Ambasadorka Kobiet Krakowa: Izabela Błaszczyk
Przedstawiamy nową Ambasadorkę Projektu #Kobiety Krakowa

Izabela Błaszczyk, dyrektorka KBF / fot. Barbara Bogacka
Zarządza jedną z najważniejszych instytucji w mieście, Krakowskim Biurem Festiwalowym (KBF), które odpowiada za największe wydarzenia artystyczne i biznesowe w Krakowie, ale też wspiera oddolne inicjatywy obywatelskie i wartościowe niszowe przedsięwzięcia. Działa wizjonersko, w zgodzie ze swoją intuicją i zawsze dwa kroki przed innymi.
Cykl wywiadów z Kobietami Krakowa wiosennej edycji zaczynamy od prezentacji Ambasadorki Kobiet Krakowa ‒ Izabeli Błaszczyk, dyrektorki KBF
Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?
Izabela Błaszczyk: Jestem menedżerką, łączącą świat kultury i biznesu. Jestem innowatorką. Jestem odważna. Jestem mamą i żoną. Jestem też, a może przede wszystkim, szefową jednej z większych instytucji kultury w Polsce, która realizuje projekty z obszaru muzyki, filmu, literatury, branży spotkań, sztuk wizualnych, turystyki i edukacji. Jestem dyrektorką KBF. I to właśnie tutaj, podczas wywiadu dla „Miasta Kobiet”, po raz pierwszy mówię o sobie, że jestem dyrektorką, a nie dyrektorem. To ważny moment!
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?
Wierzę, że każda decyzja, którą podejmujemy, ma wpływ na to, kim będziemy jutro, za miesiąc i za 10 lat. Oczywiście, kiedy jesteśmy nastolatkami i dziećmi, te decyzje są podejmowane za nas, ale następuje moment, w którym świadomie zaczynamy kierować swoim życiem. Pracując w Urzędzie Miasta Krakowa jako szefowa referatu ds. public relations, a później Biura Prasowego, i jako dyrektorka Biura Promocji i Marketingu, wiedziałam, że chcę zarządzać, chcę kreować.
Już kilkanaście lat temu, kiedy rozpoczynałam świadomie decydować o swojej przyszłości, wiedziałam, że chcę iść do przodu i mieć ze sobą ludzi, których będę inspirować i zachęcać do pracy, rozwoju, działania. Po prostu będziemy razem zmieniać świat! Dziś mam 45 lat – nie, nie wstydzę się tego mówić – i dalej chcę zmieniać świat wraz z zespołem KBF!
Wydarzenia, które Cię zmieniły?
Mam bardzo stabilny kręgosłup, więc trudno mi wskazać wydarzenia, które mnie zmieniły. Owszem, był taki moment, kiedy jechałam windą w jednym z warszawskich pasaży handlowych i doznałam czegoś w rodzaju olśnienia. Było to kilka lat temu, kiedy wiele zmieniało się w moim prywatnym życiu. Stojąc w tej windzie po prostu poczułam, że wiem, co chcę dalej robić, jak ułożyć swoje sprawy i czym ma być KBF za kilka lat. To był moment. Kilka sekund. Ale wryły się w moją pamięć.
A wracając do kręgosłupa… Jestem czujną obserwatorką. Z wydarzeń, w których biorę udział lub które dzieją się obok mnie czerpię, wyciągam wnioski, bo mam zdolność krytycznego myślenia. Oczywiście krytycznego nie w rozumieniu negatywnym. Konstruktywnego, analitycznego, prognostycznego. I takie obserwacje dają mi możliwość rewidowania moich myśli i planów. Jeśli stwierdzam, że zmiana jest warta zachodu, wdrażam ją.

Izabela Błaszczyk / fot. Barbara Bogacka
Co uznajesz za swój największy sukces?
Takiego wydarzenia w moim życiu jeszcze nie było! Mam taką nadzieję. Bo jeśli już osiągnęłam swój życiowy sukces, to mogę pakować walizkę i albo jechać do Włoch, które kocham, albo zaszyć się w swojej kuchni i piec ciasta dla rodziny i przyjaciół od rana do nocy.
Ale dużym sukcesem na pewno jest to, że od lat ze świetnym zespołem tworzę instytucję publiczną nowej generacji, która wygrywa dzięki odważnym pomysłom. To nie są słowa rzucane na wiatr. Naprawdę trudno porównać naszą działalność do innego podmiotu w Polsce. I z tego jestem dumna.
Jakie są Twoje supermoce?
Dla mnie odpowiedź jest oczywista: to genialna intuicja, która nigdy, ale to przenigdy mnie nie zawiodła. Mam też świetne wyczucie ludzi. Owszem, jestem emocjonalna, czasem powiem coś zbyt szybko lub nieco za dużo, i to czasem utrudnia mi pracę, ale „czuję” ludzi już podczas pierwszego spotkania. I wiem, czy warto w nich inwestować i gdzie mogę ich poprowadzić. I co ważne, gdzie mogą też pomóc mi rozwinąć się zarówno jako człowiekowi, jak i jako liderce.
