NIE lubię seksu, czy aseksualizm jest czwartą orientacją?
Czy nie lubię seksu oznacza aseksualizm? Kim są AS-y i w jaki sposób odkrywają swoją odmienną orientację płciową

Możesz nie lubić przyczyn z wielu powodów. Jednym z nich może być aseksualizm, fot. Fotolia
W dobie seksualizacji kultury niechęć do seksu musi mieć mocne podstawy. Zwykłe „nie lubie seksu” nie tylko nie przekonuje, ale i zdumiewa, śmieszy, czasem nawet przeraża. Bo czy to normalne nie lubić seksu? Aseksualni zgodnie twierdzą, że tak, psychologowie mają jednak wątpliwości
Skąd się bierze brak pociągu seksualnego
Gwałt, molestowanie seksualne, zmuszanie do seksu, tłumienie własnej seksualności, zaburzenie obrazu własnego ciała, lęk przed ciążą, rygoryzm religijny, stres i stany depresyjne, choroby przewlekłe, przyjmowane leki, problemy hormonalne, nałogi, błędy w wychowaniu (także seksualnym) – oto najczęstsze przyczyny braku pociągu seksualnego. Wszystkie uniemożliwiają satysfakcjonujące życie seksualne, uprzykrzają codzienność, niejednokrotnie niszczą relacje partnerskie i kwalifikują do poddania się psychoterapii. Ale racjonalne wyjaśnienie braku zainteresowania seksem nie zawsze jest możliwe. Tak jak w przypadku aseksualizmu (inaczej – hipolibidemii bądź oziębłości seksualnej), definiowanego jako trwałe nieodczuwanie pociągu seksualnego do innych osób.
Oziębłość seksualna czy czwarta orientacja?
Badania nad zjawiskiem oziębłości seksualnej trwają od lat. Już Alfred Kinsey, znany jako autor tzw. skali Kinseya, określającej orientację seksualną człowieka, w połowie ubiegłego wieku zauważył, że obok osób hetero- i homoseksualnych trzeba wyróżnić grupę osób, które nie są zorientowane nie tylko wyłącznie, ale choćby nawet incydentalnie na konkretną płeć.
Kategoria „X” miała określać osoby deklarujące brak kontaktów i relacji socjoseksualnych i zrzeszać, według ostrożnych szacunków amerykańskiego biologa, 3-4 proc. nieżonatych mężczyzn, 14-19 proc. niezamężnych kobiet i 6-10 proc. przedstawicieli obojga płci zamężnych lub żonatych w przeszłości.
Niemal pół wieku później kanadyjski psycholog Anthony Bogaert doszedł do podobnych wniosków, przyglądając się ankietom dotyczącym odczuwania pociągu seksualnego przez Brytyjczyków. Spora część ankietowanych odmówiła odpowiedzi na jakiekolwiek pytania, co według Bogaerta oznaczało, że wiele z tych osób mogło w ogóle nie mieć doświadczeń seksualnych i nie odczuwać pociągu seksualnego.
Inne międzynarodowe badania skupiające się na zjawisku hipolibidemii wśród kobiet wskazują na jeszcze większą jego skalę – aseksualnymi miałoby być 25-37 proc. kobiet w całej populacji. W Polsce osłabienie bądź zanik pożądania spotyka się równie często – objawy charakterystyczne dla aseksualizmu odczuwa jedna na dziesięć młodych Polek do 24. roku życia i aż siedem na dziesięć dojrzałych, mających ponad 45 lat kobiet.
Po wielu latach badań naukowcy wciąż są podzieleni w kwestii klasyfikowania braku popędu seksualnego.
Wielu przychyla się do stwierdzenia, że aseksualizm nie jest ani chorobą, ani problemem, ale kolejną orientacją seksualną (lub jej brakiem – jak chcą aseksualiści), z którą się rodzimy lub którą nabywamy w procesie dojrzewania.
Inni wciąż rozważają wpływ różnorodnych czynników związanych z seksualnością na odczuwanie bądź nieodczuwanie pociągu fizycznego, tłumacząc, że niechęć do seksu nie może się wziąć znikąd i musi mieć jakieś uzasadnienie.
