Monday, January 20, 2025
Home / Ludzie  / Gwiazdy  / Maria Sadowska: Każda z nas może być feministką

Maria Sadowska: Każda z nas może być feministką

Czy „Dzień kobiet” to film feministyczny?

Foto: Michał Pańszczyk , Stylizacja: Paulina Klepacz , Make-up: Eryka Sokólska , Fryzury: Aleksandra Miszczak , Produkcja: Kuba Parowicz

Film „Dzień kobiet” wywołał dyskusje na temat łamania praw pracowniczych. Maria Sadowska, jego reżyserka, zarzeka się, że nie zrobiła filmu feministycznego, choć zdaje sobie sprawę, że wciąż trwa walka o równouprawnienie.

Mówisz, że masz dwa różne życia: muzyka i filmowca. Ciekaw jestem, jak to dzielisz.

To zależy od tego, co się dzieje w danym momencie. Tak jak w ostatnim tygodniu – rano miałam spotkania scenariuszowe i siedziałam na nich do popołudnia, a potem jechałam na próbę, bo przygotowywaliśmy się do dużego koncertu w legendarnym Studiu im. Agnieszki Osieckiej w Polskim Radiu. Jak widzisz, teraz musiałam dzielić dzień na pół, ale bywają okresy, kiedy ewidentnie muszę się skupić na jednej rzeczy. Tak było, kiedy nagrywałam płytę „Dzień kobiet”. Wtedy rzeczywiście na kilka tygodni zupełnie się zamknęłam, odcięłam od świata i niczym innym się nie zajmowałam. Tak też było pod koniec pracy nad filmem. W tej chwili, kiedy jestem już po obu premierach, staram się łączyć oba zajęcia, pracuję już nawet nad kolejnymi projektami.

Nad jakimi filmami teraz pracujesz?

Nieustannie ciekawią mnie problemy kobiet. Jest jeszcze wiele spraw nierozwiązanych i tematów niedotkniętych. Z wieloma z nich chciałabym się zmierzyć. Denerwuje mnie milczenie na temat wielu ważnych spraw. I jeden film będzie właśnie o jednym z takich problemów. Równocześnie pracuję także nad… musicalem. Ciekawi mnie wejście w świat filmu, który jest kinem gatunkowym, czekają mnie więc nowe wyzwania.

Zobacz też:
Zobacz za co lubią siebie: Ewa Kasprzyk, Maria Sadowska, Dorota Williams, Lidia Popiel i Adrianna Palka

Co dziś jest w Twoim życiu najważniejsze?

Dziecko.

Jak dajesz sobie radę?

Jeśli tylko mam taką możliwość, zabieram je ze sobą, np. gdy nagrywałam płytę, córeczka cały czas była ze mną. Jeśli nie, zostaje z moim partnerem. Bardzo pomagają nam rodzice.

Czy macierzyństwo zmieniło coś w Twoim życiu i planach życiowych?

Może Cię zaskoczę, ale nie odmieniło specjalnie moich planów. To oczywiście bardzo duża zmiana, ale to nie tak, że nastąpił kompletny zwrot i że musiałam zmienić plany. Realizuję te, które miałam wcześniej. Oczywiście zajmuje to więcej czasu, wymaga lepszej organizacji, ale wszystko jest do zrobienia. Co więcej, dziecko dało mi więcej energii, siły i pomysłów twórczych. Ostatnia płyta powstała m.in. dlatego, że mała natchnęła mnie wielką energią. Ten album nie był wcześniej planowany, mieliśmy wydać tylko soundtrack.

Teksty na płycie powstały na podstawie cytatów ważnych myślicielek i filozofek. Która z nich jest Ci najbliższa?

Obecnie jest to Susan Sontag. To ona powiedziała, że „życie to film, śmierć to fotografia” – cytat, który jest wstępem do całej płyty „Dzień kobiet”. Ona była bardzo twórcza. To, co robiła, nie kończyło się na słowie. Takie myślenie jest mi bliskie.

Czy jest jakaś dewiza, jakaś filozoficzna myśl, która najbardziej przyświeca Ci w życiu?

Nie da się gotowych matryc przyłożyć do życia i powiedzieć, że teraz będę żyła z tą myślą od rana do wieczora. Wiadomo, że jest pewien zbiór różnych sentencji, które są nam bliskie, ale mogą one posłużyć jedynie jako źródło inspiracji.

