Kobiety Krakowa: Dominika Igielski
Co to znaczy wnosić pozytywną energię w codzienność dzieci z problemami?
Czasami musimy spróbować wielu rzeczy, by zrozumieć, czym tak naprawdę zawodowo chcemy się zająć. Dominika Igielski wie, że marzenia trzeba realizować, dlatego zbudowała swój biznes od zera. W swojej codziennej pracy nieustannie poszukuje sposobów pomocy dzieciom, które wymagają większej uwagi i akceptacji ze strony dorosłych
Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?
Często zastanawiałam się, jak odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ droga do punktu zawodowego, w którym jestem dziś, była długa i prowadziła przez kilka kierunków. Jestem terapeutką integracji sensorycznej, pedagogiem, technikiem masażu, specjalistką nauk o rodzinie i instruktorką metody Butejki. Od 2018 roku prowadzę Centrum Rozwoju Dziecka Kołysanka w Krzeszowicach koło Krakowa. Zajmuję się tam diagnozą i terapią dzieci z zakresu integracji sensorycznej i bilateralnej. Prowadzę też konsultacje z rodzicami dzieci, których rozwój budzi niepokój oraz nadzoruję pracę całego kołysankowego zespołu specjalistów.
Skąd się wzięłaś i w czym jesteś ekspertką?
Zawsze wiedziałam, że chcę pracować z dziećmi. Nie wiedziałam natomiast, jaki zawód najbardziej będzie pasował do mojej wizji takiej pracy. Po ukończeniu studiów pedagogicznych podjęłam pracę jako nauczycielka w przedszkolu. Miał być to dla mnie kompromis między „nie chcę uczyć”, a „chcę pracować z dziećmi i wnosić pozytywną energię w ich codzienność”. Życie jednak szybko zweryfikowało mój stosunek do zajmowanego stanowiska. Teraz już wiem, że dla dyrekcji byłam bardzo problematyczną nauczycielką (śmiech). Bardziej od programu edukacyjnego interesowało mnie, dlaczego jedno dziecko ma odruch wymiotny podczas jedzenia surówek, drugie całymi godzinami odłącza się od grupy i czyta wkoło tę samą bajkę, a jeszcze inne myśli, że jest głupie i płacze, bo nie dostało prezentu od św. Mikołaja. Poczucie, że wiem za mało, pchnęło mnie do równoległego rozpoczęcia pracy jako terapeutka dzieci ze spektrum autyzmu oraz do ukończenia kształcenia z zakresu Terapii SI. I to był strzał w dziesiątkę.
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?
Jak już wspomniałam rozpoczęcie pracy z dziećmi, które mają większe potrzeby rozwojowe, było dla mnie odkryciem, że właśnie tym chcę się zająć. Ciągle jednak miałam poczucie, że mogę to robić lepiej. Dlatego był to czas intensywnych zmian, nauki i eksperymentów. Pracowałam grupowo i indywidualnie, zarówno w przedszkolu jak i w krakowskich poradniach. Jednak cały czas miałam wrażenie, że coś mi umyka, a przy tym wciągnęłam się w wir nieustającej gotowości do wypracowywania ogromnej liczby godzin, bez czasu na refleksję, czy to jest dla mnie dobre. Mój mąż wykazywał dużo cierpliwości dla wszystkich moich zawodowych pomysłów, ale też aktywnie pomagał mi je zrealizować. Nawet wtedy, gdy przez rok, w weekendy, trzeba było mnie wozić o 4 rano na pociąg do Częstochowy, czy gdy po raz kolejny rezygnował z planów urlopowych, bo miałam w tym terminie kurs, który trzeba było opłacić. To właśnie on, widząc moje zaangażowanie, pomysły i frustracje zdecydował, że zainwestujemy nasze środki w otwarcie mojego własnego centrum.
Co uznajesz za swój największy sukces?
Moim największym sukcesem jest sposób, w jaki działa Kołysanka. To nie jest tylko miejsce, w którym dziecko z wadą wymowy za zamkniętymi drzwiami ćwiczy poprawne wymawianie „r”. Kołysanka to miejsce, w którym nie odrywa się dziecka od kontekstu funkcjonowania w rodzinie. To zespół fantastycznych specjalistów, który pracuje całościowo, wymieniając ze sobą doświadczenia i informacje, by jak najlepiej zaopiekować się dzieckiem i rodzicem.
