Sunday, March 26, 2023
Home / Fundacja Miasto Kobiet  / Kobiety Krakowa  / Kobiety Krakowa: Anna Płowiec

Kobiety Krakowa: Anna Płowiec

Pisze powieści, z Krakowem w tle

Anna Płowiec, fot. Barbara Bogacka

Anna Płowiec, fot. Barbara Bogacka

Od finansów do świata powieści. Tak w skrócie wyglądała jej droga zawodowa. Kiedy napisała pierwsza powieść i otrzymała telefon z wydawnictwa Znak, że chcą ją wydać, życie Anny Płowiec przeskoczyło na nowe tory

Kim jesteś i czym się zajmujesz zawodowo?

Piszę powieści, w których czytelniczki odnajdą wielką miłość, trudne wybory, rodzinne tajemnice, zawirowania historii i nasz piękny, magiczny Kraków w tle. W maju 2018 roku wydałam swoją debiutancką powieść W cieniu magnolii, o losach Alicji, krakowskiej studentki z początku lat 90-tych – historię wchodzenia w dorosłe życie, jej dylematy i rozterki miłosne, rozdarcie pomiędzy dwoma mężczyznami, oczywiście tym dobrym i tym złym. Starałam się oddać klimat Krakowa tamtych czasów, dotknęłam problemu toksycznego związku, trudnych relacji i braku umiejętności porozumienia się, ale cała historia niesie nadzieję i przesłanie, że na prawdziwą miłość nigdy nie jest za późno. W lipcu 2019 wyszła druga książka Sekrety Julii, opowiadająca o młodości matki Alicji, bohaterki poprzedniej książki. Akcja również dzieje się w Krakowie, tym razem na przełomie lat 60-tych i 70-tych. W tej książce chciałam pokazać, w jaki sposób trudne czasy i zawirowania dziejowe mogą determinować nasz los i nasze wybory, poruszyłam też temat miłości macierzyńskiej, która dla mnie ma największą moc. Obie książki ukazały się nakładem wydawnictwa Znak. Obecnie pracuję nad trzecią książką, która zamknie cykl.

Skąd pomysł na biznes?

Mojego pisarstwa nie mogę oczywiście nazwać biznesem, na początku było to hobby, pasja, albo raczej coś, co pragnęło się ze mnie wydobyć i zmaterializować – musiałam dać temu przestrzeń i wyrazić to. Wcześniej, zanim zaczęłam pisać, zakończyłam kilkunastoletnią pracę w finansach, a konkretnie w biurze maklerskim banku PKO BP, ponieważ zupełnie się wypaliłam i tamta praca nie dawała mi już przyjemności. Podejmowałam się później różnych zajęć, ale żadne nie przynosiło satysfakcji i wewnętrznego spełnienia. Zaczęłam wsłuchiwać się w siebie, by usłyszeć, co mnie woła. W końcu usłyszałam, ale zajęło mi parę lat, nim przyznałam się sama przed sobą, że moim marzeniem jest napisać książkę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że pisanie przerodzi się w moją dominującą działalność.

Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?