Czasami się zdarza, że słyszysz jakieś zdanie, które trafia w sedno tego, co akurat myślisz.

Też tak miałam. Cytaty, które posłużyły jako punkt wyjścia do tekstów na płytę, znalazła dla mnie Kasia Bratkowska. Większości z nich wcześniej nie znałam. Bardzo chciałam napisać o macierzyństwie. Przez cały rok wydawało mi się to bardzo trudne i wkurzałam się, że nie potrafię przekazać wszystkich emocji, które przeżywam jako matka. I nagle Kasia przysłała mi cytat „Ciało w ciało z matką”. I wtedy właśnie była taka sytuacja, że to, co myślę, a czego nie udało mi się ubrać w słowa, znajduje się w tym zdaniu. To mnie bardzo otworzyło, nagle napisałyśmy tekst, skomponowałam muzykę i powstała piosenka otwierająca płytę.

Płyta miała być soundtrackiem do Twojego filmu „Dzień kobiet”. Myślisz, że filmem obudzisz ludzi, że zaczną walczyć o swoje?

Od początku uwiodło mnie w tej historii to, że opowiadała dzieje kogoś, kto w pojedynkę dokonał pewnej zmiany rzeczywistości. Coś, co wydaje się niemożliwe, może się jednak dokonać. Ale to nie było tak, że usiadłam i powiedziałam: teraz muszę zrobić taki film. Te dodatkowe znaczenia pojawiały się po drodze. Na początku nie wiesz wielu rzeczy, o których dowiadujesz się dopiero w trakcie pracy nad danym tematem. O pewnych rzeczach dowiedziałam się z kolei z reakcji publiczności już po tym, jak film trafił na ekrany.

Foto: Michał Pańszczyk, Stylizacja: Paulina Klepacz , Make-up: Eryka Sokólska , Fryzury: Aleksandra Miszczak , Produkcja: Kuba Parowicz

Jaka reakcja była najbardziej zaskakująca?

Zaskoczyły mnie pokazy w Stanach Zjednoczonych. Wydawało mi się, że robię film o młodym kapitalizmie, o naszych problemach. Poza tym, to nasza historia, która odbiła się w pewnym momencie głośnym echem. I okazało się, że choć u nich ten kapitalizm istnieje od wielu lat, to odczytali ten film jako swój. Okazało się, że oni też mieli takie problemy w swoich walmartach i innych marketach. Potem te opinie powtarzały się na większości festiwali, gdzie film był pokazywany. Nawet w krajach, w których występowanie takich sytuacji wydawało mi się mało prawdopodobne, jak w Szwecji czy w Niemczech. A najbardziej zaskakująca sytuacja miała miejsce podczas festiwalu w Cottbus, z którego wyjechałam z Grand Prix. Po pokazie podszedł do mnie przewodniczący jury – starszy poważny pan, wspaniały reżyser – i powiedział, że pierwszy raz od wielu lat popłakał się na filmie. To było bardzo miłe i totalnie zaskakujące.

Jednak w Polsce życie kobiet wciąż jest trudniejsze niż w krajach, które wymieniłaś. Myślisz, że po obejrzeniu tego filmu będą miały lepszą samoocenę, będą walczyć?

Wierzę w to, inaczej robienie tego filmu nie miałoby sensu. Mam też potwierdzenie u kobiet, które widziały ten film i dziękowały mi za niego. Pamiętaj też, że to nie jest film o walce płci, on jest na tyle uniwersalny, że w roli głównej mogłabym przecież spokojnie umieścić mężczyznę, i właśnie dlatego mężczyźni też odbierają ten film pozytywnie. Jeśli jest bohater, którego lubimy i z którym przeżywamy historię, to jego płeć nie do końca ma znaczenie. Ważne, aby był ciekawym człowiekiem. Ta historia dotyczy kogoś, kto stracił duszę i musi ją odzyskać. I to jest ponad płcią.

W Polsce świat kobiet się zmienia, a stereotypy kulturowe, choć cały czas występują, to jednak się zmieniają. Nie wydaje Ci się?