Mimo szybkiego rozwoju centrum, od samego początku sama odbieram każdy telefon. Nie chcę ograniczać się do zapisania klienta na usługę, wolę budować z nim relacje. W pierwszym kontakcie zawsze staram się doradzić jak najlepszą formę pomocy, a gdy sytuacja nie jest oczywista, umawiam się z rodzicami na konsultację lub diagnozę, dzięki której budujemy plan działania. Znając potrzeby rodziny, nawet w przypadku samej terapii SI jestem w stanie dograć temperament dziecka i terapeuty tak, by możliwie najlepiej do siebie pasowali. Dzięki temu znam wszystkich rodziców oraz historię, z którymi pojawili się w centrum, co pozwala mi być zaangażowaną w terapie, których nie prowadzę osobiście. Nie zawsze jest idealnie i nie każdy zgadza się z takim podejściem, ale dla mnie największym sukcesem są specjaliści, którzy dołączyli do centrum, relacje które zbudowaliśmy z rodzicami oraz postępy dzieci w terapiach.
Wydarzenia, które Cię zmieniły?
Kolizja komunikacyjna, którą spowodowałam ze zmęczenia i braku uwagi, była dla mnie jasnym sygnałem, że nie mogę dalej samodzielnie zarządzać firmą i muszę się tym dobrem podzielić. Prawda była taka, że do tej pory całe zarządzanie było na mojej głowie, a gdybym wtedy straciła przytomność, to nikt by nawet nie wiedział, jak i którym dzieciom odwołać zajęcia. I tu po raz kolejny ze wsparciem i zaangażowaniem wkroczył mój mąż, który jako muzyk i programista odnajduje się w zarządzaniu i budowaniu strategii. On wręcz uwielbia wszystko to, czego ja w prowadzeniu firmy nie lubię. Dla mnie zarządzanie finansami to masakra, a on to nazywa „intelektualnym spa” (śmiech).
Jakie są Twoje supermoce? Co najbardziej w sobie lubisz?
Cechy które u siebie lubię (innym zostawię ocenę, czy są dobre), to z całą pewnością nieustająca potrzeba samodoskonalenia, łatwość w nawiązywaniu relacji z dziećmi, empatia oraz duże pokłady cierpliwości.
Najlepsza/najgorsza rada (biznesowa) jaką w życiu dostałaś?
Najgorsze było przekonanie, które wielokrotnie mi wpajano: jeśli umiesz liczyć, to licz na siebie”. Niestety kierując się tym mottem, doszłam do etapu, w którym nie umiałam oddelegować zadań na inne osoby. Wszystko chciałam robić sama. Byłam wręcz przekonana, że każdy wie, co do niego należy, a jeśli tego nie robi, to znaczy, że z jakiegoś powodu nie chce. Dlatego najlepiej będzie, jak zrobię to sama, bo przynajmniej nie będę się denerwować.
Najlepszą radę usłyszałam od mojej dobrej koleżanki, gdy po raz kolejny zbyt osobiście odbierałam zmianę deklarowanego wcześniej przez innych zaangażowania. Powiedziała: „nie masz wpływu na motywacje innych ludzi”.
Dzięki tym radom uczę się delegować zadania i nie podejrzewać innych o atak na mnie, gdy wykonają swoich zadania niezgodnie z ustaleniami lub rezygnują. Pozwalają mi one nabrać dystansu do tego, co dzieje się w firmie i czasem po prostu odpuścić.
Masz jakieś swoje patenty/rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?
Wierzę, że dużo więcej możemy zdziałać, myśląc pozytywnie! Zachowując optymizm nastrajamy się do tego, by korzystać z okazji (również tych niebiznesowych) i ciągle uczyć się nowych rzeczy. Sprawdziłam to w wielu sytuacjach i obecnie mogę z niemal 100 proc. pewnością powiedzieć, że to działa ‒ przynajmniej w przypadku miejsc parkingowych pod Kołysanką, bo niezależnie od tego, jak późno wyjdę z domu, to zawsze udaje mi się zaparkować. Kto miał okazję nas odwiedzić w poniedziałkowy poranek ten wie, że z miejscami do parkowania bywa ciężko (śmiech).
