Wednesday, October 16, 2024
Home / Rozwój  / Rodzicielstwo  / List od Czytelniczki: Czego chcemy dla naszych córek?

List od Czytelniczki: Czego chcemy dla naszych córek?

Nie róbmy tego naszym córkom – prosi Czytelniczka

żony ze stepford

Kadr z filmu „zony ze Stepford” / fot. Flickr/bchenetski89

My między dwoma światami

My urodzone w latach ’60 i ’70

My przejściowe między dwoma kulturami

My wychowane przez patriarchat i wychowujące antypatriarchat

My negocjujące między naszymi konserwatywnymi matkami a postępowymi córkami

 

Słyszę od kobiety, która ma dobrą pracę i jeszcze lepsze zarobki, że nie jest zadowolona, bo jej córka, która właśnie kończy dobre studia nie ma… „poważnego” kandydata na męża.

Czy tego chcemy od naszych córek? Tak definiujemy ich szczęście – mieć albo nie mieć chłopaka/męża?
Tak zostałyśmy wychowane. Dlaczego przekazujemy to naszym córkom?
One są już w innym świecie.
One dotknęły rzeczywistości społecznej, gdzie wartość człowieka nie liczy się przez jego potencjał rozrodczy i wypełnianie ról społecznych związanych z płcią.

To nas wychowano wmawiając, że wartość jest mierzona poziomem atrakcyjności dla mężczyzn. Nie wychowywano nas jako przyjaciółki męża/partnera, ale jako usługodawczynie. Usługa sprzątania, prania, gotowania, seksualna. Nawet często się mówi, że kobieta urodziła dziecko mężczyźnie.
Słyszałyście? Ja słyszałam. Czytałam też w artykułach opisujących sławne kobiety.

Śmiem twierdzić, że wychowanie było przyczyną wielu rozwodów. Dlaczego? Jeżeli całą swoją pozycję w związku budujemy na bazie atrakcyjności kobiecej i jakości obsługi partnera to jest ryzykowna strategia, bo atrakcyjność fizyczna zmniejsza się z wiekiem, a pozostałe usługi można je kupić.
Jeżeli nie ma przyjaźni i nie ma radości ze wspólnie spędzanego czasu, to co wtedy pozostaje?

Nasze córki już to wiedzą, że swojej wartości nie budują na umiejętności gotowania, prania. One chcą rodzić dzieci wtedy, gdy będą gotowe, a nie gdy rodzina będzie oczekiwała.

Widziałyście te posty 20 i 30-latek, w których szukają chętnego do odegrania roli narzeczonego na imprezie rodzinnej?
To my je krzywdzimy, my matki i inne kobiety z rodziny.
To my je zmuszamy do tego, aby czas z rodziną traktowały jako teatr, w którym mają odegrać rolę ze świata patriarchatu.
Ile jest rodzinnych uroczystych obiadów z okazji obrony doktoratu córki? Albo rozpoczęcia jej pracy na zagranicznym Uniwersytecie?

Gdy byłam dziewczynką i nie byłam grzeczna to słyszałam „kto ciebie zechce?”.
Nie dostałam informacji: wybierzesz kogo zechcesz do wspólnego życia.

Gdy moja matka dowiedziała się, że mój mąż sprząta dom, to skomentowała „ale się dał wrobić”.

Nie róbmy tego naszym córkom.

Czytelniczka

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