Trochę już poruszyłam ten temat w poprzedniej odpowiedzi, ale żeby sięgnąć do początków, to moje pisarstwo tak naprawdę zaczęło się już w podstawówce. Wtedy, w cienkim zeszycie w kratkę, zaczęłam pisać swoją pierwszą książkę. W liceum pisałam piękne wypracowania, a jako kierunek studiów wybrałam bibliotekoznawstwo, żeby być blisko książek. Po pierwszej miesięcznej praktyce wiedziałam już, że praca w bibliotece jednak nie jest dla mnie. Po studiach więc przekwalifikowałam się i trafiłam do biura maklerskiego, gdzie przez lata miałam się całkiem dobrze, ale przy okazji zupełnie zapomniałam o swoim marzeniu z dzieciństwa. Ale ono nie zapomniało o mnie. Zawołało, jak tylko w moim życiu pojawiło się wreszcie trochę przestrzeni, by usłyszeć siebie. Ale jak tu tak ni stąd, ni zowąd napisać książkę? Szukałam rozwiązań i sposobów. Zaczęłam korzystać z warsztatów pisania kreatywnego – przecież nie miałam pojęcia, jak się pisze książki, nie wiedziałam też, co tak naprawdę chcę pisać, i przede wszystkim, czy potrafię. Nigdy nie pracowałam zawodowo piórem i słowem, nigdy też nie pisałam do szuflady. Na szczęście, potrafiłam:)
Wydanie mojej pierwszej książki to był niesamowity zbieg okoliczności. Redaktorka Maria Kula, o której wcześniej tylko słyszałam i której wysłałam swoją książkę do oceny, po wielu poprawkach z mojej strony książkę oceniła pozytywnie i pokazała ją w Znaku. Wkrótce otrzymałam telefon z wydawnictwa, że książka im się podoba i chcą ją wydać. Można sobie wyobrazić, w jakim byłam szoku, długo nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Później podpisaliśmy również umowę na drugą powieść. Obie książki otrzymują bardzo dobre recenzje, podobają się czytelnikom, a to daje mi wiarę w siebie i motywację do dalszej pracy.

Anna Płowiec, fot. Barbara Bogacka

Anna Płowiec, fot. Barbara Bogacka

Czy praca to też twoja pasja?

Wielka pasja. Nie da się pisać bez pasji, przynajmniej ja nie potrafiłabym.

Co uznajesz za swój największy sukces (zawodowy i nie tylko)?

Niewątpliwym sukcesem było dla mnie skończenie pierwszej książki, ponieważ pisałam ją przez trzy lata, a potem jej wydanie w Znaku. Wielką radością są też pochlebne recenzje i indywidualne komentarze od czytelniczek. I to jest sukces zawodowy, bardzo ważny. A sukces osobisty, i ten cenię sobie najbardziej, to stworzenie szczęśliwej, kochającej się rodziny i wychowanie nastoletniej, rozważnej i odpowiedzialnej córki, empatycznej i wrażliwej na dobro innych.

Kto cię inspiruje?

Och, to długi temat, więc po kolei. Gdy miałam około trzydziestu lat, moja pierwszą wielką inspiracją był Brian Tracy. Ktoś pożyczył mi jego książkę „Maksimum osiągnięć”. Otworzyły mi się oczy, że można mieć znaczący wpływ na swoje życie, na to, co z nim zrobimy i jak go przeżywamy. To było dla mnie wielkie odkrycie i nowa wiedza. Przeczytałam książkę jednym tchem, robiłam ćwiczenia, i wiele rzeczy rzeczywiście zaczynało się zmieniać. Od tej książki zaczął się mój świadomy rozwój osobisty. Do tej pory, gdy mam słabsze dni, to czasem słucham jego wykładów na You Tube.
Kolejną inspiratorką jest Ewa Foley, promotorka pozytywnego i szczęśliwego życia. Jej wakacyjne warsztaty parę lat temu pomogły mi przełamać niemoc twórczą i zwątpienie w siebie, a tym samym dokończyć pierwszą książkę. Podziwiam jej siłę, hart ducha i radość życia.
Dalej – Irena Wielocha „Kobieta Zawsze Młoda”. Bardzo doceniam ludzi, którzy potrafią zapanować nad własną słabością, z tej słabości wyprowadzić siłę i moc. Pani Irena dopięła swego, by zawsze być młodą, jest w świetnej formie i kondycji, prowadzi zdrowy tryb życia i na potęgę jest aktywna fizycznie, choć parę lat temu minęła jej 60-tka.
W ten sam nurt inspiracji wpisuje się mój mąż, który niedawno udowodnił sobie i mnie, że niemożliwe jest możliwe, i przebiegł ultra-maraton 100 km w Krynicy. A zaczął biegać parę lat temu z powodu nadciśnienia, po to, by nie musieć brać tabletek do końca życia. Jak się ma takie wzory, to nic tylko czerpać. Więc staram się, choć jeszcze długa droga przede mną.
A pisarsko inspiruje mnie moja koleżanka Katarzyna Kalista. Kasia pracuje w korporacji, ma rodzinę, dwójkę małych dzieci, i właśnie będzie wydawać dwie powieści, dla których sama pozyskała wydawcę. Dziewczyna jest tytanem pracy, pewnie niedługo o niej usłyszycie. Gdybym ja była tak zorganizowana i pisała w takim tempie jak ona…

