
Weronika Wójcik / fot. Barbara Bogacka
Weronika Wójcik: Choroba onkologiczna nauczyła mnie cierpliwości, życia chwilą, celebrowania każdego dnia i nie odkładania niczego na później. Bo to „później” może nigdy nie nastąpić
Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?
Weronika Wójcik: Zgodnie ze swoim wykształceniem zajmuję się szeroko pojętą inżynierią środowiska. Na co dzień prowadzę własną działalność gospodarczą, której głównym celem jest koordynacja inwestycji w tym zakresie, jak również opieka nad już istniejącymi firmami. Najlepiej czuję się w kwestiach dotyczących emisji zanieczyszczeń do powietrza i w tym zakresie ubiegam się o funkcję biegłego sądowego. Jestem również w trakcie habilitacji, a moim głównym przedmiotem naukowego zainteresowania jest możliwość wdrożenia na skalę przemysłową procesu wermikompostowania, czyli otrzymywania kompostu z odpadów organicznych dzięki pracy pewnych gatunków dżdżownic.
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?
Zawsze marzyłam o geodezji, ale jeden brakujący punkt, aby się znaleźć na liście przyjęć na te studia sprawił, że rozpoczęłam studnia na kierunku Inżynieria Środowiska, jako kierunku alternatywnym. Studia na tyle mi się spodobały, że zostałam, i to na dość długo, bo związawszy się z inżynierią środowiska zrobiłam doktorat i dotarłam do etapu habilitacji. Obecnie trochę więcej czasu, niż na pracę naukową, poświęcam na zawodową, ale mam to szczęście, że te dwie dziedziny życia mają wspólny mianownik, więc próbuję łączyć własny biznes z nauką.
Wydarzenia, które Cię zmieniły?
Gdyby mnie ktoś o to zapytał kilka lat temu, powiedziałabym pewnie, że kluczem do tego, co dziś robię, był ten jeden brakujący punkt, decydujący o pozycji na liście przyjęć na geodezję, bo spowodował zmianę koncepcji kierunku moich studiów. Jednak obecnie są to z pewnością doświadczenia osobiste i choroba onkologiczna. Ta ostatnia zwłaszcza nauczyła mnie cierpliwości, życia chwilą, celebrowania każdego dnia i nie odkładania niczego na później. Bo to „później” może nigdy nie nastąpić. A zaczynamy sobie z tego zdawać sprawę, kiedy zaczynamy tracić na to szansę.
Co uznajesz za swój największy sukces?
Na swoim koncie mam kilka sukcesów, które są dla mnie bardzo ważne. Naukowo – na pewno obrona pracy doktorskiej. Zawodowo – prowadzenie własnej firmy i realizacja kilku ciekawych projektów, dla ogólnopolskich (ba, nawet światowych) firm. Prywatnie natomiast – pokonanie choroby!

Weronika Wójcik / fot. Barbara Bogacka
Jakie są Twoje supermoce?
Myślę, że na co dzień bardzo pomaga mi otwartość, wieczny uśmiech na twarzy oraz zorganizowanie. A prawdziwą moją supermocą jest upór, konsekwencja w działaniu, zadaniowość i intuicja. Fakt – upór często przeszkadza, ale sprawia też, że stawiam sobie kolejne cele w swoim życiu i zawsze je realizuję, nigdy się nie poddaję. Myślę, że to doprowadziło mnie do miejsca, w którym jestem. To również pomogło mi w leczeniu – realizowałam kolejne „zadania”, które otrzymywałam od różnych specjalistów. Mimo, że niektóre były ekstremalnie trudne do przetrwania, to widząc cel, zaciskałam zęby i robiłam, co należało.
Najlepsza rada, jaką w życiu dostałaś?
To z pewnością byłaby rada mojego Taty, który zawsze mówił, że nie wolno się poddawać, „a jak wyrzucają cię drzwiami, to wchodź oknem”. I z perspektywy lat uważam, że jest to dobra rada. Nie ma takiej sprawy, której nie dałoby się załatwić!
Masz jakieś swoje patenty ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?
Moje życiowe kredo mówi, że wszystko w życiu jest po coś. Choć brzmi to dość banalnie, uważam, że żadne wydarzenie w życiu, żadna poznana osoba nie są przypadkowe. Nawet te zdarzenia, które wydają nam się złe czy niepożądane… po jakimś czasie zwykle okazuje się, że wpłynęły one na nas, na nasze życie czy decyzje, które podejmujemy. Jako przykład podam moją chorobę onkologiczną. Początkowo miałam wrażenie, że burzy ona całe moje poukładane życie. I tak – zostało ono mocno pokiereszowane. Ale gdybym dziś miała stworzyć listę zysków i strat z nią związanych, to z pewnością – paradoksalnie – ta z zyskami byłaby dużo dłuższa!
Najlepsza / najtrudniejsza decyzja, jaką podjęłaś w życiu?
Myślę, że jedną z najtrudniejszych, a zarazem najlepszych decyzji jest ta dotycząca pracy ze specjalistami nad opanowywaniem emocji i nerwów związanych z bieżącym życiem. To było coś, z czym mocno sobie nie radziłam, a stres przekładał się na trudności w pracy. Obecnie podchodzę do życia zadaniowo, skupiając się na tym co robię, nie pozwalając, aby stres zawładnął moją codziennością.
