Kobiety mogą więcej
Które jakości kobiety wnoszą do firmy? Piotr Pyrich, dyrektor generalny BP w Polsce, o kreatywności i wielozadaniowości kobiet.
O kreatywności, wielozadaniowości i innych jakościach, które kobiety wnoszą do firmy, rozmawiamy z mężczyzną, Piotrem Pyrichem, dyrektorem generalnym BP w Polsce.
Aneta Pondo: BP to firma, która się kojarzy z branżą bardzo męską, a ja chciałbym porozmawiać o kobietach. Dużo kobiet tu pracuje?
Piotr Pyrich: Bardzo dużo. Firma rzeczywiście kojarzy się z branżą paliwową i motoryzacją, a to z kolei z mężczyznami. Nic bardziej mylnego. W biurze 50 proc. zatrudnionych to kobiety, a na stacjach benzynowych jeszcze więcej, bo ponad 70 proc.
Kobiety w firmach to nie nowość, tyle że na ogół zajmują najmniej eksponowane stanowiska.
Piotr Pyrich: U nas jest inaczej. W moim tzw. leadership teamie, czyli w krajowym kierownictwie BP, na 16 osób połowa to kobiety. Na stacjach paliw 65 proc. kierowników i zastępców to kobiety.
Zarabiają tyle samo co mężczyźni na tych samych stanowiskach?
Piotr Pyrich: Tak. Mamy usystematyzowany model wynagradzania. Na poszczególnych stopniach zaszeregowania płace są niezależne od płci.
Z czego wynika to, że w męskiej firmie jest tak dużo kobiet? Czy to odgórna polityka firmy?
Piotr Pyrich: Od początku istnienia firmy w naszym kraju, czyli od prawie 25 lat, kobiety były w kierownictwie, na stanowiskach szefów działu personalnego, działu public relations. Obecnie szefują m.in. zespołom zajmującym się procesem zakupów, marketingiem, bezpieczeństwem, specjalnymi projektami biznesowymi czy cenami na naszych stacjach. W ostatnich latach przybywa kobiet pełniących funkcje, które wcześniej traktowane były jako męskie. Stwarzamy dobre warunki, by kobiety się rozwijały. Umożliwiamy im godzenie życia prywatnego z karierą zawodową.
W jaki sposób?
Piotr Pyrich: U nas najważniejsze są efekty pracy, a nie ilość przepracowanych godzin. Ma być wykonana praca. Czy zostanie to zrobione w sześć godzin czy w osiem, zależy już od pracownika. Są sytuacje, kiedy trzeba więcej popracować, bo akurat zbliża się termin dostarczenia projektu czy otwarcia nowej stacji, a są momenty, kiedy jest luźniej.
Czy dobrze rozumiem, że nie trzeba siedzieć w biurze od 8.00 do 16.00?
Piotr Pyrich: Nie zawsze trzeba. W firmie za wszelką cenę chcemy stworzyć kobietom dobre warunki. Dlatego w ostatnich latach promujemy agile working, czyli pełną elastyczność, jeśli chodzi o formę, godziny i miejsce pracy. To, co jeszcze 10 lat temu było nie do pomyślenia, w tej chwili dzięki najnowszym technologiom wydaje się wręcz oczywiste. Nie trzeba koniecznie siedzieć w biurze, żeby dobrze wykonywać obowiązki. Nie trzeba się fizycznie spotykać, żeby coś omówić – są telekonferencje, wideokonferencje, wirtualne dzielenie się prezentacjami. Wszyscy się widzą, słyszą, więc można to robić z różnych miejsc, czy to w Krakowie, czy na świecie. Nie dla wszystkich stanowisk takie rozwiązanie jest proste, ale taka jest tendencja i w takim kierunku podąża nowoczesny biznes. Mamy sporo osób, które w biurze zjawiają się od czasu do czasu, kiedy to jest niezbędne, natomiast przez resztę czasu pracują z domu. Kobiety, które mają dzieci, bardzo sobie chwalą ten system. Mogą tak zorganizować dzień, żeby było w nim miejsce zarówno na efektywną pracę, jak i zawiezienie, a potem przywiezienie dziecka ze szkoły.
A jeśli ktoś nie lubi pracować w domu?
Piotr Pyrich: Jeśli ktoś woli pracować wśród ludzi, uważa, że dzięki temu jest bardziej efektywny, zawsze znajdzie się dla niego miejsce tutaj w biurze. Rozumiem to, bo ja sam nie lubię pracować w domu, zbyt dużo rzeczy mnie rozprasza. Jak jestem w biurze, wiem, że muszę się skupić na wykonaniu zadania, i dopiero kiedy je wykonam, mogę z biura wyjść.