Wydarzenia, które cię zmieniły?

Urodzenie córki 17 lat temu – świat się zmienił, a miłość i odpowiedzialność nabrała innego wymiaru. Trochę o tym opowiadam w Sekretach Julii, oczywiście z punktu widzenia bohaterki. Kolejne wydarzenie, które przewróciło mój ułożony świat do góry nogami, to podjęcie decyzji, że będę pisać – wymagało to ode mnie dużej odwagi i wyjścia ze strefy komfortu. I konsekwencja mojej decyzji, czyli wydanie książki – naprawdę uwierzyłam wtedy w siebie, że się da, że można, że warto było wyjść z kąta.

Jakie są twoje supermoce (albo w czym uważasz, że jesteś po prostu dobra)?

Zawsze wszystko widzę w jasnych barwach, jestem urodzoną optymistką. Potwierdził mi to zresztą test Gallupa, że optymizm to jedna z moich pięciu cech wiodących. Oczywiście nie jest to na zasadzie, że „jakoś to będzie i na pewno dobrze”, zawsze staram się przygotować tę najlepszą, najbardziej optymistyczną wersję przebiegu wydarzeń. Działam trochę na zasadzie: „zaczynaj z wizją końca” – i ten koniec w moim przypadku zawsze jest optymistyczny.

Najlepsza rada biznesowa jaką otrzymałaś i przekazałabyś dalej?

Pół żartem, pół serio – świetna finansowa rada mojego wujka rzucana w momencie, gdy ktoś zaczynał mówić, że trzeba oszczędzać: „W życiu nie chodzi o to, żeby więcej oszczędzać, tylko o to, żeby więcej zarabiać”. Coś w tym jest, prawda? A bardziej poważnie, kolejna rada Briana Tracy’ego – staram się jak mogę wcielać ją w życie: „Jeśli postanowiłeś coś zrobić, po prostu to zrób. Nie czekaj na lepszą sposobność czy idealne warunki. Zwyczajnie weź się do roboty, teraz. Idealne warunki nigdy nie nadejdą”.

Plany na przyszłość? W jakim kierunku chcesz się rozwijać?

Pisać, pisać, i jeszcze raz pisać. To zawodowo. Ale mam też wiele planów osobistych, od razu uruchamia mi się cała lista. Bieganie, joga, salsa, zdrowe jedzenie, to z tych prozdrowotnych, a z podróżniczych to przejechanie Chile z góry na dół, zahaczając o Wyspę Wielkanocną, wcześniej może samochodowa włóczęga po północnej Hiszpani. Ale najpierw muszę poprawić swój hiszpański.

Ulubione miejsca w Krakowie (np. do jedzenia/ spotkań/ na spacer)?

Na spacery z psem to Park Lotników – akurat mieszkam w pobliżu, a park staje się coraz piękniejszy i bardziej przyjazny dla mieszkańców. Na spacery z koleżankami ogród botaniczny, krakowski Kazimierz, bulwary wiślane, czasami nawet Wawel przy pięknej pogodzie, by popatrzeć na Kraków i Wisłę ze wzgórza, albo zwiedzić ogrody królowej Bony. Nasze kulinarne szlaki to Mamma Mia, Dynia czy Veganic przy Dolnych Młynów, a rodzinne uczty robimy sobie w Edo Sushi albo Pod Norenami.

Co ci daje energię, radość, chęć życia?

