Saturday, January 18, 2025
Home / Ludzie  / Kre-aktywne  / Maja Kubacka: Aktorka naiwna i Herodek

Maja Kubacka: Aktorka naiwna i Herodek

Piękne mity zasługują na to, by je opowiadać na nowo

maja kubacka herodek

Maja Kubacka / fot. Klaudyna Schubert

Piękne mity zasługują na to, by je opowiadać na nowo – mówi Maja Kubacka, aktorka, pomysłodawczyni i koordynatorka działań i projektów wokół Karola Wójciaka Herodka*. 50. rocznica śmierci artysty jest okazją do jego przypominania lub odkrywania. Maja – mająca na swoim koncie m.in. napisanie dwóch dramatów opartych o życie i twórczość Herodka oraz reżyserię przedstawień na ich podstawie – postanowiła uhonorować go w wyjątkowy sposób, redagując monografię poświęconą temu niezwykłemu rzeźbiarzowi. Mija już siedem lat, odkąd „porwał ją duch Herodka”. Czy to także mit, który zasługuje na opowieść?

 

„Heródek – Novy mit”, bo taki będzie tytuł monografii redagowanej przez Maję Kubacką, ma odkryć nowe oblicze „orawskiego Nikifora”, pokazać jego życie i twórczość w innym świetle: jako współczesnego społecznika, artystę totalnego, który w pełni związał swoje życie ze sztuką, ale także człowieka, który inspirował innych i którego dziedzictwo wciąż nierozerwalne jest z regionem Orawy.
– Wielu wielbicieli sztuki ludowej, naiwnej i outsider art zdziwi fakt, że twórca takiego kalibru jak Karol Wójciak Herodek nie doczekał dotychczas żadnego monograficznego opracowania na swój temat. Dzięki dofinansowaniu z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pojawia się w końcu szansa na etnograficzny i kulturowy must have – zapowiada dzieło redaktorka. Za każdym razem, gdy Maja mówi o projekcie, chwilę się zamyśla, a potem długo opisuje, gestykuluje, zatapia się w opowieści. Coraz tylko trudniej ukryć zmęczenie, coraz częściej zdarza się jej być nie na czas, który drastycznie kurczy się pomiędzy zobowiązaniami zawodowymi, pracą nad monografią i ciągłymi wypadami na Orawę.

Droga – początek

Gdzie i kiedy się to jednak wszystko zaczęło? Pewnie w Krakowie, gdzie Maja pracuje na co dzień w teatrze i w którym został pokazany spektakl „Nieudany krewniak”. Przy okazji entuzjastycznego odbioru premiery, a raczej jeszcze wcześniej, gdy pasją i miłością do Herodka zaraziła aktorów-amatorów, grających… rzeźby artysty. Dla niej samej jego twórczość była – jak mówi – miłością od drugiego wejrzenia. Drugiego, bo dopiero zobaczenie rzeźb na żywo sprawiło, że coś w niej „tąpnęło”. Nie wiedziała jeszcze wtedy, że Herodek był samotnikiem, który mieszkał w stajni, służącej jednocześnie za pracownię rzeźbiarską. Że był traktowany jak dziwak, wiejski „głuptok”, którego rzeźbami – a obdarowywał hojnie nimi mieszkańców „na pocieszenie” – palono w piecach. Tę jego naturę – nieprzeniknioną i osobliwą – pokazała w spektaklu. Do tej pory Herodek był znany tylko wąskiemu gronu fascynatów sztuki naiwnej.

Maja Kubacka: To było dla mnie najważniejsze dotąd działanie, kompletnie nie spodziewałam się takiego efektu: spektakl pobudził ludzi, kolejne inicjatywy, a te doprowadziły nas do tej chwili: powstaje monografia artysty, dziwnym trafem przeoczona przez minione 50 lat.

– opowiada Maja. Do tej książki przez ostatnie lata zbierała materiały: angażowała muzealników i kolekcjonerów, spisywała wywiady z ludźmi, którzy znali Herodka, jeździła na Orawę, chodziła jego śladami, rozmawiała, szukała, inspirowała.