Czyli elastyczny czas pracy to jest jedno z narzędzi. Czy są jeszcze jakieś?
Piotr Pyrich: Praca w wirtualnych zespołach. Wprowadzamy ten model ze względu na globalizację. Powiedzmy, mamy europejski dział marketingu. To nie oznacza, że wszyscy z tego działu muszą się fizycznie znajdować w jednym miejscu, w Londynie. Przebywają w różnych częściach Europy, a dzięki nowym technologiom mogą ze sobą współpracować i komunikować się. Jest też globalny program „Diversity & Inclusion”, który przeciwdziała wykluczeniom, nie tylko ze względu na płeć, ale także poglądy, wyznanie, orientację seksualną, pochodzenie.
Jak może wyglądać przebieg kariery w BP?
Piotr Pyrich: Niemal jak u Rockefellera. Możliwości rozwoju są ogromne. Można zaczynać jako sprzedawca na stacji, a potem awansować na kierownicze stanowisko. Można też w biurze przechodzić kolejne szczeble kariery. Sam jestem przykładem osoby, która dokładnie 19 lat temu zaczynała pracę w BP na stanowisku tzw. dispatchera, czyli osoby, która planuje dostawy paliwa na stację, a później piąłem się po kolejnych szczeblach kariery, aż dotarłem do miejsca, w którym jestem dzisiaj. Dowodem na to, że stwarzamy bardzo dobre warunki pracy i rozwoju, jest fakt, że mamy dużo osób z tak długim stażem. Staramy się zachować balans między osobami doświadczonymi, z długim stażem, a młodymi, między kobietami a mężczyznami. Ale dziwię się, że pani nie zapytała, dlaczego tak dużo kobiet pracuje na stacjach na kierowniczych stanowiskach.
Dlaczego?
Piotr Pyrich: Kiedy dwa lata temu wracałem z zagranicy do Polski na stanowisko dyrektora generalnego BP, sam zadałem to pytanie. Okazało się, że to stanowisko dla kobiet to idealne miejsce do rozwinięcia skrzydeł i wykorzystania ich mocnych stron. Kobiety świetnie radzą sobie ze stresem, doskonale rozwiązują konflikty wśród pracowników, wspaniale ich motywują, a także bardzo dobrze radzą sobie z trudnymi klientami.
Co oprócz niekonfliktowości i radzenia sobie ze stresem kobiety wnoszą do firmy?
Piotr Pyrich: Dokładność, wielozadaniowość. Przez trzy lata pracowałem w Niemczech, gdzie główną cechą, której wymagano, była właśnie wielozadaniowość, podzielność uwagi. Kobiety zdecydowanie lepiej sobie z tym radzą. Widzę to nawet po moim zespole kierowniczym. Kobiety są w stanie pracować nad wieloma zagadnieniami równocześnie. Mężczyźni idą temat po temacie, problem po problemie. Osobiście bardzo cenię wielozadaniowość, bo taki jest współczesny świat, różnorodny i złożony. Powiem też pani, że kobiety, z którymi współpracuję, są wyjątkowo twórcze. Nie wiem, czy ja mam takie szczęście, że spotykam takie koleżanki, ale to chyba główna cecha kobiet. Na pewno Polki takie są. Tego nauczyły nas czasy, w których się wychowywaliśmy. Głód nowego, głód rozwoju, głód poznawania, bo przecież przez wiele lat nie mieliśmy do wielu rzeczy dostępu. No i wykształcenie. Kobiety są świetnie wykształcone.
Podobno u pana w firmie to kobiety mają najwyższe wykształcenie.
Piotr Pyrich: Tak, mamy dwie panie doktor – jedną doktor chemii, drugą doktor ekonomii. Warto wspomnieć, że ponad 90 proc. pracowników w naszym biurze to osoby z wyższym wykształceniem.
Czy są jakieś zasady, które pozwalają pracownikom, niezależnie od płci, odnaleźć się w systemie korporacyjnym?
Piotr Pyrich: Otwartość. Do niedawna Polacy mieli z tym problem. Ale to się zmienia wraz z nowymi pokoleniami na rynku pracy. Już nie siedzimy cicho, jak coś nam się nie podoba. Nie potakujemy, gdy się z czymś nie zgadzamy. Jesteśmy otwarci i gotowi w odważny sposób przedstawić swoją opinię. Z tym coraz bardziej liczą się za granicą. Dzięki temu nasze firmy, głównie z sektora IT, zaczynają zawojowywać świat. Nie tylko Europę, również Krzemową Dolinę. Potrafimy walczyć o swoje. Dwadzieścia lat temu nie było to takie oczywiste. Jesteśmy innowacyjni jako naród. Dla nas nie ma rzeczy niemożliwych. To dobrze widać po firmie BP – to, co wymyślamy lokalnie, potem wprowadzane jest w innych krajach.
