Macierzyństwo bez lukru i Photoshopa
Piękny wygląd nie jest jedynym zadaniem kobiety. Macierzyństwo także nie. To, co jest ważne dla ciebie, zależy tylko od ciebie!
Zwiotczała skóra, obwisłe piersi. Rozstępy, blizny, cellulit. Nadprogramowe kilogramy. Tego nie ma w mediach ani na zdjęciach celebrytów – mówią matki. I w ramach charytatywnego projektu „Macierzyństwo bez lukru” postanawiają pokazać prawdę. To 20 różnych opowieści, opatrzonych fotografiami, z których płynie przesłanie: Matko, twoje nieidealne ciało jest piękne, bo dało życie!
„Miałam 1 piękny brzuch. Mam 3 pięknych dzieci. Czysty zysk :)” – głosi trzymana w rękach tabliczka. Powyżej napisu można zobaczyć odsłonięty brzuch. Widać na nim ślady trzech cesarskich cięć i operacji przepukliny. To brzuch Doroty Smoleń, inicjatorki projektu. Razem z innymi blogującymi mamami wzięła udział w częściowo rozbieranej sesji zdjęciowej. Fotografie dopełniły teksty na temat tego, jak kobiety czują się w swoim nowym ciele – w ciąży i po porodzie. Tak powstała książka Macierzyństwo bez Photoshopa. Głos zabrali w niej także mężowie i ojcowie.
Urodziłam, karmiłam. Mam moc!
„Od dziecka byłam kreatywna i puszysta” – stwierdza w pierwszym zdaniu swej opowieści Kasia Ogórek, autorka bloga twojediy.pl. W rękach trzyma tabliczkę: „Tyle talentów nie zmieściło się w XS!”. Kasia mówi wprost, że ma pewność siebie, a jej wygląd nigdy w niczym jej nie ograniczał. Uśmiecha się do siebie, gdy spogląda w lustro.
Swój wygląd akceptuje też Malwina Ferenz, autorka bloga dzieciowo.pl. Wie, że czasu nie może cofnąć i jej brzuch nie będzie już wyglądał jak przed ciążą. Uważa jednak, że warto pogodzić się ze zmianami. „Otwórz się, wrzuć na luz i kochaj” – radzi innym kobietom.
Podobny punkt widzenia przedstawia Izabela Lasowy-Cibor, mama dwóch córek, zawodowo związana z branżą filmową. Nie zawsze tak jednak było. Jako dziecko i nastolatka nie lubiła swojego ciała. Wstydziła się. Doceniła je dopiero dzięki ciążom. Odkryła, jak wielka drzemie w nim moc.
Proszę kupić dobry stanik
Małgorzata Dawid-Mróz, autorka bloga manufaktura-radosci.pl, doskonale pamięta, jak o jej wagę, rozstępy i jędrność piersi martwiło się wiele osób. Wciąż padały pytania w stylu: „Nosisz już ubrania sprzed?”, „Wróciłaś do swojej wagi?”. Na dalszym planie były samopoczucie, trud i wysiłek związany z opieką nad noworodkiem, rozterki dotyczące pracy zawodowej. Nawet lekarz dorzucił swoje trzy grosze, zalecając dobry stanik w pierwszej dobie po porodzie. „Moje ciało to moja sprawa” – mówi dobitnie Małgorzata. Przekonuje, że dba o nie, pielęgnuje, zdrowo odżywia. Bo chodzi przecież o to, aby ciało było sprawne, a kilogramy, centymetry i społeczne oceny nie są najważniejsze.
Muszę poprawić pupę i biust
Jak jednak odmienne mogą być kobiece postawy, dowodzi m.in. historia Małgorzaty Gilewskiej, która nie lubiła swojego ciała w ciąży. Były więc wyrzuty sumienia, poczucie winy, skrępowanie. Z czasem jednak zrozumiała, że jej przekonania nie są czymś niewłaściwym. „Miałam brzuch, którego nie lubiłam, i dziecko kochane ponad wszystko” – opowiada. To, że nie lubiła stanu ciąży, nie czyniło jej przecież złą matką. Od czytelników swojego bloga (www.gilewska.pl) otrzymywała wiele komentarzy na temat tego, jak wspaniale wychowuje swoje dzieci i jak świetnie odnajduje się w roli mamy.
O formę sprzed ciąży mocno walczyła Łucja Prizeman, instruktor w branży fitness. Zaczynała od typowych ćwiczeń poporodowych. Zapisała się na siłownię i na aerobik z wózkiem. Aktywność fizyczna była dla niej zawsze bardzo ważna. Teraz, gdy jej dzieci są starsze, ćwiczy jeszcze więcej. Chodzi m.in. na jogę i trenuje capoeirę. Przyznaje, że wymaga to bardzo dużych zdolności logistycznych. „Ale wszystko da się zrobić, jeśli się czegoś bardzo chce” – podkreśla na łamach Macierzyństwa bez Photoshopa.