Mit miasta

Może więc ta historia zaczęła się jeszcze wcześniej? Urodziła się w Kielcach, od 20 lat mieszka w Krakowie i kocha miasto. Najbardziej różnorodność ludzi i ułatwienia, które ma do zaoferowania, bo jak twierdzi – miasto tylko czeka, by wykorzystać jego potencjał. – Moi pradziadkowie i dziadkowie byli jednak wiejscy! – opowiada Maja – Było u nich pole, stodoła, stajnia i chlew, ale i pierwsze we wsi radio, pianino, skrzypce. Mimo więc, że jestem „miejska”, to sporo bywałam na wsi. Wiem, jak to jest, kiedy wyroją się pszczoły i wplączą we włosy. A w uszach do dzisiaj mam „Graj kapelo, goście proszą” z radia tranzystorowego. Gdy postanowiła pojechać szukać śladów Herodka w jego rodzinnej wsi, Lipnicy Wielkiej, była więc osłuchana w gwarze. Tutaj jednak odkryła ją na nowo, zachwycona wyłapywaniem podobieństw miedzy dialektem kieleckim i orawskim, możliwością czytania z ciała i kontekstów. – Gwara była we mnie jak latami przechowywany, nieotwierany list. Z wyjazdów do Lipnicy było więc coś z wypraw po duszę – mówi Maja.

Tych wypraw było sporo, sama nie wie, ile dokładnie. Może kilkadziesiąt? Chodzi od domu do domu, długie kilometry, zazwyczaj wzdłuż drogi. Zimą na otwartej przestrzeni wiatr niemal kładzie ją na ziemię. Nie zawsze jest łatwo, nadal jest nie „tustela”, obca. Wiadomo – kobieta i to z miasta. – Pierwszy wyjazd do Lipnicy to było twarde lądowanie. Młody miejscowy, który mi wtedy pomagał, na wstępie ustalił zasady: jak mam wymawiać przydomek artysty i że „tu nie lubi się takich, co chodzą w ciemnych okularach.” – opowiada Maja.

Maja Kubacka: Zrobił to w dobrej wierze, ale kto wie, czy by się odważył, gdybym była mężczyzną. Jako facet byłabym też silniejsza fizycznie i na pewno więcej bym mogła chodzić czy nosić, bez problemu zapadałabym w sen w obcych miejscach. Z drugiej strony, wówczas jako szwendacz pewnie już dawno dostałabym w „kufę”

– śmieje się. Nigdy jednak nie przejmowała się trudnościami – składa mit Herodka z opowieści jego swojaków, chodzi jego śladami, szuka tych, którzy go pamiętają i chcą rozmawiać. Ale przede wszystkim – chce inspirować Herodkiem, sprawić, by jego dziedzictwo było nadal żywe w tym regionie. – Najpiękniejsze jest, gdy Herodek w kimś się żywo, autentycznie poruszy. To widać w uśmiechu, w oczach, intonacji głosu – mówi.

maja kubacka i herodek

Maja Kubacka / fot. Klaudyna Schubert

Galaktyczne obowiązki

Jeśli spektakl jest początkiem drogi Mai z Herodkiem, a monografia końcem, to droga pomiędzy pełna jest wymagających, lecz satysfakcjonujących przystanków. Dzięki wysiłkom Mai, we współpracy z Muzeum Tatrzańskim, na nagrobek powraca fotografia artysty. Rok później – w 45. rocznicę śmierci – spełnia jego największe życzenie: przy wsparciu lokalnych instytucji Maja pożycza rzeźby z muzeum i od prywatnych kolekcjonerów i rzeźby orawskiego Nikifora pierwszy raz, symbolicznie, pojawiają się w lipnickim kościele. Z mieszkańcami Orawy realizuje spektakl „Nasz Heródek lipnicki”, prowadzi warsztaty edukacyjne dla dzieci, internetowy spis rzeźb … Nie czuje się jednak „panią od Heródka”. – Nie mam na niego monopolu. Nie mam do niego żadnych zastrzeżonych praw i nie czuję wyłączności. Moje miejsce jest za nim albo przy nim. Skąd zatem tak duże zaangażowanie i poczucie zobowiązania? – Po prostu padło na mnie. Wszyscy mamy swoje galaktyczne obowiązki – śmieje się.