AS-em być, czyli co to jest aseksualizm
Sylwia naukowe dysputy na temat aseksualizmu zna niemal na pamięć. Przez lata przekopywała się przez tysiące artykułów, w większości obcojęzycznych, które – jak liczyła – pomogą jej zdefiniować własne potrzeby i nazwać to „coś, co w niej siedziało” i co odróżniało ją od rówieśników. Dziś do badań nad pociągiem seksualnym podchodzi z dużym dystansem, twierdząc, że aseksualiści wciąż czują się w społeczeństwie zbyt niepewnie, by głośno – choćby anonimowo – mówić o swojej orientacji.
– Rozumiem to – mówi. – Sama bardzo długo nie potrafiłam się przyznać sama przed sobą, że jestem „inna”, a podawanie tego dalej, do rodziny, znajomych wydawało mi się idiotyczne, zbyt intymne i zbyt dziwne.
Była już w liceum, gdy poważnie zaczęła się zastanawiać nad swoją seksualnością. Wcześniej, w gimnazjum, seks pojawiał się w rozmowach, ale bardziej jako zagrywka, żart, szpan, który wszyscy sobie przywłaszczali, żeby poprawić swój wizerunek wśród znajomych. W szkole średniej wszystko zaczęło nabierać kolorów.
– Seks stał się faktem, ludzie go uprawiali, gadali o tym, podniecali się wszystkim, co z tym związane. Nie chciałam odstawać, więc też gadałam, ekscytowałam się, najpierw w teorii, później zaczęłam współżyć z chłopakiem. I nic. Żadnych fajerwerków, piorunów, orgazmów nie z tej ziemi. W ogóle mnie to nie kręciło – wspomina Sylwia.
– Koleżanki pocieszały, że na początku tak bywa, że się rozkręci, ale gdy nic takiego się nie działo, poradziły zmienić faceta, bo „z nim musi być coś nie tak”. No to zmieniłam. Drugi, trzeci, czwarty – to samo. Żadnego pociągu, zainteresowania, tylko narastająca niechęć do zbliżeń. Przestałam się komukolwiek zwierzać i zaczęłam się zastanawiać, co jest ze mną nie tak i czy przypadkiem nie jestem lesbijką. Poważnie, już takie rzeczy mi po głowie chodziły. Ale nie, to nie było to – opowiada.
Sylwia skończyła szkołę, zaczęła studia, ale historia zaczęła się powtarzać. Kolejne związki, kolejne próby i kolejne rozczarowania.
– Najgorsze było to, że przestałam już się starać i ze złości wręcz manifestowałam swoje niezadowolenie z seksu – wspomina. – A że żaden facet nie lubi, jak mu laska urządza takie akcje, to zaczęli się zmywać, jeden po drugim. Gdyby nie to, że jak każda dziewczyna potrzebowałam chłopaka, w ogóle bym się nie przejmowała. Dla mnie seks mógłby nie istnieć, a związki najchętniej budowałabym bez sfery fizycznej. I wtedy jak z nieba spadł mi ten AVEN (ang. Asexual Visibility and Education Networks, międzynarodowa sieć zrzeszająca osoby aseksualne – przyp. red.). Byłam w pracy, na Wyspach, i tam poznałam fajną dziewczynę, z którą się zakumplowałam – opowiada dalej Sylwia. – Kiedyś, w jakimś barze, po paru drinkach zaczęła mi opowiadać o sobie i swoim… aseksualizmie. Kiedy okazało się, że doskonale rozumiem, o czym mówi, wzięła mnie na spotkanie londyńskich AS-ów (tak określają siebie aseksualiści – przyp. red.). To spotkanie otworzyło mi oczy: takich ludzi jak ja było więcej! Mało tego – byli normalni, fajni, zabawni… szok! Szkoda, że w Polsce sieć nie działa tak prężnie. Może wtedy społeczeństwo by zobaczyło, że nie jesteśmy jacyś „inni” i że wcale nie „mamy problemu”. My tak chcemy, tak wybraliśmy – zapewnia.
Przeczytaj koniecznie: Co to jest aseksualizm, jakie są jego przyczyny i objawy?
Skąd się bierze niechęć do seksu
Klasyfikowanie aseksualizmu jako nowej orientacji zdaje się w środowisku naukowym najbezpieczniejszą alternatywą dla etykietyzacji, a nawet wiktymizacji społecznej osób oziębłych seksualnie.
