Gdybyśmy mieli za zadanie dopasować osobę do wykonywanego zawodu na podstawie poziomu emocjonalności? Czym mogliby zająć się wrażliwcy, indywidualnie spoglądający na świat? Katarzyna Maria Zawadzka znalazła odpowiedź, a brzmi ona: AKTORSTWEM. Wszak emocje, te prawdziwe i umiejętność ich odegrania to niezwykły talent! Na scenie możesz być jaka tylko chcesz, krzyczeć, płakać i wyrzucić z siebie wszystko. Ona to zrozumiała, a teraz szkoli innych, jak terapeutycznie wykorzystać grę aktorską. Zerknijcie, jak NIEprzykładna mama dokonała tego odkrycia
Kim jesteś i czym się zajmujesz zawodowo? Opisz swój biznes.
Nazywam się Katarzyna Maria Zawadzka i jestem aktorką, trenerką aktorstwa, wystąpień publicznych i intensywnego rozwoju przez aktorstwo, a prywatnie samodzielną mamą Marysi. Prowadzę autorski kurs, łączący aktorstwo z rozwojem osobistym, pod tytułem: Aktorski coaching – przestań grać, zacznij BYĆ! oraz trening sztuki wystąpień publicznych: MÓWCA – Dynamit. Stworzyłam również własny projekt aktorski o macierzyństwie NIEprzykładna Mama.
Skąd pomysł na biznes?
Z pasji, a w drugiej kolejności z potrzeby zatrudnienia. Tak naprawdę już kilka lat przed założeniem własnej działalności realizowałam wszystko to, co potem w jej ramach, ale klamka zapadła, kiedy byłam w ciąży z moją córką Marysią, a mój ówczesny pracodawca nadal nie mógł mi zaoferować nic bardziej stabilnego niż umowa o dzieło. Zatem powód założenia działalności gospodarczej był bardzo pragmatyczny – dzięki niej miałam podstawowe zabezpieczenia, jak choćby ubezpieczenie zdrowotne dla siebie i dziecka. Bo do czasu ciąży, muszę przyznać, żyłam jak niebieski ptak. Aktorka – artystka, wyluzowana w każdym temacie i oczywiście bez ubezpieczenia.
Obecnie nie wyobrażam już sobie pracy „pod kimś”, pracy na etat, ja się do tego nie nadaję. Wiem, bo próbowałam. Organicznie potrzebuję autonomii i możliwości kreowania swojej ścieżki zawodowej, aczkolwiek jako aktorka i trenerka jestem również „człowiekiem do wynajęcia” i wszelkie współprace, jakie podejmowałam, były bardzo satysfakcjonujące dla obu stron.
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?
Mam poczucie, że wciąż jestem na początku swojej zawodowej drogi, że dopiero się rozkręcam, dopiero stoję w blokach startowych. Firmę założyłam 6 lat temu, jednocześnie od prawie 5 lat jestem samodzielną mamą i staram się jak najwięcej czasu spędzać z córką, co siłą rzeczy ogranicza mój czas przeznaczany na rozkręcanie biznesu. Bardzo proszę o to pytanie za kolejnych 6 lat.
Czy praca to też twoja pasja?
Absolutnie tak! W pracy w 200% wykorzystuję swoje talenty i umiejętności. Mój zawód umożliwia mi realizację siebie ze wszystkimi moimi zasobami i predyspozycjami. Dlatego szczerze powiem, że ja od lat nie mam hobby. Moje hobby to moja praca. Wszelkie zajęcia dodatkowe, rozwojowe, działania poza zarobkowe, które podejmuję, również wynikają z tego, co robię zawodowo lub wiążą się z tym.
Co uznajesz za swój największy sukces (zawodowy i nie tylko)?
Na ten moment moim największym sukcesem zawodowym jest totalna wolność i autonomiczność w tym, co robię. Jestem swoim szefem, realizuję własne projekty, dając ludziom ogromną wartość, a do tego dobrze się bawię i pracuję tak jak chcę. To dla mnie ogromnie ważne. A prywatnie, moim największym sukcesem jest bycie mamą 6-letniej Marysi i możliwość wychowywania jej. I to pomimo diagnoz trzech niezależnych lekarzy, którzy nie dawali mi szans na to, że kiedykolwiek doświadczę macierzyństwa. W dodatku Marysia jest bardzo mądrym, rezolutnym „żywczykiem”. Dziewczynką bardzo empatyczną, emocjonalną i odważną. Lepiej być nie mogło.
