Kobiety sukcesu – Madonna, Meryl Streep, Michelle Obama
Czy pomiędzy stwierdzeniami: „kobieta sukcesu” i „kobieta szczęśliwa” można zawsze postawić znak równości?
Silne, wierne sobie, odważne… Takie określenia pasowałyby jak ulał, gdyby poszukać wspólnego mianownika łączącego kobiety sukcesu, wyróżniane w medialnych rankingach ostatnich miesięcy. W czym tkwi sekret kobiet sukcesu w dzisiejszych czasach? Co jest miarą tego sukcesu i czy każda z nas może go osiągnąć? Czy pomiędzy stwierdzeniami: „kobieta sukcesu” i „kobieta szczęśliwa” można zawsze postawić znak równości? Przedstawiamy historie zaledwie kilku pań, które uczą nas jak być kobietą sukcesu w XXI wieku
Madonna. Kobieta, która zawsze pozostawała wierna sobie
Kilka miesięcy temu niemal wszystkie światowe portale związane z muzyką i show-biznesem komentowały przejmujące wystąpienie Madonny podczas odbioru nagrody dla Kobiety Roku według Billboard.
Królowa popu podczas swojego przemówienia wspominała czasy, gdy mężczyźni-artyści mieli o wiele łatwiej w świecie show-biznesu niż artystki… Czasy, gdy „Prince biegał po scenie na obcasach, w kabaretkach, z pomadką na ustach i z tyłkiem na wierzchu” i uchodziło to za coś normalnego. Czasy, kiedy kobietom nie przysługiwało tyle samo wolności, bo od razu otrzymałyby etykietkę – mówiąc delikatnie – „kobiety kontrowersyjnej”, która zachowuje się nieprzyzwoicie. Jednak ona nie poddała się fali krytyki i ze swoich „kontrowersyjnych” zachowań czy ubiorów zrobiła coś, za co będzie zapamiętana przez kolejne pokolenia.
Madonna to kobieta, która przekuła opór i ataki innych w prawdziwą wewnętrzną siłę – zupełnie jak w słynnym powiedzonku: „gdy dają ci cytryny, zrób z nich lemoniadę”. W czym jeszcze tkwi jej sekret? Być może w poradzie, której udziela pod koniec przemówienia innym paniom:
„Poszukajcie silnych kobiet, po to aby się z nimi zaprzyjaźnić, stanąć po ich stronie, uczyć się od nich, znajdować w nich inspirację, współpracować z nimi, wspierać je, dać się oświecić z ich pomocą”.
No dobrze, u kogo jeszcze – poza Madonną – warto poszukiwać wspomnianej inspiracji?
Meryl Streep. Dobra aktorka – znaczy wszechstronna?
Wcielała się w różne role – była Żelazną Damą, czyli Margaret Thatcher; odegrała również „śpiewająco-taneczną” rolę uroczej Donny w musicalu „Mamma Mia”; po mistrzowsku zagrała też stanowczą businesswoman w filmie „Diabeł ubiera się u Prady”. A przy tym jest to zaledwie mikroskopijny wycinek z jej bogatej kariery zawodowej. Wszechstronna, utalentowana, wierząca w siebie, niezależnie od wieku. Meryl Streep – jedna z najwybitniejszych aktorek naszych czasów.
Większość z nas kojarzy ją wyłącznie z ról podziwianych z kinowego fotela. Mało kto natomiast wie, że pod tymi „kinowymi maskami” kryje się niezłomna, silna kobieta, której sukces wcale nie przyszedł łatwo.
Początki pracy w branży filmowej nie były „usłane różami”. Meryl wielokrotnie musiała zmierzyć się z tym samym czarnym scenariuszem (i nie mowa o fikcji, lecz o prawdziwym życiu). Otóż, nie była dostatecznie ładna, by dostać role, o które się ubiegała. A to miała za krzywy nos, a to nie była wystarczająco pociągająca… Podobno na castingu do „King Konga” włoski reżyser De Laurentiis spojrzał na nią pod kątem urody i w jej obecności powiedział do swojego syna (sądząc, że Meryl i tak nie zrozumie zdania po włosku): „Ale brzydula! Po co ją tutaj przyprowadziłeś?”. Riposta Meryl była natychmiastowa, a reżyser usłyszał w swoim ojczystym języku komentarz mniej więcej takiej treści: „Przykro mi, ale na nic więcej nie może pan liczyć”. Oczywiście roli nie otrzymała, ale pozostała wierna sobie. Była wtedy bardzo młodą kobietą i pewnie nawet przez myśl jej nie przeszło, że czeka ją kilkanaście wybitnych ról i kilka Oscarów.