Seksualność pojmowana jest w społeczeństwie jako nieodłączny element człowieczeństwa, wszelkie odchylenia od tej „normy” spotykają się więc z niezrozumieniem i odrzuceniem. Psycholog Ewa Bartosik uważa, że pojęcie to najłatwiej zobrazować, odwołując się do kultowego tekstu znanego z filmu „Shrek”: — Ogry są jak cebula – cebula ma warstwy, ogry mają warstwy. – Seksualność, tak jak cebula, ma warstwy, które ewoluują w toku rozwoju człowieka – wyjaśnia. – Część tych struktur kształtuje się wcześniej, tworząc bazę dla następnych, znajdujących się bliżej „powierzchni”. Ostatnia warstwa, widoczna, to funkcjonowanie seksualne. Idąc głębiej, identyfikujemy kolejne warstwy składające się na seksualność: role płciowe, preferencje seksualne, orientację seksualną i wreszcie, kształtującą się jako pierwsza, tożsamość płciową. Im warstwa powstała wcześniej, tym większy wpływ uwarunkowań biologicznych, co zwrotnie zmniejsza możliwość zmiany w jej obszarze. Stąd, hipotetycznie przyjmując aseksualność za orientację seksualną, za istotny w jej kształtowaniu uznajemy udział zmiennych biologicznych, co tłumaczyłoby wrażenia części osób aseksualnych, że „to jest w nich”, „to po prostu było”, o czym same nie decydowały, czego nie wybrały.
Istotne w indywidualnej percepcji własnej orientacji u osób oziębłych seksualnie jest znaczenie, jakie przypisują swojej aseksualności. Chodzi przede wszystkim o emocje, jakie towarzyszą im na myśl o własnej (a)seksualności i odpowiedź na pytanie, czy są one źródłem dyskomfortu.
– Delikatną sprawą, wymagającą dużej uważności, jest poznanie natury swojego aseksualizmu: na ile on w nas od zawsze był, na ile jest świadomym wyborem, a na ile brak zainteresowania sferą seksualną jest wynikiem wcześniejszych doświadczeń (np. urazów psychicznych) – dodaje Bartosik.
„Nie lubię seksu, to gorzej niż homo” – mówi aseksualna singielka
Julia, która niechętnie mówi o swoim aseksualizmie, nie podziela entuzjazmu Sylwii.
– Bo i nie ma się czym cieszyć – uznaje. – Skoro już wrzucamy aseksualizm do jednego worka z innymi orientacjami, to nie bójmy się powiedzieć, że to takie samo znamię, jak bycie homo. Albo gorsze, bo homoseksualiści już się jako tako rozgościli w świadomości społecznej. Ludzie nigdy nie zrozumieją, że można rezygnować z seksu z czystego braku zainteresowania nim. Nie pomagają argumenty, że unika się rzeczy, które nie sprawiają przyjemności, albo sytuacji, które nas denerwują. Ja tak mam z seksem. I pewnie żyłabym sobie z tym normalnie, gdyby nie ta idiotyczna presja z zewnątrz, żeby seks uwielbiać, bo jest taki zarąbisty. Przez to czuję się inna, odtrącana, gorsza – dodaje.
Swoją inność odkrywała stopniowo. – To nie był żaden wybór. Po prostu w pewnym momencie zorientowałam się, że kompletnie nie kręci mnie to, co moich znajomych, chłopaków. Trochę walczyłam, próbowałam, starałam się załapać, byłam nawet u psychologa – ale ten poradził zmienić chłopaka, bo pewnie – cytuję – „nie robi mi dobrze”. Uwierzysz? Odpuściłam i tak zostało.
Na pytanie o związki partnerskie Julia opuszcza głowę. To największy problem, z jakim boryka się w związku z aseksualizmem. – Faceci zupełnie nie ogarniają tematu. Spotykają się z dziewczynami, które z różnych przyczyn unikają seksu – bo coś je boli, bo się wstydzą swojego ciała, bo nie mają orgazmu, więc to żadna przyjemność itd. I wtedy OK, bo to jest logiczne i da się coś z tym zrobić. Ale żeby nie lubić? Tak po prostu? To już za dużo – opowiada gorzko. – Więc po iluś tam razach przestałam się w ogóle odzywać i próbowałam ze wszystkich sił seks polubić. Ale wiadomo, jak to jest, kiedy się do czegoś zmuszasz. No i jestem sama. Aseksualna singielka. Nieźle, co? – ironizuje.

