Thursday, February 13, 2025
Home / Ludzie  / Gwiazdy  / Lanberry: Trzeba być odważną jak kobieta! [wywiad]

Lanberry: Trzeba być odważną jak kobieta! [wywiad]

Lanberry: O co chodzi z tą próbą kontrolowania kobiet? Jeśli chcemy kogoś kontrolować, to znaczy, że się kogoś obawiamy. Obawiamy się kobiet?

co gryzie pania l

Co gryzie panią L? znamy odpowiedź na to pytanie... / fot. materiały prasowe

23 października 2020 roku ukazał się kolejny, trzeci już album Lanberry Co gryzie Panią L? Krążek zapowiadały trzy single:  Zew, Tracę i Plan Awaryjny. Trzeci z nich został doceniony główną nagrodą na koncercie Premier w Opolu. Z artystką, autorką eurowizyjnych hitów Roksany Węgiel i Viki Gabor rozmawiamy o nowym albumie, protestach kobiet, pandemii, teoriach spiskowych…

Co gryzie Panią L?

Pewnie domyśliłaś się, że jest to trochę prowokacyjne pytanie. To zaproszenie, by znaleźć odpowiedź w tych jedenastu kawałkach, które upichciłam razem z moimi współtowarzyszami na muzycznej drodze, jaką było tworzenie płyty.

Co gryzie Panią L? to nowa odsłona ciebie, inna niż te, które widzieliśmy do tej pory. Co od czasu poprzednich płyt zmieniło się w twoim życiu i w tobie?

Ostatnie dwa lata to dla mnie prawdziwy przełom. Zdałam sobie sprawę, że tworzyłam relacje z ludźmi oparte na schemacie, który nie funkcjonował. W pewnym momencie dotarłam punktu granicznego, w którym stwierdziłam, że muszę wziąć życie w swoje ręce i coś zmienić. Wraz ze zmianą i zatroszczeniem się o siebie pojawiły się w moim życiu nowe osoby. Teraz inaczej patrzę na budowanie związków. Wiem, że każda ze stron wygrywa, żadna nie musi się poświęcać. Razem idziemy przez życie i może to być naprawdę fascynująca podróż.

Jeśli chodzi o relację ze sobą, bardzo wyraźnie mówię o swoich potrzebach i sygnalizuję, gdy coś mi nie pasuje. Nauczyłam się też żyć tu i teraz. Kiedyś miałam potworną tendencję do grzebania w przeszłości. Teraz, nawet jeśli moje myśli tam wędrują, akceptuję to, ale nie pozwalam im osiąść na długo. Stawiałam też bardzo wygórowane oczekiwania co do przyszłości i denerwowałam się, gdy nie działo się coś, czego chciałam. Logicznym wyjściem z impasu między przeszłością a przyszłością jest teraźniejszość. Uczę się tego każdego dnia. Mam nadzieję, że wyśpiewałam to na tym albumie.

Co pomaga ci zadbać o siebie, by, tak jak mówisz, skupiać się na teraźniejszości?

Przede wszystkim ciągle jestem w kontakcie z moim psychoterapeutą i coachem w jednym. Każdy człowiek powinien mieć też zestaw narzędzi pierwszej pomocy do radzenia sobie z problemami. Dla mnie tym narzędziem zawsze była muzyka. Poza nią dużo energii daje mi codzienna medytacja, ale też najmniejsze przyjemności, takie jak kontakt z naturą czy dobre jedzenie.

A jak radzisz sobie podczas pandemii? Jak generalnie wygląda teraz sytuacja artystów?

Niestety bardzo źle. Artyści sygnujący swoją twarzą całą branżę rozrywkową to jedno, ale to tylko wierzchołek machiny odpowiedzialnej za kulturę. Jest mnóstwo firm eventowych, które zajmują się nagłośnieniem, oświetleniem, wyprodukowaniem i wypromowaniem całego koncertu czy też przedsięwzięcia, produkcji muzycznej. Myślę, że mało kto zdaje sobie sprawę, jak wiele osób jest zaangażowanych w tworzenie kultury i wydarzeń artystycznych, a bez nich nic nie mogłoby powstać. Teraz wszyscy razem znajdujemy się w ciężkim czasie i łączymy się w tym doświadczeniu, ale mam nadzieję, że już za moment najtrudniejszy czas minie. Nasza branża cały czas podkreśla, że chcemy i możemy grać bezpiecznie, jesteśmy przygotowani na dostosowanie się do wymogów związanych z ograniczeniami. Spotkania z muzyką na żywo mogą być bezpieczne. Moim marzeniem jest, żeby pokazać słuchaczom ten album w wersji koncertowej.

