Kobiety Krakowa: Dorota Łapa-Maik
Kto nie poszuka w sobie artysty, ten go tam nie znajdzie
Uwielbiam wchodzić w stan swobodnej ekspresji i związanej z nią improwizacji, lubię fizyczny kontakt z farbami i fakturami powierzchni, ekscytują mnie połączenia kolorów i kształtów, wykorzystanie ruchu ciała do swoistego tańca z obrazem
Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?
Jestem artystką i tworzę obrazy. Są one dla mnie sposobem na komunikację ze światem i ze sobą. W obrazie i w każdej pracy artystycznej interesuje mnie przede wszystkim przepływ energii – utwór musi być żywy, wtedy go czuję i jest on dla mnie ciekawy.
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?
Pracowałam w wielu zawodach i w różnych branżach: byłam tłumaczką, pilotką wycieczek, menedżerką sprzedaży, dziennikarką… Dużo podróżowałam. Pierwszą sztalugę i pierwsze podobrazia kupiłam dla moich córek. A potem sama poszłam na kursy ‒ fotograficzne, malarskie, psychologiczne. Trwało to kilka lat.
Wydarzenia, które Cię zmieniły?
Najbardziej zmienił mnie życiowy kryzys w okolicach czterdziestki i wszystkie trudne przeżycia, których wtedy doświadczyłam.
Co uznajesz za swój największy sukces?
Moim największym sukcesem jest to, że mam dobry kontakt ze swoimi dorastającymi córkami. A w sferze artystycznej to moje dwie duże wystawy indywidualne: „Dalekie wyprawy wewnętrzne” w Krakowie w czasie KRAKERSA w 2019 roku oraz „Połączenia, przepływy, relacje” w Poznaniu w Galerii u Jezuitów, latem tego roku.
Jakie są Twoje supermoce? Co najbardziej w sobie lubisz?
Mam żywą wyobraźnię, także przestrzenną, i umiejętność wychodzenia poza schematy, a z wiekiem coraz lepiej potrafię łączyć swoją kreatywność ze zmysłem praktycznym i organizacyjnym. Jestem ciekawa ludzi, mam łatwość ich poznawania i rozmowy. Jednocześnie mój wewnętrzny świat jest dla mnie tak absorbujący, że bywam nim całkowicie pochłonięta. Jestem wtedy nietowarzyska i unikam kontaktów. Uwielbiam się skupić na malowaniu, zanurzyć się w powstającym obrazie i zapomnieć o wszystkim.
Masz jakieś swoje patenty/rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?
Kiedy się czegoś boję, staram się dopuścić do głosu ciekawość i ona staje się sposobem na pójście do przodu i przełamanie blokady strachu. Nauczyłam się też, że mogę poprosić o pomoc i to nie umniejsza mojej wartości.
Najlepsza/najtrudniejsza decyzja, jaką podjęłaś w życiu?
Myślę, że podjęłam w życiu wiele dobrych i sporo kiepskich decyzji. Ale wszystkie mnie czegoś uczą i to jest ich wartość.
Ciemne strony tego, co robisz?
Rynek sztuki jest trudny, większość artystów nie odnosi znaczącego sukcesu. Stanowi on rodzaj ciemnej materii, której nie widać, ale bez niej nie może istnieć ta widoczna reszta. W Polsce jest on też stosunkowo niewielki w porównaniu z krajami Europy Zachodniej i USA, a to rodzi frustrację twórców. Nie ma u nas tak rozwiniętej tradycji kolekcjonowania, jak np. we Francji czy Stanach. Świadomość wartości sztuki jednak na szczęście się zmienia i polskich inwestorów, kolekcjonerów i pasjonatów oryginalnych dzieł zaczyna powoli przybywać.
Co Cię kręci/motywuje/irytuje?
Uwielbiam wchodzić w stan swobodnej ekspresji i związanej z nią improwizacji, lubię fizyczny kontakt z farbami i fakturami powierzchni, ekscytują mnie połączenia kolorów i kształtów, wykorzystanie ruchu ciała do swoistego tańca z obrazem. Motywują mnie odbiorcy mojej sztuki, którzy do mnie piszą, czy przychodzą się ze mną spotkać na wystawach, komentują moje obrazy, chcą je mieć dla siebie. Dlatego też staram się prowadzić na bieżąco mojego instagrama i fejsbooka, żeby pokazać, co mnie inspiruje, nad czym pracuję, w jakich inicjatywach biorę udział, albo po prostu co słychać u mnie w pracowni.
Kto Cię inspiruje?
