Kopanie na ekranie, czyli nieudany challenge
Miliony kobiet w Polsce doświadczają przemocy domowej, a artyści bawią się w Quentina Tarantino
Przemoc to nie jest zabawa. Aneta Joanna Kaniak, #KobietaKrakowa zabiera głos w sprawie polskiej wersji #CucChalleng, filmu nagranego przez naszych artystów.
– Zrobiono z przemocy pośmiewisko. Przesiedziałam prawie pół nocy w kucki, bo po obejrzeniu tych udawanych uderzeń w filmie, odezwały się we mnie wspomnienia, słowa, którymi ja „dostawałam” w moim małżeństwie – mówi Aneta Joanna Kaniak i dodaje – Poczułam się tak jakby znowu odbierano mi godność.
Kopanie na ekranie
Zaczęło się od #CucChallenge we Francji. Uczniowie szkół kaskaderskich nagrali film, w którym jedna osoba atakuje kolejną, zmiana ekranu, zmiana ciosu i bohatera. Podobno była to metafora walki z coronawirusem.
Potem waliły w siebie aktorki (m.in. Drew Barrymore, Cameron Diaz, Juliette Lewis, Scarlett Johansson), w ramach #BossBitchFightChallenge zainicjowanego przez Zoe Bell. Chodziło o skopanie tyłka kwarantannowej nudzie. Niektórych ten film śmieszył.
Całkiem śmiesznie przestało być, gdy do akcji wkroczyli polscy aktorzy i nagrali własną wersję #CucChalleng.
Rafał Maślak (inicjator akcji) wali patelnią w ciężarną Barbarę Kurdej Szatan, ona brzuchem popycha kolejną osobę, która wali w następną najnowsza książką Mariusza Szczygła „Nie ma”.
W „zabawie” wystąpili m.in. Maciej Dowbor, Julia Wieniawa, Marcelina Zawadzka, Patricia Kazadi, Klaudia Halejcio, Adam Zdrójkowski. Potem dodali do niej przesłanie, że niby film zwraca uwagę na to, żeby reagować na przemoc.
To miała być tylko zabawa
Szybko pojawiły się głosy sprzeciwu:
Karolina M. na profilu Rafała Maślaka pisze: „Filmik pokazuje tylko głupotę i ignorancję osób które go nagrały. Przemoc to nie zabawa i nigdy nie powinna nikogo bawić ani śmieszyć. Tyle się o tym mówi, powstaje mnóstwo kampanii a tutaj mamy wesołe przedstawienie, śmieszną muzyczkę w tle, uderzanie patelnia oraz używanie psa jako narzędzia do bicia. Wstyd. Usuńcie to i przeproście osoby, które były lub są ofiarami przemocy…”
Głos zabrała Fundacja Centrum Praw Kobiet
(…) Filmik został zrealizowany w konwencji komediowej, która naszym zdaniem, jako Fundacji od po-nad 25 lat niosącej pomoc kobietom i dzieciom doświadczającym przemocy, jest nieprzystająca do po-ruszonego tematu. Bagatelizuje ona bowiem problem przemocy i umacnia negatywne stereotypy towarzyszące tej kwestii. Pokazuje w sposób prześmiewczy problem, który jest codziennością tysięcy kobiet i dzieci w Polsce.
Mamy pełną świadomość, że filmik ten dotknął bardzo wiele kobiet, które w swoim życiu doznały prze-mocy. Jedna z Pań napisała do nas: „To co tu zobaczyłam, to jest dla mnie kolejny policzek. Jako ofiara okrutnej, obrzydliwej przemocy psychicznej i fizycznej, nie podpisuje się pod tym. […] Ja nie wyrażam zgody na takie heheszki, bo celebrytom się nudzi i wpadli na świetny pomysł”
Karolin Korwin Piotrowska skomentowała film na swoim koncie na IG:
Bardzo proszę Pana Morawieckiego, każdego, kto tam jest u władzy, by jak najszybciej odmroził ścianki i bankiety, bo trudno będzie znieść kolejny idiotyczny celebrycki „challenge”, ci ludzie nudzą się w szkodliwy dla innych sposób, bezmyślny i żenujący, niestety nudzą się ostentacyjnie, publicznie, a potem rżną głupa, że to śmieszne jest i z Ameryki. Jako osoba, która doświadczyła przemocy, bardzo proszę o pozytywne rozpatrzenie mojej prośby: dajcie im do jasnej cholery te ścianki, koreczki, bankiety i ustawki, w przeciwnym razie ludzkość tego wypływu kreatywności dłużej nie wytrzyma. Już nie ma dna, od spodu którego można pukać. To jest jądro obciachu. Dziękuje?
