Mam wybór. Nie mam dzieci
Praca i marzenia to jednak zaledwie kropla w morzu argumentów BzW – Bezdzietnych z Wyboru

Na drugim biegunie znajdują się kobiety, które do frustracji doprowadza płacz niemowlęcia za ścianą i krzyk rozbawionych dzieci sąsiadów na podwórku / fot. Reshot/Darby
Odkąd kobiety powiedziały głośno i wyraźnie, że chcą się rozwijać i pełnić znaczące role w życiu społecznym, a przede wszystkim decydować o jakości własnego życia, wzrosła wśród nich świadomość własnych możliwości i potrzeb. Powoli przestaje bulwersować fakt, że wiele kobiet odkłada macierzyństwo na później lub rezygnuje z niego całkowicie na rzecz kariery zawodowej i rozwijania zainteresowań. Praca i marzenia to jednak zaledwie kropla w morzu argumentów BzW – Bezdzietnych z Wyboru
Niektóre kobiety rozczulają się nad widokiem śpiącego bobasa, a każdy gest maluszka zachwyca je, wywołując uczucia matczynej troski. Dlaczego nie decydują się na własne? Najczęstszym powodem jest brak środków na zapewnienie potomstwu takiego dzieciństwa, jakie chciałyby im dać. Na drugim biegunie znajdują się kobiety, które do frustracji doprowadza płacz niemowlęcia za ścianą i krzyk rozbawionych dzieci sąsiadów na podwórku. Po środku tej klasyfikacji są Iwona (26 lat), Magda (33 lata), Alina (26 lat) i Zosia (32 lata), które lubią patrzeć na śpiące maleństwa, ale niegrzeczne dzieci je denerwują. I w tym przypadku powody, dla których moje rozmówczynie nie chcą mieć dzieci, są bardziej złożone i nie dotyczą tylko braku pieniędzy, lęku przed odpowiedzialnością czy chęci spełniania marzeń.
Wolę nie być matką niż być złą matką
Kiedy na rodzinnych spotkaniach pada pytanie: no kiedy wreszcie spotkamy się na chrzcinach?, Iwona odpowiada: nigdy, jestem BzW. Ponieważ ciocie i babcie nie wiedzą, co oznacza ten skrót, od razu nasuwa im się myśl, że zapewne chodzi o bezpłodność. Wtedy milkną pytania, a rozmowa schodzi na inny temat. Iwona twierdzi, że to najlepsze z wyjść, bo nie ma już siły tłumaczyć, że nie chce mieć dzieci i że wcale nie jest samolubną lalunią.
Nie chodzi mi o to, że boję się przytyć albo że będę musiała często w nocy wstawać. Ja po prostu kocham swoje życie. Jestem w stałym, szczęśliwym związku. Razem przeżywamy codzienne radości i smutki, a pojawienie się nowej istoty mogłoby zaburzyć wszystko to, co razem zbudowaliśmy. Moi krewni oczywiście przekonują mnie, że gdybym urodziła dziecko, to zmieniłabym zdanie, ale czy to znaczy, że mam zaryzykować czyjeś życie, żeby sprawdzić, czy mi będzie fajniej? Przecież to absurd. Na świecie jest tyle nieszczęśliwych dzieci, bo ich rodzice nie potrafili w porę zastanowić się nad sensem ich istnienia. Teraz nikogo nie krzywdzę, jest mi dobrze i nie widzę powodu, żeby to zmieniać
– tłumaczy Iwona.
Macierzyństwo jest obrzydliwe
Nie da się jednak ukryć, że część kobiet nie decyduje się na potomstwo w obawie przed późniejszymi zmianami w wyglądzie, a także z powodu odczuwania wstrętu do kwestii związanych z fizjologią ciąży i okresu wczesnego macierzyństwa. Wizja dolegliwości, które nierzadko występują przed i po porodzie skutecznie zniechęca Magdę do zajścia w ciążę.
Kiedyś miałam inne zdanie, chciałam mieć dziecko, ale podczas rozmowy z przyjaciółką, która właśnie została mamą, uświadomiłam sobie, jak wiele rzeczy nie wiem. W szkole nie uczą, że w ciąży pojawiają się żylaki, że potem są problemy z nietrzymaniem moczu, upławy. Nikt mi wcześniej nie mówił, że mogę już nigdy nie pozbyć się paskudnych fałd na brzuchu, moje piersi staną się obwisłe, nie mówiąc już o zmianach w wyglądzie narządów płciowych, bólu i dyskomforcie. Ja nabrałam wstrętu do tego, nawet karmienie piersią jest dla mnie czymś obrzydliwym. Wolę sobie nawet nie wyobrażać porodu, bo od razu robi mi się niedobrze. Nie rozumiem, co w tym pięknego i magicznego, jak twierdzą niektórzy.
Przeczytaj też: Jak zadbać o siebie po ciąży?