Inspirują mnie działania abstrakcyjnych ekspresjonistek amerykańskich takich jak Joan Mitchell, Lee Krasner czy Elaine de Kooning. Także historia wcześniejszej od nich malarki Georgii O’Keeffe i jej niezależny styl życia i praktyki twórczej w Nowym Meksyku, ale też działająca współcześnie w Nowym Jorku brytyjska malarka Cecily Brown. W ogóle ciekawią mnie doświadczenia kobiet ‒ artystek, naukowczyń, innowatorek.
Co ostatnio usłyszałaś na swój temat?
Że maluję piękne obrazy i mam też piękne ceny (śmiech). Że dałam komuś impuls do zamknięcia trudnego życiowego doświadczenia. Oraz, że ktoś lubi codziennie patrzeć na mój obraz w swoim salonie.
Co powiedziałabyś 15-letniej sobie?
Komuna upadnie, zdobądź farby, maluj jak chcesz, nie słuchaj nikogo, ciesz się życiem.
Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?
Najcenniejsze są dla mnie stare przedwojenne fotografie, które mam po mojej babce Bogusławie z Poznania. Przetrwały one jakimś cudem wysiedlenie rodziny babki do Generalnej Guberni w 1939 roku. To długa i brzemienna w skutki historia. Ogromnie się cieszę się, że mam te zdjęcia.
Co zawsze masz przy sobie? Co nosisz w torebce?
Och, wiele rzeczy. Ale może podzielę się taką: w portfelu mam łuskę karpia, którą co roku dostaję od mojej teściowej na znak finansowej pomyślności. Żadna z nas nie jest przesądna, to raczej wyraz ufności, że będzie dobrze.
Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?
Taką naprawdę dużą? Wybudowałabym ogromną pracownię z salą wystaw i stworzyła zespół, który zająłby się wspólnym tworzeniem sztuki i edukacją.
Gdybyś miała taką możliwość, z kim zamieniłabyś się życiem na jeden dzień?
Zaznaczam, że maksymalnie na ten jeden dzień, OK? Bo jednak bardzo lubię swoje zwykłe życie. Może z Tiną Turner, chwilę po sukcesie albumu „Private Dancer”? Z delfinem na wolności, któremu akurat nic nie grozi? Albo z osobą pewnie pilotującą któryś z najnowszych samolotów bojowych, oczywiście w trakcie pokojowych manewrów.
Czego chciałabyś się jeszcze nauczyć? Plany na przyszłość? W jakim kierunku chcesz się rozwijać?
Wciąż się uczę i to jest dla mnie bardzo ważne. Chodzę na spotkania i wykłady, jeżdżę po Polsce i Europie oglądać wystawy, biorę udział w wielu kursach na żywo i online. Czuję się, jak bym uczestniczyła w dożywotnim, mam nadzieję, indywidualnym toku studiów nad życiem – pełnym także zajęć praktycznych. To wszystko, co się obecnie dzieje w naszym społeczeństwie a propos praw kobiet, jest dla mnie bardzo ważne. Ludzie, a więc także kobiety, powinni mieć wpływ na stanowienie prawa, które ich bezpośrednio dotyczy. Dlatego chodzę (i jeżdżę na rowerze) na manifestacje. Uważam, że czas, aby prawdziwy szacunek dla kobiet i liczenie się z ich głosem stały się w końcu normą, którą zawsze powinny być.
Chciałabym więcej czasu przeznaczać na malowanie i taniec. Marzę o końcu pandemii i powrocie do swobodnych spotkań z ludźmi, kiedy wszystkie galerie, muzea, restauracje i miejsca spotkań będą znów bez ograniczeń otwarte.
Ulubione miejsca w Krakowie?
Bardzo lubię włóczyć się po Lasku Wolskim i nad Rudawą, jeździć rowerem nad Wisłą. Lubię zaglądać na dziedziniec Collegium Maius i do Ogrodu Mehoffera, wpaść do Alchemii na kameralny koncert Krakowskiej Jesieni Jazzowej, odwiedzać muzea w nietypowych porach, kiedy prawie nikogo nie ma.
Gdzie Cię znajdziemy?
www.dorotalapamaik.com
dorotalapamaik@gmail.com
https://www.facebook.com/dorotalapamaik
https://www.instagram.com/dorotalapamaik/
https://www.artworkarchive.com/profile/dorota-lapa-maik
………………………………………………
Projekt: #KobietyKrakowa
Organizator: Fundacja Miasto Kobiet
Zdjęcia: Barbara Bogacka
Makijaż: Beata M. Kamińska
Miejsce: Przestrzeń Pełna Czasu