Marika. Czerwcowe sylwestry.
Marika świetnie łączy reggae z dancehall, soulem i funkiem, co udowodniła na nowej płycie "Momenty", którą nagrała z zespołem Spokoarmia. To album w sam raz na prywatki i imprezy karnawałowe.
Marika świetnie łączy reggae z dancehall, soulem i funkiem, co udowodniła na nowej płycie Momenty, którą nagrała z zespołem Spokoarmia. To album w sam raz na prywatki i imprezy karnawałowe.
Miasto Kobiet: Szefujesz głównie facetom. Jak dajesz sobie radę?
Marika: Znakomicie. Bardzo lubimy ze sobą grać, pracować i przebywać. Szanujemy się. Jasne, że zdarza się atmosfera „męskiej szatni”, która dopada chłopaków w busie po pięciu czy sześciu godzinach drogi, ale to jest do przeżycia.
Miasto Kobiet: Słuchają Cię?
Marika: Tak. Staram się nie wymądrzać tam, gdzie moje kompetencje nie sięgają. Zostawiam im spore pole do decyzji. Wyczuwają też, że żadnych kluczowych decyzji nie podejmuję bez nich. Nie mają poczucia tymczasowości, zagrożenia, że muszą o coś walczyć. Owszem, ja jestem liderką i ostatecznie decyduję i firmuję to swoim nazwiskiem, ale jednak pracujemy zespołowo, jesteśmy drużyną.
Miasto Kobiet: Bywają jednak chyba sytuacje sporne, kiedy tupiesz nogą?
Marika: Zdarza się. To jednak nie tupanie nogą pozwala prowadzić zespół. W gruncie rzeczy niewiele tym można wskórać. Moi muzycy po prostu wiedzą, że jestem szefową.
Miasto Kobiet: Płytę „Momenty” podpisałaś „Marika i Spokoarmia”, a nie tylko swoim pseudonimem, jak to bywało poprzednio. Co się zmieniło w relacjach między Tobą a muzykami?
Marika: Wcześniej czułam, że grają ze mną muzycy, którzy niekoniecznie chcą się ze mną wiązać na przyszłość. W przypadku Spokoarmii mam poczucie, że to jest ludzka konstelacja, która jest nie do rozbicia. Potrzebujemy siebie nawzajem i bardzo dobrze się uzupełniamy. Komponowaliśmy wszystko razem, od pierwszego do ostatniego dźwięku. Czułam, że oni nie chcą być tylko bandem, który jest na drugiej linii, ale chcą uczestniczyć w tym tak samo mocno jak ja. Teksty są w całości moje i wracając do Twojego pytania, czy czasami musiałam tupnąć, to mimo lekkich nacisków co do kształtu dwóch tekstów, ostatecznie pozostały w takiej formie, w jakiej ja sobie życzyłam.
Miasto Kobiet: Gdzie było weto?
Marika: Chłopcy mieli miejscami inne wizje tekstu piosenek „Smoki” i „Look Around Ya”. „Smoki” to tekst o silnych kobietach. W myśl kulturowo głęboko zakorzenionego toposu, rycerz zabijał smoka i uwalniał z wieży damę swego serca, ona miała tylko czekać. Współczesny świat wygląda inaczej. Dziś kobiety potrafią wchodzić w męskie role, ale często w gruncie rzeczy bardzo pragną być słabe, uwalniane z wieży.
Miasto Kobiet: Ile Ciebie jest w Twoich tekstach?
Marika: Sto procent. Piszę o rzeczach, których doświadczyłam na własnej skórze, albo o tych, które zobaczyłam w swoim otoczeniu. „Smoki” też są takie. Wiesz, przydarzyła mi się samotność. Mam duże i cudowne grono fanów, którzy zasypują mnie komplementami, uwielbieniem. Nawet ktoś składał się w ofierze jako niewolnik, a ja w tym czasie byłam ogromnie samotna. Obcy ludzie widzą Marikę, markę i firmę, nie widzą Marty.
Miasto Kobiet: Z zawodu jesteś polonistką. Jak myślisz, co byś robiła, gdyby nie muzyka?
Marika: Pewnie pracowałabym w jakiejś redakcji. Lubię przeredagowywać, korygować, pracować z językiem. Bałam się jednak stacjonarności, przychodzenia i siedzenia przy tym samym biurku, pisania o rzeczach, na które nie mam ochoty. Gdybym miała dziś wybierać, to chciałabym mieć swoją restaurację, bo uwielbiam karmić ludzi. Jestem inicjatorką grupy „niedzielny obiad zawsze spoko slowfood is massive”. Teraz jest nas około setki. Kiedy mam czas i kiedy nie jestem w trasie, spotykamy się u mnie w domu i robimy obiady. Polega to na tym, że każdy przynosi coś surowego i razem wymyślamy, co z tego zrobimy. Często przychodzą ludzie, którzy umieją ugotować tylko herbatę, a w toku naszych spotkań okazuje się, że potrafią zrobić pasztet z selera i do tego kruszonkę z owocami. W ogóle jedzenie, takie włoskie, wspólne siedzenie przy stole i gadanie, sprawia mi wielką frajdę.
Miasto Kobiet: Lubisz imprezować?
Marika: Imprezy są związane z moją pracą i lubię je, ale odpoczywam zazwyczaj w ciszy i spokoju.
Miasto Kobiet: Gdzie w tym roku spędzisz sylwestra?
Marika: Mam nadzieję, że będę pracować.
Miasto Kobiet: Rozumiem, że nie lubisz sylwestrów?
Marika: Nieszczególnie, bo nie lubię bawić się z przymusu. Uwielbiam sylwestry, które urządza się np. w środku czerwca. Ostatnio moja koleżanka oświadczyła, że 31 grudnia pewnie i tak wszyscy będziemy pracować w różnych częściach Polski, więc zróbmy sobie sylwestra wcześniej. W zabawie najważniejsza jest spontaniczność.
Rozmawiał Leszek Gnoiński