Karolina tak rozpoczyna swoją opowieść: „Dawno, dawno temu miałam piękny, duży biust”. Później przyszły ciąże. Jedna, druga, trzecia. Wygląd piersi przestał zachwycać. Ba! Wywoływał w niej obrzydzenie. „Siadłam psychicznie, co było po mnie widać. Nie ukryły tego ładne fryzurki i sukieneczki” – przyznaje. Zdecydowała się na operację plastyczną. Nie żałuje swojej decyzji – mimo późniejszego gojenia ran i bólu, który sprawiał, że przez kilka dni miała problem z oddychaniem i samodzielnym wstawaniem. Twierdzi, że teraz jest dumna ze swoich piersi i wróciła jej pewność siebie.
Odkryj swoją historię, spójrz na siebie łaskawiej
Kompleksy i rozczarowania. Problemy z samoakceptacją i usilne starania o powrót do dawnego ciała. Dojrzewanie do przychylnego spojrzenia w lustro. Odkrycie swojego piękna i polubienie nieidealnego ciała. Uodparnianie się na komentarze i uwagi „życzliwych”. W 20 różnych opowieściach, w bardzo osobistych refleksjach i doświadczeniach każda matka może zobaczyć własne emocje, rozterki i lęki. Może też spojrzeć na własne ciało z innej perspektywy. Zobaczyć, jak wielką rewolucją jest dla organizmu ciąża i jak potrzebuje czasu na regenerację. We własnym, indywidualnym tempie. „Rozstępy nie dodają urody. Ale uśmiech – już tak. Duma z siebie – też. Poczucie własnej wartości – jeszcze bardziej” – pisze Sylwia Niemczyk-Opońska, redaktorka babyonline.pl, która również wzięła udział w projekcie.
Mamy blogerki przekonują, że kobiece ciała są piękne, bo dają życie, karmią, niosą ukojenie, ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Dlatego warto je kochać i szanować. Bez Photoshopa.
POD PRESJĄ
O presji wywieranej przez media i społeczeństwo na młode mamy rozmawiamy z Dorotą Smoleń, koordynatorką akcji „Macierzyństwo bez lukru”, dziennikarką i redaktorką, prowadzącą bloga od-rana-do-wieczora.pl
Młode matki faktycznie przejmują się medialnymi wizerunkami celebrytek po porodach?
Myślę, że newsy w stylu „miesiąc temu urodziła, a dziś wygląda świetnie i wróciła do pracy” nie robią dobrze przeciętnej Kowalskiej, która – jeśli ma szczęście i odpowiednie geny – w trzy miesiące po porodzie faktycznie dopnie na sobie dżinsy sprzed ciąży. Ale jeśli nie ma tyle szczęścia, to musi ostro pracować nad powrotem do stanu sprzed, a czasem nawet ostra praca nie pomaga. My, kobiety, nieustannie porównujemy się z innymi. Wiemy, że nie należy tego robić dzieciom, porównywać ich do innych, ale same sobie to robimy. Oglądamy piękne, uśmiechnięte aktorki w reklamach pieluszek i choć wiemy, że to tylko aktorki, czasem nas coś zakłuje: dlaczego ja tak nie wyglądam? Dlaczego mój dom tak nie wygląda? Co jest ze mną nie tak? Jesteśmy bombardowane komputerowo obrobionymi wizerunkami kobiet, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, ale… chciałybyśmy tak wyglądać. I błędne koło się zamyka.
Sądzi pani, że nasze mamy i babcie miały pod tym względem łatwiej?
Myślę, że miały ważniejsze problemy niż to, czy są grubsze od sąsiadki. Oczywiście, kobiety zawsze starały się wyglądać ładnie, ale nasza współczesna koncentracja na cielesności to w dużej mierze efekt tego, że za przemysłem kosmetycznym stoją ogromne pieniądze i z każdego zakątka słychać: kup, kup, kup, a będziesz piękniejsza, bardziej godna miłości. Kupujesz i… nic się nie zmienia, więc kupujesz coś innego i dalej nic. Dbałość o wygląd wkracza na pola, o których się naszym mamom i babciom nie śniło: coraz młodsze kobiety ostrzykują sobie usta, coraz częściej słychać o operacjach plastycznych waginy.
Przekaz reklamowy to jedno, ale czy to nie kobiety same sobie podnoszą poprzeczkę i nie potrafią odpuścić?
