MoaBurger – raj dla głodnych
Czasami jest tak, że wchodzisz do jakiegoś miejsca i wiesz, że spędzisz w nim większość swojego życia. Chociaż by po to, aby spróbować wszystkiego co znajduje się w menu. A nie będzie to łatwe, bo

MoaBurger / fot. abitetoeat.pl
Czasami jest tak, że wchodzisz do jakiegoś miejsca i wiesz, że spędzisz w nim większość swojego życia. Chociaż by po to, aby spróbować wszystkiego co znajduje się w menu. A nie będzie to łatwe, bo porcje w MoaBurger są tak olbrzymie, że nawet mój mężczyzna załamał się, kiedy na stoliku wylądowały 3 wielgachne burgery.
Tak, drogi czytelniku, dla wiarygodności moich recenzji zjadamy wszystko i dużo, jednak po wizycie w Moa zaczęłam się zastanawiać czy nie powinniście zrobić zrzutki na dwie karty benefit żebyśmy mogli spalać kalorie jakie przyswoimy podczas swoich wizyt w recenzowanych lokalach.
MoaBurger jest miejscem niewielkim, położonym na ulicy Mikołajskiej 3 i urządzonym w totalnie nie pasujący do Rynku Głównego sposób. Czy też raczej powinnam napisać: wreszcie w niepasujący sposób. Prosto, czarno-biało, samoobsługa i na dodatek stoły z filozofią „przysiądź się”. Przez miejsce to przewija się dużo ludzi, kolejka głodnych od razu zasugerowała mi, że burgery tutaj serwowane nie są takimi zwykłymi. Moja intuicja nie myliła się.
W czeluściach naszych żołądków zniknęły: frytki, trzy sosy do frytek: chilli, BBQ oraz majonez wasabi i trzy burgery. Mojej uwadze nie umknął fakt, że fryty są z prawdziwych ziemniaków, grube, fajnie podane i jest ich naprawdę dużo. W menu znajdziecie przeróżne wariacje i kombinacje. My zdecydowaliśmy się na: Spiced Lamb (23 zł): mięso jagnięce, chilli sos, cebulowe bhaji, jogurt miętowy, sałata, pomidor, czerwona cebula, pomidorowy relish, majonez. Niezwykle soczysty, z feerią przenikających się smaków był najlepszym burgerem jakiego zjadłam w całym swoim życiu. Na krok nie odstawał Surf’nTurf (27 zł): mięso wołowe, grillowane krewetki, majonez czosnkowy, sałata, pomidor, czerwona cebula, majonez. Połączenie mięsa i krewetek to jest to, co mój W lubi najbardziej. Zresztą nie dziwię się mu, bo sama z przyjemnością zatopiłam zęby w tej mieszance. Trzecim burgerem był Chilli Chicken (21 zł): panierowana pierś z kurczaka, sos chilli, ser brie, pomidor, sałata, cebula, pomidorowy relish i majonez. Sami teraz widzicie, że pomieszczenie tego wszystkiego graniczy z cudem! A w karcie znajdziecie jeszcze więcej, w tym również pozycje dla wegetarian i dzieci!
Niewątpliwie MoaBurger jest rajem dla skacowanych, głodnych i żądnych mięsa. Burgery są soczyste, składniki świeże, świetnie skomponowane, dobrze przyprawione i podkreślę to raz jeszcze: porcje są olbrzymie.
MoaBurger korzenie ma w Nowej Zelandii. O tym, dlaczego Nick — właściciel lokalu — postanowił robić burgery właśnie w Polsce, przeczytacie w moim artykule, który ukaże się w majowym magazynie Lounge oraz na moim blogu. A o ptaku Moa, na ścianach MoaBurger.
***
O Ani:
Uważa jedzenie za magię, a jego powstawanie – za czarowanie. Lubi wszystkie kuchnie świata, nawet ekstremalne. Eksperymentuje, doświadcza i dzieli się swoją pasją z czytelnikami swojego bloga www.abitetoeat.pl Zwyciężczyni pierwszej edycji „Ugotowani” w TVN. Subiektywnie opowiada o poznanych miejscach, smakach serwując swoje wariacje na temat jedzenia.
O blogu:
A bite to eat czyli „coś do jedzenia” to blog kulinarny mojej pasji – gotowania. Znajdziecie tu różne kulinarne wyzwania, przepisy moje i zapożyczone, pomysły i wariactwa, opowieści o kulinarnych podróżach, recenzje odwiedzanych przeze mnie miejsc. Chcę by „A bite to eat” było dla Was inspiracją do codziennego gotowania.
Zapraszamy na www.abitetoeat.pl
안전카지노 14 stycznia, 2020
… [Trackback]
[…] Read More Information here to that Topic: miastokobiet.pl/moaburger/ […]