Natura, słońce, szum morskich fal, długie spacery po piasku, rodzinne wypady bliższe i dalsze – polskie góry albo daleka egzotyka, praca nad książką, pozytywne reakcje moich czytelników i słowa zachęty do dalszego pisania.

Jakie twoje cechy pomagają ci w biznesie i życiu, a jakie co go utrudniają?

Jeszcze nie tak dawno z pełną świadomością usiłowałam wcisnąć się w sztywny pancerz samodyscypliny, planowania, wstawania bladym świtem, właściwych nawyków i regularnej pracy. Żeby żyło mi się lepiej i efektywniej. Wpędziło mnie to w wielką frustrację, aż uświadomiłam sobie pewną rzecz. Choć nigdy nie miałam tych cech, i tak wiodę szczęśliwe, satysfakcjonujące życie, otacza mnie kochająca rodzina, jestem zdrowa i sprawna, napisałam dwie cieszące się powodzeniem powieści, wychowałam świetną nastolatkę i na koniec mam zabezpieczenie finansowe na starość, więc jednak nie jest ze mną tak źle. Z czystym sumieniem wróciłam do pracy zrywami, dłuższego spania, spontaniczności w działaniu, oddawania się przyjemnościom, by pobudzić kreatywność, drobnego lenistwa i luźnego podejścia do życia. Rozluźniłam gorset i cieszę się tym, co mam. Oczywiście przy okazji snując kolejne marzenia.

Masz jakieś swoje triki/rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?

Mnie osobiście bardzo dobrze robią kilkudniowe wyjazdy mniej więcej raz na kwartał po to, by odpocząć i złapać dystans do rzeczywistości. Przepracowanie odbiło się kiedyś mocno na moim zdrowiu, więc teraz pilnuję odpoczynku i relaksu. Oprócz tego regularnie spotykam się w gronie kobiet piszących, Myślę, że spędzanie czasu z osobami, które łączy wspólna pasja, ale też wspólne wzloty i upadki, mogą być bardzo pomocne w codziennym zmaganiu się z rzeczywistością, a jednocześnie bardzo inspirujące i twórcze.

Anna Płowiec, fot. Barbara Bogacka

Anna Płowiec, fot. Barbara Bogacka

Czy wierzysz w to, co robisz? Dlaczego?

Oczywiście. Sprawiam przyjemność nie tylko sobie, ale i czytelnikom, dzielę się tym, co potrafię robić najlepiej. Pisanie jest dla mnie sposobem na pełniejsze, satysfakcjonujące życie, w którym mogę ofiarować innym coś z siebie – dostarczyć im rozrywki, wzruszeń, emocji, przyczynić się do czyjegoś uśmiechu czy uronienia paru łez nad losem bohaterów.

Co pomogło ci rozwinąć biznes? Co dodawało otuchy i było motywacją?

Wewnętrzny imperatyw nakazujący mi pisać, marzenie z dzieciństwa domagające się spełnienia, wiara, że książkę wcześniej czy później uda się wydać (tu właśnie odzywał się mój wrodzony optymizm). Do tego, w chwilach słabości, nie uznający sprzeciwu nacisk ze strony męża i córki, gdy widzieli, że długo już nie piszę. Tak mnie gonili do pracy i suszyli mi głowę, że dla świętego spokoju siadałam i pisałam.

Najtrudniejsza decyzja biznesowa?

Od kiedy zaczęłam pisać, nie muszę na szczęście podejmować trudnych decyzji, większą trudnością jest dla mnie wychodzenie ze swoich stref komfortu i przełamywanie własnych słabości. Mam wrażenie, że ostatnio robię to raz po raz, jakbym powoli stawała się inną osobą. Ale zanim zaczęłam pisać, byłam mocno i dość długo zaangażowana w spółkę, która przynosiła straty i nie rozwijała się. Najtrudniejszą decyzją było przyznać się przed samą sobą, że z tej działalności nic nie będzie. Nie ma sensu przedłużać agonii i trzeba zaakceptować straty finansowe i porażkę, i po prostu zwinąć biznes. To było najtrudniejsze, ale i najlepsze posunięcie, zwłaszcza że bardzo się męczyłam działając w tej spółce. To była kompletnie nie moja bajka. Trzeba robić to, na czym człowiek się zna i co kocha, dlatego właśnie zostałam pisarką.