Rozkoszny i uśmiechnięty maluszek z reklamy to mit

Mam wybór. Nie mam dzieci / fot. Fotolia
Na jednym z forów internetowych dziewczyny rozmawiają o tym, jak są napiętnowane przez swoje otoczenie z powodu niechęci do macierzyństwa. Jedna z użytkowniczek, Zosia, zauważyła, że w ostatnich latach zmieniło się podejście do rodzicielstwa –
Odwiedziłam niedawno koleżankę, matkę rocznego dziecka i nie mogłam z nią porozmawiać nawet przez pięć minut, bo dziecko bez przerwy domagało się uwagi, mimo że była z nim babcia. Ja wiem, że moi rodzice nie poświęcali mi aż tyle czasu. Pracowali, a gdy zjawiali się goście, ja byłam dyscyplinowana i nie przeszłoby ciągnięcie mamy za rękaw co trzy minuty. A teraz panuje jakaś gloryfikacja okresu dzieciństwa.
Inna forumowiczka stwierdza, że media kreują wyidealizowany obraz macierzyństwa
Mam dosyć dzieci, gdy widzę koleżanki użerające się z własnymi „pociechami”, od przedszkolaka po nastolatka. Nic nie zostało z tego uroczego maleństwa niczym z reklamy.
Skąd więc presja ze strony znajomych? Iga ma pewne podejrzenia
Ja myślę, że nasi znajomi namawiają nas na macierzyństwo, bo są zazdrośni, że możemy spędzać czas, jak tylko się nam podoba. Nie jesteśmy „uwiązani” przy dzieciach, możemy chodzić do kina i spać do południa kiedy tylko chcemy, a nie jedynie wtedy, gdy akurat mamy z kim zostawić dziecko.
Nie mam dzieci, bo nie jestem egoistką
Ludzie zarzucają BzW egoizm, ale dla Aliny przejawem egoizmu jest chęć posiadania dziecka w celu zaspokojenia swoich potrzeb emocjonalnych.
Wydaje mi się, że niektórzy powołują człowieka do życia po to, żeby mieć kogo stroić i przytulać. To tak, jakby dziecko było jakimś gadżetem, zaspokojeniem chwilowej zachcianki. Jeszcze bardziej irytuje mnie traktowanie potomka jako polisy. Niejednokrotnie słyszałam od koleżanek pytanie, czy nie martwię się, że na starość nie będzie mi miał kto podać szklanki wody. Nie rozumiem, jak można sprowadzać człowieka do funkcji służącego. Poza tym, jeśli przez całe życie odkładałabym pieniądze zamiast wydać na wózek, pieluchy, ciuszki, a potem wyprawki szkolne i całą masę innych kosztownych rzeczy, to na starość byłoby mnie stać na prywatną opiekunkę albo luksusowy dom starców. Nie potrzebuję więc stwarzać sobie służby.
Przeczytaj koniecznie: Opieka nad chorymi rodzicami, czyli jak córki stają się matkami swoich matek
Uczucia są zbyt ulotne, żeby kierować się nimi w życiu
Trudno zakwestionować sensowność argumentów moich rozmówczyń, ale przecież oprócz rozsądku w podejmowaniu istotnych życiowo decyzji często kierujemy się uczuciami. Czy da się żyć nie zaspokoiwszy instynktów i pragnień związanych z dążeniem do posiadania rodziny? Czy bezdzietni z wyboru to osoby pozbawione uczuć i niezdolne do odczuwania rodzicielskiej miłości? I znowu strzał w kolano. Iwona odpowiada:
Pragnienie to słowo, które kojarzy mi się z czymś bardzo silnym, ale krótkotrwałym. Chce mi się pić, to wypijam szklankę wody i już, po pragnieniu. A co będzie, jeśli urodzę dziecko i pragnienie się skończy? Myślę, że prawdziwej miłości trzeba się uczyć, trzeba się o nią starać. Ja mam kogo kochać i nie potrzebuję stwarzać do tego kolejnej osoby. Na świecie jest wiele niechcianych dzieci, może by tak najpierw je pokochać? Bo to nie jest tak, że ja nie lubię dzieci. Po prostu nie chcę mieć swoich, ale jeżeli ktoś jest mądrym i świadomym rodzicem, to proszę bardzo, mnie to przecież nie przeszkadza. Ja tylko nie potrafię znaleźć dobrego powodu, dla którego miałabym chcieć mieć dziecko. Instynkt macierzyński to dla mnie zdecydowanie za słaby argument, bo trudno, żeby człowiek kierował się w życiu wyłącznie instynktami.
Dlaczego kobieta chce być matką? To dla większości społeczeństwa oczywiste, powodów jest mnóstwo. Ale dla BzW satysfakcjonująca, mądra i sensowna odpowiedź nie istnieje. Im łatwiej jest znaleźć mnóstwo odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie chcą zdecydować się na potomstwo. I tak samo, jak bezdzietni z wyboru nie potrafią zrozumieć niektórych motywów zwolenników posiadania potomstwa, tak ci drudzy nie zawsze umieją pogodzić się z faktem, że można nie chcieć mieć dzieci.
Ewa Tokarczyk
Może zainteresuje cię też: Żałuję, że zostałam matką