Katarzyna W. Nawet w książce wyjaśnia Pani różnicę między tymi dwiema kobietami zdaniem, że jedna żałuje, że zabiła, a druga, że dała się złapać. Czy jednak ta książka nie jest też po to, żebyśmy inaczej spojrzeli na takie osoby jak Katarzyna W.? Bez próby oceny, bo może nie wiemy, co naprawdę się wydarzyło w ich umysłach, co je doprowadziło do tego, że zabiły dziecko i zakopały, schowały w zamrażarce itd.
Katarzyna Michalak: Nie potrafię i nie chcę mierzyć się z problemem morderczyń dzieci. Zabicie dziecka z premedytacją jest dla mnie zupełnie nie do pojęcia. Ja żaby na studiach nie potrafiłam zabić, a co dopiero maleńką istotę. Dlatego mimo wszystko ostro postawiłam granicę między kobietą pchniętą do zabójstwa przez chorobę psychiczną, a tą, która czyni to z innych powodów. Po prostu nie jestem w stanie wytłumaczyć sobie i czytelnikom motywów matki, która ze szczególnym okrucieństwem zabija swoje dziecko. Przepraszam, ale nie potrafię.
Rozmawiała Aneta Pondo