Zew był pierwszym singlem, który się ukazał. To prawdziwa inspiracja dla kobiet, swego rodzaju zachęta, by poczuły i pokazały swoja siłę. Co tobie daje tę siłę?

Odpowiedź jest właściwie oczywista, bo od zawsze taką siłę dawała mi muzyka i wszystko, co się z nią wiąże. Po pierwsze scena i możliwość wyśpiewania na niej tego, co jest we mnie: złości, miłości, szczęścia, wszystkich tych odcieni, które w sobie mam. To też studio i spotkania, jakie miałam zaszczyt odbyć do tej pory, ale też ludzie, których spotykam na swojej drodze, zwłaszcza ostatnio. Siłę daje sobie też sama: dbam o siebie, o swoją kondycję, przede wszystkim psychiczną. Troszczę się o siebie, słucham siebie i swojego ciała. To u mnie podstawa zdrowego funkcjonowania. No i mój kot: Irek daje mi bardzo dużo siły i codziennej radości.

Często przebywasz z naturą?

Bardzo. Wtedy, kiedy tylko mogę. Jesień i zima to nie moje ulubione pory roku, ale i tak nie narzekam na to, że jest pochmurno czy zimno – po prostu chłonę.

Śpiewasz: Budzi się we mnie zew, dziki zew. Prawdziwy kobiecy zew mogliśmy obserwować zupełnie niedawno, na ulicach wszystkich większych miast. Jak myślisz, co protesty dały kobietom? Czy były potrzebne?

Choć wszystko zaczęło się od fundamentu, jakim jest nasza wolność wyboru, to sam marsz jest po zupełnie inne wartości. To jest coś większego. To wyjście po inną rzeczywistość niż ta, której doświadczaliśmy przez ostatnie lata. Otwartą na odrębność, pełną życzliwości, ale też taką, która stara się włączyć ludzi do wspólnoty, zamiast ich piętnować. Mam nadzieję, że nie zaprzepaścimy potencjału, który jest w tym strajku, w tej małej rewolucji, która się dzieje. Nigdy nie byłam osobą, którą ciągnęło do uczestnictwa w marszach czy protestach, ale tym razem wyszłam na ulicę i poczułam coś wyjątkowego, energię tysięcy kobiet, byłam bardzo wzruszona.

W social mediach nie mówisz zbyt wiele na temat protestów. Jak ty je przeżyłaś? Co wniosły w twoje życie?

Mówiłam wtedy, kiedy rzeczywiście czynnie w nich uczestniczyłam – wyraziłam swoje zdanie raz. Uważam, że moja muzyka, zwłaszcza na tym albumie, najlepiej wszystko wyraża – więcej, niż całe elaboraty na ten temat.

Lanberry: Zastanawiałam się nad tym, co taki protest oznacza globalnie. Po co my w ogóle idziemy? Oprócz tego, co było zarzewiem tego strajku, czyli orzeczenie Trybunału. Co tak naprawdę w kontekście historycznym to wszystko oznacza? Niesamowicie się zjednoczyliśmy, ale teraz musimy zastanowić się, jak nie stracić tej siły.

Przeszkadza mi, że jesteśmy tak potwornie spolaryzowani jako społeczeństwo. Na ten temat zostało powiedziane bardzo wiele, ale cały czas próbuję dojść do źródła tej polaryzacji. Fajnie byłoby, gdybyśmy przestali przyklejać do ludzi etykietki. Często wystarczy jedno zdanie nie po czyjejś myśli, żeby wrzucił nas do worka z napisem prawica lub lewica. A przecież zupełnie nie o to chodzi. Mamy różne poglądy i nie możemy cały czas próbować kategoryzować siebie nawzajem. W piosence Nocny sport śpiewam też o podziałach w rodzinach, co też w ostatnim czasie bardzo trafnie skomentował Krzysztof Gonciarz.

Utwór Usłysz mnie jest intymny, jednak wydaje się być bardzo aktualny w kontekście ostatnich wydarzeń, zarówno klimatycznych, jak i związanych z protestem kobiet. Czy jego uniwersalność była zamierzona?