Kto cię inspiruje?
Inspirują mnie ludzie, sytuacje i zdarzenia, relacje międzyludzkie. Inspirują mnie emocje, przeżycia, doznania, działania. Ludzka natura. Uwielbiam obserwować, analizować zachowania, czyny innych osób i swoje własne. Właśnie to mnie urzeka w pracy aktorki i trenerki – studiowanie człowieczeństwa i praca na żywym organizmie. Ja kocham ludzi.
Wydarzenia, które cię zmieniły?
Intensywny trzyetapowy proces wtajemniczenia podczas treningów aktorskich z amerykańskim coachem gwiazd i biznesu Bernardem Hillerem. Najpierw w Krakowie, zaraz potem w Rzymie i na koniec w jego studiu w Los Angeles. Każdy trening po 5 dni i to wszystko na przestrzeni 4 miesięcy. To była olbrzymia transformacja. Poszłam do niego, aby poprawić swój warsztat aktorski, a wyszłam jako odmieniony człowiek. Bogatszy warsztatem aktorki okazał się niejako efektem ubocznym głębszego procesu.
Bernard Hiller swoim przekazem, umiejętnościami i warunkami, jakie stwarza na praktycznych treningach, resetuje programy w głowach i sercach uczestników. Programy pełne lęków, stereotypów, niskiej energii, braku wiary w siebie, zakłamania. Czasem brutalnie zdejmuje maski, mówi w oczy najokrutniejszą prawdę po to, aby dogrzebać się autentycznego „Ja” i dać mu głos, do „Ja”, które każdy z nas ma w sobie, a o którym często już dawno zapomniał, bo chciał albo musiał…
Drugim wydarzeniem były narodziny córki. Wówczas, jak to się mówi popularnie i bardzo zgodnie z prawdą, mój świat wywrócił się do góry nogami, a i ja w nim. Pierwszy rok macierzyństwa był ogromnie ciężki. Pełen lęku o to, czy aby dobrze opiekuję się dzieckiem. Nie radziłam sobie z przeogromem emocji, które mnie zalewały, czułam się, jakby ktoś mi wyjął mózg, a zamiast niego wsadził papkę pełną nadwrażliwości, obaw, stresu i napięcia. To był bardzo ciężki rok również dlatego, że wokół mnie umarło kilka osób. Moja babcia, mój tata, dwie bliskie mi osoby straciły w wypadkach dorosłych synów, jedna znajoma straciła męża. I to wszystko na przestrzeni jednego roku. Bilans był okrutny – jedno nowe życie, Marysia, i 5 nagłych i tragicznych śmierci. A kiedy po roku okazało się, że jednak szczęśliwie mój mózg jest nadal na swoim miejscu i znów mogę z niego w sposób konstruktywny korzystać, a moja osobowość wróciła do względnej normy i odzyskałam wiarę i szacunek do siebie, odeszłam z Marysią od swojego partnera, a Jej taty.
Pomimo, że nie było przy mnie mamy, która mogłaby pomóc, wesprzeć, to miałam mnóstwo siły do działania i wiary, że będzie dobrze. I na tej energii jechałam ponad pół roku. Aż do załamania zdrowotnego i nerwowego. Do zderzenia z glebą samodzielnego macierzyństwa, kiedy to marzyłam o tym, żeby trafić do szpitala, nieważne z jakiego powodu. Dlaczego o tym marzyłam? Bo po pierwsze, mogłabym tam wreszcie odpocząć, wyspać się i nawet by mi podano obiad. A Marysią w takiej sytuacji – już bez żadnych wymówek – musiałby się zająć ktoś inny. To był dramatyczny okres w moim życiu, który nauczył mnie proszenia o pomoc. Choć wciąż mam tendencję do bycia pierdzieloną Zosią Samosią, to wtedy właśnie zaczęłam prosić o pomoc i zaczęłam ją przyjmować.
Jakie są twoje supermoce (albo w czym uważasz, że jesteś po prostu dobra)?
