Tuesday, June 6, 2023
Home / Felietony  / Łukasz Orbitowski  / Łukasz Orbitowski: Jesienna deprecha

Łukasz Orbitowski: Jesienna deprecha

Bo przecież tobie po prostu nie chce się wstać z łóżka. Jesteś leniem.

fot. canva.com

Opowiadanie Davida Fostera Wallace’a Osoba w depresji jest, moim zdaniem, najlepszym kawałkiem literatury poświęconym temu właśnie schorzeniu. Moje zdanie niewiele tutaj znaczy, gdyż do niedawna nie wierzyłem w istnienie depresji. Literatury poświęconej tej chorobie również nie czytałem zbyt wiele, istnieje więc możliwość, że przegapiłem gigantyczną liczbę jeszcze lepszych opowiadań. David Foster Wallace popełnił samobójstwo, będąc w sile wieku i u szczytu kariery. Przypuszczam więc, że wiedział, o czym pisze. Jego zbiór opowiadań Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi należą do tych książek, które po prostu trzeba przeczytać.

fot. canva.com

fot. canva.com

Nie wierzyłem w istnienie depresji, bo jej nie rozumiałem. Wydawało mi się, że to rodzaj choroby cywilizacyjnej na wzór wcześniejszej histerii (może to i prawda?), a także wymówka, aby zrezygnować z życia (nie ulega wątpliwości, że fałszywych depresantów mamy zatrzęsienie). Taki pogląd miał swoje źródło zarówno w moim otoczeniu, jak i w moim własnym charakterze. Nie wiem, co to odpoczynek, mój dzień jest podzielony na kwadranse, a każdy kwadrans napchany obowiązkami po kokardki. Życie nie zwykło mnie oszczędzać i miałem wiele momentów, kiedy, na zdrowy rozum, powinienem zalec w kącie z ramionami splecionymi na głowie. Nigdy tak nie zrobiłem.

Mój ojciec był tytanem pracy i też zawsze miał pod górkę, bardziej stromo niż ja. Przyjaciele również zapieprzali od rana do nocy, zachowując energię i dobry humor. Wyrosłem w towarzystwie przesyconym myśleniem zadaniowym. Jeśli coś musi być zrobione, w żadnym razie nie wolno odpuszczać. Nikt nigdy nie jęczał ani się nie załamywał. Chłopaki nie płaczą, wiadomo.

Raz w życiu poszedłem do psychiatry. Przegrałem bowiem zakład z koleżanką. Ta miła, troskliwa dziewczyna uważała, że mam ciężką depresję, tylko o niej nie wiem. Zapłaciłem dwie stówy, usiadłem naprzeciw strudzonej pani doktor, powiedziałem wszystko, co leżało mi na wątrobie, i udzieliłem szczerych odpowiedzi na wszystkie pytania. Pani psychiatra postawiła diagnozę. Jej zdaniem mam subdepresję. Kiedyś nazwaliby to melancholią. Szlag mnie trafił. Co z ciebie za człowiek, Orbisowski, pytałem siebie, skoro nawet normalnej depresji nie możesz mieć?

Wszystko się zmieniło, gdy poznałem pewnego człowieka. Nazwijmy ją, jego – za Wallace’em – Osobą w depresji. Osoba w depresji miała wielki apetyt na życie i nieustające problemy finansowe, które skutecznie podcinały jej skrzydła. Trudno cieszyć się dniem, gdy wyłączają prąd za niepłacenie rachunków. Popełniłem wówczas gigantyczny błąd, mianowicie postanowiłem pomóc Osobie w depresji. Dlaczego błąd? Od dawna wiem, że nie da się pomóc niemal nigdy i niemal nikomu. Ludzie albo sami wyciągają się za włosy z bagna, albo, najczęściej, w nim toną.