Tak, jednak pomysł urodził się z mojego wewnętrznego dialogu ze sobą. Często jest tak, że robimy coś, co bardzo nam szkodzi, ale w głowie i tak mamy myśl: „dobra, i tak zdążę to ogarnąć”. Śpiewam: „I tak zdążę uratować ten tonący okręt”, bo mimo świadomości, że jest już naprawdę źle, powielamy schemat i jesteśmy w błędnym kole. Dotyczy to zarówno związków, jak i świata, problemów klimatycznych czy sytuacji politycznej.

Po bogatym i głośnym Zewie pojawiło się minimalistyczne Tracę, w którym przedstawiasz dużo delikatniejszą wersję siebie. Co chciałaś przekazać kobietom, ukazując dwa tak odmienne oblicza?

Żeby nie bały się, że mamy w sobie zarówno taką, jak i taką stronę. Czasami ludzie intensywnie próbują nas określać, pytając: To jaka jesteś w końcu: taka czy taka? No taka i taka! Po prostu. W piosence Zew chciałam pokazać przede wszystkim teatralność i siłę, z kolei Tracę opowiada o tym, co wówczas przechodziłam. Z reżyserem postawiliśmy na czarno-biały klip, pozbawiony wszystkich ozdobników i dodatków, które czasami przysłaniają nam treść. Postawiłam na czysty przekaz, chciałam wyśpiewać, co tak naprawdę rozdziera mnie i pali w środku. Promyczkiem nadziei w klipie była końcówka, kiedy się uśmiecham. Był to znak, że mimo pewnej straty, w ostatecznym rozrachunku i po wyciągnięciu wniosków, zyskałam o wiele więcej niż myślałam.

Chciałam zapytać cię też o fanów. Jacy są? Jaką masz z nimi relację?

Najbliższy kontakt z fanami mam na facebookowej grupie Fani Lanberry. Jest to dość wąskie grono, ale jesteśmy tam bardzo blisko. Uwielbiam chwile, gdy widzę pod sceną te same twarze, osoby które śledzą, w jakich miastach mam koncert i są tam ze mną. To daje olbrzymią energię. Bardzo za tym tęsknię, dlatego wrześniowy festiwal w Opolu był dla mnie niesamowitym wydarzeniem. Wspaniałe było spotkanie z żywym słuchaczem i zobaczenie energii w jego oczach.

W social mediach obserwują cię głównie nastoletnie dziewczyny. Masz świadomość tego, że możesz być dla nich wyrocznią? Chcesz tego, cieszy cię to, czy wolisz jednak być tą dziewczyną z radia?

Na pewno nie chcę być tylko dziewczyną z radia. Przy okazji tej płyty bardzo się otworzyłam – to zupełnie inna Lanberry, zarówno muzycznie jak i osobowościowo. Z aktywizmem, jeśli chodzi o celebrytów i artystów, jest różnie: jeśli mamy coś wartościowego do powiedzenia, to róbmy to, ale nie wymagajmy go od każdego, bo nie każdy się do tego nadaje. Widać szczególnie w ostatnim czasie, czasami lepiej po prostu się nie odzywać i teorie spiskowe pozostawić dla siebie.

Jeśli chodzi o moją aktywność, moi fani mogą liczyć na wrzutki z tego, co się dzieje, ale nie będę ich wyrocznią. Świat nie jest czarno-biały. Poszukajmy w tym zalewie informacji swojego własnego punktu widzenia – tylko błagam, bazując na wiarygodnych danych, liczbach i faktach. Moim narzędziem przekazu zawsze była i będzie muzyka, i to przez nią będę się wyrażać i komentować rzeczywistość.

Śpiewasz: Pozwoliłam sobie na zimowy sen, teraz budzę się. Zimowy sen kończy twój album. Czy to pozytywne zakończenie tej historii?

To zakończenie z patosem, bo patos też jest obecny w moim życiu. Jest to wielki finał tej płyty: mówię słuchaczowi, że w wyniku własnych decyzji przespałam kilka rzeczy, ale się obudziłam i wszystko ogarniam. W całym patosie tej piosenki możemy znaleźć promyczek nadziei: wszystko jest w naszych rękach, a gdy już się obudzimy, możemy wziąć życie w swoje ręce i je naprawić.

W piosence Kamikadze słyszymy: Kobietą mogłam być, nie tchórzem. Mogłabyś przybliżyć, co twoim zdaniem oznacza i z czym się wiąże bycie kobietą?

Są różne oblicza kobiecości. Nie lubię wtłaczania kogokolwiek w jakieś przypisane role, określania osobowości. Człowiek powinien przede wszystkim pilnować swoich granic i wyraźnie mówić, czego potrzebuje życiu. Dla mnie kobiecość i odwaga zawsze szły w parze, choć ta odwaga ma różne oblicza.

