Muzyka, czego warto posłuchać…
"Co w trawie piszczy","o czym ptaszki śpiewają". Miasto Kobiet poleca płyty do posłuchania
Filipinki to my! Powiecie, że Filipinki są melodią przeszłości. Nic bardziej mylnego. Dobre piosenki nigdy się nie starzeją, a te w wykonaniu Filipinek rozgrzeją każdą imprezę.
Jeśli ktoś nie wierzy, radzę spróbować już podczas najbliższej domówki, czy to karnawałowej, czy walentynkowej. Zresztą jedną z najpopularniejszych piosenek zespołu była „Walentyna twist”, i choć nie ma ona nic wspólnego z walentynkami, bo opowiada o Walentynie Tiereszkowej, pierwszej kobiecie, która poleciała w kosmos, to świetnie sprawdzała się na prywatkach już w latach 60. Dziś też można przy niej nieźle pohulać.
Marcin Szczygielski, autor książki o zespole Filipinki, miał ułatwione zadanie w dotarciu do wszystkich pań, które dziś są już w wieku emerytalnym. Jest synem jednej z nich – Iwony Racz. Dzięki temu dostaliśmy opowieść z pierwszej ręki. Historię czyta się jednym tchem. Szczególnie że dużo w niej ciekawostek, a na dodatek mnóstwo ówczesnych informacji prasowych, artykułów, zdjęć, co buduje niezwykle ciekawy obraz rzeczywistości końca lat 50. i kolejnej dekady. Całość uzupełnia płyta z niepublikowanymi wcześniej piosenkami z lat 1961-1971.
Filipinki były jednym z fenomenów tamtych czasów. Wszystkie chodziły do Technikum Handlowego w Szczecinie i zostały wypatrzone przez Jana Janickiego, nauczyciela ekonomii, towaroznawstwa i muzyki w tej szkole. To on skomponował wszystkie piosenki, a do pisania tekstów zaprosił tekściarza Włodzimierza Patuszyńskiego. Grupa odniosła niezwykły sukces. Wystąpiła prawie cztery tysiące razy, i to nie tylko w Polsce i krajach socjalistycznych, ale także (jako pierwszy polski zespół młodzieżowy!) wyjechała na występy do USA, Kanady, Francji i Anglii. Przez kolejne lata płyty Filipinek sprzedały się w nakładzie grubo przekraczającym milion egzemplarzy. Urokliwe piosenki podobały się wszędzie i, co najważniejsze, przetrwały próbę czasu. (Agora)
Ciąg dalszy na następnej stroni…