Ciemne strony biznesu?

Ciemne strony istniały, zanim zaczęłam pisać. Pracując na etacie i prowadząc spółkę, o której wspomniałam, kompletnie nie miałam czasu dla córki i dla siebie, nadmiernie eksploatowałam własne zasoby energii i zdrowia. Odbiło się to na mnie. Teraz jest idealnie. Mam czas dla siebie i dla rodziny, bardzo tego pilnuję, i mam również czas na pisanie.

Jako „Miasto Kobiet” realizujemy wiele projektów, mających za zadanie aktywizować kobiety i dawać im siłę do działania. Które z nich spodobały ci się najbardziej i czego, jako kobieta sukcesu, mogłabyś nauczyć nas i nasze czytelniczki?

Bardzo spodobał mi się projekt Kobiety Krakowa, dlatego tez biorę w nim udział. Dzięki niemu mam okazję przełamać swoje kolejne bariery, a jednocześnie zapoznać innych ze sobą i swoją twórczością, która w dużej mierze odwołuje się właśnie do miejsc i wydarzeń w Krakowie. Poza tym dzięki projektowi dowiedziałam się o wielu ciekawych inicjatywach, co zaskutkowało np. tym, że odwiedziłam kawiarenkę Katarzyny Gajdy „Miłe Czasy” przy Brzozowej 17, czy wzięłam udział w warsztatach „Własny pokój” u Natalii de Barbaro.
A jakieś przesłanie ode mnie? Chciałabym, żeby każda z nas pamiętała, że warto podążać za swymi marzeniami, nawet jeśli początkowo wydają się nieosiągalne, tak jak było w moim przypadku, i że każda, nawet najdłuższa podróż, zawsze zaczyna się od pierwszego kroku. Zawsze znajdzie się ktoś, kto poda ci rękę w tej podróży, a jeśli nawet nie, możesz poprosić o pomoc inne kobiety. Prośba o pomoc działa.

Gdzie cię znajdziemy? Podziel się z nami swoim adresem strony internetowej, bloga, kanałów społecznościowych lub tym stacjonarnym.

https://www.facebook.com/AnnaPlowiecAutorka/
https://www.instagram.com/anna.plowiec.autorka/

Anna Płowiec, fot. Barbara Bogacka

Anna Płowiec, fot. Barbara Bogacka

 

Oceń artykuł
3 komentarze
  • vex 3 17 grudnia, 2019

    This article is very detailed and meticulous, I have read many articles on this topic, but for this article, you leave me a deep impression and practical application in my life. Thank you for sharing.

  • vex 3 17 grudnia, 2019

    The content is very practical, it gives me lots of new ideas, I like the content of your article very well. I hope you will have many new posts to share with readers.

  • aleksandra 2 stycznia, 2020

    Jest pani dla mnie inspiracją, tym bardziej, że łączy nas ta sama gorąca pasja do książek i tworzenia własnych światów. Bardzo dziękuję za ten wpis. Obecnie borykam się z ważnymi decyzjami. Chcę robić dosłownie wszytko. Ostatnio usłyszałam takie zdanie, aby skupić się na jednym, niż chwytać się kliku srok na raz. Teraz czytam, że (…) zupełnie zapomniałam o swoim marzeniu z dzieciństwa. Ale ono nie zapomniało o mnie. Zawołało, jak tylko w moim życiu pojawiło się wreszcie trochę przestrzeni, by usłyszeć siebie”. Nie, nie wierzę w zbiegi okoliczności, wierzę za to w Boski Plan 😀

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