Mam ich bardzo dużo. Na pewno jedną z najważniejszych jest ogromna empatia, umiejętność odczytywania i przyjmowania emocji innych ludzi oraz pracy z nimi, nawet gdy są bardzo trudne. To część mojej pracy. Paradoksalnie treningi, kursy aktorskie, które prowadzę, stwarzają warunki do pokazania siebie prawdziwego, a nie grania – w sensie udawania. W trakcie ćwiczeń i zadań, jakie wykonujemy, z uczestników często wychodzi prawda. I nie zawsze jest to stan przyjemny. Co nie znaczy, że nie jest potrzebny. Wówczas trzeba się zaopiekować – i tą osobą, która doświadcza w swoim działaniu tych silnych emocji, i innymi uczestnikami, którzy obserwują ten proces i też go przeżywają. Taka trochę terapeutyczna praca. Treningi aktorskie, które prowadzę, zawierają w programie między innymi intensywny trening interpersonalny, a to praca na otwartym sercu człowieka.
Moją supermocą jest też samodzielne ogarnianie domu, dziecka, całej rodzicielskiej logistyki.
Kolejna supermoc, jaką nabywałam stopniowo, dzięki pojawieniu się w moim życiu Marysi, to elastyczność. Kiedyś nie miałam tej cechy. Każda nagła zmiana mnie frustrowała, nienawidziłam niespodzianek. Potrzebowałam mieć wszystko pod kontrolą, wszystko dużo wcześniej i bardzo skrupulatnie zaplanowane. Teraz mam luz na wiele spraw i na nagłe zmiany, które są nieuniknione, kiedy ma się małe dziecko. Powodem zmian może być choćby jego choroba. Wiadomo, wieczorem idzie spać zdrowe, a rano może wstać z gorączką, i w tym momencie w trybie ekspresowym należy zorganizować opiekę, albo poprzekładać sobie pracę lub inne sprawy, coś odwołać. Różne scenariusze już przerabiałam, łącznie z takim, że kiedyś o 5 rano ściągałam spoza Krakowa koleżankę, żeby zajęła się Marią, bo właśnie tego dnia miałam poprowadzić trening aktorski dla zwartej i gotowej grupy dwudziestu uczestników, którzy przyjechali z różnych części Polski, i nie było mowy o zastępstwie czy przełożeniu terminu.
Stosunkowo nową supermocą – też nabytą dzięki obecności Marysi w moim życiu – jest dystans do siebie i do świata. Chętnie dzielę się nim z innymi między innymi za pośrednictwem postaci, którą kreuję, zarówno na scenie, jak i coraz intensywniej w internecie, czyli w NIEprzykładnej Mamie.
Kolejną jest samodyscyplina, bo mogę z powodzeniem pracować z domu i rzetelnie, bez wymówek i tysiąca przerywników, wykonywać zaplanowane zawodowe działania.
Inne moje supermoce to: wiara w siebie i swoje możliwości; kreatywność i pomysłowość; stawianie sobie konkretnych celów i dążenie do ich realizacji; charyzma i umiejętność zarażania innych swoimi wizjami, pomysłami i energią; umiejętność prowadzenia ludzi i wydobywania tego, co w nich najlepsze.
Najlepsza rada biznesowa, jaką otrzymałaś i przekazałabyś dalej?
Raczej nie rada, a lekcja na temat tego, czym jest showbiznes. Udzielił mi jej Bernard Hiller. Przekazałabym ją wszystkim artystom, szczególnie polskim, oraz studentom polskich szkół artystycznych, ponieważ w polskich realiach słowa „sztuka” i „biznes”, czy „sztuka” i „pieniądze”, nie stykają się ze sobą, a nawet często dla wielu osób wykluczają się. Artyści pracują często, nawet nie wiedząc za jaką stawkę, a jak już wiedzą, to wiedzą też, że ta stawka jest niska. Często wręcz nie pytają o pieniądze, żywiąc dozgonną wdzięczność dla osoby, która dała im szansę wzięcia udziału w projekcie artystycznym. Bernard uczestnikom swego treningu mówił tak: „W słowie ‘showbusiness’ są dwa człony: pierwszy to ‘show’ (pokazać), czyli nie ‘hide’ (ukryć). Zatem pokaż się światu kim jesteś i jaki jesteś, zaprezentuj się najlepiej, jak potrafisz, przedstaw wszystkie swoje talenty, zrób najlepsze SHOW, jakie umiesz zrobić. I nie siedź skromnie w kącie, czekając, aż cię odkryją. A drugi człon to ‘biznes’, a biznes to pieniądze. Im lepsze ‘show’, tym lepsze pieniądze, tak przynajmniej powinno być”.