Najlepsza rada, jaką w życiu dostałaś?
Myślę, że nie były to rady. To były raczej przemyślenia lub rekomendacje ze strony bliskich mi osób lub partnerów w pracy. Lubię ich słuchać i analizować, chociaż nie zawsze wdrażam proponowane rozwiązania. Wygrywa wspomniana przeze mnie intuicja i doświadczenie.
Ale bardzo ważną rzecz, którą mam z tyłu głowy absolutnie zawsze, powiedział mi kiedyś mój tata: „dyrektorem się bywa, a człowiekiem się jest”. I w 100 procentach się z tym zgadzam.
Masz jakieś swoje patenty lub rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?
Oczywiście! W każdej sytuacji, szczególnie w tych, które są złe, negatywne, kryzysowe, muszę znaleźć coś dobrego, co będzie dla mnie i dla zespołu trampoliną. Będzie taką iskrą, dzięki której możemy się odbić, nabrać dystansu i złapać wiatr w żagle. Naprawdę wierzę w to, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Niestety dużo zła dzieje się wokół nas. Jako społeczeństwo w skali globalnej doświadczamy zmiany niemal na każdym kroku. Ale w każdej zmianie trzeba znaleźć coś dobrego, co pociągnie mnie, mój zespół, a czasem nawet moją rodzinę, do przodu.
Ciemne strony biznesu?
Ufam ludziom, którzy są przy mnie. Na których mogę polegać. Którzy mi doradzają. Nauczyłam się jednak, że prowadząc tak skomplikowane działania, projekty i programy trzeba być zawsze czujnym. Każde słowo, które wypowiemy lub napiszemy, każda rzecz, którą zrobimy, generuje serię kolejnych zdarzeń. To oczywiste. Można natomiast wiele sytuacji przewidzieć i zadziałać tak, by ciemne strony nie ujawniały się. To moja rada dla wszystkich liderek i menedżerek – bądźcie zawsze dwa kroki przed innymi. Takie podejście zwraca się z nawiązką.
Co Cię kręci, motywuje lub irytuje?
Kręci mnie inteligencja drugiego człowieka. Ludzie, którzy poszukują rozwiązań, którzy wierzą w zmiany, są zazwyczaj blisko mnie. Często to ludzie mądrzejsi ode mnie, od których mogę się uczyć. I to mnie motywuje. A irytuje mnie nadmierny i ślepy konsumpcjonizm, bezmyślność i krótkowzroczność Ach, i do szału doprowadza mnie lenistwo. Ale nie takie przyjemne lenistwo, w czasie którego odpoczywamy i regenerujemy siły. Nie cierpię celowego unikania brania na siebie odpowiedzialności.
Kto Cię inspiruje?
Margaret Thatcher! Gdyby tylko była jeszcze razem z nami, ubiegałabym się o audiencję u niej. Albo chociaż o master classes (śmiech). A mówiąc poważniej, imponuje mi to, jak była odważna. Podejmowała decyzje, których nikt nie chciał podjąć. Nie bała się konsekwencji, bo wiedziała, że robi dobrze. I chociaż przez wiele osób nadal jest krytykowana, to uważam, że była pionierką i powinna być nazywana matką-założycielką ruchu współczesnych liderek. Często jest tak, że te z nas, które są odważne, są krytykowane. Sama też kilka razy w życiu musiałam zmierzyć się krytyką, ale byłam pewna, że decyzje, które podejmuję, są dobre. Myślę, że tak samo działała pani Thatcher.
Co powiedziałabyś 15-letniej sobie?
Wiem! Nie kończ tak szybko studiów, co drugi rok weź „dziekankę” i wyjedź za granicę. Zwiedzaj, ucz się, poznawaj inne kultury. To bym powiedziała! Skończyłam zarządzanie i marketing na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie, dziennikarstwo i komunikację społeczną na Uniwersytecie Jagiellońskim, integrację europejską na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i jeszcze obroniłam tytuł MBA in Public Management w Krakowskiej Szkole Biznesu na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Trzy pierwsze kierunki zrobiłam „ciągiem”. I teraz trochę tego żałuję, bo mogłam zaraz po liceum zrobić coś szalonego, a w trakcie studiów więcej podróżować. Podróże otwierają umysł i dają niepowtarzalną możliwość poznawania ludzi spoza naszego kręgu kulturowego. Teraz w trybie ekspresowym nadrabiam podróżnicze zaległości.
Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?
Nie przywiązuję się do rzeczy. Fizycznie więc po prostu nie mam takiej rzeczy. Przyznam się, że lubię ładne przedmioty. Natomiast aby jakaś rzecz była dla mnie cenna, muszę być do niej przywiązana emocjonalnie. Zazwyczaj są to drobiazgi, których nikt inny by nawet nie zauważył.
