
Katarzyna Cieślik w obiektywie Barbary Bogackiej
Wiele szczęścia mają osoby, które czują, w jakim kierunku powinno się potoczyć ich życie, aby poczuły się spełnione. Katarzyna Cieślik podążała za głosem, który pchał ją w stronę fotografii, i okazało się, że to był głos, któremu warto było zaufać. Chcecie się dowiedzieć, jak rodzi się pasja?
Kim jesteś i czym się zajmujesz zawodowo? Opisz swój biznes.
Jestem dyrektorem kreatywnym Galerii LueLue. W tym niewielkim miejscu w sercu krakowskiego Kazimierza żyjemy marzeniami, historiami i wspomnieniami zatrzymanymi w kadrze starych krakowskich fotografii. Przywracamy zapomnianym zdjęciom im siłę, wyszukując niepozorne perełki w zbiorach archiwów publicznych i prywatnych. Przybierają one formę artefaktów, które kochają zarówno mieszkańcy Krakowa, jak i turyści odkrywający nasze miasto. Fotografie reprodukujemy na obrazach na płótnie, w drewnianych ramach, ale też na kartkach pocztowych, torbach, magnesach i innych małych upominkach. Nasza praca jest dla nas niezwykłą wartością, bo dzięki niej budzimy emocje, których żadne inne medium nie jest w stanie wytworzyć. Ponadto wszystko, co tworzymy, jest produkowane w naszym kraju. Przykładamy uwagę do jakości, dobrego wykonania i pięknego wyglądu wszystkich rzeczy, które wychodzą z naszej pracowni.
Skąd pomysł na biznes?
Galeria LueLue zrodziła się z nieposkromionej potrzeby piękna i chęci otaczania się niezwykłymi obrazami, kreowania otaczającej nas przestrzeni. Początki były trudne, gdyż bardzo szybko okazało się, że prowadzenie firmy to nie prossecco, kawior oraz siedzenie z MacBookiem w kawiarni. Zaczęliśmy od fotografii podróżniczej pokazującej, że świat jest dobry i przyjazny. Zdobywanie innych segmentów rynku zawsze wynikało z potrzeby serca i pragnienia, aby dobra polska jakość była dostępna w ofercie dla tysięcy turystów przybywających do naszego miasta. I tak szturmem zdobyliśmy krakowski rynek souvenirów, głównie z fotografią vintage, ukazującą przedwojenny Kraków. Dla odwiedzających galerię gości staliśmy się ostoją dobrego polskiego dizajnu, swoistego rodzaju ambasadorami. Jesteśmy dumni, że wszystkie artefakty produkujemy w Polsce. Mamy jasną wizję i wiemy dokąd zmierzamy. W codziennej pracy nigdy nie zapominamy, że to, co najcenniejszego oferujemy naszym gościom, to fotografie, które ukazują marzenia, historie i wspomnienia.
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?
Moja historia to podręcznikowy przykład ziarenka, które po pewnym czasie staje się drzewem. Jestem kombinacją dwóch niezwykle istotnych składników radości i satysfakcji, jaką może dawać praca. Miałam bardzo dużo szczęścia, gdy znalazłam ogłoszenie do pracy w galerii fotografii na stanowisku sprzedawcy i mimo, że złożyłam aplikację po ustalonym terminie, zostałam przyjęta. Fotografia zawsze była moją siłą napędową i nie czułam nigdy podobnego uczucia względem niczego innego na świecie. Początki były bardzo trudne, po miesiącu chciałam rezygnować bo okazało się, że moje umiejętności były o wiele niższe, niż je oceniłam. Ale że jestem niezwykle uparta i nie lubię się poddawać, stwierdziłam, że spróbuję jeszcze trochę i najwyżej poszukam swojego miejsca gdzieś indziej. Okazało się, że nie musiałam tego robić, bo w LueLue pracuję już cztery lata, nieustannie się rozwijam i uwielbiam to miejsce. Bardzo sobie cenię wspierającą atmosferę i to, że właścicielka galerii, Bożena Siermantowska, to Szefowa Idealna. W innym środowisku nie mogłabym w tak krótkim czasie dojść tak wysoko. Ja znalazłam to miejsce, a ono znalazło mnie. Związek idealny!
Czy praca to też twoja pasja?
Gdyby nią nie była, już dawno pożegnałabym się z LueLue.
Co uznajesz za swój największy sukces (zawodowy i nie tylko)?
Moim sukcesem jest moje życie. Czuję, że idzie w dobrym kierunku. Czasami cofam się o kilka kroków, czasem przystaję w momentach zadyszki, ale tylko po to, żeby potem ruszyć z kopyta. Sukcesem jest dla mnie galeria, która bardzo się rozwinęła, od kiedy pierwszy raz przekroczyłam jej progi. Sukcesem jest też nasz wspaniały zespół, cudowni ludzie, którym ufamy i którzy wnoszą do tego miejsca swój wyjątkowy pierwiastek, choć… ze słowem „sukces” mam trochę problem, bo czuję, że jest to coś zakończonego, a my mamy jeszcze dużo do zrobienia.
Kto cię inspiruje?
Inspiruje mnie natura, to, w jaki sposób rośliny rozkwitają w najmniej sprzyjających warunkach. Uwielbiam obserwować, jak wiosną wszystko budzi się do życia. Uwielbiam lato w Krakowie, tętniące życiem w jego najpełniejszej formie. Kocham jesień, która uczy mnie, że wszystko przemija i trzeba pozwolić temu odejść. Zimę toleruję, bo nie lubię chłodu, ale wiem, że jest potrzebna, zupełnie tak jak gorsze chwile w naszym życiu. Ale w końcu i zima musi usunąć się w kąt, żeby jej miejsce zajęły coraz dłuższe i cieplejsze wieczory.
