Poker z przeznaczeniem
Właśnie ukazał się jej długo wyczekiwany autorski album "BWB experience - bezludna wyspa bluesa".

Mrok nie jest mi obcy. Najpierw go pokochałam, później znienawidziłam, bo zmienił się w pustkę, a teraz próbuję znaleźć dystans. / fot. Universal Music Polska/ Jakub Laskowski
Rozmowa z Natalią Sikorą, wokalistką i aktorką. Właśnie ukazał się jej długo wyczekiwany autorski album „BWB experience – bezludna wyspa bluesa”.

Mrok nie jest mi obcy. Najpierw go pokochałam, później znienawidziłam, bo zmienił się w pustkę, a teraz próbuję znaleźć dystans. / fot. Universal Music Polska/ Jakub Laskowski
Miasto Kobiet: Skąd wieloryby na Twojej płycie?
Natalia Sikora: To wieloryby ze snów, ale też echo opowieści mojej babci. Miała cztery lata, gdy płynęła statkiem z Ameryki do Polski. W czasie rejsu widziała płetwala błękitnego, który wystawił łeb nad wodę, i wtedy poczuła się tak, jakby się znalazła w jego oku. A gdyby tym okiem była ludzka dusza? To do niej właśnie próbuję dotrzeć.
Miasto Kobiet: A blues w tytule albumu? Twoja muzyka nie ma z nim wiele wspólnego.
Natalia Sikora: Ależ ma! Jest sporo numerów, które swój początek biorą z bluesa, a potem są rozbijane przez inne motywy, np. rockowe. Także w sensie mentalnym chodzi o bluesa, bo u źródeł tego gatunku jest wołanie, wewnętrzny krzyk.
Miasto Kobiet: Jednak w objaśnieniu do płyty słowo „blues” nabiera dodatkowego znaczenia. Piszesz: „Bardzo Lubię Ulegać Ekstremum Siebie”. Jakie są Twoje stany ekstremalne?
Natalia Sikora: Wszystkie przetaczające się przez płytę emocje są takimi stanami. Na przykład euforia, która dopada dwójkę ludzi, a nie powinna była się zdarzyć, bo jej konsekwencją jest pustka, która potem zostaje na długo. Ale największym ekstremum jest zrzucenie wstydu, by móc te osobiste stany nazwać i zamienić w utwory muzyczne.
Miasto Kobiet: To brzmi ekshibicjonistycznie.
Natalia Sikora: Stwierdziłam, że nie muszę się tego lękać, bo to nie teksty są najważniejsze i nie muzyka, ale stan, jaki wzbudzają u odbiorcy. Podobnie jest w życiu – wzbudzenie stanu jest na pierwszym miejscu, dopiero potem przychodzi logiczne przyjęcie tematu.
Miasto Kobiet: O jakim odbiorcy myślałaś, nagrywając album?
Natalia Sikora: Wielu moich fanów to ludzie, którzy zdążyli podjąć zasadnicze decyzje, czasem zmienili życie. Z myślą o nich robiłam materiał, i o wszystkich tych, którzy coś przeżyli albo nie boją się przeżyć. O ile w ogóle przyjmiemy, że jest aktualny motyw przeżywania, a nie jedynie odklepywania dni w drodze do szybkiego zawału.
Miasto Kobiet: Piszesz w taki sposób, jakbyś miała za sobą całe życie, a nie niespełna trzydzieści lat. Czy próbowałaś dotrzeć do źródeł mroku w swoich tekstach?
Natalia Sikora: Mrok nie jest mi obcy. Najpierw go pokochałam, później znienawidziłam, bo zmienił się w pustkę, a teraz próbuję znaleźć dystans. Wiedziałam doskonale, że dopóki nie nazwę go do końca, to szukanie tego dystansu się nie zacznie. Teraz mogę to robić z czystym sumieniem. Jestem ciekawa, czy płyta może u innych stworzyć potrzeby tego rodzaju. Mrok jest mi bliski, bo mam taki, a nie inny charakter, taką, a nie inną duszę. Nie boję się go, chociaż były dni w moim życiu, że był przerażający.
Miasto Kobiet: Mówisz o depresji?
Natalia Sikora: Raczej o stanach rozpiętych pomiędzy depresją a euforią. W ogóle euforia staje się dla mnie ostatnio kluczowym motywem. Często jest tak, że człowieka ogarnia euforia, jest jak potężny wybuch wulkanu, ale kończy się pustką. Zaczyna się mocno i kończy się mocno. Tylko że ten stan na początku jest gęsty, a potem nie ma nic. Jest cisza. Są dni, które wydają się bez sensu, i dopiero trzeba dojrzeć, by zrozumieć, że one jednak są po coś. To wymaga pracy nad sobą, a ten materiał jest tego świadectwem.
Miasto Kobiet: To Twoja psychoterapia?
Natalia Sikora: Wręcz tak. Ostatnio, jak na próbach zagraliśmy całość tego materiału, poczułam, że przeżyłam katharsis i z czystym sumieniem mogę wrócić do życia.
Miasto Kobiet: Pustka i nic są częstym motywem na płycie. Czym są dla Ciebie?
Natalia Sikora: Na tym etapie życia – ucieczką. Przebywam często w huku, hałasie, chaosie i wśród ludzi, którzy nie są bezpieczni. Rodzaj bałaganu wokół mnie i gromów, jakie padają, nie służy mi, więc ucieczka w pustkę jest dla mnie dobra. Lubię ją.
