„Można popłynąć”. Barmani mówią o najtrudniejszych rzeczach w ich pracy
„Czasem dochodziło do rękoczynów”
W tętniących życiem barach, pełnych muzyki, tańca i alkoholu, barmani stają się cichymi obserwatorami nocnego życia. Z drugiej strony baru odkrywają oni nieznane oblicze imprez, które często kończą się awanturami, pokusami i nieprzewidywalnymi sytuacjami. W rozmowie z Onetem, barmani z różnych części kraju dzielą się swoimi doświadczeniami i opowiadają o wyzwaniach, z jakimi muszą się mierzyć na co dzień.
Za barem w sobotni wieczór panuje atmosfera lekko nerwowa. Tłumy ludzi z portfelami lub kartami w rękach obserwują się wzajemnie, szukając okazji do przepchnięcia się bliżej kontuaru. Wszystkie oczy są skierowane na uwijającego się barmana, z nadzieją, że to właśnie na nich spojrzy następnym razem. Jak wygląda to z drugiej strony baru?
Paweł, profesjonalny barman z Wrocławia, mówi, że praca za barem wymaga szybkiego uczenia się.
– Najtrudniejszy jest kontakt z gościem. Trzeba umieć zachować cierpliwość. Do tego dochodzi wysiłek fizyczny. Zmiany często trwają po 12 godzin, a przecież cały czas jest się na nogach
– mówi.
Zobacz koniecznie:
Czas na nowe? „NoLo”, czyli nowy styl picia
Jednak Paweł nie zawsze był barmanem. Przyjechał do Wrocławia na studia i chciał zarobić na własne utrzymanie. Zaczynał od dorywczych prac jako kelner w hotelach. Któregoś razu hotelowy barman nie zjawił się w pracy. Kierownik przyszedł do Pawła i spytał, czy nie chce go zastąpić. I tak zaczęła się trwająca do dzisiaj przygoda.
Barmaństwo stało się dla Pawła pasją.
– To jest sztuka. Cały czas mogę się rozwijać. Podpatrujemy trendy w innych krajach, wykorzystujemy naukę, nawet taką laboratoryjną. Goście często przychodzą dzisiaj do lokalu, nie tylko po to, żeby się napić, ale też spróbować czegoś nowego. Często proszą mnie, żebym zrobił im coś autorskiego, spoza karty.
Ale praca za barem nie jest zawsze pełna przyjemności. Przez pewien czas Paweł pracował w klubie, gdzie 80% gości było pod wpływem alkoholu lub innych używek.
– Tacy ludzie nie panują nad swoimi zachowaniami. W klubie miałem faceta, który na moich oczach wylał na bar wszystkie zamówione drinki, bo uznał, że za długo na nie czekał. Inny chlusnął drinkiem prosto na mnie
– wspomina.
W miejscach, gdzie pracuje teraz, zasady są jasne: nie pije się w pracy. Ale nie wszędzie jest tak samo.
– W klubach często barmani nie mają żadnych zakazów. Mogą wypić kilka głębszych z gościem, jeśli im to zaproponuje. A dobrze wiemy, że ludzie lubią postawić szota barmanowi. To też jest jedna z trudniejszych rzeczy w tej pracy — zachowanie umiaru w piciu z gośćmi.
Paweł uważa, że zachowanie umiaru jest szczególnie trudne w miejscach typu pijalnia.
– Tam od barmana wymaga się niewiele więcej ponad to, żeby po prostu był. Większość gości jest pijana i nie przeszkadza im, że barman też jest dziabnięty. Znam sytuacje, w których niektórzy wypili tyle, że nie byli w stanie kontynuować pracy.
Mikołaj z Krakowa, który pracował za barem przez pięć lat, potwierdza, że praca barmana to nie tylko serwowanie drinków, ale też konfrontacja z agresją i brakiem szacunku.
– Wielokrotnie leciały w moją stronę epitety i przekleństwa. Czasem dochodziło do rękoczynów
– mówi.
Mimo wszystkich wyzwań, zarówno Paweł, jak i Mikołaj, podkreślają, że praca za barem ma też swoje plusy.
– Wiele relacji przyjacielskich, które zbudowałem w czasie pracy za barem, przetrwało do dziś
– dodaje Mikołaj. Paweł zauważa, że barmani często stają się powiernikami żalów swoich gości.
– Mamy sporo stałych gości, którzy przychodzą i potrzebują tej rozmowy.
Praca za barem to zdecydowanie więcej niż tylko serwowanie drinków. To zanurzenie się w nocne życie, obserwowanie ludzi, radzenie sobie z niespodziewanymi sytuacjami i nawiązywanie nowych relacji. To praca, która wymaga nie tylko umiejętności, ale też cierpliwości, zrozumienia i przede wszystkim umiaru.
Link: https://wiadomosci.onet.pl/kraj/barmani-mowia-ze-to-najwieksza-pulapka-zrobil-to-na-moich-oczach/6z0rs2x