Odnosząc się do zarzutów niestosowność takiej kampanii antyprzemocowej, Maciej Dowbor tłumaczy na oficjalnym profilu, że… żadnej kampanii nie było, jedynie zabawa, do której później jej uczestnicy dorobili ideologię. Pewnie, żeby lepiej wyglądało z naddatkiem „szlachetnego” celu.
„Jak pewnie zauważyliście nasz filmik wywołał spore zamieszanie. Nie do końca zgodne z naszymi zamierzeniami. Zacznijmy od tego, że to nie jest żadna kampania społeczna, ani nawet zorganizowana akcja wbrew temu co piszą niektóre media. Pierwotna idea opierała się na własnej aranżacji podobnego filmu, który już pojawił się w innych krajach i był zabawą aktorsko-montażową w stylu filmów Quentina Tarantino, z przerysowanymi scenami walki. Pomysł, żeby połączyć to z jakimś dodatkowym przesłaniem pojawił się później. Nie był to ani pomysł mój, ani Basi Kurdej-Szatan, ale nie chodzi teraz o to, aby uciekać od odpowiedzialności. Mieliśmy mieszane uczucia i zdawaliśmy sobie sprawę, że to dość kontrowersyjne zestawienie. Ale ostatecznie uznaliśmy, ze skoro film pokazuje przemoc to można zwrócić uwagę na skalę tego zjawiska szczególnie w odniesieniu do przemocy domowej. ”
Aneta Joanna Kaniak, która doświadczyła w swoim związku przemocy psychicznej, na swoim kanale „Od trudności do wolności” wyjaśnia, dlaczego takie zabawy przynoszą więcej szkody niż pożytku.
Aneta Joanna Kaniak o przemocy domowej:
Rok 2007 ślub,
rok 2009 narodziny pierwszego dziecka,
rok 2011 narodziny drugiego dziecka
a potem już nie pamiętam…
Równia pochyła, spadanie w dół, w otchłanie pustego życia, którego cykl wyznaczały godziny zaprowadzania dzieci do przedszkola, odprowadzania i późnych obiadów, jak mąż wrócił z pracy. Nie wiem, dlaczego tak dałam się w to wciągnąć. Myślę, że do tej pory w pewnym sensie pozostaje to dla mnie zagadką, chociaż niejeden raz wracałam do tego w rozmowach z psychologiem.
Potem miałam chwile przebudzenia. Chciałam do życia, do sukcesu, do czegoś, co da mi spełnienie, bo gotować nigdy nie lubiłam. A im bardziej chciałam, tym czułam się bardziej ograniczana, bez wsparcia, z pierwszymi słowami w ustach byłego męża, że mi odjebało.
Gdy pisałam książkę „Mamo Działaj – 100 dni do zmiany dla każdej Mamy” robiłam to dla siebie. Aby dodać sobie na wartości, aby udowodnić, że do czegoś się nadaję, że jestem w stanie zrobić rzecz, której nigdy wcześniej nie robiłam, że osiągnę sukces.
I znów usłyszałam, że mi odjebało.
Dziś, z perspektywy czasu wiem, że ta książka pozwoliła mi w tym wszystkim w ogóle funkcjonować. Zajęłam się nią na 200% i nie widziałam tego, co się dzieje, nie słyszałam coraz agresywniejszych słów. Nie chciałam słyszeć.
Czułam, że za tym kryje się coś więcej, przemoc której nie potrafiłam wypowiedzieć na głos, bo przecież to niemożliwe.
A jednak.
Każda oznaka braku szacunku, poczucie, że ktoś obiera ci godność, czujesz manipulację jest przemocą. Przemoc psychiczna ma tak ukryte oblicza, że nie jestem w stanie do dzisiaj tego ogarnąć i przyswoić. Tak naprawdę do dziś mierzę się z czymś, co nam, kobietom po przemocowych związkach zostaje do końca życia.
