Małgorzata Szumowska: Poprawność polityczna zamiast empatii
Reżyserka zdradziła szczegóły pracy na planie filmu Infinite Storm
Nie można aktorki wrzucić na głęboką wodę i kazać jej grać bez charakteryzacji i z niezrobionymi włosami. Trzeba mieć świadomość, że potrzeby jest okres wzajemnego poznawania się i oswajania. Chodzi o to, żeby aktorka poczuła się komfortowo, żeby zrozumiała, że nie chcemy jej zrobić krzywdy.
Może też cię zainteresować:
Cancel culture. Kultura anulowania – lek na całe zło czy współczesny ostracyzm i cenzura?
Ewa Szponar: Odkąd obejrzałam Infinite Storm, opartą na faktach opowieść o ratowniczce górskiej Pam Bales, nie mogę uwolnić się od myśli o ciele. Nie o zmaganiach człowieka z przyrodą, przeżywaniu traum, ale o ciele właśnie. Przede wszystkim jako doskonałym narzędziu.
Małgorzata Szumowska: Infinite Storm jest bardzo zdeterminowany fizycznością. Powiedziałabym nawet, że to mój najbardziej fizyczny film. Chociaż już w Body/ciało zaczęliśmy z Michałem [Englertem, operatorem filmu – przyp. ESz] poruszać kwestie cielesności i od tamtej pory regularnie wracamy do tematu relacji ciała i umysłu, ciała i duszy. Tu jest trochę inaczej, bo opowiadamy o ciele jako narzędziu, które nie może cię zawieść, musi cię unieść i gdzieś donieść, żeby uratować życie, nie tylko twoje, ale i innego człowieka. Musi funkcjonować jak dobrze naoliwiona maszyna, żeby podołać temu zadaniu. Do tego jeszcze będąc w, jak to się mówi, pewnym wieku, ponieważ zarówno Pam Bales, jaki i grająca ją Naomi Watts są kobietami raczej starszymi niż młodszymi.
Z jednej strony dużo rozmawialiśmy o ciele przy okazji Infinite Storm, z drugiej – to był bardzo wymagający projekt, także cieleśnie. Trzeba było być w świetnej formie fizycznej, żeby w ogóle móc go zrealizować. I nie mówię tylko o Naomi Watts, ale całej ekipie, której przyszło pracować wysoko w górach.
Zaglądam czasem na pani konto na Instagramie i widzę, że kwestia formy, dbania o ciało jest ważną częścią pani życia.
Ja po prostu lubię sport. Jestem sportowcem-amatorem i z wiekiem mi się to pogłębia. Długo nie wiedziałam, skąd wzięła się ta pasja. Ostatnio byłam na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, gdzie są pochowani mój tata i dziadek i nagle sobie wszystko uświadomiłam. Na grobie mojego dziadka, Zygmunta Szumowskiego, jest napisane, że był nauczycielem wuefu wielu pokoleń żołnierzy w szkole oficerskiej pod Warszawą. Dopiero wtedy sobie przypomniałam, jakim był zapalonym sportowcem. Mój tata też amatorsko uprawiał sport przez całe życie, póki mu zdrowie służyło. Był palaczem i w pewnym momencie nie mógł już pozwolić sobie na taki wysiłek. A wcześniej grał w piłkę, tenisa, pływał, nurkował…
Wyświetl ten post na Instagramie
Ma pani zatem miłość do sportu zapisaną w genach.
Tak, od strony Szumowskich, ale późno to odkryłam. Głównie ze względu na moje kłopoty z kolanami, co uniemożliwiło mi jako młodej osobie realizację różnych karier sportowych, które chciałam wtedy rozwijać. Od razu mnie dyskwalifikowano. Ale te problematyczne kolana po latach zadziałały na moją korzyść. Jakiś czas temu, będąc na wizycie u pewnego wybitnego ortopedy, usłyszałam ultimatum: albo operacja, albo muszę zacząć intensywnie ćwiczyć. To mnie bardzo zmotywowało. Wiedziałam, że nie mam wyjścia i coraz bardziej się angażowałam. W pływanie, siłownię.
Pani osiągnęła na planie Infinite Storm życiową formę, a jak radziła sobie Naomi Watts?
Ona też jest bardzo wysportowana. Bardzo dużo czasu poświęca na dbałość o formę.
