Kobiety Krakowa: Anna Zając
Poznaj magiczny świat słów i obrazów tworzony przez Annę Zając z LighInside
„Uważam, że MILION SŁÓW można uwiecznić w TYSIĄCU ZDJĘĆ lub… pokazać je w JEDNYM FILMIE” – podkreśla Ania Zając. W Kobietach Krakowa wzięła udział na własnych zasadach: operując tym, czym umie bardzo dobrze, czyli słowem. Jej prezentacja będzie wyjątkowa, słów nieco mniej, ale przygotujcie się, bo wciąga…
Nazywam się Anna Zając. Jestem filmowcem i pisarką w jednym. Mam dobrą intuicję, dzięki której kadrem filmowym i dobrze opowiedzianą historią, mogę wydobyć z każdego to, co najpiękniejsze. Od 2012 roku zbieram doświadczenie i zgłębiam wiedzę o filmowaniu, pisarstwie i tajnikach social media.
Obecnie chcę tworzyć z właścicielami małych i średnich kreatywnych biznesów 1-3 minutowe video wizytówki, które są idealnym sposobem na promocję własnej pasji, zarówno na stronie internetowej, jak i w mediach społecznościowych.
Takie krótkie filmy wizerunkowe tworzę na zasadach storytellingu, czyli marketingu narracyjnego. Osobiście na tą okazję stworzyłam nową nazwę: videotelling.
Na pewno zauważyliście, że ostatnio w telewizji reklamy coraz rzadziej do nas krzyczą i migają całą feerią barw, a coraz częściej wciągają swoją lifestyle’ową , spokojną i pełną emocji historią, by tylko na końcu pokazać na krótko logo danej firmy. To działa, jak klej na klientów. Utożsamiają się oni z ciekawie przedstawionymi historiami i chcą mieć to, co się im oferuje, zanim poznają cenę danego produktu, bądź usługi. Autentyczne emocje, które się im przedstawia, budują z nimi trwałą relację i powodują, że sami chętnie „podają dalej” naszą perełkę. W każdym potrafię znaleźć takie piękno. Razem z klientem zamieniamy się w reżyserów i tworzymy oryginalny scenariusz klipu reklamowego. Jeśli ktoś sam chce stworzyć taką video wizytówkę – chętnie doradzam technicznie i merytorycznie jak to zrobić. Podpowiadam, jak stanąć przed lub za kamerą, stworzyć swoją dobrą historię i wypromować ją w social media.
Uważam, że MILION SŁÓW można uwiecznić w TYSIĄCU ZDJĘĆ lub… pokazać je w JEDNYM FILMIE.
Jak to się zaczęło? Od posprzątania własnej szuflady ze wspomnieniami. Macierzyństwo wydawało mi się ciągiem szarych dni i litrów wylanych łez. Kiedy, zainspirowana krótkim rodzinnym filmem znajomych, chwyciłam za kamerę, zobaczyłam że mogę pokazywać cudowne momenty, pełne dobrych emocji, choćby to było tylko kilka minut. I to na nich się skupiłam. To mnie uzdrowiło wedle fragmentu z Kursu Cudów: „Cała Twoja przeszłość z wyjątkiem jej piękna, minęła”.
Napisałam książkę „Atlantyda pod Krakowem”, a później poradnik „Trafiony prezent” i zaczęłam prowadzić portal filmowo – prezentowy: prezentello.pl. By go wypromować, pogłębiałam wiedzę z działania social media oraz storytelling’u.
Równocześnie spotkałam wiele wspaniałych ludzi, którzy tworzą piękne rzeczy i uczestniczyłam jako filmowiec w wielu świetnych eventach m.in. spotkaniach Miasta Kobiet czy Warsztatach dla trzymających kręgi.
Gdy włączam REC, mam poczucie, że mogę w niemal magiczny sposób wydobyć z rzeczywistości najpiękniejsze detale i klimat oddający charakter tego co się dzieje. Rozbudzić zmysły i włączyć ludzkie emocje.
To trochę jak zatłoczona ulica: ludzie biegną chodnikami w pośpiechu za codziennością, głowy mają pełne spraw z przeszłości lub przyszłości, a ja widzę to, co tu i teraz. Pokazuję innym, że nad nimi jest niebo, które jest jak żywy obraz, że na elewacjach są detale architektoniczne – misterna praca czyichś rąk, że w oknach są starsi ludzie, którzy już nie mają siły wychodzić, ale mają swoje ciekawe historie do opowiedzenia i uśmiech na wymianę, że na przystanku stoi ktoś, kto ogrzewa swoje ręce na kubku z parującą kawą na wynos, że tam idzie z mamą za rękę dziecko, które próbuje nie stanąć na linie popękanych płyt chodnikowych, a obok korzeń drzewa, przez lata, oplótł murek pokazując kto tu rządzi. Widzisz i czujesz to wszystko w swojej wyobraźni? To właśnie pokazuję innym w swoich filmach.
