Z fotografką Katarzyną Widmańską o śmierci rozmawia Aneta Pondo.
Memento Mori
Boisz się śmierci?
To zależy od mojego stanu emocjonalnego. Ostatnio nie. Już bardziej obawiam się, że umrze mi ktoś bliski. A ja sama? Dla mnie śmierć jest równoznaczna z tym, że znikamy i nie ma nas, więc jak umrę to i tak będzie mi wszystko jedno. Bardziej niż śmierci obawiam się rzeczy, które są z nią związane, na przykład tego, że mogłabym się obudzić w trumnie, więc na wszelki wypadek chcę być skremowana.
Fotografując piękne kobiety w trumnach oswajasz te lęki?
Cykl Necrofashion powstał z przekory. Chciałam zwrócić uwagę na coś, co wypieramy, mimo iż spotka każdego z nas. Inspiracją były zdjęcia post mortem, czyli fotografie pośmiertne. Pamiętam, że kiedyś się ich bałam, a później przestałam. Ludzie na nich nie są straszni, są martwi, a jednocześnie piękni. Dlatego w cyklu z trumnami pokazałam śmierć, ale w takiej konwencji, w jakiej fotografuje się modę. To moja odpowiedź na wypieranie tematu śmierci. Atakuje nas medialny przekaz, że powinniśmy być wiecznie młodzi i piękni, tematu starości i śmierci się unika, a przecież na każdego z nas prędzej czy później przyjdzie pora. W wielu wsiach panuje jeszcze zwyczaj, że zwłoki zostają w domu, ludzie przychodzą, żeby się ze zmarłym pożegnać. To jest piękne.
Twoje zmarłe są ubrane jak na pokaz mody. Nie jest to przypadkiem idealizowanie śmierci?
Wydaje mi się, że to jest jedyna forma, w jakiej ludzie są w stanie przyjąć ten temat. Zresztą, nie analizuję tego i nie dorabiam do zdjęć filozofii. Robię to, co pojawia się w mojej głowie i pozostawiam innym wolność interpretacji.
Co zobaczyłaś najpierw?
Kobietę w sukni haute couture, w jednej z typowych póz fashion, tyle że w trumnie. Kiedy zabierałam się do realizacji tej wizji wiedziałam, że musi być pięknie ubrana, że trumna musi stać, a nie leżeć, i że atmosfera musi być mroczna, a kolory intensywne. Czyli takie moje, typowe klimaty.
Te kobiety nie zmarły śmiercią naturalną.
Jest uduszona, topielica, z poderżniętym gardłem, podciętymi nadgarstkami. Jest też powieszona, a obok mężczyzna z kulką w głowie. Więc ona się powiesiła w efekcie tej tragedii. Taka wersja Romeo i Julii.
A mnie przyszło do głowy, że ona najpierw zabiła jego, a potem siebie.
Sama widzisz, każdy może to zinterpretować po swojemu.
Modelki miały opory?
Sygnalizowałam przed sesją, że trzeba będzie wejść do trumny, więc były przygotowane.
Trumny wzięłaś z domu pogrzebowego?
Nie, zbili je moje znajomi. Często pomagają mi w przygotowywaniu rekwizytów. Ostatnio, do innego projektu, sami robiliśmy fotel do egzorcyzmów wzorowany na krześle elektrycznym.
Widziałaś zmarłego w trumnie?
Nie, ale byłam przy śmierci bliskiej osoby. To było dla mnie traumatyczne przeżycie, mimo iż byłam pogodzona z tym, że musi odejść. Pamiętam, że nie mogłam potem oglądać filmu „33 sceny” Szumowskiej. Musiałam wyjść do łazienki, bo chciało mi się wyć.
Śmierć głęboko w tobie tkwi – Necrofashion nie był pierwszym cyklem, w którym się z nią zmierzyłaś.
Zawsze miałam ciągoty do mrocznych rzeczy. Może to ma związek z depresyjnym charakterem, a może paradoksalnie z fascynacją życiem, z którym przecież wiąże się przemijanie i śmierć. Zaczęło się od cyklu z wampirami, potem był Nekromantic, czyli ożywianie zmarłych, a dopiero później Necrofashion.
Aż boję się zapytać, co będzie następne?
Matki Boskie i święci. Matki Boskie będą piękne. A święci… sporo z nich zginęło śmiercią męczeńską, więc od tematu nie ucieknę.
Wspomniałaś o krześle do egzorcyzmów. A ono do czego?
Do projektu filmowego. Ostatnio przestały mi wystarczać statyczne kadry. Dlatego nakręciłam etiudę filmową, która podejmuje motyw ścierania się dobra ze złem, ale szczegółów jeszcze nie chcę zdradzać. Teraz pracuję nad następną, a w głowie mam już pomysł na pełnometrażową fabułę.
Próbujesz zatem zmierzyć się z tematem zła?
Ja cały czas się z nim mierzę, non stop, już od dłuższego czasu, odkąd pamiętam. Widocznie ono po prostu jest we mnie.
Wierzysz w zło w czystej postaci?
Nie ma jednoznaczniej definicji dobra i zła. Interesują mnie psychiczne uwarunkowania, czyli co sprawia, że człowiek staje się zły, bo na pewno taki się nie rodzi. W jakiś sposób zło mnie fascynuje, bardziej niż dobro. Wolę czytać o różnych psycholach i seryjnych zabójcach, niż żywoty świętych. Zresztą, czuję, że boskość może być tak samo dobra, jak i zła, i że to kwestia umowna, po której stronie ją umieścimy.
Rozmawiała Aneta Pondo