Kobieta to Zwierzę Mocy
Przeczytaj recenzję książki „Przebudzenie Lisicy” Dory Rosłońskiej

Dora Rosłońska / fot. materiały prasowe
Jeśli czytałyście biblię współczesnych kobiet – „Biegnącą z wilkami” Clarissy Pinkoli Estés – z pewnością sięgniecie po książkę Dory Rosłońskiej. W „Przebudzeniu Lisicy” bowiem znajdziecie to, co zachwyciło w „Biegnącej…” – dogłębny kontakt ze swoimi emocjami, docieranie do niepowtarzalnej jakości kobiety, estetyka dzikości, tajemniczości i plemiennej baśni

Książka „Przebudzenie Lisicy” Dory Rosłońskiej / fot. materiały prasowe
Książka „Przebudzenie Lisicy” Dory Rosłońskiej wpadła mi w ręce przypadkiem. Spóźniłam się na spotkanie z przyjaciółką w kawiarni. Zauważyłam ją przy stoliku, ukrytą za rudą okładką książki. Gdy podniosła wzrok jej oczy były mokre od łez.
– To ta książka – tłumaczyła wzruszona. – Jakbym czytała o sobie.
Zamówiłam kawę i przekartkowałam „Przebudzenie …” podając chusteczki koleżance. Przepiękna okładka z kobietą i lisicą na przodzie od razu przypadła mi do gustu. Ilustracje wewnątrz zapraszały mnie w tajemniczy, nie do końca nazwany świat. Bardzo delikatny, kobiecy. Tu chylę czoła wobec talentu szkockiej artystki Lucy Campbell, która zgodziła się zilustrować książkę ale i namalować dla Dory okładkę.
Zaczęłam czytać losowo wybrane akapity. Autorka zwracała się do mnie bezpośrednio, na „ty”. Ciepłe słowa i prosta, bezpośrednia narracja spowodowały, że poczułam z tą kobietą silną więź. Postanowiłam przeczytać „Przebudzenie Lisicy” w całości i poznać autorkę.
– Instytut Pozytywnych Wibracji „Sztuka Kochania” w Białymstoku zaprasza właśnie na kobiecy krąg i spotkanie autorskie z Dorą – poinformowała mnie przyjaciółka wyciągając w moją stronę telefon z wyświetloną informacją o wydarzeniu.
Lisice, Wilczyce, słowem Kobiety

„Przebudzenie Lisicy” / fot. materiały prasowe
Jadąc na spotkanie zaopatrzyłam się we własny egzemplarz „Przebudzenia Lisicy”. Podtytuł książki „Uświadomienie własnej kobiecości dzięki Zwierzętom Mocy” zaintrygował mnie oryginalnością, wręcz dziwacznością połączenia tematów. Kobiecość i szamańskie Zwierzęta Mocy wyciągnięte z legend dawnych plemion? Czy oba tematy mają w ogóle jakąkolwiek wspólną płaszczyznę? Jak się okazuje mają wiele wspólnego. Pisząc o Czarnej Panterze, Ćmie czy Wilczycy Dora Rosłońska skupia się na ich magicznych, totemowych cechach by później odnieść je do społecznych zachowań kobiet. W ten sposób pokazuje programy, w jakie nieświadomie wchodzimy w relacji z drugim człowiekiem i z sobą samą. Jaskółka na przykład zawsze stawia na pierwszym miejscu zdanie ojca. Czując przed nim respekt lub nawet strach paraliżuje własne działanie i realizację marzeń. Wychowana w domu zdominowanym przez mężczyznę nie wie, że może mieć własne zdanie, zawalczyć o nie czy po prostu wyrazić. Pajęczyca z kolei to kobieta kontrolująca siebie i wszystkich wokół własnymi planami, oczekiwaniami i komentarzami na temat czyjegoś życia. Albo Ćma, która widzi wartość wszędzie tylko nie w sobie. Fascynuje się gwiazdami z telewizji, do których chce się upodobnić, traci czas na spotkania z guru wszelkiej maści, by wspierać ich samozadowolenie a nie swoje. Sprawy partnera czy dzieci są dla niej o wiele ciekawsze od jej wewnętrznego świata.
W „Przebudzeniu Lisicy” pojawiają się też kobiety mocne jak Wilczyca słuchająca swojej intuicji czy Lisica, która nauczyła się w pełni akceptować każdy aspekt własnego istnienia. Również ten słabszy, niedoskonały ale jednocześnie mocno prawdziwy. Zaskakująco trafnie dobrane do aspektów kobiecości Zwierzęta nadają narracji bajkowego wymiaru.