Jeśli nie chcesz iść na kompromisy, często nie pozostaje nic innego jak zostać aseksualną singielką / fot. Pixaby
Czy da się stworzyć związek bez seksu?
– Wiele osób aseksualnych deklaruje chęć angażowania się w związki romantyczne z innymi ludźmi – zapewnia Ewa Bartosik. – Kobiety aseksualne o swoich związkach partnerskich często mówią „normalny związek, tylko że bez seksu: jesteśmy dla siebie partnerami w sprawach finansowych i uczuciowych; bliskość jest, uwielbiam go przytulać i rozmawiać na byle temat bez myślenia o tym, że to może się skończyć zrzucaniem ciuchów i marszem do sypialni”. Z kolei inne osoby swój idealny związek partnerski sprowadzają do związku opartego tylko na przyjaźni, bliskości poglądów i wartości, bez uwzględniania przejawów fizyczności, takich jak tulenie, głaskanie, trzymanie za rękę – dodaje.
Według Bartosik, wiele zależy od tego, czym dla obojga partnerów jest intymność. Jeśli dla osoby seksualnej fizyczność nie jest najważniejsza, potrzeby z tej sfery raczej niewielkie, a więź opiera się na zaufaniu, przyjaźni, zgodności – możliwy jest nawet długotrwały związek. Istotna jest jednak otwartość na kompromisy, i to z obu stron.
Wielu AS-ów z miłości do partnera godzi się na ograniczone kontakty fizyczne i stara się, jak może, spełnić choćby w małym stopniu potrzeby ukochanej osoby.
Zdecydowana większość – tak jak Sylwia i Julia – nie uznaje jednak takich ustępstw i wybiera życie w pojedynkę. Zasilając grono singli, nie czuje się jednak akceptowana ani przez nich, ani przez resztę społeczeństwa. Mimo prób tłumaczenia, wyjaśniania, przybliżenia zagadnienia, osoby seksualne nie przyjmują do wiadomości czegoś, co nie wpisuje się w schemat, kulturę, w której żyją.
– A podczas rozmów na ten temat albo próbują na siłę pomóc i chcą nauczyć lubić seks, albo zmieniają temat i udają, że wszystko jest w porządku. A nie jest – mówi z naciskiem Julia.
– Ludzie myślą, że wybieram życie bez seksu, bo nigdy go nie uprawiałam albo trafiłam na złą osobę, która nie umiała dać mi przyjemności, i że to dlatego – tłumaczy Sylwia. – Albo że złożyłam jakąś religijną przysięgę czy coś i że nie wiem, co tracę. A wiem. Miałam nie kilku, a kilkunastu partnerów. Byłoby bardzo dziwne, gdyby żaden nie dał mi tego, czego potrzebowałam – mówi z ironią w głosie. – Więc chyba widać, że nie potrzebowałam. Nie potrzebuję – poprawia się.
Paulina Wójtowicz
Artykuł przygotowany dla Miasta Kobiet przez ekspertów portalu Sympatia.pl
Może zainteresuje Cię też: Czym jest niebinarność?
rimming 9 czerwca, 2016
Zawsze jest jakiś powód, dla którego nie lubi się seksu. Mi się wydaje, że to często jest nuda w łóżku. Wtedy staje się to mało atrakcyjne i tyle. Dlatego warto co jakiś czas wprowadzać jakaś nowość, choćby seksowna bielizna może być czymś takim.
Maszka 9 kwietnia, 2022
Nie lubisz jabłek? Jak to? Ale co, ktoś Cię kiedyś obrzucił ogryzkami? Babcia przekarmiała szarlotką? Ej, a może nikt ci nigdy nie zrobił fajnego cydru, mówię ci, dobry placuszki z jabłkami to najlepsze co jest na świecie! A może wstydzisz się jeść jabłka? Pewnie chodzi o to jak będziesz wyglądać z ogryzkiem w ręce?
Czytam i nie wierzę.
Tak, można nie lubić seksu. Dokładnie tak samo jak jabłek. I póki to inni mają problem że nie jesz jabłek to jest tylko ich problem i niech to oni chodzą sobie do psychologa.