Łatwiej wierzyć w bociany
Krótki przegląd tytułów, które pomogą Wam wprowadzić dziecko w świat dorosłych
Lektura czasopism dla młodzieży bywa bardzo pouczająca. Pamiętajcie, żebyście do nich nigdy nie zaglądali, jeśli nie chcecie oszaleć ze strachu
Ot, choćby: „Idę na imprezę do koleżanki. Będziemy tam we trzy i siedmiu chłopaków! Od mojego kumpla, który nie będzie na imprezie, dowiedziałam się, że chłopaki załatwili od kogoś pigułki gwałtu. Na imprezie będzie alkohol. Jesteśmy przerażone! Co mamy zrobić, aby żaden z chłopaków nas nie zgwałcił? Mamy 13, a oni od 13 do 16 lat. Nasi rodzice nie mają o niczym pojęcia”. Tak, nie ma to jak listy do redakcji – nic lepiej nie trzyma w ryzach rodzicielskiego samozadowolenia. Zresztą na media w tej kwestii zawsze możemy liczyć. Czy jest jeszcze ktoś, kto nie słyszał o epidemii nastoletnich ciężarnych ze „słoneczka”?
Lubimy myśleć o sobie jako o nowoczesnych, otwartych rodzicach. Tymczasem większość z dzisiejszych 30-, 40-latków w dzieciństwie obdarowano obezwładniającym kompleksem grzesznej cielesności. Inni – jeśli mieli więcej szczęścia – wychowani zostali przez rodziców wyzwolonych, ale niejako na własny użytek: oszczędzono im może wizji mąk piekielnych, ale na szczerą rozmowę o seksie też w domu liczyć nie mogli. Choćbyśmy nie wiem jak się starali, nieświadomie powielamy te schematy.
O tym, skąd się biorą dzieci, zdecydowanie najprzyjemniej rozmawia się z maluchami. Wiecie, o co chodzi: tatuś ma w brzuszku małe nasionka itd. Dla małych dzieci najłatwiej też wybrać lekturę pomocniczą zgodną z naszą wrażliwością i poglądami. Gdyby moje dzieci były całkiem małe, chętnie skorzystałabym z dwóch artystycznych propozycji Naszej Księgarni. Pierwsza to sympatyczna, wierszowana historyjka Marcina Brykczyńskiego (Skąd się biorą dzieci?) zilustrowana przez Pawła Pawlaka. Drugą, dłuższą i nieco odważniejszą, w formie dowcipnego opowiadania sensacyjnego przygotował Grzegorz Kasdepke (Horror! czyli skąd się biorą dzieci). Na uwagę zasługuje też Mała książka o miłości Pernilli Stalfelt (Czarna Owca) – również dowcipna, chociaż dorosłym część rysunków może się wydać niesmaczna; dzieci – w sytuacji zabawy – przyjmują je dość naturalnie. Niektórzy kręcą też nosem, że bardzo poważne sprawy traktuje się dość lekko. Z podobnym zarzutem spotkała się książeczka Babette Cole Mama zniosła jajko!, która z polskich księgarni zniknęła już jakiś czas temu (w wersji angielskiej można ją obejrzeć na stronie http://www.authorstream.com/Presentation/kidsqueen-117992-mummy-laid-egg-book-teaching-education-ppt-powerpoint/).
O ile jeszcze z maluchami radzimy sobie jako tako, o tyle wizja rozmowy z nastolatkiem bywa przerażająca. Zamiast chować głowę w piasek, lepiej już, wzorem naszych rodziców, cichcem podrzucić dziecku wybraną lekturę. Aha! Jeśli łudzicie się, że w przekazywaniu podstawowej wiedzy o dojrzewaniu wyręczy was szkoła, możecie się przeliczyć. Pierwsza miesiączka waszej córki może ją śmiertelnie wystraszyć, wyprzedzając zaplanowane na IV i V klasę lekcje przyrody i WDŻ. Młodociane czytelniczki z ciekawością i ogromną ulgą czytają Małą książkę o miesiączce Marie Oscarsson (Czarna Owca), ale pod warunkiem że mogą to zrobić dyskretnie – nie każda lubi się obnosić z krzykliwą czerwoną publikacją. Niezmiennie dostępne są kolejne wznowienia popularnych poradników Lyndy Madaras: Co się dzieje z moim ciałem? Książka dla chłopców i rodziców oraz Co się dzieje z moim ciałem? Książka dla dziewcząt i rodziców (W.A.B.). Zawierają one solidną, taktownie podaną porcję wiedzy i – co ważne – nie stronią od trudnych tematów. Dla młodszych dzieci (ok. 10. roku życia) przeznaczone są osobne propozycje tej samej autorki: Na miejsca, gotowe, wzwyż! (dla dziewcząt) oraz Na mój znak, gotowi, wzwyż! (dla chłopców). To wersja w miarę bezpieczna, bo na drugim biegunie mamy serię „Bez tabu” wydawnictwa Czarna Owca. Wielka księga siusiaków oraz Wielka księga cipek to nie lada wyzwanie – bardziej dla rodziców, bo dorastająca młodzież reaguje mniej nerwowo.
Oj, nie lubimy konfrontować się z własnymi lękami i uprzedzeniami! Można oczywiście żyć magią „jakoś-to-będzie”. Można udawać, że nie ma problemu, że dzieci za małe, że im mniej się o tym mówi, tym mniej niezdrowego zainteresowania, że wczesna inicjacja seksualna to problem marginesu społecznego… Przyznajmy jednak uczciwie, że chodzi nam przede wszystkim o to, żeby ochronić siebie.
Łucja Kucia / Miasto Kobiet nr 3/2011