Nie mam parcia na szkło: Marta Frej i jej memy (wywiad)
Memy Marty Frej opowiadają polską rzeczywistość

ilustracja Marta Frej
Jej memy podbijają Internet i serca polskich kobiet. Szczególnie feministek. O chęci zmieniania świata, a raczej sposobu jego postrzegania, opowiada znana rysowniczka – Marta Frej.
Miasto Kobiet: Jest Pani jedną z najsłynniejszych polskich komentatorek rzeczywistości. Bardzo często memy dotyczą kobiet i seksualności. Jakby Pani zdefiniowała kobiecość?
Marta Frej: Chyba nie jestem w stanie tego zdefiniować. Dla mnie kobiecość to wszystko, co mnie otacza od rana do wieczora i od wieczora do rana. Kompletnie się nie zastanawiam nad tym, co jest moim naturalnym otoczeniem. Nie wyobrażam sobie definiować kobiecości, bo kobiety są różne, wszystkie są kobiece i wszystkie chcą takie być. Równie dobrze można próbować zdefiniować męskość, duchowość. Takie pojęcia powinny być jak najszersze, żeby każdy mógł znaleźć tam przestrzeń dla siebie i akceptował własną wersję.
Miasto Kobiet: Swoimi rysunkami obnaża Pani słabe strony współczesnego świata, czasami pokazując prawdę trudną i niewygodną. Czy traktuje to Pani jako rodzaj misji?
Marta Frej: Może trochę tak, ale z przymrużeniem oka (śmiech). Takie słowo jak „misja” w kontekście mojej osoby wydaje mi się zabawne. Na pewno chciałabym, żeby moje działania przynosiły jakiś wymierny skutek, nawet jeśli będzie bardzo mały w skali świata. Fajnie by było, gdybym spowodowała, że ktoś zastanowi się dłużej nad swoją postawą lub nad tym, co mówi i robi.
Miasto Kobiet: Czyli chce Pani zmieniać świat?
Marta Frej: Tak, myślę, że wszyscy chcemy zmieniać świat. Jeśli nie chcemy, to znaczy, że mamy depresję (śmiech). Można kochać i akceptować świat, a jednocześnie chcieć go poprawiać i zmieniać. To wcale się nie wyklucza.
Miasto Kobiet: Pani galerią jest Internet. Na Facebooku ma Pani już prawie 50 tysięcy polubień. Czy lajki wyznaczają jakość Pani prac i są ich miernikiem?
Marta Frej: Nie, one są bardzo miłym komplementem. Ale nie wyznaczają jakości. Jest taka zależność, że jeżeli robię memy, dotyczące problemów społecznych czy poważniejszych tematów, to cieszą się dużo mniejszym powodzeniem niż te dotyczące kobiecości i zabawnej, frywolnej kobietki.
Miasto Kobiet: Co to mówi o odbiorcach?
Marta Frej: Mam wrażenie, że Polacy są przepracowani, mają mnóstwo problemów i szukają przyjemności. Jakiejś lekkiej rozrywki, która spowoduje, że się roześmieją i nie będą musieli myśleć o kłopotach.
Miasto Kobiet: A nie mówi tego, że polskie społeczeństwo jest po prostu niezbyt wymagające, jeśli chodzi o sztukę?
Marta Frej: Myślę, że polskie społeczeństwo nie zna się na sztuce i w małym stopniu w niej uczestniczy. Nie jest wyedukowane, bo nie mamy takiej edukacji w szkołach. Nie ma świadomości, że sztuka to fantastyczny sposób spędzania czasu, świetny relaks, ale i przeżycie intelektualne, które bardzo wzbogaca.
Miasto Kobiet: Na niektórych forach internetowych pojawią się komentarze, że specjalnie Pani szokuje, że ma pani parcie na szkło.
Marta Frej: O! Ale to chyba nie ja tak mówiłam? (śmiech) Dla mnie moje memy nie są szokujące, ani ostre. Nie mam parcia na szkło. Gdy zaczynałam robić memy, nie wiedziałam, że one kogoś zainteresują, bo to był przypadek. Nigdy nikomu nie proponowałam, żeby je upowszechniał. Nie pchałam się do prasy ani do mediów. Odbieram telefony z zaproszeniami do telewizji, czy radia i niektóre zaproszenia przyjmuję. Pojawiają się też propozycje wystaw, które przyjmuję. Ale sama nigdy nie wykonałam żadnego gestu, żeby upowszechniać swoje memy, to się dzieje jakoś poza mną.
Miasto Kobiet: Nie goni Pani za popularnością.
Marta Frej: Nie gonię, mieszkam w Częstochowie i na połowę zaproszeń nie odpowiadam, bo… mieszkam w Częstochowie (śmiech).
Miasto Kobiet: Ale mimo to stała się Pani popularna. Czy to jakoś wpłynęło na Pani życie?
Marta Frej: Nie. To bardzo miłe, ale nie zmieniło mojego życia, raczej stało się jego integralną częścią. Sprawdzanie lajków i czytanie komentarzy czy spotkania na wystawach bardzo mnie cieszą. To wielka przyjemność. Ale nie czuję żadnych zmian w sobie, ani w swoich poglądach.
Miasto Kobiet: Mówi Pani o swoich memach, że są rodzajem pamiętnika. Nie boi się Pani pokazywać uczuć takiej szerokiej publiczności?