Najlepsza rada biznesowa jaką otrzymałaś i przekazałabyś dalej?
Jeśli ktoś zamyka przed tobą drzwi, wejdź oknem. Nie istnieją dla nas rzeczy niemożliwe. Mogą być trudne, ale wtedy zadajemy sobie pytanie, czy mamy na tyle siły, żeby wziąć je na warsztat. I zwykle to robimy, chociażby po to, żeby potem nie żałować niewykorzystanej szansy. Zwroty akcji, które czasem nas przerastają, są świetną lekcją, pewnego rodzaju operacją na otwartym sercu. Hartują, ale uczą też pokory.
Ulubione miejsca w Krakowie (np. do jedzenia/ spotkań/ na spacer)?
Wisła latem to coś magicznego, woda działa na mnie kojąco. Uwielbiam krakowskie barki, ale czasem uciekam w okolice stopnia wodnego Dąbie, bo nie ma tam dużo ludzi. Często wybieram też takie ogródki, gdzie jest dużo drzew i zieleni – Eszewerię i Mleczarnię na Kazimierzu, Bunkier przy Plantach, czy Klub Re przy św. Krzyża.
Co ci daje daje energię, radość, chęć życia?
Podróże! Uwielbiam moment, gdy koła samolotu odrywają się od ziemi. Kocham odkrywać nieznane, nigdy nie chodzę tymi samymi drogami. Uczę się spędzać czas sama ze sobą, co nie jest łatwe, bo trzeba się zmierzyć ze swoimi demonami, ale jest to najlepsza droga do poznania i polubienia siebie. Zwykle wracam z podróży z głową pełną pomysłów, które czasem stają się inspiracją do ulepszania naszej galerii. To nasze niewielkie miejsce na Kazimierzu jest jak kuchnia fusion, w której łączą się składniki z całego świata, bo sama firma powstała z miłości do podróży.
Czy wierzysz w to, co robisz? Dlaczego?
Galeria LueLue to takie miejsce, które kreuje nową jakość. Pracujemy w niełatwym środowisku, bo otacza nas dużo bylejakości i brzydoty. Jest to wypadkowa wielu czynników – naszej historii, sytuacji ekonomicznej, czy po prostu lenistwa. My, krążąc wokół tematu starej fotografii, mamy realny wpływ na przestrzeń, w której żyją Polacy. Nasze fotografie można zobaczyć w wielu hotelach i restauracjach, ale ukrywają się też w mieszkaniach naszych klientów. Zleceniami, które najbardziej lubimy, są te, które przynoszą nam właśnie klienci w postaci starych odbitek, które trzeba zeskanować, wyczyścić, a czasem dokonać głębszego retuszu. I najwięcej radości daje nam to, że efekt prac to nie jest tylko obraz w swojej fizycznej postaci. To przede wszystkim cała otoczka wokół niego – historie, które połączyły nas z ludźmi, których może już nie ma, wspomnienia, które kiedyś były marzeniami, i wszystkie emocje, które kumulują się w tym jednym, niepozornym przedmiocie.
Najtrudniejsza decyzja biznesowa?
Zdecydowanie są to decyzje kadrowe, bo fundamentem całej firmy są pracownicy. U nas można się rozwijać i zajść daleko, tylko trzeba też chcieć pracować i uczyć się nowych rzeczy. Ale warto też dawać szanse, bo najprzyjemniej się patrzy na tych, którzy powoli kiełkują, a potem stają się pięknym drzewem.
Jako „Miasto Kobiet” realizujemy wiele projektów, mających za zadanie aktywizować kobiety i dawać im siłę do działania. Które z nich spodobały ci się najbardziej i czego, jako kobieta sukcesu, mogłabyś nauczyć nas i nasze czytelniczki?
Projekt Kobiety Krakowa jest moim ulubionym, bo pokazuje siłę i różnorodność naszych kobiecych potencjałów. Uważam, że są to bardzo wartościowe treści, dzięki którym te z nas, które może nie odnalazły jeszcze swojej drogi, bądź uważają, że to, co robią, nie jest niczym wyjątkowym, po przeczytaniu któregoś z wywiadów powiedzą sobie: przecież i ja jestem jedną z nich. Nie ma się czego obawiać, czy myśleć, że ktoś nas oceni. Trzeba robić swoje, w zgodzie z własnymi wartościami, nie oglądając się na opinie innych. Bo ci inni to zwykle ludzie, którzy sami nie mają odwagi do realizowania swoich marzeń i wszystko traktują zbyt serio. Życie to zabawa w chowanego, gra w berka lub w dwa ognie. Czasem wygrywasz i jest fajnie, ale naucz się też przyjmować porażki, bo są nieodłącznym elementem naszej drogi. A jak coś nie wyjdzie, to trudno, trzeba się bawić dalej!

Katarzyna Cieślik w obiektywie Barbary Bogackiej
Gdzie Cię znajdziemy? Podziel się z nami swoimi adresami strony internetowej, bloga, kanałów społecznościowych lub stacjonarnym.
www.facebook.com/GaleriaLueLue
www.instagram.com/galeria_luelue
Projekt #KobietyKrakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż, fryzury: Szkoła Wizażu i Stylizacji Artystyczna Alternatywa
Wnętrza sesji zdjęciowych: Metaforma Cafe
Kasia 30 września, 2019
Wspaniale Kasiu, tak trzymaj! Gratuluję -współlokatorka z Umbrii