Najlepsza/najtrudniejsza decyzja, jaką podjęłaś w życiu?
Modni „coachowie” powiedzieliby, że wyjście ze strefy komfortu, czyli rezygnacja z 6 godzinnego dnia pracy w przedszkolu oddalonym o 2 kilometry od domu i rozpoczęcie pracy jako terapeutka dzieci ze spektrum autyzmu po drugiej stronie miasta. Później wszystko już potoczyło się swoim rytmem, ale ta decyzja faktycznie była bardzo trudna, a zarazem najlepsza, jaką mogłam podjąć.
Ciemne strony biznesu?
Najtrudniejszą kwestią były i dalej są finanse. Miękkie serce i wyrozumiałość powinny iść w parze z nieograniczonym źródłem dochodu. Każda osoba, niezależnie czy pracownik, czy klient, ma niekwestionowane powody, dla których potrzebuje kolejnego urlopu w krótkim czasie, nie dojechał na zajęcia, odwołał je czwarty raz w miesiącu lub zapadł się pod ziemię akurat, gdy trzeba było uregulować należności. Idąc drogą prób i błędów od pewnego czasu stawiam na zapisy w umowach i konsekwentne ich przestrzeganie.
Kto Cię inspiruje?
Najbardziej inspirują mnie specjaliści, którzy mimo długiej metryki dalej pasjonują się swoją pracą. Uwielbiam czerpać energię od ludzi, którym ciągle się chce i mam nadzieję, że mając drugie tyle na liczniku będę dalej kochać to co robię.
Co ostatnio usłyszałaś na swój temat?
Ostatnio od pewnego uroczego 4 latka usłyszałam, że będę ciocią Miką, bo jestem jak Myszka Miki. Na pierwszy rzut oka podobieństwa nie widzę (śmiech).
Największa ekstrawagancja na jaką sobie pozwoliłaś?
Jeszcze niedawno powiedziałabym, że gigantyczna kolekcja książek, ale w pewnym momencie ich ilość mnie tak przytłoczyła, że zredukowałam je do minimum i przeszłam na czytnik. Rower szosowy jest moim odkryciem tego roku. Mam całkiem przyzwoity i nawet, gdy nie mam czasu na nim jeździć, to lubię na niego patrzeć, dlatego wstawiłam go do salonu (śmiech).
Co zawsze masz przy sobie? Co nosisz w torebce?
Tam gdzie ja, tam i pęk kluczy, teczka z diagnozami i naładowany telefon z audiobookami do odsłuchania.
Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?
Zdecydowanie całą sumę zainwestowałabym w drewniany dom z dużym ogródkiem wychodzącym na las. A w nim kominek, fotel bujany i dużo psów wylegujących się na gigantycznej kanapie.
Czego o Tobie nikt nie wie?
Jestem okropną gadułą, dlatego obawiam się, że nie istnieją takie tajemnice, dla których nie znalazł się powiernik (śmiech).
Twoje ulubione miejsce w Krakowie?
Najmocniej związana jestem z Dworkiem Białoprądnickim. W liceum zgłosiłam się do konkursu recytatorskiego, który się w nim odbywał i wywarł na mnie tak ogromne wrażenie, że obiecałam sobie wziąć w nim ślub. W 2016 roku udało mi się to marzenie zrealizować i wtedy związałam się z tym miejscem jeszcze mocniej.
Czego chciałabyś się jeszcze nauczyć?
Gdy ponad rok temu zaczynałam pierwszy moduł z terapii czaszkowo-krzyżowej w ujęciu biodynamicznym nie sądziłam, że to zamieni się w proces, który zawładnie moim życiem i zdominuje plany zawodowe. Chcę się nauczyć większej uważności podczas słuchania i obserwowania innych.
Gdzie Cię znajdziemy?
https://www.facebook.com/CentrumRozwojuDzieckaKolysanka
Centrum Rozwoju Dziecka Kołysanka, ul Krakowska 5.2, 32-065 Krzeszowice
Tel: 516 687 733
Projekt: #KobietyKrakowa
Organizator: Fundacja Miasto Kobiet
Zdjęcia: Barbara Bogacka
Makijaż: Małgorzata Braś
Miejsce: Przestrzeń Pełna Czasu