Z zawodu jestem architektem (nie, to nie jest fajny i elitarny zawód – uwierzcie mi. Praca sama w sobie super, ale cała reszta jest tylko dla ludzi z grubą skórą i z mocnymi nerwami).
Prywatnie jestem żoną super gościa, który jest moim głosem rozsądku. Na Wojtka straciłam wiele życzeń przy zdmuchiwaniu świeczek na urodzinowych tortach oraz wiele spadających gwiazd. Warto było 🙂 Jestem też mamą dwóch fantastycznych Smerfetek: Kamilki (8 lat) i Gabrysi (3 lata), które uczą mnie jeszcze większej wrażliwości i pogody ducha wobec tego, co nas otacza.
Wybaczcie, ale nie wymienię tu swoich certyfikatów, dyplomów i dat, w których je zdobyłam. Ja nie oceniam ludzi po papierkach, tylko po relacjach z nimi i po tym jacy są oraz jak z każdego dnia próbują zrobić arcydzieło. Działam trochę tak jak w cytacie, który przytoczyła kiedyś Pani Swojego Czasu, Ola Budzyńska „fake it till you make it”, tłumacząc: „udawaj, dopóki nie stanie się to prawdą”. Zatem… nie, nie pracowałam u boku Stevena Spielberga i nie, nie byłam na czerwonym dywanie w Hollywood (jeszcze : )) ale wiem, że jeśli prowadzisz swój własny biznes, który wyrósł z Twojej pasji, wiesz o jakim poczuciu bycia ekspertem mówię. Skończyłam elitarne studia i miały się one nijak do pracy w zawodzie. Zaś to, co odkryłam w głębi siebie, jak wskazuje nazwa mojej firmy – Light Inside, dzieje się samo bez większego wysiłku i daje taką radochę i euforię jak nic innego.
Gdy idę obładowana sprzętem jak Rambo, ludzie pytają mnie z jakiej jestem telewizji albo czy to właśnie z nimi mogę przeprowadzić wywiad. To jest baaaardzo miłe i tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że dobrze jest robić to, co się kocha, bo tacy właśnie ludzie nie przepracowują ani jednej minuty.
Pomysłów na biznes miałam już bardzo wiele. Dojście do obecnego punktu trwało 7 lat. Uważam jednak, że był to proces usiany kamieniami milowymi, które pozwoliły mi zyskać niezbędne elementy układanki, którą jestem. Dla starszego pokolenia, jeśli nie siedzisz w biurze przez 8 godzin to jesteś nikim. Dziś to już dla mnie nie jest ważne. Idę tam, gdzie mnie potrzebują i to się dla mnie liczy.
Cieszę się, że jestem krakowianką. To piękne miasto, które w swym układzie jest jak kropla, która uderzając o taflę wody stworzyła bijące jej echem pierścienie. Prócz wielu kawiarni, gdzie popijam cafe latte i próbuję odbić się trochę od samotności jakiej dostarcza praca freelancera, bywam np. w Termach Krakowskich w Hotelu Forum na Ladies Night. Nie sądziłam, że można poczuć taką satysfakcję wygrywając z poczuciem wstydu własnego ciała. Każdy ma swoje mankamenty, choć tkwią one częściej w naszych głowach, ale cudnie jest się przełamać i dopieścić gorącym podmuchem tą piękną cielesną maszynerię jaka pracuje dla nas non stop.
Z kobiet, które podziwiam mogę wymienić Marie Curie Skłodowską, Martynę Wojciechowską, Agnieszkę Chylińską, Dorotę Wellman… Jednym słowem niezłomne i mądre babki. Kiedyś w kobietach widziałam rywalki, ale teraz obserwuję i rezonuję z przedziwnym dla mnie zjawiskiem siostrzeństwa.
Czy wy też tak macie, że w bajkach dla dzieci, filmach lub utworach muzycznych słyszycie przesłanie dla siebie? Ostatnio w filmie „Cudowny Chłopak” usłyszałam takie zdanie: „jeśli naprawdę chcesz wiedzieć jacy są ludzie wystarczy po prostu patrzeć”. A zatem… patrzę… na was i uśmiecham się pogodnie.
Jeśli i wy chcecie zaglądnąć do mnie zapraszam na stronę www.lightinside.pl lub na fanpage https://www.facebook.com/lightinside.filmy
______________________________________
Projekt #KobietyKrakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż, fryzury: Szkoła Wizażu i Stylizacji Artystyczna Alternatywa
Wnętrza sesji zdjęciowych: Metaforma Cafe
Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa