Mr Smith: 18:35 z Londynu
Z czarnego mercedesa klasy E, zaparkowanego naprzeciwko hali przylotów, wysiada przystojny mężczyzna w dobrze skrojonym garniturze i ciemnych okularach.
Z czarnego mercedesa klasy E, zaparkowanego naprzeciwko hali przylotów, wysiada przystojny mężczyzna w dobrze skrojonym garniturze i ciemnych okularach. Włosy zaczesał do tyłu, więc prawie nie widać kabelka, który wypełza zza kołnierzyka nieskazitelnej koszuli i znika za uchem. Mężczyzna słucha krótkiej wiadomości z ukrytej słuchawki.
– Zrozumiałem, lot BA 872 z Heathrow, kwadrans opóźnienia – rzuca w odpowiedzi i spogląda na zegarek.
Nasz bohater nie jest jednak diabolicznym agentem Smithem z filmu „Matrix. Nazywa się M. Ale nazwisko „Smith” też występuje w tej krótkiej opowieści. „Mr Smith” jest wypisane wielkimi literami na tabliczce, którą kierowca mercedesa wyjmuje z pakownego kufra limuzyny. Po namyśle zabiera też czarny parasol i rusza w kierunku schodów. Przechodząc obok przeszklonego pawilonu, odbijającego jego wysportowaną sylwetkę, odruchowo poprawia krawat. Ktoś powie: Rutyniarz. On woli myśleć o sobie: zawodowiec, kierowca firmy, wyspecjalizowanej w przewozach osobistości klasy Premium i VIP. Od prawie dziesięciu lat, na zlecenie różnych firm i prywatnych osób, przywozi lub zabiera gości z zagranicy, ważnych prezesów i uczestników kongresów i konferencji. Nie tylko z lotniska i na lotnisko – jeździł już z nimi nawet do Pragi i Wiednia. Jak trzeba, wyjeżdża z firmowego garażu jedną z tych czarnych, luksusowo wyposażonych limuzyn z gwiazdką na masce. Jednak kiedy gości jest więcej, siada za kółkiem mercedesa Vito lub komfortowego autokaru Man Lions. Dotąd pamięta malowniczą wycieczkę delegacji z Korei Południowej, których najpierw musiał zawieźć do Auschwitz, później do Wieliczki, a dopiero potem, kompletnie zmordowanych, do hotelu w centrum Krakowa.
No, ale robi się późno… Przepycha się do barierki, za którą już widać pasażerów z Londynu. Jeden z mężczyzn rozgląda się niepewnie. M. ubiera twarz w wytrenowany, nieco łobuzerski uśmiech i unosi nad głową tabliczkę z nazwiskiem. Najwyższy czas. Mężczyzna dostrzega ją, z ulgą odwzajemnia uśmiech i rusza w jego stronę.
– Welcome to Krakow, Mr Smith. Did you have a good flight? – rzuca M. swobodną angielszczyzną i ściska wyciągniętą rękę. Za chwilę są już na zewnętrznych schodach, nad którymi wirują płatki śniegu. Strzela otwierany parasol, turkocą kółka walizki. Smith szczelniej utula się płaszczem. Na szczęście mercedes jeszcze nie wystygł. Ruszają ostrożnie po świeżym białym puchu. M. dyskretnie obserwuje w lusterku pasażera, który na chwilę przymknął oczy, ale już ma na kolanach otwarty laptop.
W słuchawce za uchem zaszumiało.
– Zrozumiałem, płatność kartą u celu podróży – cicho potwierdza do mikrofonu, wpiętego w klapę marynarki. Otwiera schowek, aby się upewnić, że terminal do obsługi kart płatniczych nadal tam jest. Odkąd rezerwacji kursu można dokonać przez stronę www, która wylicza od razu należność, klienci płacą przeważnie przelewem, żeby mieć sprawę załatwioną od ręki. Ale M. musi być przygotowany na każdą formę płatności, nie tylko w złotówkach.
Silnik diesla cichutko mruczy, szemrze klimatyzacja. Pasażer przymknął oczy i słucha muzyki, sączącej się z pokładowego systemu audio.
M. nie wie jednak, że każdy jego krok został sfilmowany a każde słowo nagrane. Jeszcze tego wieczoru nośnik z nagraniem trafia na biurko asystentki prezesa spółki X, Wiktorii K., która w skupieniu ogląda film. Bez trudu orientuje się, że Mr Smith to przybywający incognito agent konkurencyjnej korporacji, czego się zresztą spodziewała. Jej uwagę przykuwa jednak coś innego – coś, co na filmie, który zleciła, utrwaliło się przy okazji. Było to doskonałe przygotowanie, perfekcja działania i dyskrecja osoby, która odbierała Smitha z lotniska. I to auto! Złapała się na myśli, że też chciałaby dysponować takim serwisem dla swego szefa i jego gości. „Ciekawe, co to za firma?”, pomyślała, przewijając film i szukając ujęcia, na którym widać mercedesa i logo na jego drzwiczkach*.
*Na drzwiach samochodu Wiktoria K. znalazła logo firmy IQPD, która od 2006 roku specjalizuje się w transferach do i z lotniska w Balicach klientów biznesowych klasy premium i VIP. Zapewnia też dowóz gości na sympozja, konferencje i zjazdy, uatrakcyjniając im pobyt wycieczkami do Zakopanego, Auschwitz i kopalni soli w Wieliczce.
Więcej o ofercie na www.krakowairporttransfer.pl