Dzięki talentowi i wierze w siebie jej kariera nabrała wreszcie rozpędu. Natomiast kolejny „wątek” związany z wyglądem pojawił się w okolicach czterdziestki. W świecie kina hollywoodzkiego panuje przeświadczenie, że gdy na twarzy aktorki pojawiają się zmarszczki i nie jest już tak „idealna jak kiedyś”, wówczas zaczyna brakować dla niej ról. Meryl przełamała i ten stereotyp, o czym świadczy chociażby główna rola w filmie „Boska Florence”, który ukazał się na ekranach kin w ubiegłym roku, kiedy Streep miała 67 lat. Można? Można.
Michelle Obama. Pierwsza Dama – nie tylko Stanów Zjednoczonych?
Określenie „dama” pasuje do niej jak ulał – i bynajmniej nie mamy na myśli wyłącznie nienagannych manier czy wyglądu. Wizerunek Michelle Obamy, poprzedniej Pierwszej Damy USA, kojarzy się z pewnością siebie, siłą i szczerością. Być może dlatego budzi ona takie zaufanie i jest traktowana – zwłaszcza przez kobiety – jako wzór do naśladowania. Nie bała się, na przykład, publicznie skrytykować Donalda Trumpa za jego stosunek do kobiet, przez co nie tylko udowodniła, że jest wierna temu, w co wierzy, ale również nawołuje do solidarności wszystkich pań na całym świecie.
Wiele mówiło się (i mówi nadal) o małżeństwie Michelle i Baracka. W sieci krąży nawet ciekawa anegdotka, która także pokazuje wiele na temat postawy i pewności siebie Michelle. Nie wiadomo, czy jest w stu procentach prawdziwa, czy może ktoś zwyczajnie ją wymyślił, celem wywołania „medialnej sensacji”. Niemniej jednak warto ją przytoczyć, bo pasuje tu jak ulał…
Pewnego razu Michelle i Barack wybrali się do restauracji na obiad. W pewnym momencie właściciel restauracji zapytał jednego z ochroniarzy pary, czy mógłby przez chwilę porozmawiać z Pierwszą Damą w cztery oczy. Po krótkiej, tajemniczej pogawędce, Michelle wróciła do stolika, przy którym czekał mąż. „Dlaczego on tak bardzo chciał z Tobą rozmawiać?” – Barack zadał oczywiste pytanie. Michelle odparła, że kiedy była nastolatką, ten mężczyzna był w niej zakochany do szaleństwa. Na co Obama odpowiedział: „Popatrz, czyli gdybyś wyszła za niego za mąż, byłabyś teraz żoną właściciela restauracji.” A Michelle z pewnością w głosie skorygowała założenie Baracka: „Nie kochanie, gdybym wtedy za niego wyszła, to dzisiaj on byłby prezydentem”.
Michelle Obama wielokrotnie pokazała swoim zachowaniem, że nie będzie jedynie „dodatkiem” do sławnego męża i tym bardziej nie zamierza stać w jego cieniu. Znalazło to swoje odzwierciedlenie w rankingach popularności w USA, gdzie dorównuje lub wręcz wyprzedza swojego męża. Nie tylko Amerykanki ją pokochały…
Na temat kobiet sukcesu naszych czasów można by mówić godzinami, a z pewnością i tak pominiemy wiele wybitnych pań, które inspirują inne do bardziej ciekawego, szczęśliwego życia, w zgodzie z własnymi wartościami. Być może same należycie do tego grona, lub znacie takie kobiety. Nie trzeba być bowiem sławną jak Madonna, Meryl czy Michelle. Wystarczy pozostać wierną sprawom i rzeczom, które są dla nas ważne i co dzień budzić się z takim właśnie nastawieniem. Bo miarą sukcesu nie są cyferki na koncie czy liczba zdjęć na pierwszych stronach gazet, lecz spełnione życie przeżyte po swojemu, niezależnie od tego co mówią inni.