Na pewno jest tak, jak pani mówi. Reklamy, artykuły w kolorowej prasie, nawet blogi niektórych mamusiek windują poprzeczkę. Każda z nas musi sobie sama odpowiedzieć, czy chce brać udział w wyścigu o nieistniejący laur Matki Roku, czy jednak woli żyć po swojemu. W naszej książce pokazujemy historie różnych kobiet. Mówimy czytelniczkom: zastanów się, czego chcesz. Czego ty naprawdę chcesz, co jest ważne dla ciebie, a nie co uważasz, że powinnaś zrobić, żeby sprostać społecznym oczekiwaniom. Jeśli po schudnięciu będziesz się czuła lepiej – super, chudnij, ale jeśli chcesz to zrobić, bo uważasz, że chuda będziesz bardziej zasługiwać na miłość – to się zastanów. Nikt nie powinien ciebie oceniać przez pryzmat wyglądu, nikt nie ma prawa ci mówić, jak powinnaś wyglądać. Jedna z naszych autorek, Małgosia Dawid-Mróz, napisała w książce: „Ciało, moje ciało nie jest naczyniem na oczekiwania. Nie jest i nie będzie idealne (…). Szkoda mi życia, by zajmować się wyłącznie nim. Mam tyle innych rzeczy do zrobienia”.
Czy kobiety czują presję ze strony rodziny i znajomych, żeby jak najszybciej wrócić do formy sprzed ciąży?
Ta presja jest bardzo silna. Sama należę do tych szczęściar, które szybko wskakują w dżinsy sprzed ciąży, ale dobrze wiem, jakie są te uwagi. „Zapuściła się”, „roztyła”, „gruba baba”. Na warszawskiej premierze naszej książki była dziewczyna, która opowiadała, że w ciąży przytyła 30 kg, choć nigdy w życiu nie odżywiała się tak zdrowo. Ostatnie dwa miesiące miała wrażenie, że tyje od powietrza. Najbliżsi nie szczędzili jej kąśliwych uwag, co raz wbijali szpilę. Położna na każdej wizycie kontrolnej kręciła głową: „za dużo pani przytyła”. Po ciąży z trudem zrzuciła te kilogramy. Mówiła, jakie to było dla niej trudne i bolesne. Teraz obawia się, że przy drugim dziecku będzie tak samo. Te złośliwości są okropne! Przecież kobieta w ciąży i matka w połogu musi się zmierzyć z tyloma trudnościami, z lękiem o zdrowie dziecka, z burzą hormonalną, ze zmiennym samopoczuciem. Obowiązkiem ludzi dookoła jest otoczenie jej troską, a nie dokuczanie!
Jaki jest męski punkt widzenia? Czy kobiety mają w partnerach wsparcie?
Zapraszając do projektu Janka, autora bloga www.tramwajnr4.pl, Macieja Mazurka, prowadzącego bloga Zuchpisze.pl oraz Zdzisława Fenczoka, spodziewałyśmy się dobrych tekstów, a dostałyśmy wspaniałe. Myślę, że wielu mężczyzn myśli podobnie: że kochają nas takimi, jakie jesteśmy, a to my, kobiety, zapętlamy się w naszym samokrytycyzmie. O czym facet powinien wiedzieć? Myślę, że jego głównym zadaniem jest wspierać żonę i akceptować jej wybory. Jeśli np. ona zdecyduje się na regularne treningi, powinien jej to umożliwić, wrócić wcześniej z pracy, zająć się dzieckiem, by mogła zająć się sobą. Dojrzały mężczyzna zdaje sobie przecież sprawę, że nasze ciała zmieniają się z wiekiem – nie tylko kobiece, męskie też – i koncentrowanie się wyłącznie na wyglądzie matki swoich dzieci, zamiast na jej walorach duchowych, jest co najmniej niestosowne.
A jak w tym wszystkim wyglądają relacje kobieta – kobieta, matka – matka? Czy jest wzajemne wsparcie, czy może częściej bierze górę skłonność do krytykowania, zazdrość…?
Marzy mi się taka solidarność kobiet, kiedy będziemy się wspierać, a nie szczuć na siebie nawzajem. Nie ukrywajmy – najbardziej zażarte wojny matek toczą się zupełnie bez udziału mężczyzn. Panów nie interesuje to, jak wygląda ta czy tamta i czy „zapuściła się”, czy schudła. To my nakręcamy się w tym temacie, my odreagowujemy swoje kompleksy, frustracje, niezaspokojone potrzeby. A gdyby tak powiedzieć sobie: dość! To jest jej życie, jej ciało, jej wybór. Popatrz na siebie, zajmij się sobą, swoją rodziną, swoim hobby. Nie oceniaj pochopnie, nie znasz dokładnie życia tej drugiej osoby. Ktoś, kto wydaje ci się leniwym grubasem, może poświęcać aktywności fizycznej więcej godzin dziennie niż ty przez cały tydzień, a mimo to nie chudnąć.
Macierzyństwo bez Photoshopa to czwarta publikacja w ramach projektu „Macierzyństwo bez lukru” – charytatywnej akcji blogujących rodziców na rzecz Mikołajka Kamińskiego, podopiecznego Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”. Całość honorarium z każdego egzemplarza książki autorzy przekażą na konto chorego chłopca.
Katarzyna Klimek-Michno