To pewnie konieczność w jej zawodzie. Musi być przecież gotowa do udziału w różnych projektach.
Myślę, że to przede wszystkim konieczność dla kobiet, które przeszły menopauzę. Gdy osiągasz ten wiek, w ciągu trzech lat o 30 procent zmniejsza się twoja tkanka mięśniowa, stawy stają się znacznie mniej giętkie, a kości dotyka osteoporoza. Przeczytałam niedawno w New York Timesie, że jeśli nie ćwiczysz, i to siłowo, parę godzin w tygodniu, to na zawsze tracisz formę sprzed menopauzy. Kobiety w okresie przekwitania bardzo często nie zdają sobie z tego sprawy albo to ignorują i tracą sprawność. Łatwo dochodzi u nich do wypadków, złamań itp.
Naomi Watts jest tego bardzo świadoma – nie tylko ze względu na siebie. Można nazwać ją wręcz menopauzalną aktywistką, tak bardzo interesują ją kobiety po 50-tce. Myśli o tym, żeby stworzyć organizację, która będzie uświadamiała kobiety na temat menopauzy i jej następstw. Uczyła, jak przygotować się na nią i jak ją przechodzić, żeby jakość życia drastycznie nie spadła. Co ciekawe, w Polsce to nadal temat tabu.
Tu przekaz zdaje się być ograniczony do reklam tabletek „na uderzenia gorąca”.
Tabletek, które i tak są roślinne, więc nie bardzo pomagają. Menopauza to temat, który i mnie bardzo fascynuje. Mam nawet pomysł na film dokumentalny wokół niego. Na razie nie chcę jednak zdradzać szczegółów.
Z tego, co wiem, tylko siedem procent kobiet w Polsce poddaje się hormonalnej terapii zastępczej. To wszystko z powodu przekonania, że zażywanie leków zwiększa ryzyko nowotworów. Obalono już ten pogląd, a w każdym razie nie znalazł on jednoznacznego potwierdzenia. Okazało się, że badania, które to sugerowały były niepoprawnie poprowadzone. A hormony naprawdę bardzo ułatwiają życie.
Innym tabu, którego pani film dotyka, jest społeczna recepcja ciał kobiet dojrzałych. Ciał, którym odmawia się atrakcyjności. A przecież Naomi, choć przekroczyła 50-tkę, nadal jest piękna!
Naomi Watts wygląda na swój wiek i starzeje się z taką fajną godnością. Jej twarz jest naturalna – ma zmarszczki, niedoskonałości. Bardzo to szanuję, w przeciwieństwie do trendu utrzymywania twarzy w stanie sztucznej młodości za pomocą szeregu zabiegów medycyny estetycznej, które i tak najczęściej przynoszą odwrotne efekty. Bo czasu nie da się oszukać, to niemożliwe.
Kamera w Infinite Storm podchodzi bardzo blisko bohaterki. Godność starzenia się to jedno, ale odwaga, by się pokazać saute, drugie. Czy Naomi czuła się z tym komfortowo?
Nie od początku. Przez pierwsze trzy dni była trochę spanikowana. Proszę pamiętać, że osoby takie jak ona nie pracują same, najczęściej otacza je tłum ludzi: agenci, asystenci, menadżerowie. Na szczęście w Słowenii, gdzie kręciliśmy film, Naomi towarzyszył jedynie asystent, zresztą bardzo inteligentny. Taki system panuje w Ameryce i nie dotyczy tylko aktorów. Ci doradcy są więc liczni i wysyłają gwieździe sprzeczne sygnały.
Dotyczące tego, jak się prezentuje?
Asystent Naomi kręcił telefonem każde ujęcie z monitora i biegł jej pokazywać. Ona była oczywiście przerażona tym, jak wygląda: że tu coś jej się zwija, a tam marszczy. Próbował nawet interweniować u Michała: „Czy nie dałoby się wykorzystać jakiegoś lepszego światła albo zrobić innego ujęcia?”. „No nie, nie dałoby się” – odpowiadał Michał cierpliwie. „Taki styl sobie założyliśmy i nie ma odwrotu” – tłumaczył.
