Sunday, September 8, 2024
Home / POLECAMY  / Mąż słyszy, że „tu wszystkie żony cierpią”. O tym, jak chciałam rodzić po ludzku

Mąż słyszy, że „tu wszystkie żony cierpią”. O tym, jak chciałam rodzić po ludzku

Pierwszy raz w życiu chciałam umrzeć

poród

Jak rodzić po ludzku? Fot. Adobe Stock

Jestem w ciąży i wiem, że poród może być trudny. Koleżanki wielokrotnie opowiadały o swoich doświadczeniach, a Internet pełen jest traumatycznych świadectw. Zbieram te informacje w całość i zaczynam robić dokładny research o szpitalach, położnych, rodzajach porodu i stopniowo układam w swojej głowie wizję własnego porodu. Nic jednak nie jest w stanie przygotować mnie na to, co mnie spotka

 

Fragmenty tekstu, którego pełną wersję przeczytasz tutaj: https://www.onet.pl/styl-zycia/miasto-kobiet/chcialam-umrzec-tu-wszystkie-zony-cierpia-uslyszal-maz/yfnvl7m,30bc1058

Mijają kolejne godziny, a ból staje się nie do zniesienia, wysyłam smsa do położnej, że skurcze przybierają niestandardowy rytm: co 3 minuty, co 14 minut i znów co 5 minut. Położna oddzwania po godzinie, mam iść spać i czekać na właściwy moment, ona przyjedzie rano. Kąpiel. Spacer. Leżenie. Znów kąpiel. Czuwanie. Wycie. Czuję, że coś jest nie tak, boję się.

 

O 2:00 w nocy zostaję przyjęta do szpitala, tam położne wykonują badanie i dopiero wtedy zaczyna się prawdziwy koszmar. „Jeszcze się nic nie zaczęło, a Pani zachowuje się, jakby już się miało kończyć”, „Pani to ma zerowy próg bólu”. Te hasła wykrzykiwały panie przy zapisie, nie chcąc wierzyć, że skurcze trwają już ponad dobę. Dopiero pani doktor prosi o podpięcie KTG, a widząc jego zapis zaleca natychmiastowy monitoring ze względu na ryzyko pęknięcia macicy.

 

Pani doktor chce wykonać cesarskie cięcie, ale położne proszą o czas na próbę porodu naturalnego. Idę więc na salę porodową, skurcze przybierają na sile. Położne dokonują szeregu możliwych działań, by wywołać poród naturalny, ale mój organizm nie podejmuje współpracy. Cierpię. Pierwszy raz myślę o śmierci.

 

Mąż próbuje interweniować, ale słyszy, że to porodówka, że „tu wszystkie żony cierpią”. Pisk, tętno dziecka spada.

Anita (imię zmienione; autorka tekstu pragnęła zachować anonimowość)

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