Nastoletnie ciąże i gra w słoneczko – jak straszymy swoje dzieci tematami tabu
Bardzo długo bałam się swojej seksualności
Mimo że seks nie stanowi takiego tabu jak kiedyś, komunikacja między rodzicami i dziećmi w tym zakresie dalej mocno kuleje. Demonizujemy seks, co potem programuje nas do odczuwania strachu przed własną seksualnością, a także lęku przed zajściem w ciąże – nawet, gdy jesteśmy już dorosłe. O przestrogach, grze w słoneczko i rozmowach na tematy tabu, wypowiedziały się moje rozmówczynie.
Nadgryzione jabłko (Amelia)
Gdy byłam w drugiej klasie liceum, miałam wtedy 17 lat, moja kuzynka zaszła w ciążę ze swoim chłopakiem. Była rok starsza ode mnie. Mama wzięła mnie na rozmowę do salonu, gdzie siedział już mój tata oraz siostra. Dłuższą chwilę mierzyliśmy się wzrokiem w grobowej ciszy, po czym mama poczęstowała nas niesamowitą poradą seksualną: żeby w momentach, gdy mamy ochotę uprawiać seks, wypić zamiast tego szklankę wody na uspokojenie.
Stwierdziła wtedy, że żadna antykoncepcja nie jest skuteczniejsza od wstrzemięźliwości. Mówiła też, że „nikt nie chce nadgryzionego jabłka” – to w kontekście dziewczyn, które mają więcej niż jednego partnera.
Jeśli chodzi o młode mamy – gdy spotykam na ulicy młodą dziewczynę w ciąży, pierwsze co myślę, to że jest mi jej żal. Bo jeśli jest w ciąży w takim wieku, to albo wpadła, albo została zgwałcona. Jeśli jakaś dziewczyna podejmuje „świadomą decyzję” o zajściu w ciążę w wieku 16-18 lat, to zwykle świadczy tylko o tym, że jej mózg nie jest jeszcze wystarczająco rozwinięty, żeby podejmować jakieś samodzielne decyzje.
Przeczytaj także:
Straciłam pożądanie! Co ze mną jest nie tak?
Bezcenne dziewictwo (Maja)
Rozmowy na tematy tabu w moim domu rodzinnym były łatwe, zawsze dobrze dogadywałam się z rodzicami, a oni ufali mi i chętnie rozmawiali ze mną na tematy związane z seksem. Jednak jeden mit utknął mi w głowie na dobre – rodzice wpajali mi, że mój potencjalny partner seksualny będzie wiedział, czy jestem dziewicą czy nie, bo rozpozna to po błonie dziewiczej. Niby nie mówili tego na zasadzie straszenia, żebym nie była rozwiązła, tylko na zasadzie przekazania informacji.
Ale ta informacja sprawiła, że pierwsze lata dorosłości bardzo bałam się współżyć seksualnie, bo obawiałam się, że mój partner nie będzie „tym jedynym”, a potem „ten jedyny” rozpozna, że nie jestem dziewicą i nie będzie mnie chciał.
Dopiero w wieku 20 lat uświadomiłam sobie, że to kompletna abstrakcja. Kolejną rzeczą jaką wyniosłam z domu, był strach przez zajściem w ciążę – nastoletnia ciąża była rodzajem piętna, przed którym mnie ostrzegano. Przez to bardzo długo bałam się tematu ciąży i nie byłam w stanie planować założenia rodziny, mimo że w głębi duszy bardzo tego chciałam. Gdy w wieku 27 lat zaszłam w ciążę (chcianą i planowaną), pierwsze co pomyślałam, to że ja teraz jestem tą „nastoletnią mamą”. Czułam się, jakbym zrobiła coś złego.
Gra w słoneczko (Klaudia)
Cały okres gimnazjum był trend na przestrzeganie młodzieży przed rzekomo bardzo popularną „grą w słoneczko”, czyli innymi słowy przed orgią, polegającą na tym, że dziewczyny leżą głowami do siebie, a faceci uprawiają seks z każdą z nich po kolei. Słyszałam o tym wielokrotnie od psychologów, którzy prowadzili zajęcia z WDŻWR (Wychowanie Do Życia W Rodzinie), a także od moich rodziców, którzy „nigdy nie mieli z czymś takim do czynienia, ale wiedzieli, że to obecnie bardzo popularna rzecz wśród młodzieży”.
Czasem zastanawiam się, czy to nie było tak, że „gra w słoneczko” była popularna w poprzednim stuleciu, bo nigdy nie spotkałam osoby, która faktycznie miałaby ze słoneczkiem do czynienia. Co więcej, jestem pewna, że gdybym zdecydowała się szukać takiej rozrywki z pełną celowością, to mogłabym mieć duży problem, żeby ją znaleźć.
Pamiętam, że o tej grze mówiło się przede wszystkim w kontekście groźby zajścia w ciążę. Mówiło się, że to beznadziejny przypadek, bo nie byłoby wiadomo, kto jest ojcem.
Nie przegap:
Otyłość, a seks. Z czym mierzą się chorzy?
Nastoletnie ciąże ( Zosia)
Wychowałam się blisko kościoła katolickiego, to co z niego wyniosłam (w kontekście tabu) to przekonanie, że masturbacja jest czymś złym, co później, gdy zaczęłam dojrzewać i odkrywać swoją seksualność, objawiało się poczuciem winy i wstydem. Poza masturbacją nie dowiedziałam się na temat seksu niczego, ani w kościele, ani w szkole. Ale moi rodzice stwarzali mi przestrzeń do rozmowy na każdy temat, więc także o seksualności zdarzało nam się rozmawiać. Temat ciąży pojawił się w gimnazjum, gdy podczas lekcji jedna z koleżanek szepnęła mi na ucho, że jest w ciąży. Miała wtedy 15 lat. Później pojawiły się kolejne.
Do końca liceum, na moim roczniku było 7 dziewczyn w ciąży, z czego 3 z nich rodziły w wieku 16 lat. Mimo to, nie było żadnej edukacji związanej z tym, jak się zabezpieczać, czym jest zgoda na seks, czym są choroby weneryczne.
Jeśli rodzice nie nauczyli, to wszystkie takie informacje znajdowało się w książkach lub Internecie. Albo nie znajdowało się ich wcale i zachodziło się w ciąże, tak jak moje koleżanki z rocznika. Pamiętam, jak nauczyciele szeptali na korytarzach, plotkując o tych dziewczynach. Cała szkoła wymieniała się newsami o ich ciążach, stygmatyzowano je, zamiast udzielać jakiegokolwiek wsparcia. Dwie moje znajome z tamtych czasów zaszły niedawno w ciążę, urodziły, mając lat 28 czy 30 i mówią, że dalej czują się jakby otaczało ich ta stygma nastoletniej ciąży, wszystko przez obawy zasiane lata temu.