Wyleczył mnie tą lekcją z przekonania, że – cytując z kolei Kazika Staszewskiego, „…tylko artysta głodny jest wiarygodny.” Oczywiście zanim zaczniesz robić show, upewnij się, że masz z czym wyjść do ludzi, masz do zaoferowania wartość, za którą ludzie zechcą ci zapłacić.
Plany na przyszłość? W jakim kierunku chcesz się rozwijać?
Chcę nadal robić to, co teraz, czyli pracować z ludźmi, pomagając im i stwarzając warunki, aby poprzez praktyczne ćwiczenia i wykonywanie zadań nabywali i poszerzali fizyczną, głosową, emocjonalną samoświadomość. Żeby pełniej i odważniej wyrażali swoje emocje i wrażliwość, cielesną, głosową, emocjonalną ekspresję, żeby obudzili i uzewnętrzniali kreatywność, a także aby lepiej się komunikowali z samymi sobą, bardziej siebie lubili i wreszcie siebie samych pokochali. Bo to droga do tego, aby lepiej się komunikować z innymi ludźmi, ze światem w ogóle.
Chcę stwarzać ludziom warunki do wyrażania i odkrywania swoich talentów, spontaniczności, kreatywności. Na moich zajęciach uczestnicy cały czas angażują ciało, umysł, głos, zmysły i emocje, a to według mnie najlepsza i najkrótsza droga do nabycia nowych umiejętności. To, co angażuje nas w pełni, oddziałuje na nas najbardziej, bo jest przeżyciem często ekscytującym i przyjemnym.
Kiedyś moja koleżanka ze studium aktorskiego L’art powiedziała: „Każdy człowiek, bez względu na to, czym się na co dzień w swoim życiu zajmuje, powinien przejść kurs aktorski.” W pełni się z nią zgadzam, bo to szalenie otwiera, poszerza horyzonty, daje możliwość doświadczania siebie samego w zupełnie innych, nowych warunkach i sytuacjach, których na co dzień nie doświadczysz. Chcę też w dalszym ciągu pomagać ludziom w nabywaniu lub udoskonalaniu umiejętności niezbędnych do wystąpień publicznych. Paradoksalnie, w dobie Internetu i przekazu online, coraz więcej aktywności zawodowych i prywatnych wymaga występowania przed publiką. Dla większości ludzi, którzy nie mają przygotowania, jest to szalenie stresujące i przynosi niezadowalające efekty. A przecież można to zmienić i zdobyć wiedzę o tym, jak to robić, aby nas to tyle nie kosztowało, a z czasem nawet przynosiło radość i satysfakcję i aby nasze wystąpienia były odbierane przez publiczność tak, jak sobie założyliśmy.
Nadal też chcę działać dla młodych mam i szerzej – dla kobiet. Realizując projekt NIEprzykładna Mama zamierzam je wspierać w rozwoju, rozśmieszać, uspokajać i dodawać otuchy, niejako upubliczniając troski, bóle, a czasem i dramaty dnia codziennego. Chcę działać tak jak teraz, bo to jest zdecydowanie moja misja, ale, z pomocą internetu, na skalę światową.
Co daje ci energię, radość, chęć życia?
Jedną z takich rzeczy jest taniec. Kocham tańczyć, poruszać się swobodnie do muzyki. W każdych warunkach, w każdych okolicznościach. Taniec podnosi wibracje, uwalnia endorfiny. Moje zajęcia też zaczynają się od tańca, wymiennie z zabawą w przytulanego berka.
Kolejna rzecz to nowe wyzwania, nowe projekty, w które wchodzę lub które sama inicjuję. Jestem numerologiczną piątką, zatem uwielbiam, gdy coś się dzieje, kocham zmiany, wtedy czuję że żyję. Nowe wyzwania to mój żywioł.
Moja córka i relacja z Nią jest kolejnym źródłem radości, siły, chęci do życia. Jej postępy, skoki w rozwoju, osiąganie kolejnych etapów samodzielności, jej talenty, a przede wszystkim po prostu Jej obecność na tym świecie i w moim życiu.