Jeśli czytałyście biblię współczesnych kobiet – „Biegnącą z wilkami” Clarissy Pinkoli Estés – z pewnością sięgniecie po książkę Dory Rosłońskiej. W „Przebudzeniu Lisicy” bowiem znajdziecie to, co zachwyciło w „Biegnącej…” – dogłębny kontakt ze swoimi emocjami, docieranie do niepowtarzalnej jakości kobiety, estetyka dzikości, tajemniczości i plemiennej baśni.
Czytając „Przebudzenie…” wchodzimy do lasu własnej psychiki i emocji. Tam Zwierzęta są drogowskazami, w jaki sposób słabości przekształcić w moc. Dora Rosłońska podaje rozwiązania czy metody jak wyjść z pewnych uzależnień od osób czy sytuacji, jak docenić i pokochać siebie na nowo. Podaje gotowe medytacje i ćwiczenia.
Z rozdziału na rozdział uwalniałam się od przekonań na swój temat wmówionych mi przez społeczeństwo, autorytety, media, rodziców czy nauczycieli. Cząstki siebie znajdowałam w wielu z przedstawionych zwierząt. Nie raz miałam łzy w oczach jak moja przyjaciółka z kawiarni. Zwierzęta Mocy trafiły do mnie szybciej i bezpośrednio niż psychologiczna analiza rodem z kozetki.
Kim jest Dora?

Dora Rosłońska / fot. materiały prasowe
Jadąc na warsztaty z Dorą spodziewałam się kobiety w powłóczystych szatach, z piórami wetkniętymi w długie włosy – słowem wystylizowaną na Indiankę współczesną szamankę, co zawsze trąciło mi kiczem i pewnego rodzaju nadużyciem. Moim oczom ukazała się jednak nowoczesna kobieta z krótkimi włosami z grzywką opadającą na jedno oko. Ubrana w elegancką sukienkę i odważne w kolorze, różowe rajstopy witała każdą z uczestniczek warsztatów osobiście. Zamiłowanie do szamanizmu zdradzał jedynie piękny tatuaż na plecach – łapacz snów z niebieskimi piórami. W tym momencie sama złapałam się na programie jaki nałożyłam na Dorę jeszcze przed jej poznaniem. Zamiast obrazka przewodniczki duchowej z filmików z Youtube, który wbiłam sobie do głowy, zobaczyłam kobietę z krwi i kości, która cieszy się sobą i obecnością kobiet wokół. We własnej, nie narzuconej przez nikogo estetyce siebie.
„Możesz być boginią jak i szamanką, mamą i przyjaciółką, wojowniczką i gejszą. Ale przede wszystkim bądź w tym sobą.” – przypomniały mi się słowa z „Przebudzenia Lisicy”.
– Przyjechałam tutaj aż z Kołobrzegu – mówiła do Dory Alicja. – Chciałam zobaczyć, czy faktycznie istniejesz. Czy taka kobieta mocy może funkcjonować w tym świecie.
Dora od kilkunastu lat pisze. Najpierw z gazetach i magazynach takich ja Kukbuk czy Newsweek, potem jako scenarzystka dla telewizji współtworząc trzy sezony „Kultury od kuchni” – programu dla młodzieży oraz pierwszy sezon „Zakochaj się w Polsce” – programu dla Telewizji Polskiej. Postawiła jednak na pisanie autorskie. O tym, co dla niej istotne.
Na co dzień mieszka nad oceanem w Walii pisząc kolejne książki, zajmując się dziećmi i firmą prowadzoną z mężem. Dla siebie kształci się w UK na komunikatora ze zwierzętami. Wierzy, że ta umiejętność pomoże rozwinąć jej czucie języka zwierząt zarówno w świecie duchowym jak i fizycznym.
– Martyna Wojciechowska podróżuje na krańce świata w poszukiwaniu kobiet. Ja podróżuję wgłąb siebie w poszukiwaniu kobiety we mnie – mówi Dora.
„Przebudzenie Lisicy” to dziennik z tej podróży. Metody dotarcia do sedna siebie, o których tu przeczytacie autorka sprawdziła na własnej skórze i emocjonalnej strukturze.
– Sama byłam Jaskółką czy Czarną Panterą ale udało mi się wyjść z tych schematów myślenia o sobie jako niewystarczającej, szukającej sposobów by zadowolić innych, nie siebie. Nauczyłam się zdrowego egoizmu, szacunku własnej przestrzeni i czasu, uszanowania mojego samopoczucia w relacjach z ludźmi – wyjaśnia Dora. – Doszłam do tego ze wsparciem przyjaciół, którzy brali ode mnie całą prawdę o mnie. Wielu odeszło, przyszli nowi bez warunków i oczekiwań. Swoimi doświadczeniami dzielę się z innymi kobietami. Może wezmą z książki coś, co pomoże im na ich ścieżce.
