List Beaty do k.: Nienawiść systematycznie we mnie rośnie…
Dzięki tobie, parszywcu, zaczynam nienawidzić swojego Piotra bardziej, niż Jego Matkę do tej pory
W każdy wtorek czerwca publikujemy fragment zwycięskiej pracy w konkursie Listy do k. Wszystkie 16 autentycznych herstorii z czasów pandemii będziesz mogła przeczytać w e-booku, który ukaże pod koniec miesiąca. Aby pobrać e-book „Listy do k.” – kliknij w baner na końcu tekstu
List do k. Beaty – laureatki I. miejsca
Długo zastanawiałam się, czy do ciebie napisać (świadomie pomijam wielką literę w zaimku, bo nie zasługujesz na grzeczność). Wreszcie zdecydowałam się, choć wiele we mnie goryczy, złości i nienawiści do ciebie. Generalnie chciałabym, abyś zdechł i życzę ci jak najgorzej, a to już świadczy, jak przyczyniłeś się do zmiany mej osobowości i cech.
Do końca marca 2020 roku byłam jeszcze optymistką, którą Covid zatrzymał na chwilę w ruchu i spowolnił, bo pędziłam za szybko. Ufna w działania medycyny i świata rządzących, spoczęłam spokojnie w fotelu przed monitorem, aby zająć się pracą zdalną.
Po tygodniu, po raz pierwszy od czasu kupna domu, miałam umyte wszystkie okna, a jest ich 21, co zwykle bywało wielkim logistycznym przedsięwzięciem i fizycznym wyzwaniem. Po dwóch tygodniach moje podwórko czekało na wiosnę w pełnym rynsztunku, z obciętymi gałęziami u drzew i krzewów, spulchnioną glebą pod zasiew nowalijek, na co nigdy nie miałam czasu.
Po trzech tygodniach, po godzinie 12.00, podczas pracy, zaczęłam otwierać wino, które sączyłam w swoim ulubionym kieliszku aż do wieczora. Zwykle stojaki z winem w salonie i kuchni nie mieściły wszystkich kupowanych podczas podróży butelek, podarunków znajomych i Rodziny. Nie miałam czasu się napić częściej, aniżeli raz w miesiącu, celebrując to zwykle w niedzielne popołudnie, utulając w ten sposób żal za błyskawicznie przeżytym weekendem, pełnym prania, prasowania i odkurzania… Dzisiaj na drewnianych stojakach widać wyraźne „dziury” po nieobecnych butelkach, a my z partnerem śmiejemy się, że wkrótce przestaniemy czekać na dwunastą, aby odpalić butelkę na kolejny dzień.
Aaa, właśnie – partner. Dzięki tobie, parszywcu, zaczynam nienawidzić swojego Piotra bardziej, niż Jego Matkę do tej pory. On od miesiąca pracuje zdalnie, wyjeżdżając raz w tygodniu do firmy.
Czekam na ten dzień jak na święto i wdycham pod nieobecność pana domu czyste powietrze, niezapyziałe od jego znoszonego T-shirta i wygniecionych spodni od dresu. Oczywiście, omija mnie znienawidzone w czasach „normalności” prasowanie koszul, które nosi do biura, ale to nie rekompensuje pociągania nosem, odgłosów podczas jedzenia, smarkania, spuszczania wody czy oddychania. TAK, k…a, wkurza mnie przez ciebie także Jego oddychanie. Każdy odgłos, kiedy się przemieszcza po szklankę wody, odsuwanie fotela od komputera, grzechotanie kostek lodu w szklance, WSZYSTKO mnie drażni i powoduje wzrost ciśnienia.
Dotychczas widywaliśmy się w ciągu dnia parę godzin. Jakoś dawało się wytrzymać, a nawet zachowywać pozory uprzejmości i kultury. Oczywiście, miłości i seksu w naszym związku już na próżno byłoby szukać, o co skutecznie zatroszczyła się jego sekutnica matka, a i my oboje święci nie jesteśmy, ale przez 10 lat funkcjonowało to w miarę dobrze i bez zbytnich napięć. Dopiero teraz zauważyłam, jaki to brudas i cham, ale winię za to ciebie – przed 11 marca nie miałam czasu, aby przyglądać się klapie od klopa w Jego łazience, czy lustru po goleniu. Nie wiedziałam, że to On zasyfia podłogę w holu czy kafle w łazience, bo w piwnicy, gdzie jest piec, nie sprzątał od paru dobrych lat, a wyłazi z niej wprost na parkiet i do swej łazienki.
Nienawiść systematycznie we mnie rośnie, kiedy go słyszę wieczorem, kiedy zasypia, a ja jeszcze sterczę przy komputerze, odpowiadając na pytania klientów. Chrapie tak, że zwoje mózgowe prostują mi się w głowie i skupić się trudno. Wyobrażam sobie, jak duszę go poduszką, ale potem od razu przypominam sobie dwa razy większy ciężar Jego ciała i myślę, że może i On nie cierpi mnie tak bardzo, jak ja Jego, i dałby radę udusić mnie prędzej… więc odpuszczam.
[…]
Magda 4 czerwca, 2020
Czuć emocje. Sama prawda, bez zbędnych ozdobników.