Saturday, October 12, 2024
Home / Felietony  / Małgorzata Majewska  / Małgorzata Majewska: Patataj, patataj, czyli o eksplozji strachu

Małgorzata Majewska: Patataj, patataj, czyli o eksplozji strachu

A z czym ty się dzisiaj zmierzysz?

rys. Maciej Dziadyk

O opiekowaniu się sobą, wewnętrznym hamulcowym i ujeżdżaniu strachu A Ty? Czego się boisz?

rys. Maciej Dziadyk

rys. Maciej Dziadyk

Czternaście lat temu świat stanął przede mną otworem. Byłam kilka tygodni po ślubie i właśnie pakowałam torby na podróż poślubną. W listopadowy poranek pojechałam jeździć konno. Uczono mnie, że koń czuje moje emocje i jak wyczuje strach, to będzie mi chciał pokazać, kto tu rządzi. Uczono mnie, że mam go za mordę trzymać. Uczono mnie, że albo on mnie, albo ja jego. Nauka nie trwała długo. Zrzucił mnie przy drugim okrążeniu. Nakrzyczano wtedy na mnie, żebym nie histeryzowała i natychmiast wsiadła z powrotem. A w domu posiedziała w ciepłej kąpieli. Pewnie bym tak zrobiła, gdyby nie to, że znajomy chirurg miał akurat dyżur w szpitalu i rzucił zdanie, które uporządkowało mój świat na kilka miesięcy. Powiedział: „Słuchaj, wpadnij na wszelki wypadek, zrobię ci prześwietlenie”. Z prześwietlenia, już leżąc płasko, wyjechałam prosto na oddział, gdzie pozwolono mi ruszać wyłącznie głową w prawo i w lewo. Złamanie kompresyjne kręgosłupa. Trzy miesiące gorsetu ortopedycznego.
Czternaście lat później moja jedenastoletnia córka, jak większość dziewczynek w jej wieku, ma jedno marzenie: konie. Robię to dla niej. Wsiadam. Płaczę dzień przed, ranek przed i w trakcie samej jazdy. Czuję się jak kompletna idiotka, gdy błagam instruktorkę, by trzymała konia, i właściwie to ona oprowadza mnie do ujeżdżalni, podczas gdy moja córka z właściwym sobie luzem mija mnie to z prawej, to z lewej kłusem. Te same konie. To samo zagrożenie. Dlaczego nie odczuwam strachu, gdy ona jeździ? Dlaczego jestem przerażona, gdy sama siedzę w siodle?
Boję się w siodle wyłącznie jednego: że koń wyczuje moją panikę i sam spanikuje. Obawiam się jedynie tych emocji, które sama wobec niego czuję. Widzę w innych motywacje, które sama mam. Drażnią mnie w innych te cechy, których w sobie nie akceptuję. Boję się wyłącznie tego, że ktoś mógłby zrobić mi coś, co ja w myślach bądź w życiu, mogłabym zrobić jemu.