W kręgu mocy
Kobiecy krąg z Dorą w niczym nie przypominał warsztatów czy szkoleń prowadzonych przez uduchowione lub oświecone osoby. Spotkanie w niczym też nie przypominało klasycznych spotkań literackich. Miało swoją niepowtarzalną jakość. Wygodne poduchy, świece i piękna muzyka w tle. Atmosfera luzu i radości ze spotkania. Tace z owocami i słodkościami położone na kocu obok świeżych egzemplarzy książki. Dora często podkreślała, że podczas tego spotkania mamy robić to, na co mamy ochotę. Żadne konwenanse nie miały prawa zblokować naszej chęci płaczu, wykrzyczenia swoich żali czy rozebrania się i założenia na ciało kolorowej chusty przygotowanej dla uczestniczek przez dziewczyny ze Sztuki Kochania. Dora dosłownie zdjęła z nas słowa „trzeba”, „wypada”, „nie wolno”. Zmazała maski zasłaniające nas prawdziwe.
„Wcześniej ktoś narzucił ci własne zdanie na temat całego stworzenia, a także na temat ciebie. Teraz jest moment, chwila czystej świadomości, by całą przestrzeń wypełnić własnym słowem i myślą.” – czytam w „Przebudzeniu Lisicy”.
Choć Dora była osobą prowadzącą warsztat, traktowała uczestniczki jak równe sobie. Radziła się ich, współpracowała podczas procesów pomagając ciepłym słowem, przytuleniem lub odpowiednią baśnią. Stworzyła z nas, różnych kobiet z wielu zakątków Polski, jeden wspierający organizm oddychający w tym samym rytmie. Zachwyciła mnie normalność z jaką opowiadała o sobie lub wyjaśniała znaczenie Zwierząt Mocy w kontekście rozwijania kobiecego potencjału i wiary w siebie. Bez wstydu i skrępowania mówiła o swoich słabościach, doświadczeniach, by wyłuskać z nich lekcję i wnioski potrzebne każdej z nas, by zrozumieć własne postępowanie czy stosunek do samej siebie.
„W otaczającym nas świecie zbyt dużo uwagi poświęcamy porównywaniu i rywalizacji, a to mocno wpływa na naszą energię, z jaką podchodzimy do drugiej istoty. Karmieni od szkoły rywalizacją i zabieganiem o ocenę z zewnątrz, tracimy ugruntowanie w sobie i wiarę we własne możliwości. Pojawia się strach, że zawsze przyjdzie ktoś lepszy, że każdy Twój ruch jest oceniany przez mądrzejszych dorosłych. W takim świecie rywalizacji i ciągłego wyścigu trudno wypracować relacje oparte na wspólnym działaniu, zaufaniu i wspieraniu innych” – pisze w „Przebudzeniu Lisicy” Dora Rosłońska.
Podczas warsztatów Dora wskazywała w których momentach zapominamy o sobie i swoich potrzebach. Sugerowała rozwiązania i pomocne ćwiczenia, by docenić siebie. Doskonale wyczuwała emocje uczestniczek, które z godziny na godzinę otwierały się i wzmacniały przekonanie o swojej wyjątkowości i potencjale w nich drzemiącym. Jej intuicja wyciągała na zewnątrz to, co kryłyśmy w sobie same przed sobą – brak samoakceptacji, niepotrzebny wstyd i irracjonalne poczucie winy. Zadawane pytania i „ciągnięcie za język” powodowały, że dziewczyny rozsypywały się, puszczały ukrywane emocje i z ulgą wyrzucały z siebie bóle i niesprawiedliwość. Uczestniczki wychodziły z warsztatów bardzo rozluźnione, świadome co złego i krzywdzącego tak długo trzymały w sobie. Podróżniczki wgłąb siebie za skarbem, który właśnie odnalazły – swoją moc i wartość. Dora znalazła klucz do serca każdej w dziewczyn nie kreując się na guru. Będąc normalną, prawdziwą w każdym geście.
„Przebudzenie Lisicy” zostawię na swojej nocnej szafce. To książka, do której się wraca, bo pełna jest mądrych sentencji, które mogą być mottem dnia lub snu. Wystarczy sięgnąć po nią po przebudzeniu, by naładować się dobrą energią.
Marta Lenart
Książkę można kupić na stronie www.przebudzenielisicy.pl oraz w dobrych księgarniach
Pingback:Magazyn "Miasto Kobiet" o "Przebudzeniu Lisicy" - przebudzenielisicy.pl 13 kwietnia, 2018