Pomysł, aby wprowadzić na stacjach podgrzewacze do butelek dla niemowląt, też jest typowo polski?
Piotr Pyrich: Tak, to jest nasz lokalny pomysł i zaskoczę panią, wyszedł od jednego z naszych kolegów, podobnie jak przewijaki dla niemowląt. Zmienia się funkcja stacji. Teraz to jest centrum obsługi. Życie pędzi, dlatego stacja musi być miejscem, gdzie pani zatankuje, umyje samochód, zje śniadanie i napije się kawy w Wild Bean Cafe, przy czym ta kawa nie może się różnić jakością od kawy w kawiarni. Funkcje stacji zależą również od lokalizacji. Przy autostradzie, gdzie człowiek zatrzymuje się głównie, żeby odpocząć w czasie długiej podróży, znajdzie pani miejsce do spożycia posiłku na zewnątrz i plac zabaw dla dzieci. Mam córki, więc z doświadczenia wiem, że w samochodzie dzieci potrafią być, delikatnie mówiąc, uciążliwe, szczególnie w dalekich podróżach. Jeszcze nie wyjedziemy, a dziecko już pyta, czy daleko jeszcze.
Czy kobiety, te z prywatnego życia, mają wpływ na to, jak postrzega pan świat?
Piotr Pyrich: Mam żonę i dwie córki. Zawsze będę wdzięczny żonie za to, że po pierwsze była w stanie wychowywać córki i realizować się zawodowo, a po drugie, że w pewnym momencie zgodziła się zrezygnować z pracy i własnej kariery, żebym ja mógł rozwijać swoją. Gdybyśmy sześć lat temu razem z dziećmi nie wyjechali za granicę, gdzie dostałem propozycję awansu i kontynuowania kariery, to teraz byśmy nie rozmawiali. Dziś obydwoje widzimy coraz więcej pozytywnych aspektów tamtej decyzji. Córki chodziły do międzynarodowej szkoły, mówią biegle po angielsku, a starsza nieźle po niemiecku, są otwarte, nie mają problemu z akceptacją innych. A żona po powrocie do kraju stwierdziła, że będzie teraz przyszłość zawodową budować poza korporacją.
Gdyby zdarzyła się odwrotna sytuacja, zrobiłby pan to samo dla niej?
Piotr Pyrich: Powtarzam żonie, że może rozwijać swoje pasje, a ja zajmę się rodziną. Ale jak byłoby naprawdę, gdybym znalazł się w takiej sytuacji, nie wiem. Pewnie brakowałoby mi tej zawodowej adrenaliny.
Dużo się pan uśmiecha. Jest pan optymistą z natury, czy może wyszkolił pan w sobie taką postawę?
Piotr Pyrich: Żona twierdzi, że jestem chodzącym pesymistą (śmiech). Ja uważam, że jestem optymistą. Utwierdzają mnie w tym przekonaniu moi współpracownicy, którzy mówią, że gdyby nie to, że do niektórych rzeczy podchodzę z uśmiechem, bardzo często żartuję, to z niektórymi rzeczami by sobie nie poradzili. Są wyzwania i sytuacje tak trudne, że tylko humor może nas pchnąć do przodu.
Ma pan jakiś sekret, który pozwala panu funkcjonować na wysokich obrotach?
Piotr Pyrich: Kiedyś regularnie grałem w piłkę nożną, ale po wypadku na nartach to się skończyło. Snu potrzebuję niewiele, bo sypiam po pięć, pięć i pół godziny, i to wystarcza, bym miał dużo energii. Niektórzy twierdzą, że jestem wampirem energetycznym (śmiech). Nie mam żadnego sekretu. Taką mam naturę i charakter. Może to stąd, że mam jasno określony cel w życiu i go realizuję.
Jaki to cel?
Piotr Pyrich: To mogę zdradzić tylko off the record. Chciałbym za to powiedzieć coś jeszcze o kobietach.
Proszę bardzo.
Piotr Pyrich: Życzę kobietom cierpliwości. Do pracy, do mężczyzn, do dzieci. Do wszystkich i do wszystkiego, bo żyjemy w takim tempie, że można się pochorować. A także dystansu, ponieważ są rzeczy, na które nie mamy wpływu. Życzę kobietom, żeby były sobą, realizowały marzenia, parły do przodu i nie bały się wyrażania swoich pragnień.