Poranną kawę wypiłam z profesorem Izdebskim. Może nie tak zupełnie indywidualnie i osobiście, ale z nim. Pośrednio
A wspominam o wywiadzie Angeliki Swobody z profesorem Zbigniewem Izdebskim, seksuologiem, który być może wpadł wam w tym tygodniu w ręce. Pora lunchu w warszawskich korporacjach. Dla niektórych to godzina niezobowiązującego seksu – tytuł rozmowy urzekł mnie od razu. Rozmowa z prof. Izdebskim dotyczyła postrzegania seksu przez Polaków i jak to możliwe, że tylko 1% badanych zadeklarował wstrzemięźliwość seksualną do ślubu. Korporacji w rozmowie było niewiele.
Tytuł jednak wybrzmiał i został mi w głowie. W stolicy to człowiek pożyje. Wielki świat, wielkie pieniądze, białe kołnierzyki, niezobowiązujący seks. Jest więc nowocześnie i z nutą kapitalistycznego bierz, co chcesz. A korpo przecież często ewokuje fantazje. Te wielkie, szklane okna, błyszczące, bezosobowe powierzchnie, świszczące ekspresy do kawy i stan testosteronicznego pobudzenia niezbędny do gonienia deadlinów. Do tego białe koszule i ołówkowe spódnice. Jakież to wszystko inne od domowego udresownienia! Nie bez przyczyny przecież literacki eros XXI wieku to Grey w idealnie skrojonym garniturze i z pakietem właścicielskim kilku korporacji. Czy kobiety na całym świecie uwierzyłyby w listonosza z szafą pełną gadżetów sado-maso? Albo w pracownika schroniska dla zwierząt, który w masce kota oddaje się wieczorami lubieżnościom? Korpo-człowiek zdaje się nieść za sobą obietnicę swoistego duchowego kurewstwa, które może zagwarantować erotyczne transgresje.
Dlatego tak dobrze czyta się o występkach korpo-ludzi. Wynajmują mieszkania koło Mordoru i w porze lunchu idą na schadzki. Albo romansują w boardroomie. I te pełne seksu delegacje. Czytając o tym w przerwie na kawę, czekając na Pana Kanapkę, można nawet dostać lekkich wypieków… Tylko czemu to wszystko brzmi jak fragment kiepskiego porno?
Anna Petelenz