Co zawsze masz przy sobie? Co nosisz w torebce?
A czego nie mam… W torebce mam mnóstwo niepotrzebnych rzeczy. Nie chcę nazwać tego bałaganem, ale w mojej torebce po prostu dużo się dzieje. I zawsze mam przy sobie szminkę, której nigdy nie używam! Nie wiem, dlaczego tak jest. Zawsze pamiętam, żeby wrzucić ją do torebki, a nigdy jej nie wyjmuję. Ciekawe!
No i zawsze mam przy sobie telefon. Nie lubię tego, ale nie mam z tym jak zawalczyć, bo mój telefon dzwoni naprawdę cały czas. A jak nie dzwoni, to ktoś do mnie pisze maile. A jak nie pisze maili, to pisze na messengerze. Tak więc telefon jest moim zewnętrznym dyskiem twardym i rozszerzeniem mojego mózgu. Czy to dobrze? Czasem tak, a czasem nie.
I muszę się przyznać, że od jakiegoś czasu zawsze mam przy sobie… czekoladę. Ostatnio odkryłam czekoladę o smaku herbaty earl grey! Wybitna! I niestety szybko się kończy. Za szybko!

Izabela Błaszczyk, / fot. Barbara Bogacka
Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?
Na pewno na dom. Nie narzekam na warunki lokalowe i lubię miejsce, w którym mieszkam, chociaż mogłoby być nieco większe, ale marzę o domu. O miejscu w górach z widokiem. Wspominałam o Włoszech. Włochy kocham całym sercem. Za góry, za morze, za jedzenie, za atmosferę, za ludzi. Mogłabym grzebać godzinami w ziemi i sadzić zioła, mieć winnicę i piec ciasto drożdżowe. Oczywiście kocham Kraków, ale czasem potrzebuję miejsca, do którego można uciec od miejskich emocji i bodźców. Potrzebuję długiego stołu do biesiad i spotkań z przyjaciółmi, bym mogła pełnić rolę włoskiej mammy. Ale jak dobrze wiemy, duże sumy pieniędzy nie spadają z nieba, więc muszę na swoje marzenie zapracować.
Gdybyś miała taką możliwość, z kim zamieniłabyś się życiem na jeden dzień?
Coś mi się wydaje, że już o tym rozmawiałyśmy. Wiadomo ‒ byłaby to Margaret Thatcher!
Czego o Tobie nikt nie wie?
Tego nie wie nikt.
Czego chciałabyś się jeszcze nauczyć?
Kontynuujmy wątek włoski – chciałbym nauczyć się mówić po włosku. Chciałabym też szerzej wejść w miasto, w którym żyję. Łączyć kulturę i biznes z innymi obszarami. Jest wiele osób, które wpływają na to, w jakim miejscu żyjemy, świadomie je kształtują i bardzo takie osoby szanuję.
Chciałabym też być lepszą dyplomatką. Jestem dobrze wychowana, kulturalna, obyta, ale kto wie, kto wie… może jakieś studia z dyplomacji byłyby dla mnie ciekawą formą spędzania wolnego czasu? Ach, i chciałabym nauczyć się odpoczywać. A kolejne studia na pewno nie zagwarantują mi odpoczynku.
Ulubione miejsca w Krakowie?
Żonglerka – ubóstwiam! Karakter – uwielbiam. Mezalians – kocham. To tak z kategorii „gastronomia”. A jeśli chodzi o wydarzenia, to jako organizatorce wielu wydarzeń nie mogę i nawet nie powinnam wymienić żadnego lub powinnam wymienić wszystkie wydarzenia KBF, ale wtedy wywiad miałby pewnie 20 stron. A moje ulubione miejsce spotkań to Las Wolski, ponieważ tam chodzę na ćwiczenia. I jeszcze dorzućmy Kopce Kościuszki i Piłsudskiego. Tam można mnie często spotkać. Tam biegam. A od ruchu jestem wręcz uzależniona. I jeszcze Stary Kleparz. Kocham to miejsce czystą miłością.
Gdzie Cię znajdziemy?
Oczywiście w mediach społecznościowych. Ale przede wszystkim w mieście. Na naszych wydarzeniach, które organizujemy jako KBF. Zawsze można też do mnie zadzwonić, bo jak wspomniałam, telefon mam zawsze przy sobie. Może być to też video-rozmowa. Ostatnio chyba do takich przywykliśmy. Wolę oczywiście spotkania na żywo, ale zapraszam do kontaktu w taki sposób, w jaki będzie Państwu po prostu wygodnie.
Projekt #KobietyKrakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż: Małgorzata Braś
Wnętrza sesji zdjęciowej: Centrum Kongresowe ICE Kraków
Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa