Legginsy jako fetysz
Ile jest kont na Instagramie z pięknymi pupami w jeszcze piękniejszych legginsach! I chodzi tam o legginsy, a nie o pupy! Ilu jest fetyszystów akurat tej części garderoby!
„Kotku, lubię te twoje sukienki, ale czy mogłabyś założyć swoje legginsy do ćwiczeń? Bo popatrzeć bym chciał”, powiedział facet mojej przyjaciółki.
Do niej, rzecz jasna. Przy mnie (bo przecież rozmawianie o ciuchach, nawet jeśli ma to silny kontekst seksualny, przy stylistce jest jak najbardziej OK). A mnie zatkało. Nie żebym była jakaś specjalnie wstydliwa. Raczej dlatego, że nigdy, przenigdy nie uważałam ubrań do sportu za seksowne. Wydawało mi się, że ukradkowe spojrzenia facetów na siłowni dotyczą raczej stanu moich mięśni tu i tam, ale nie mają nic wspólnego ze strojem. O ja nieświadoma! Przegląd wszelkich kanałów mediów społecznościowych mnie oświecił. Ile jest kont na Instagramie z pięknymi pupami w jeszcze piękniejszych legginsach! I chodzi tam o legginsy, a nie o pupy! Ilu jest fetyszystów akurat tej części garderoby! A ja, nieświadoma, w mojej książce Bądź boska wrzuciłam legginsy na czarną listę. Niniejszym przepraszam.
Faktycznie, im bardziej lubię sport, tym więcej czasu spędzam, szukając sobie odpowiedniego stroju. Sportowe buty kręcą mnie tak samo jak szpilki. I spędzam w nich zdecydowanie więcej czasu niż na obcasach. OK, trochę podkoloryzowałam. Publicznie nadal wolę się pokazywać w wysokich butach. Nie zmienia to faktu, że podczas uprawiana sportu też chcę wyglądać dobrze. Coraz częściej rozglądam się za fajnymi stanikami sportowymi, żeby podczas ćwiczeń chociaż jedna część mojego ciała dobrze wyglądała. Jeśli dodam do tego ekstra legginsy podkreślające moje zgrabne nogi, nikt (w tym ja) nie zwróci uwagi na czerwoną z wysiłku twarz czy (jeszcze) nieidealny brzuch. Sama sobie poprawiam w ten sposób nastrój. A teraz jeszcze okazuje się, że jestem w tym sexy! Idealnie, prawda?
Czasem myślę, że i ja, personal shopperka z dziesięcioletnim doświadczeniem, potrzebuję doradcy. Bo nie znam się na materiałach. Bo przerastają mnie oznaczenia na metkach. Nie lubię też, jak sprzedawcy patrzą na mnie z wyższością, bo nie przyszłam na zakupy w dresie. Ale uczę się. Szukam. Poświęcam. Bo jak ćwiczę, chcę być ładna dla siebie. Chociaż i bycie supersexy dla innych jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Monika Jurczyk (OSA)