Ciemne strony tego, czym się zajmujesz?
Branża, w której pracuję, jest branżą techniczną, w której dominuje kontakt z mężczyznami, często starszymi, doświadczonymi. Niestety, często podczas spotkań z klientami, szczególnie na eksploatowanych już obiektach technicznych, jak składowiska, huty itp., wyczuwam dystans i zwątpienie w moją techniczną wiedzę, oraz w to, że będę w stanie opracować odpowiednią dokumentację i pozyskać oczekiwane decyzje. „Udowadnianie”, że wiem, co robię, i że potrafię zrozumieć, jak funkcjonuje firma, kosztuje mnie bardzo dużo energii.
Co Cię motywuje?
Bardzo lubię swoją pracę, jej różnorodność. Fajne jest to, że nie ma w niej monotonii, każdy temat jest inny.
Dodatkowym bodźcem do wstawania z łóżka każdego ranka jest dla mnie świadomość, że mając zaledwie kilka procent szans na pokonanie choroby – zdołałam to zrobić. Co prawda, w remisji jestem dopiero (lub aż) dwa lata, więc trudno mówić o pełnym sukcesie, ale „walczyliśmy” przecież o zaledwie kilka miesięcy mojego życia, a nadal czuję się świetnie i mogę nawet pomagać innym.
Kto Cię inspiruje?
Nie wiem czy jest osoba, którą chcę naśladować. Uważam, że nie ma ludzi i rozwiązań idealnych. Na co dzień mocno zawierzam swojej intuicji i to za jej sprawą próbuję od różnych osób czerpać inspiracje i „budować” świat dookoła siebie.

Weronika Wójcik / fot. Barbara Bogacka
Co powiedziałabyś 18-letniej sobie?
Gdybym miała cofnąć się do swojej 18-nastki, to pewnie chciałabym powiedzieć sobie, żebym zawierzyła swojej intuicji. Bo długo do tego dochodziłam, a życie pokazało, że było warto. I jeszcze, żebym nie podchodziła do życia tak bardzo serio i stereotypowo, bo szkoda na to czasu.
Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?
Gdyby to pytanie padło pięć lat temu, to zapominając zupełnie o życiu prywatnym powiedziałabym, że najważniejsze są dla mnie sukcesy zawodowe, rozwój firmy i habilitacja. W tej chwili uważam, że najcenniejsze, co mam, to własna Rodzina, czwórka moich chrześniaków, bratanek i bratanica oraz przyjaciele, którzy byli ze mną w najtrudniejszych momentach mojego życia. I są nadal. Teraz to ja, małymi kroczkami, staram się być dla nich, choć to jest bardzo trudne i nie zawsze wychodzi.
Co zawsze nosisz w torebce?
Jak każda kobieta – błyszczyk do ust!
Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?
Przeznaczyłabym ją na kurs z psychoonkologii, urządzenie mieszkania i rozpieszczanie dzieciaków, dla których staram się być „super ciocią Weri”.
Gdybyś miała taką możliwość, z kim zamieniłabyś się życiem na jeden dzień?
To może zabrzmieć paradoksalnie, ale chciałabym się zamienić z lekarzami onkologami. Po to, aby zrozumieć, skąd czerpią tyle pozytywnej energii, i skąd mają tyle empatii, zrozumienia, a przede wszystkim sił do pomagania swoim pacjentom. I jak to robią, że udaje im się funkcjonować w tej mega trudnej i przeważnie przygnębiającej atmosferze, która panuje na oddziale onkologii.
Czego o Tobie nikt nie wie?
Pewnie każdy ma takie swoje sekreciki. Myślę, że taką informacją, o której wie bardzo niewiele osób (w zasadzie tylko najbliżsi) jest ta, że zaczęłam kurs psychoonkologii.
Plany na przyszłość? W jakim kierunku chcesz się rozwijać?
Zawodowo chciałabym móc jeszcze bardziej „rozwinąć żagle” i zacząć prowadzić szkolenia z tematyki, którą na co dzień się zajmuję. Chciałabym również zakończyć habilitację. A moje prywatne plany zdecydowanie wiążę z psychoonkologią i fotografią. Marzę o tym, aby móc wspierać osoby w trakcie leczenia onkologicznego, bo to ekstremalnie trudny moment.
Kiedy się uśmiechasz?
Codziennie! To właśnie chyba jedna z tych moich supermocy!
Ulubione miejsca w Krakowie?
Nie mam w mieście ulubionego miejsca. Natomiast bardzo lubię przemieszczać się tramwajem, szczególnie przez Stare Miasto i Kazimierz, i obserwować toczące się życie… beztroskich studentów, pędzących gdzieś pracowników „na etacie”, spacerujących turystów. W tym jest jakaś magia.
Gdzie Cię znajdziemy?
Znajdziecie mnie na moje firmowej stronie: www.enviproject.pl
Prowadzę również konto na FB: Po drugiej stronie raka, gdzie pokazuje moje codzienne zmagania z chorobą oraz poruszam trudne tematy związane z leczeniem.
Projekt #KobietyKrakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż: Małgorzata Braś
Wnętrza sesji zdjęciowych: The Crown Krakow Center – Handwritten Collection
Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa
Agata 4 lipca, 2024
Fantastyczna i inspirująca Kobieta, Pozdrawiam Cię Weri