Mierzę się ze wstydem. Wszechogarniającym, dotykającym każdego obszaru życia.
Mierzę się z poczuciem winy za każdym razem, gdy patrzę na dzieci i wiem, że one też się czasem wstydzą w klasie, że jesteśmy trzyosobową rodziną. Bez taty.
Mierzę się z milczeniem. Milczeniem, które niszczy, bo jest przyzwoleniem na zło, na przemoc, na ból.
Mierzę się z brakiem akceptacji przez rodziców mojej decyzji.
Mierzę się z zamiataniem problemu pod dywan, bo nikt w naszej rodzinie ze mną na ten temat nie rozmawia otwarcie, a przecież wszyscy jesteśmy dorośli.
Mierzę się z brakiem wsparcia, bo zostałam sama i na mnie jest przerzucana odpowiedzialność za zaistniałą sytuację, łącznie z zachowaniem byłego męża.
Niejeden raz zadawałam sobie pytanie, co ze mną jest nie tak. Nikt mi nie powiedział, że nie ponoszę odpowiedzialności za przemocowe zachowania byłego męża, ale nie potrafiłam inaczej. Jak miałam potrafić, skoro byłam współuzależniona. Tak, współuzależniona od przemocy. Taki miałam wdrukowany wzorzec relacji. Wzorzec, którego doświadczałam jako dziecko. Byłam przekonana też, że na miłość trzeba zasłużyć. Trzeba przynieść świadectwo z czerwonym paskiem, czyli obiad na stole, trzeba było być miłą i uczynną, więc moje potrzeby nigdy nie były ważne… i tak umierałam od środka powoli, każdego dnia.
Aż doszłam do urwiska. Rzuciłam się na oślep, pełna bólu, spadałam, bo już nie chciałam być pizdą, kurwą ani suką. W uszach miałam słowa taty: przecież cię nie bije.
Uczestnicy #cucchallenge czy wiecie, co musi czuć kobieta, która wychodzi z dwójką dzieci z domu tak jak stoi? Czy wiecie jak się czuje kobieta, która od paru lat słyszy stek wyzwisk? Powiem wam – cokolwiek bym robiła, czułam się jak gówno, nic nie warte gówno.
Proces podnoszenia się cały czas trwa. Już się wydrapałam z ciemnych, brudnych dolin istnienia i wspinam się na kolejne małe szczyty. Czasem mam nawet ochotę rozłożyć skrzydła polatać i zobaczyć jak jest wyżej, co mnie czeka.
Dodajmy skrzydeł tym kobietom, które nie czują nawet małego powiewu wiatru. Stańmy za nimi i tchnijmy w nie nadzieję, że społecznie nie są wykluczone, że to nie ich wina, że są ofiarami w takich związkach. To oprawca je wybrał, upolował, bo tak to się odbywa.
Już czas, aby na problem przemocy spojrzeć wielopłaszczyznowo. Dlaczego kobiety wchodzą w takie relacje, dlaczego mężczyźni sobie na to pozwalają i czują się bezkarni? Bo jest na to milczące przyzwolenie. Tak, w rodzinach, w pracy, w społeczeństwie. Bo ten temat jest tak trudny, że mało kto podejmuje się o nim mówić głośno, dużo i długo.
Problem braku reakcji na przemoc wynika ze strachu i z braku moralnej odwagi stanięcia oko w oko z oprawcą. Tak, z oprawcą, który potrafi zmanipulować, znieważyć, ponieść rękę i dalej jest i czuje się bezkarny.
I dlatego łatwiej jest szukać w ofierze przyczyn przemocy: pewnie go sprowokowała, nie dba o dom, a on taki zapracowany.
Mamy XXI wiek i dalej tkwimy mentalnie gdzieś, gdzie żadna kobieta nie chce być, a jednak jest.
Kobieto jeżeli jesteś w relacji, w której nie czujesz się dobrze, zdarzają się wyzwiska, jesteś wyśmiewana to pierwsze oznaki przemocy. Należy ci się godność i szacunek. To twoje prawo. Zadbaj o to.
khuyến mãi casino 20 maja, 2020
Należy ci się godność i szacunek. To twoje prawo. Zadbaj o to.