Miasto Kobiet: Przywołujesz na płycie dwa nazwiska: Janis Joplin i Jimmy’ego Hendrixa, któremu płytę dedykujesz. To postaci tragiczne, bo narkotyki, alkohol i leki doprowadziły je do śmierci. Czy da się tworzyć rzeczy wielkie bez takich wspomagaczy i bez tak tragicznych przeżyć?
Natalia Sikora: Tak, do jasnej cholery, wierzę, że tak. Najgorsze w ich życiu było to, że w momencie gdy dopadła ich pustka, nie było przy nich nikogo. Byli zabawkami w machinie show-biznesu, nie mieli dla siebie nic, i to jest problem tego całego systemu. Ja kłaniam się im i dziękuję za to, jakimi byli artystami. Janis Joplin mogła być w stanie wskazującym na czyszczenie żołądka, ale nie przepuściła nuty, która się z nią nie zgadzała. A Jimmy Hendrix przez 24 godziny na dobę myślał o materiale i o tym, co jest sensem jego życia, wręcz obowiązkiem. I szybko się wypalili, ale uważam, że gdyby w kluczowych momentach ich prywatnego życia był przy nich ktoś oprócz tych, którzy na nich zarabiali, to tragedie by się nie zdarzyły.
Miasto Kobiet: Czy przy Tobie jest ktoś, gdy masz te momenty pustki?
Natalia Sikora: Jest mój pies. Zawsze. I jeszcze zostały mi na tym świecie – oprócz rodziców i siostry – trzy osoby, do których mogę zadzwonić i powiedzieć: „Nie mam dzisiaj z kim milczeć”; one mają podobne charaktery, przychodzą i sobie milczymy.
Miasto Kobiet: Czy artysta musi mieć ciężkie życie, by tworzyć? Czy może być szczęśliwy?
Natalia Sikora: Powinien być szczęśliwy, ale z tego powodu, że do czegoś dochodzi, że starł się z jakąś emocjonalną materią. Tu nie ma filozofowania, kombinowania, to jest jazda bez trzymanki. I wydaje mi się, że łatwe życie temu nie pomaga. Widzę często młodych ludzi, którzy zajmują się tzw. sztuką, ale nie ma w tym żadnych korzeni, bo korzenie są w poznaniu. Więc w sumie cieszę się, że można przejść trzy czwarte życia w mroku, żeby potem mieć tę jedną czwartą, by to nazwać, a potem dostać kopa, by iść dalej.
Miasto Kobiet: Furie w Twoich tekstach to demony czy boginie zemsty?
Natalia Sikora: Demony. Ale to są dobre demony. Nawet jak coś chciały od człowieka, to ostatecznie zostawiają go w spokoju.
Miasto Kobiet: Jak długo nosiłaś w sobie wizję tej płyty?
Natalia Sikora: Trzy lata, z tego dwa to praca z Piotrem Proniukiem, który odpowiada za muzyczną realizację. Album miał być trzypłytowy, ale wyłuskaliśmy 19 najlepszych numerów i są dwie płyty.
Miasto Kobiet: Jest coś poza śpiewaniem, co sprawia przyjemność?
Natalia Sikora: To, co wiąże się ze sceną, czyli teatr. I sport. Bez roweru i basenu nie mogłabym funkcjonować. Ruch i prędkość bardzo mnie uspokaja.
Miasto Kobiet: Co poza nagraniem płyty działo się u Ciebie w ciągu ostatniego roku?
Natalia Sikora: Stała się dla mnie rzecz symboliczna – z reżyserem Tomaszem Gawronem zrobiliśmy we Wrocławiu spektakl pt. „Joplin”. Był przeznaczony na Przegląd Piosenki Aktorskiej, ale zapracował sobie na to, żeby wejść do repertuaru wrocławskiego Teatru Kapitol. Strasznie się cieszę, bo po swojemu rozliczyłam się z Janis, bo ją zagrałam. W sensie aktorskim było to dla mnie największe wyzwanie.
Miasto Kobiet: Po wygraniu „The Voice of Poland” sugerowano Ci, że powinnaś nagrać płytę z coverami Jenis Joplin, ale Ty wolałaś autorski materiał.
Natalia Sikora: Bo to byłoby za łatwe. I jednocześnie za trudne. Dopiero przez to, że jako aktorka musiałam się wkręcić w Joplin, pojęłam jeszcze więcej. Żeby wziąć się za jej utwory, trzeba przejść przez jej piekło. Ona z niego żartowała, mówiła, że to jej światło, ale to był ciężki mrok. I dopóki się tego trochę nie rozkmini, nie poświęci jej więcej czasu, nie powinno się brać za materiał. Więc ja nie rezygnuję z tego tematu i jestem do tego bardziej gotowa. Z dużą chęcią porozbrajam utwory Janis i ułożę je w płytę, ale to za jakiś czas.
Miasto Kobiet: Wierzysz w przeznaczenie?
Natalia Sikora: Wierzę w przeznaczenie, a jednocześnie mam potrzebę je czasem skontrować, zagrać z nim w pokera. Wydaje mi się, że przeznaczenie to lubi, bo wtedy wie, że jest potrzebne (śmiech). Lubię te wszystkie starcia z nim, które z boku mogą wyglądać na błędne decyzje.
Rozmawiała Aneta Pondo
„Miasto Kobiet” jest patronem medialnym płyty „BWB Experience. Bezludna Wyspa Bluesa”
Polecamy również wywiad z Natalią Sikorą, który ukazał się w nr 4/2013 sierpień – wrzesień