Friday, December 6, 2024
Home / Felietony  / Karolina Macios  / Książka czy telewizor?

Książka czy telewizor?

Starsza, cięższa (o mądrość życiową, rzecz jasna) i (tym samym) mądrzejsza bez wahania wybieram właściwą odpowiedź. Telewizor oczywiście.

Starsza, cięższa (o mądrość życiową, rzecz jasna) i (tym samym) mądrzejsza bez wahania wybieram właściwą odpowiedź. Telewizor oczywiście.

macios

W kwiecie wieku, kiedym jeszcze nie nosiła okularów, kładłam się spać grubo po dwudziestej drugiej i nie wiedziałam, co to atak podagry, roiłam sobie wiele rzeczy. Mrzonki i fantazje są wszak nieodłącznymi towarzyszkami młodości. To były czasy, kiedy książki służyły do czytania, pożyczania, kupowania, wymieniania się, rozmawiania o literaturze, nawiązywania kontaktów towarzyskich, ustawiania, a potem upychania na półkach, regałach, pod ścianami, pod stołem, za łóżkiem. Świat jednakże się zmienia, choć niektóre jego elementy trwają w stabilnym stanie zawieszenia. Póki co dalej nie wiem, co to atak podagry, zdarza mi się czytać książki, podobnie jak pisać, przepisywać, poprawiać, nabywać, wpychać na półki, wrzucać na czytnik i rozmawiać o nich. Ale jakim kosztem…

Nie bójmy się prawdy – książki zniszczyły mi życie. Gdyby nie one, niechybnie wybrałabym inne studia, dzięki którym przebierałabym w ofertach pracy i byłabym teraz website content creatorem. Poznałabym mężczyznę, który przebierałby w tychże ofertach i byłby teraz directorem managerem albo przynajmniej senior account managerem w branży IT. Zarabiałabym znacznie lepiej i znacznie mniej wydawałabym na książki dla siebie i potomka. Nie musiałabym nosić okularów, nie zacinałabym się notorycznie kartkami. Stać by mnie było na większe mieszkanie, a jeśli nawet nie, to obecne, pozbawione półek na książki, wyglądałoby na znacznie większe, niż jest w rzeczywistości. Alergolożka mojego potomka nie krzywiłaby się na kurz gromadzący się na książkach, a sam potomek zamiast marudzić: „poczytaj mi, mamo”, usiadłby przed telewizorem i spokój byłby wreszcie. A tak w tramwaju zawsze zamiera w ekstatycznym bezruchu przed ekranem telewizji M. Nie czytając, nie natrafiałabym czasem na naprawdę dobre książki od których oderwać się nie sposób, co z pewnością korzystnie wpłynęłoby na moje relacje z potomkiem oraz mężczyzną, który nie jest directorem managerem ani senior account managerembranżyIT.
Gdyby jeszcze w erze e-booków kupowanie książek nie było tak łatwe… A tak, wystarczy impuls, zachcianka i dostęp do sieci, i choć półka wcale się nie ugina, okładka nie kurzy, kartki nie tną palców, to szybki przelew osłabia konto (–).

Gdybym zamiast książek kupowała tyle samo telewizorów, oznaczałoby to, że po pierwsze stać mnie na to (+), po drugie mam tak duże mieszkanie, że się w nim mieszczą (ogromny +). Ale na co mi tyle telewizorów? No właśnie, nie kupowałabym ich na pęczki, zatem zaoszczędziłabym (+), miałabym mniejsze wymagania co do literatury (potężny +), bardziej orientowałabym się w świecie newsów (+), miałabym o czym rozmawiać z nieznajomymi (+), ergo miałabym więcej znajomych (+). Że już nie wspomnę o potencjalnych przeprowadzkach – łatwiej jest przenieść plazmę niźli tonę książek.
Same widzicie, plus plusem pogania. Jeśli więc jeszcze się zastanawiacie, czy raczej z książką w fotelu, czy w fotelu przed telewizorem – uwierzcie mi: wybór jest prosty.

Karolina Macios 

Renata Przemyk na głównąfelieton pochodzi z numeru jubileuszowego Miasta Kobiet

Kobieta wielofunkcyjna, która potrafi wydłużać dobę i zachowywać przy tym zdrowe zmysły. Redaktorka, autorka kilku powieści, ghostwiterka i matka, w wolnych chwilach współpracująca z Fundacją ZNACZY SIĘ i Fundacją Miasto Literatury, gdzie zajmuje się projektami literackimi.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