Choć zarzeka się, że nigdy nie bywa zmęczona samym Herodkiem, nie ukrywa, że to powolny finisz tej drogi. – W paroletniej perspektywie, to czego dla niego chciałam – staje się. Artysta wreszcie doczeka się opracowania, w Lipnicy zostanie postawiona tablica pamiątkowa, a – niezależnie od moich działań – w listopadzie w Muzeum Etnograficznym w Krakowie odbędzie się wystawa, na której zostanie pokazanych ponad 100 rzeźb! Sam Herodek będzie już żyć swoim wewnętrznym życiem. Da sobie radę. Mogę iść dalej. – mówi.

Artyści naiwni

Herodek był ludowym artystą naiwnym, który swoje postaci świętych, Matki Boskiej, Jezusa i Boga Ojca, tworzył ze znalezionych „gnotków”. Stawiał je w trawie, mówił do nich, dawał ludziom, gdy potrzebowali wsparcia i pocieszenia. Dla artystów naiwnych nie bowiem forma jest ważna, ale silna potrzeba kreacji własnego, skrajnie zindywidualizowanego świata. Nie mają artystycznej samoświadomości – najpierw występuje u nich impuls i powołanie, dopiero potem zderzają się z warsztatem. Maja z wykształcenia jest aktorką. Nigdy wcześniej nie studiowała reżyserii, nie zajmowała się badaniami etnograficznymi czy tym bardziej redakcją.

Zbierając materiały do spektaklu, robiła – choć nawet o tym nie wiedziała – badania terenowe, rozmawiała z ludźmi, zbierała wskazówki, intuicyjnie szukała sposobów, by oddać zachowanie Herodka. Szukała postaci – jak aktorka. Szła za impulsem, jak sama mówi – emocjonalnym ciosem płynącym z obcowania z rzeźbami. Czy zatem samą Maję można wpisać w mit artysty naiwnego? – W sensie przeprowadzenia tej idei: od spektaklu do monografii byłam „artystką naiwną” w dosłownym tego słowa znaczeniu – śmieje się. – Robiłam, jak umiałam. W obszarze teatru poruszałam się śmielej, ale w innych sferach brakowało mi pewnie czasem dyplomacji, czasem kontaktów, a czasem po prostu pieniędzy. Niszowość tematu i brak rozpoznawalnej twarzy nie ułatwia znalezienia sponsorów. Ale poszło po bandzie – jak w twórczości artystów naiwnych!

maja kubacka herodek

Maja Kubacka / fot. Klaudyna Schubert

Choć Maja z dystansem traktuje przypięcie łatki artystki, intryguje jedno: czy sam artysta nie ma problemu, by dać się „przysłonić” innemu artyście? Wszak Herodek, genialny rzeźbiarz-prymitywista, miał zawsze tu pierwszeństwo, był na pierwszym planie. Nie ma go czasem dość? Nigdy – zarzeka się bez chwili wahania i z całą pewnością. Przyznaje jednak, że męczy ją zarządzanie: formalności związane z pozyskiwaniem dotacji, praca pod presją, szczegółowe pilnowanie harmonogramu prac. – Tu nie ma miejsca na twórcze odloty. Panuje takie przekonanie, że jak coś robisz z zamiłowania, to tak naprawdę wszystko dzieje się samo, a ty wyłącznie leżysz lub się bawisz. – mówi Maja. – Już od dłuższego czasu coś mnie woła, ale nie mam w naturze zostawiać niedokończonych spraw. Herodek nie jest moim jedynym pomysłem na życie. Trzeba umieć się rozstawać.

Magdalena Urbańska

* Karol Wójciak (1892-1969) zaliczany jest do grona najoryginalniejszych rzeźbiarzy. To rzeźby obok których nikt nie przechodzi obojętnie. Ich siła wyrazu, która odpycha albo nakazuje by przyjrzeć się im dokładnie, bierze się z niezwykle surowej i doskonale pierwotnej formy. Odczytanie figur staje się pełniejsze, gdy poznajemy kontekst, z którego pochodzą: od innego, „osobnego” mieszkańca jednej z orawskich wsi, który na przekór wszelkim ograniczeniom wytrwał w byciu artystą. – Muzeum Etnograficzne w Krakowie

Oceń artykuł
1KOMENTARZ
  • Grzegorz 24 lipca, 2019

    Dla jednych Herodek dla drugich Heródek. Po latach nie wiemy, jak było dawniej.

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