Uczucie wdzięczności to kolejna okoliczność, która daje mi chęć do życia. Bo kiedy zdarza mi się obniżony nastrój, włącza marudzenie i narzekanie, wówczas koncentruję się na wyliczaniu tego, co mam i za co jestem wdzięczna. Zawsze działa szybko i niezawodnie.
Jakie twoje cechy pomagają ci w biznesie i życiu, a jakie ci je utrudniają?
Wymienię jedną cechę, która mi jednocześnie pomaga i utrudnia życie biznesowe i osobiste. To empatia. Z jednej strony jest to mój ogromny i niezbędny w dziedzinie, którą uprawiam, talent. To dzięki empatii potrafię tak dobrze prowadzić innych, być wrażliwą na to co mówią, jak się zachowują, co czują. Jednak ta sama cecha sprawia, że zdarza mi się przedkładać dobro innych nad swoje. Zdarza mi się działać kosztem siebie lub na własną niekorzyść. Zarówno w biznesie, jak i w życiu osobistym. Uczę się czujności w tym obszarze. Uczę się to kontrolować i chronić siebie.
Masz jakieś swoje triki/rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?
Mam dwa takie triki. Pierwszy, i ten dopracowałam do perfekcji, stosuję, gdy czegoś nie wiem. Wówczas kieruję otwarte pytanie do tych, którzy mogą to wiedzieć.
Drugi trik, który wciąż udoskonalam, polega na proszeniu o pomoc, kiedy sobie z czymś nie radzę, lub potrzebuję wsparcia. Polecam, to baaardzo ułatwia życie.
Czy wierzysz w to, co robisz? Dlaczego?
Absolutnie, bezdyskusyjnie wierzę. Wszystko czego uczę i co oferuję osobom, które przychodzą na moje zajęcia, przerobiłam na sobie i wiem, co można dzięki temu zyskać i jak się rozwinąć.
Co ci pomogło rozwinąć biznes? Co dodawało otuchy i było motywacją?
Poproszę o to pytanie za 5 lat.
Najtrudniejsza decyzja biznesowa?
Prowadzić firmę mimo, że działalność nie przynosiła dochodów, a wręcz straty.
Ciemne strony biznesu?
Póki co nie doświadczyłam. I oby tak pozostało.
Jako „Miasto Kobiet” realizujemy wiele projektów, mających za zadanie aktywizować kobiety i dawać im siłę do działania. Które z nich spodobały ci się najbardziej i czego, jako kobieta sukcesu, mogłabyś nauczyć nas i nasze czytelniczki?
Znałam i kojarzyłam inicjatywy „Miasta Kobiet” na długo przed tym, jak sama zaczęłam czynnie w nich uczestniczyć, zwłaszcza spotkania Klubu Miasta Kobiet. Jeszcze jako dziewczyna, studentka. Teraz jestem „feminą”, kobietą i wszelkie inicjatywy wspierające naszą płeć, sprzyjające poznawaniu, wymianie energii i byciu bliżej z innymi kobietami są dla mnie bardzo wartościowe i potrzebuję ich wręcz instynktownie. Kiedyś kobiety wspólnie darły pierze, śpiewały, kisiły kapustę, a dzisiaj spotykają się na kręgach albo na Klubie Miasta Kobiet.
Gdzie Cię znajdziemy? Podziel się z nami swoim adresem strony internetowej, bloga, kanałów społecznościowych lub tym stacjonarnym.
Strona internetowa:
www.katarzynamariazawadzka.pl
Można mnie znaleźć na profilach facebooka:
Katarzyna Maria Zawadzka Intensywny rozwój przez aktorstwo
https://www.facebook.com/KMZawadzka/
NIEprzykładna Mama
https://www.facebook.com/nieprzykladnamama/
oraz Instagram:
kmzawadzka
nieprzykladnamama
Projekt #KobietyKrakowa
Chcesz zostać #KobietąKrakowa? DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ O PROJEKCIE do https://www.miastokobiet.pl/kobiety-krakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż: Dagmara Misiewicz Szkoła Wizażu i Stylizacji Artystyczna Alternatywa,
Wnętrza sesji zdjęciowych: Metaforma Cafe
abcya 4 listopada, 2019
That’s good blog. It’s cool much.