Ponieważ Osoba w depresji nie miała pracy, taką postanowiłem jej załatwić. Ponieważ jestem pisarzem, mam mnóstwo znajomości w barach i Osoba w depresji została zatrudniona w jednym z nich. Była to całkiem przyzwoita knajpa, gdzie nikt się nie przemęczał, a klienci zostawiali sute napiwki. Osoba w depresji była bardzo szczęśliwa i podekscytowana tą szansą zmiany swojego życia na lepsze i rzeczywiście, przez pierwszy tydzień zapieprzała jak sejm podczas ofensywy ustawodawczej. Potem coś zaczęło się psuć. Osoba w depresji zaczęła się spóźniać do pracy. Myliła zamówienia. Kufle leciały jej z rąk, aż pewnego dnia nie zjawiła się wcale.

Wówczas wściekłem się na Osobę w depresji. Przecież za nią poręczyłem. Osoba w depresji powiedziała, że po prostu nie mogła wstać z łóżka i nawet nie wie, kiedy przepadł jej dzień. Nie potrafiłem tego zrozumieć. Przecież każdy człowiek co rano zrywa się z łóżka i pędzi do swoich zadań! Gdy złość minęła, załatwiłem Osobie w depresji kolejną pracę w nieco gorszej knajpie. Osoba w depresji nie zdołała jej utrzymać. W akcie desperacji pomyślałem o zaprzyjaźnionej księgarni, tłumacząc sobie, że książki nie można stłuc. Osoba w depresji zawsze lubiła czytać i cieszyła się perspektywą spędzania dni pomiędzy Stephenem Kingiem i Prachettem. Tych dni zdarzyło się zaledwie sześć. Osoba w depresji została zwolniona.

Ta sytuacja zrodziła konflikt, który doprowadził do zakończenia znajomości między nami. Uważałem (nie bez racji), że Osoba w depresji marnuje kolejne szanse, skazując siebie na życie w nędzy, przypuszczalnie bez prądu. Na domiar złego, musiałem świecić za nią oczami u właścicieli dwóch knajp i jednej księgarni. Taką niedogodność mógłbym jeszcze przeżyć. Chodziło mi raczej o to, że na miejsce Osoby w depresji mógłbym wkręcić tam kogoś innego, kto też potrzebuje pracy i będzie ją szanował. Teraz ta możliwość została ukrócona.

Co na to wszystko Osoba w depresji? Odpowiadała, że nie wie, jakim cudem do tego doszło, że przecież bardzo się starała i tylko nie mogła wstać. Chciałaby też sprawić, by kufle nie leciały jej z dłoni. Tak sobie porozmawialiśmy, a potem przestaliśmy rozmawiać na bardzo długo.

Wciąż niewiele wiem o depresji. Wallace, jego opowiadanie, jego samobójstwo uchyliły mi jedno oko. Stan depresyjny jest niepoznawalny z mojego punktu widzenia. Jak sądzę, to wielka tragedia chorujących. Osoba w depresji nie potrafiła przybliżyć mi swojego dramatu z tych samych przyczyn, dla których głuchoniemy nie zdoła zaśpiewać o doświadczeniu ciszy. Potrzeba kogoś na miarę Wallace’a, by dać choć częściowe świadectwo tego dramatu.
Chciałem pomóc Osobie w depresji, a tylko ją skrzywdziłem. Oczekiwałem, że poleci za patykiem, który jej rzucę, i z radością przystąpi do uczestniczenia w pochmurnym świecie pracoholików. Potem wściekłem się, ponieważ do tego nie doszło. A co bym zrobił, gdyby to ona, Osoba w depresji, zaprosiła mnie do swojego świata? One przecież są dokładnie tyle samo warte – mój i jej.

Tego, co zrobiłem, już nie odkręcę. Pozostają więc przeprosiny. Oto i one. Wybacz, jeśli możesz.

Łukasz Orbitowski

Pisarz o wielkiej pracowitości i jeszcze większej wyobraźni. Zaczął pisać, żeby zaimponować koleżankom w liceum. Dziś ma w dorobku sześć powieści, w tym „Inna duszę”, nagrodzoną w 2015 roku Paszportem Polityki.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