Kryzys tożsamości
Zakładasz coś na siebie, bo myślisz, że będzie świetnie wyglądało. Zerkasz w lustro. Nie, coś jest nie tak. Rzucasz to w kąt i wskakujesz w swój ulubiony ciuch.
Zakładasz coś na siebie, bo myślisz, że będzie świetnie wyglądało. Zerkasz w lustro. Nie, coś jest nie tak. Rzucasz to w kąt i wskakujesz w swój ulubiony ciuch. Wychodzisz.
Znasz ten scenariusz? Ja też. Przez ostatnich kilka miesięcy powtarzał się u mnie właściwie codziennie. Odrzuciłam wszelkie niewygodne ubrania – spodnie, które zbyt mocno cisną, niemiłe dla ciała materiały, wszystko co zbyt obcisłe. Moja szafa zmniejszyła się o jedną czwartą. Niestety okazało się, że drażnią mnie moje kolorowe sukienki, więc i one wylądowały w pudle z napisem „może kiedyś”. Później przyszła kolej na buty. Tu serce bolało mnie najmocniej. Zostały tylko trzy pary (jestem stylistką, więc łatwo się domyślić, że wcześniej było ich dużo więcej), bo tylko te trzy nadawały się do dłuższego chodzenia. W kąt odstawiłam też wszelkie wzory, bo sprawiały, że byłam podenerwowana. Z rozpędu wyrzuciłam też wszystko, co błyszczało za bardzo, krzyczało za bardzo, rzucało się w oczy za bardzo. Wszystko, co „zbyt”, już nie było moje. Po tej czystce okazało się, że mam tylko kilka rzeczy, w których mogę chodzić – miętowe adidasy, zwiewną spódnicę w stylu lat 50. i superdrogie, ale supermękkie T-shirty z najlepszej bawełny. I ramoneskę. Tę samą od pięciu lat. Więc ileż można? Podjęłam mocne postanowienie poprawy. Z werwą pomaszerowałam do ulubionych sklepów kupić coś nowego. Stanęłam na środku jednego z nich i nagle stało się jasne, że nie wybiorę nic. Nie ma szans. Nie wiem, jaką kobietą teraz jestem, więc jak mogę wybrać sukienkę?
W mojej książce napisałam, że szaleńcza pogoń za trendami oznacza cosezonowy kryzys tożsamości. To prawda. Ale nawet jeśli świadomie budujesz swoją szafę, zastanawiasz się, po co się ubierasz, co komunikujesz i jaka w tym jesteś, to i tak może ci się zdarzyć (a jeśli jesteś świadomą kobietą, to zdarzy się to na pewno), że nagle kompletnie nie wiesz, co na siebie włożyć. U mnie ten kryzys stylowej tożsamości trwał kilka miesięcy. I oczywiście był wypadkową rzeczy dużo ważniejszych. Zmian we mnie. Przeorganizowania mojej listy życiowych priorytetów. Rozważań, w którą stronę chcę teraz pójść. I – co najważniejsze – otwierania się na kompletnie nowe obszary. Męczyło mnie to wszystko niemiłosiernie, a jeszcze dodatkowo nie miałam się w co ubrać.
Ten proces powoli się domyka, a ja z ulgą zauważam, że zaczynam widzieć ubrania, które chciałabym nosić. Wraca znany mi poziom ekscytacji na widok butów czy sukienek. Są totalnie różne od moich poprzednich ubraniowych miłostek, ale też są wspaniałe. Po co ci to mówię? Bo być może też się zmieniasz lub już się zmieniłaś. I być może ta szafa, którą teraz masz, już wcale nie jest twoja. Pierwszy krok do rozwiązania problemu to po prostu go zauważyć. Drugi – przestać kupować nawykowo, tylko otworzyć się na nowe. Trzeci – uważnie obserwować, w których ubraniach jesteś teraz sobą.
Monika Jurczyk (OSA)
Monika Jurczyk – pierwsza polska personal shopperka. Opracowała autorski system SYLWETKA OSY, doskonale opisujący dziewięć typów sylwetek Polek. Uczy, jak być boską i jak zostać szefową własnej szafy.
Felieton pochodzi z nr 5/2015. Zobacz, gdzie możesz dostać magazyn drukowany [DYSTRYBUCJA MK]