Naomi chciała ściągać z Londynu specjalistów od makijażu i fryzur. To oczywiście przekraczało nasze możliwości, więc musieliśmy kombinować. Martwiły ją zwłaszcza włosy – chciała je zagęszczać, robić różne cuda. Naszym zdaniem to był absurd, przecież nasza bohaterka nie miała w górach fryzjera…
Jak udało się ją przekonać?
To zawsze jest proces. Nie można aktorki wrzucić na głęboką wodę i kazać jej grać bez charakteryzacji i z niezrobionymi włosami. Trzeba mieć świadomość, że potrzeby jest okres wzajemnego poznawania się i oswajania. Chodzi o to, żeby aktorka poczuła się komfortowo, żeby zrozumiała, że nie chcemy jej zrobić krzywdy.
Kiedy powiedziałam Naomi: „Makeupisty nie ma i nie dojdzie, specjalisty od włosów też nie będzie, a co gorsza, peruki również gdzieś utknęły”, była zła, więc musiałam ją jakoś udobruchać. Zaproponowałam, żeby po prostu spięła włosy w kucyk. I to było to, to był ten look! Przejrzała się i przyznała mi rację.
Gdy minął ten wstępny, nerwowy etap, dużo rozmawiałyśmy o kobiecości po 50-tce, o starzeniu się. Ona wreszcie zrozumiała, o co nam chodziło i przyklasnęła temu. Naomi czuje się atrakcyjna, ale jest tylko człowiekiem, więc ma różne lęki związane z upływem czasu.
Co zrozumiałe, kultura skazuje dojrzałe kobiety na niewidzialność.
W naszej części świata. Na Zachodzie – ale też nie wszędzie – inaczej definiuje się atrakcyjność, docenia się urodę dojrzałych kobiet. To się fajnie zmienia także w Polsce, ale wolniej.
Branża medycyny estetycznej, która proponuje kobietom fałszywy mit wiecznej młodości, nadal dobrze się jednak trzyma.
Bo to jest takie szybkie, efekt pojawia się natychmiast. Nie trzeba na niego konsekwentnie pracować, inaczej niż w przypadku dobrej formy.
Gdybym powiedziała komuś, kto nie widział Infinite Storm, że to opowieść o kobiecej cielesności, na pewno odruchowo umieściłby go w seksualnym kontekście. A pani pokazuje ciało w innych aspektach, rezygnując z erotyki.
To prześmieszne, bo prawdziwa Pam Bales, którą poznaliśmy, ma 74 lata. Jej ciało totalnie działa jak maszyna. Aż wypytywałyśmy ją z Naomi o sekret tej formy. Ona twierdziła, że nic nie robi poza chodzeniem po górach. I to prawda, nie wydaje się, żeby specjalnie dbała o odżywianie. Widać, że jej kondycja wynika z ciągłego ruchu i kontaktu z naturą.
Wracając do tematu: jej doświadczenia z mężczyznami okazują się nie być najlepsze, więc bardzo nas prosiła, żebyśmy nie poruszali tego tematu w filmie. Nie chciała, żebyśmy drążyli kwestie związane z jej eksmężami, bała się, że wynikną z tego jakieś prawne problemy. A jednocześnie, przyznawała, śmiejąc się przy tym swoim niesamowicie niskim głosem, że chętnie poznałaby jakiegoś faceta. Jest otwarta na romans, związek, seksualność. A to jest naprawdę atrakcyjna babka! Tylko, że mężczyźni ponoć się jej boją i nie ma takiego, który by dotrzymał jej kroku.
Wyświetl ten post na Instagramie
Czego się boją? Tego, że za nią nie nadążą?
Boją się jej siły fizycznej, sprawności, bezkompromisowości. Zdecydowaliśmy, że postać filmowa będzie pozbawiona aspektu seksualnego, bo to w pewnym sensie odpowiada prawdzie. Chociaż Pam nie miałaby nic przeciwko, żeby zmienić ten stan rzeczy. To mi się zresztą bardzo podoba.
Gdyby chodziła i mówiła, że seks jej nie interesuje, że ma to już za sobą i teraz jest aseksualna, byłoby to kłamstwo i niepotrzebne umacnianie stereotypów na temat dojrzałych kobiet.
Czy pierwotnie w scenariuszu znalazły się jakieś elementy jej życia miłosnego?