Możemy jednak wejść w głębszą dyskusję na temat roli kobiety w polskim społeczeństwie. Osobliwe zdanie na ten temat ma np. minister edukacji. Nie mieści mi się w głowie, że osoba na takim stanowisku może wypowiadać takie opinie. Kobieta zawsze powinna mieć wolny wybór, móc decydować o swoim życiu. To jest tak oczywiste, że aż dziwne, że trzeba to tłumaczyć, czy wręcz się tego dopominać. To mnie zawsze też najbardziej denerwuje, gdy ktoś wchodzi z butami w czyjeś życie, dochodzi, czy jest z kimś w związku, dlaczego nie, dlaczego nie założyła rodziny, nie ma dziecka albo ma ich aż tyle. Dziwi mnie też wytykanie kobietom wieku albo tego, co wypada albo nie wypada.

Lanberry: O co chodzi z tą próbą kontrolowania kobiet? Jeśli chcemy kogoś kontrolować, to znaczy, że się kogoś obawiamy. Obawiamy się kobiet?

Fajnie, gdybyśmy w końcu przestali przypasowywać ludzi do konkretnych schematów, ale wiem, że bez eksperckiej wiedzy i edukacji seksualnej nie ruszymy dalej. To tym musimy się karmić, a nie kolejnymi teoriami spiskowymi.

Kto z zagranicznej sceny muzycznej jest dla ciebie inspiracją?

Jedną z największych inspiracji była i będzie dla mnie Madonna. Jest dla mnie królową przeobrażeń i mistrzynią redefiniowania siebie. To ona pokazała, że nie można stać w miejscu w swojej twórczości i wcieleniach muzycznych, tylko na nowo odkrywać siebie. To, czego słuchałam w dzieciństwie, zadecydowało, jak szerokiego spektrum muzyki słucham dzisiaj. Była to zarówno Britney Spears, Backstreat Boys i Spice Girls, jak i Kayah czy Nosowska. Nie potrafiłabym ograniczyć się tylko do jednego gatunku i zachęcam wszystkich, by mieli otwarte głowy, jeśli chodzi o muzykę.

To, co mnie niepokoi na polskim rynku muzycznym, to wyraźny podział na pop i alternatywę. I widzę, że ta alternatywna strona jest bardzo zamkniętą grupą, która nie chce do siebie nikogo dopuścić, nawet by po prostu pogadać czy wymienić spostrzeżenia. Wierzę, że jednak dzięki muzyce uda nam się spotkać i zaleźć punkty wspólne. Muzyka ma siłę łączącą. Mam nadzieję, że połączy też polską scenę muzyczną.

Czy istnieje ktoś na polskiej scenie muzycznej, komu przyglądasz się szczególnie uważnie?

Tak, jest masa artystów, których obserwuję i podziwiam od lat. Na przykład Natalię Kukulską, która zaskakuje kolejnymi wydawnictwami. Podziwiam też nowe twarze, jakie pojawiły się na polskim rynku, a do niektórych mam wielką słabość, np. do twórczości Ralpha Kaminskiego. Jestem także bardzo ciekawa nowej odsłony Natalii Szroeder, bo wydaje mi się, że szykuje coś innego i już nie mogę się doczekać, z jakiej strony nam się pokaże.

Traktujesz któreś z nich jako konkurencję?

Mam wielki szacunek i podziw. Rywalizacja i konkurencja to naturalne uczucia, ale można je przepracować w głowie. Muzyka to nie jest sport. Jeśli będziemy traktować muzykę jako sposób na wyrażenie swoich prawd i emocji zawartych w tekstach i dźwiękach, to zdobędziemy swoją grupę odbiorców i będziemy ją poszerzać. Na tym powinniśmy się skupić.

Czy masz już w głowie wizję kolejnego albumu?

Kolejnego albumu jeszcze długo nie, ale na pewno kolejnego singla. W planie mam też moje ukochane livy akustyczne z domu.

lanberry

Na swoim najnowszym albumie Lanberry pokazuje intymną część siebie, o której nie wiedzieliśmy do tej pory… / fot. materiały prasowe

Dziennikarka z ambicjami, masą pozytywnej energii i tuzinem pomysłów. Interesuje się modą, psychologią i radiem. Prowadzi media społecznościowe. Otwarta na wszelkie nowości, nie boi się pająków, samotnych podróży ani ciekawych wyzwań.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