Marta Frej: Nie, zupełnie nie. Wydaje mi się, że popularność memów wynika z tego, że setki kobiet myślą i czują podobnie do mnie. Mówię o swoim problemie lub przeżyciu i potem dostaję takie komentarze, jak „jesteś w mojej głowie” czy „czuję to samo”. To niezwykle krzepiące, mam wtedy poczucie wspólnoty z kobietami.
Miasto Kobiet: Szczególnie z feministkami.
Marta Frej: Myślę, że tak. Mam dość wyraziste poglądy w kwestiach feministycznych.
Miasto Kobiet: Są jakieś konkretne zachowanie albo cechy, których nie potrafi Pani zaakceptować wśród mężczyzn?
Marta Frej: Jest wiele takich zachowań. Te seksistowskie, przede wszystkim. Bardzo ważne wydaje mi się środowisko pracy. Często dochodzi do sytuacji, które wielu wydają się śmieszne i przyjacielskie, a dla innych, zazwyczaj adresatek i adresatów tych zachowań, są krępujące, przykre i trudne. W Polsce to temat, który czeka do przerobienia i powoli zaczyna się o nim mówić. Seksizm dotyczy zarówno mężczyzn jak i kobiet. Nie mam różnych oczekiwań wobec płci, denerwują mnie zachowania zarówno u jednej, jak i u drugiej strony.
Miasto Kobiet: Ale postaw feministycznych jest zdecydowanie więcej wśród kobiet.
Marta Frej: Tak, ale tych antyfeministycznych jest równie wiele. Jest mnóstwo kobiet, które reagują lękiem, czy agresją na słowo „feminizm”. Boją się go, wydaje im się straszne. Mam wrażenie, że po prostu źle je rozumieją.
Miasto Kobiet: Dlaczego kobiety boją się feminizmu, skoro w ten sposób inne kobiety walczą o prawa dla nas wszystkich?
Marta Frej: To chyba wynika z nieznajomości zjawiska. Feminizm to słowo legenda, trudne do zrozumienia i z niewystarczającą ilością komunikatów, tłumaczących to zjawisko. Feministki są postrzegane jako jędze, stare panny, które nie lubią seksu i mają nieogolone nogi. To powszechny, stereotypowy pogląd. Dużo jest pojęć, które są stereotypowo, niewłaściwie postrzegane. To tematy zaczarowane, z zafałszowanym obrazem.
Miasto Kobiet: Zamierza Pani przez memy zmienić postrzeganie zjawiska feminizmu?
Marta Frej: Chciałabym. Ciągle próbuję, bo czuję się feministką. Mało tego, znam bardzo dużo feministek, które nie czują się feministkami, a mają takie właśnie poglądy. Dla nich to słowo jest nacechowane negatywnie. A ja bym chciała uczynić je czymś fajnym i dobrym, czyli takim, jakim jest naprawdę.
Miasto Kobiet: Jestem zwolenniczką sztuki , która przemawia w imieniu tych, którzy nie mogą mówić za siebie – to Pani słowa. Co chce Pani osiągnąć swoją sztuką?
Marta Frej: To, żeby wszyscy byli równo traktowani. Chciałabym, żeby ludzie spotykając się z czymś, czego nie znają, nie myśleli od razu, że to jest gorsze. Bo to taki mechanizm – jesteśmy w stanie bronić nawet tego, co nas unieszczęśliwia, tylko z przyzwyczajenia. Inność nie musi być zagrożeniem, może się okazać, że jeśli ją zaakceptujemy – uszczęśliwi nas.
Miasto Kobiet: A co unieszczęśliwia dzisiejsze kobiety?
Marta Frej: Dzisiejsze kobiety w Polsce mają trudną sytuację – pracują zawodowo i w domu na pełnym etacie. Na to wskazują statystyki, to nie jest tylko moje „widzi mi się”. Aż 70 procent prac domowych wykonują kobiety, wartość tej pracy równa się jednej czwartej PKB. To kolosalne pieniądze. Wydaje mi się, że prócz tego, bardziej niż mężczyźni, starają się spełniać swoje wyobrażenia o byciu idealną matką, kochanką, żoną, pracownicą. I mają po prostu tyle na głowie, że świrują. Kobiety w kulturze patriarchalnej ciągle są z siebie niezadowolone i porównują się z innymi. A szczęśliwy człowiek nie porównuje się z nikim.
Miasto Kobiet: No tak, bo ma poczucie własnej wartości.
Marta Frej: Właśnie. A mnie to uderza, że my się w ogóle nie uśmiechamy. Idziemy z zaciętą miną i ciągle się porównujemy – czy ona jest lepsza, ładniejsza, szczuplejsza, mądrzejsza. To wszędzie czuć.
Miasto Kobiet: Jak Pani myśli, dlaczego właśnie teraz jest taki wybuch feminizmu? Wszędzie wokół widać manifesty kobiet o równouprawnienie.
Marta Frej: Chyba już najwyższa pora po prostu (śmiech). Myślę, że kobiety są wkurzone.
Miasto Kobiet: I chyba zmęczone.
Marta Frej: Tak, przemęczone, mają dosyć. Poza tym mają różne wzorce z innych, bardziej równościowych krajów. Dlaczego mają się męczyć, po co? Niektórzy politycy populiści, zwłaszcza prawicowi, twierdzą, że feminizm i walka o równouprawnienie owocuje niskim przyrostem naturalnym w Polsce. To manipulacja, bo statystyki pokazują, że w Anglii, w której kobiety mają lepszą opiekę socjalną, Polki decydują się na macierzyństwo dużo częściej. Dlatego kobiety w Polsce walczą o lepsze życie. I na pewno je wywalczą.
Rozmawiała Paulina Padzik