Jesteśmy w środku pewnej rewolucji. Ona się dzieje na naszych oczach. Ja się z tego bardzo cieszę i czekam na taki moment, kiedy dla nikogo nie będzie sensacją, że dziewczyny grają w zespołach muzycznych, reżyserują filmy. Ale muszę Ci powiedzieć, że nie byłam nigdy wielką, zaangażowaną feministką. Po zrobieniu tego filmu wzięłam udział w bardzo wielu różnych dyskusjach na ten temat, co otworzyło mi szerzej oczy. Z jednej strony wiele się zmienia – gdy studiowałam reżyserię, to na roku były nas dwie, a teraz połowa studentów to dziewczyny. Z drugiej jednak strony wciąż jest dużo do zrobienia. Kobiety wciąż są gorzej opłacane od mężczyzn mimo pracy na tych samych stanowiskach. Film jednak nie jest feministyczny. Nie opowiada o walce płci, a o walce o sprawiedliwość i godność. Natomiast płyta ma zdecydowanie bardziej feministyczny wydźwięk.

Czym dla Ciebie jest feminizm?

Przede wszystkim walką o równe prawa. Każda kobieta, która działa na jakimś polu, jest w pewnym sensie feministką. Każda z nas może nią być, będąc nawet gospodynią domową. Natomiast mówienie o feminizmie w sposób pejoratywny jest nie fair wobec kobiet. Jest wiele do zrobienia, aby odczarować ten wizerunek, żebyśmy zaczęli o tym myśleć pozytywnie. Mamy w Polsce bardzo silne korzenie hierarchiczne, ale z drugiej strony przecież to my bardzo wcześnie wprowadziliśmy prawo wyborcze dla kobiet. Zmienia się również model rodziny. Podobnie jak wielu moich znajomych żyję w związku partnerskim i gdy pracuję, mój partner opiekuje się dzieckiem. Gdy on się realizuje, ja częściej przebywam z małą. Taki model się sprawdza. Narzucanie kobiecie, że powinna opiekować się dzieckiem, to jest też rodzaj zakłamania, w którym żyliśmy przez wiele lat. Jesteśmy jednym z pierwszych pokoleń, które z tym eksperymentuje.

Myślę, że to się zmieni wtedy, kiedy będziesz mogła wyjść spokojnie w sukience na plan filmowy.

(Śmiech). To prawda, ale myślę, że już mogę. Już nie muszę dodatkowo udowadniać, że jestem dobra, i w jakimś sensie udawać faceta. Dziesięć lat temu jeszcze bym tego nie powiedziała.

Tworząc „Dzień kobiet”, czytałaś akta ze spraw o mobbing. Jaka Polska się w nich jawiła?

Poznałam, na czym polegały protesty, jakie były formy nacisku i wykorzystywania tych ludzi, oszukiwania ich, wplątywania w różne intrygi. Wszystkie przewinienia, które są w filmie, wydarzyły się naprawdę. Nawet historia z trupem leżącym w sklepie, który nie został wywieziony, jest prawdziwa. To bardzo mnie ciekawi w robieniu filmów – właśnie pokazywanie rzeczywistości, która jest szalenie inspirująca.

Co Cię w niej najbardziej zadziwiło?

Sposób, w jaki wyrzuca się ludzi z pracy. W filmie nie pokazałam wszystkich rzeczy, ale to się dzieje na co dzień – podrzucanie rzeczy do torebek, oskarżanie o kradzież, zwalnianie dyscyplinarne, aby nie musieć płacić odpraw. To się dzieje wszędzie, nie tylko w małych sklepach dyskontowych, ale też w dużych supermarketach.

Masz problem z chodzeniem do takich sklepów i robieniem w nich zakupów?

W czasie tworzenia filmu w ogóle nie robiłam zakupów w takich sklepach. Bywałam w nich jednak regularnie, żeby obserwować sklepowe życie. Teraz zmusza mnie do tego czasami codzienne życie. Nie łudzę się, że nagle po obejrzeniu mojego filmu ludzie przestaną chodzić do tych sklepów, ale może inaczej spojrzą na te wszystkie panie siedzące przy kasie. Może uświadomimy sobie, dlaczego tak mało płacimy za niektóre rzeczy i czyim kosztem to się odbywa.

Leszek Gnoiński

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