rys. Maciej Dziadyk

rys. Maciej Dziadyk

Moja znajoma właśnie kupiła psa. Uczy go, oswaja. Opowiada o nim. Mówię: „Wiesz, ten pies będzie identyczny jak ty”. „Ej, weź, nawet nie żartuj!!!” – odpowiada.
Siedzę w siodle. Ciało ma twardość zastygniętego cementu. Jest zamrożone. Ja jestem zamrożona strachem. I w pewnym momencie wchodzę w rytm klaczy, na której siedzę. Puszczam spięcie i idę zgodnie z ruchem potężnego ciała zwierzęcia. Nie trzeba mi mówić. Automatycznie prostuję się, przywieram nogami i daję pięty w dół. Ciało pamięta. Strach mija nie dlatego, że koń się zmienił. Strach puszcza, bo ja zaczynam tworzyć relację. Współpracować. Otwierać się na jego ruchy, ale równocześnie dbać o swój komfort. Na drugiej jeździe staję się uważna na końskie muchy, które siadają na zwierzęciu. Zabijam je bezlitośnie, pochylając ciało tak głęboko, że dotykam jego uszu. A za następnym staję się opiekuńczym przewodnikiem, który tłumaczy koniowi świat: „Co się boisz, maleńka, to tylko odgłos motoru. Zobacz”. Przystaję, by klacz dostała dostęp do nowego dźwięku, obrazu, ruchu i przestała się go bać. „Nie panikuj, to wiatr” – mówię, ale mogę tak mówić wyłącznie dlatego, że nauczyłam się opiekować samą sobą w panice. Inaczej bym na konia nie wsiadła.
„Nauczyłam się opiekować sobą”. Frazes? A może konkretne narzędzie? Przecież ciągle nas wychowywano, że nie wolno nam być egoistami. Że bliźni jest ważniejszy. Jak nam było smutno, to nam tego zakazywano: „nie mazgaj się”, „nie rób z igły widły”, „lepiej się weź za coś pożytecznego”. Emocje niekochane: smutek, złość, zazdrość, zawiść, były zakazane, bo zagrażały. Bo nie wiadomo było, co z nimi zrobić. Tymczasem to one są klamką do drzwi do własnej intuicji i własnych odczuć. To one nas ostrzegają, informują o tym, jak coś przeżywamy, próbują ochronić przed zranieniem. To zazdrość informuje mnie, że ktoś lub coś jest dla mnie ważne. To złość pokazuje, że ktoś lub coś przekracza moje granice. To smutek pozwala dać zobaczyć, że coś było dla mnie trudne. Opiekować się sobą oznacza dać sobie prawo do tego, by nadać ważność wszystkim emocjom, które się w nas pojawiają. Bo one dają dostęp do tego, jak odbieramy świat. Jak stanę się dla siebie ważna, to mój smutek czy złość mnie poinformują, że coś lub kogoś postrzegam np. jako zagrożenie. Opiekować się sobą to też ponegocjować z sobą, czy na pewno to, co jakaś część we mnie widzi jako zagrożenie, naprawdę mi zagraża, czy mi wmówiono, że mi zagraża. Albo sama sobie wmówiłam, że jest groźne.

rys. Maciej Dziadyk

rys. Maciej Dziadyk

„A jak wsiądziesz i znowu coś się stanie? Po co się narażać?” – mój wewnętrzny hamulcowy naparza, ile wlezie. Może coś się stać? Zawsze może. Zawsze może się zdarzyć, że otworzysz się przed drugim człowiekiem i ten ktoś cię zwyczajnie odrzuci. Może się zdarzyć, że kupisz sobie najdroższe buty do biegania i okażą się dla ciebie fatalne. Zawsze tak może być. Ale czy to nie jest adekwatna cena do lekcji, którą z tego dla siebie możemy wyciągnąć? Większość ludzi pojojczy, że wyrzucili pięć stówek na nowe adidasy boosty, a trzeba było wiernie zostać przy nimbusach asicsach, w których biegali ostatnio. Większość ludzi przeklnie fatalną jakość kawy z automatu, ale następnego dnia kupi kolejną. Hamulcowy jest po to, by pilnować starych schematów. Bo są one znane i przewidywalne. Tylko że działanie w starym schemacie przyniesie znany nam efekt. Wsiąść na konia po tylu latach oznacza zrobić coś, czego się nie robiło, czego się bało i co nas przerażało. I tylko tak możemy zmieniać coś w naszym życiu: robiąc rzeczy, których nie znamy, których się obawiamy i które wydają się zagrażające. To posuwa nas do przodu. Posuwa, pod warunkiem że robimy to w zgodzie ze sobą.
Nie wiem, jak zachowa się koń w terenie czy drugi człowiek w życiu, ale gdy pozwolę sobie na opiekowanie się sobą w każdej sytuacji, to w pewnym momencie przestaną one mieć aż takie znaczenie. Ważne, że dam sobie prawo do tego, by czuć to, co autentycznie czuję, i nauczę się tym uczuciem opiekować. Wtedy galopy nawet na dzikich mustangach będą w zasięgu. Bo będę sobie ufać, że gdy jakaś rzecz lub osoba będzie dla mnie zła, to zsiądę z tego konia.

ZADANIE DLA CIEBIE
Znajdź trzy rzeczy, które boisz się zrobić i zastanów się, czy z którąś z nich jesteś gotowa się zmierzyć

Małgorzata Majewska

Językoznawczyni z psychologicznym skrzywieniem. Postrzega język jako przejaw naszej percepcji. Twierdzi, że rozumienie mechanizmów językowych pozwala znaleźć drogę do siebie samego, a dzięki temu do drugiego człowieka. Fascynuję ją wszystko to, co związane z poczuciem sprawczości, zewnątrzsterowności i odpowiedzialności.

Oceń artykuł
1KOMENTARZ
  • sahabat qq 5 stycznia, 2020

    … [Trackback]

    […] Find More to that Topic: miastokobiet.pl/malgorzata-majewska-patataj-patataj-czyli-o-eksplozji-strachu/ […]

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