Miłosnego nie, bo ta historia w ogóle nie jest o tym, ona się dzieje za szybko, żeby zmieścił się w niej jakiś romans. Ale w scenariuszu były pierwotnie odniesienia do jej eksmężów, które usunęliśmy na jej prośbę.
Zabawne w tym kontekście wydaje się to, że w USA Infinite Storm dostał kategorię wiekową „R”, ze względu na sceny nagości.
Amerykanie są bardzo pruderyjni i niestety dość zakłamani. To oczywiście generalizacja, ale oddaje panującego tam ducha. Z jednej strony lubię to społeczeństwo i myślę, że mogłabym mieszkać w USA, zwłaszcza w Nowym Jorku, a potem sobie uświadamiam, że jednak bym się tam nie odnalazła. Z powodu tej hipokryzji, tego zagmatwania obyczajowego. W moim filmie aktorka jest naga przez chwilę, a już nie można pokazać go dzieciom z obawy przed zgorszeniem.
Zamiast empatii mają polityczną poprawność.
Której zresztą nienawidzą, ponieważ jest im narzucana odgórnie. Naomi opowiadała mi, że życie gwiazdy w Stanach jest strasznie trudne, bo każdy może ją nagrać na planie telefonem, jak np. żartuje albo mówi coś powszechnie uznawanego za niepoprawne. I ludzie rzeczywiście to robią. Nagrywają się nieustannie. Tłumaczenie, że to był żart nic nie pomoże. Strach coś mówić, usta otworzyć. W ogóle strach tak żyć.
Udział w projekcie z mniej pruderyjnymi Polakami musiał być dla niej wyzwalający.
Nawet powiedziała nam na koniec, że chciałaby, żebyśmy raz do roku spotykali się w tym gronie: ja, Michał Englert, ona i jej asystent (który wywodzi się z RPA, więc ma zupełnie inny mental) w jakieś odległej części świata. Żebyśmy mogli siedzieć razem, pić wino i mówić wszystko, co chcemy.
Ewa Szponar
Może też cię zainteresuje:
Agnieszka Smoczyńska: Dziewczynki nie muszą być grzeczne
Infinite Storm – zwiastun
Infinite Storm, pierwszy amerykański film Małgorzaty Szumowskiej, to zapierająca dech w piersiach i mrożąca krew w żyłach wyprawa w jedno z najbardziej niebezpiecznych górskich pasm świata, gdzie porywy wiatru sięgają 300 km na godzinę, a pogoda zmienia się nieustannie. To również opowieść o innych żywiołach: stracie, ryzyku i odwadze, która pozwala wyjść cało z najgorszej życiowej nawałnicy. Główną rolę w inspirowanym prawdziwą historią thrillerze zagrała hollywoodzka gwiazda Naomi Watts (Niemożliwe, Birdman, Mulholland Drive), w idealnych proporcjach łącząc kruchość z niezłomnością.
Jej bohaterka, Pam Bales, wyrusza na samotną wędrówkę na Górę Waszyngtona, najwyższe wzniesienie nieprzewidywalnych, targanych lodowatymi wichurami Gór Białych w amerykańskim stanie New Hampshire. Ta wyprawa to jej rytuał i sposób na poradzenie sobie z dramatycznymi wspomnieniami. I właśnie w dniu, w którym czuje się najsłabsza, będzie musiała wykazać się największą siłą: ktoś umrze, jeśli nie udzieli mu pomocy. Ale jeśli zdecyduje się pomóc, sama też może zginąć. Infinite Storm wciąga nas w sam środek monumentalnego pejzażu, szalejących żywiołów i ekstremalnych emocji. Przypomina, że piękno i groza bywają nierozłączne, a życiowe kryzysy są nieuniknione, tak jak gwałtowne załamania pogody. Poruszająca historia Pam Bales uczy, że warto stawiać im czoła i nigdy się nie poddawać.
Infinite Storm z fantastycznymi zdjęciami Michała Englerta, to kolejny wspólny projekt tego reżysersko-operatorskiego duetu, mającego na koncie m.in. Śniegu już nigdy nie będzie i Ciało. Ich najnowszy film, eksplorujący sytuację kryzysu, ale i relacje człowieka z naturą, porównywany bywa do takich opowieści o odwadze i nadziei, jak Zjawa czy Grawitacja.